sobota, 22 sierpnia 2015

Od Anniki

Chodziłam sobie po lesie. Nudziłam się i to bardzo. Było gorąco, więc weszłam na drzewo i położyłam się na gałęzi. Zamknęłam na chwilę oczy. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam jakiegoś wilka siedzącego niedaleko mnie. Usiadłam na gałęzi i zaczęłam się jej przyglądać. Gałąź powoli pękała. Chciałam z niej zeskoczyć, ale było za późno. Spadłam razem z nią na ziemię. Wilk odwrócił się i gdy mnie zobaczył, podbiegł do mnie i zapytał:
- Nic ci nie jest?
- Nic - odparłam niepewnie. Wilk podał mi łapę, jednak nie skorzystałam z jego pomocy i sama wstałam.
- Jak masz na imię? - zapytał nieznajomy.
- Annika - odparłam - A ty?

< Ktoś?> 

piątek, 21 sierpnia 2015

Nowa wadera!

Witaj Annika!
 
 


Od Arrowa cd Aeri

- Czekaj! Zaraz wracam.
Powiedziałem, po czym podszedłem do wysokiego drzewa. Tam, urwałem grubą gałąź. Wróciłem do Aeri. Gałąź wbiłem pod kamień. Zacząłem podsadzać kamień. W końcu Wadera wyjęła łapę.
- Dzięki.
Odparła, patrząc na łapę, na której była niewielka, lecz głęboka rana.
- Chodźmy. Trzeba to dopatrzeć.
Poszliśmy wolno. W końcu doszliśmy do jaskini medyka, który opatrzył jej łapę. W końcu wyszliśmy.
- I jak??
Uśmiechnąłem się.
- Dobrze... Tylko zastanawia mnie, czemu moje moce nie działały...
- Też nie wiem... Ale nie myślimy już o tym. Jesteś głodna?
Spytałem. Wadera kiwnęła głową na tak. Poszliśmy więc coś zjeść.


<Aeria?>

Od Immortal'a do The Gift Of Live

Przez całą noc nie mogłem spać. Coś nie dawało mi spokoju... Nie wiem co to było, ale czułem się dziwnie. W końcu jednak zasnąłem. Ale i w tedy nie było spokojnie... Dręczył mnie jeden i ten sam koszmar. Ja i Lily byliśmy w ciemnym lesie... Tam zobaczyliśmy wilka. Był czarny, zamiast głowy miał czaszkę. Coś do mnie szeptał, lecz nie wiedziałem co. W końcu zniknął, a mnieoobudził głos Lily.
- Imm? Co się stało?- Spytała ciepło. Głowa opadła na ziemię.
- Zły sen..- Mruknąłem. Lily poszła dalej spać. Ja postanowiłem się przejść. Było ciepło, nawet w nocy. Poszedłem na polanę. Lubiłem to ciche, rozległe miejsce. Gdy tam doszedłem, moim oczom ukazała się wadera. Jej futro świeciło w blasku wychodzącego słońca. Nagle, spojrzała w moją stronę.
- Hej.. Jestem Immortal.- Powiedziałem, podchodzą bliżej wadery. Ta wstała i uśmiechnęła się.
- Jestem The Gift Of Live.- Przedstawiła się.
- Masz... Ładne imię.
- Ta... Dzięki.
- Od kiedy tu jesteś?- Spytałem, chcąc nieco rozkręcić rozmowę.

<The Gift Of Live?>

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Mizy CD Jasona

Wadera, która była siostrą Jasona, wybiegła, a my zostaliśmy sami.
- Ale wiesz, któreś z was i tak musiało urodzić się pierwsze. To jest niemożliwe, żebyście oboje urodzili się równocześnie- próbowałam go pocieszyć, co było zupełnie nie w moim stylu.
- Tak. Masz rację- odparł, nieziemsko się uśmiechając- To dołączasz?- Jason zmienił temat.
- Tak. Zaprowadzisz mnie do Alfy?- odparłam.
- Jasne, ale… Dasz sobie radę? Jesteś słaba- usłyszałam ledwo wyczuwalną troskę w jego głosie.
- Oczywiście. Czyżbyś się o mnie martwił?- spytałam z uśmiechem.
- Nie, ja? Skądże?- odpowiedział przecząco, co troszkę mnie zmartwiło.
Jason zaprowadził mnie do Alfy. Tam załatwiłam formalności. Potem poszliśmy nad jezioro.
Xxx
Gdy siedzieliśmy odpoczywając po kąpieli wpatrzeni w zachód słońca, opowiedziałam Jasonowi o tym jak stałam się tym, kim się stałam. Opisałam mu czarnoksiężnika Bohena:

- Nie musisz rozmawiać z potworem morskim, jeśli nie chcesz. Lepiej chyba się dogadam z Krakenem- powiedziałam na koniec mojej opowieści.

<Jason?>

Od Rikiego CD Tashy

Obudziłem się bardzo wczesnym popołudniem. Od razu poszedłem się umyć, a następnie na polowanie. Prawię złapałem średniej wielkości łanię, ale niestety byłem za wolny. Brzuch cały czas dawał znać o narastającym głodzie. Westchnąłem zrezygnowany i ruszyłem na poszukiwania następnej szansy na pyszne śniadanko. Próbowałem nie myśleć o Tashy. Ale się  po prostu nie dało. To okropne! Nie wierzę, że jakiś napalony bóg (który nawet przez myśl mi nie przeszło żeby był prawdziwy) porwał moją ,,przyjaciółkę" i jeszcze ona się w nim zakochała. Ale zawiało telenowelą! W końcu zobaczyłem dużego zając. W sam raz na pierwszy posiłek tego dnia. Tym razem, udało mi się go złapać. Gdy to zrobiłem szybkim ruchem łapy (i pazura) wykonałem śmiertelny cios, i zacząłem się zajadać. Najedzony wróciłem do jeziora i wziąłem parę łyków źródlanej wody. Zaczęło robić się naprawdę gorąco. Bez zastanowienia rzuciłem się w wodę. Poczułem jak zimna woda delikatnie dotykała moje śnieżno-białe futro. W wodzie straciłem całkiem poczucie czasu... całkowicie. Wydawało mi się, że minęła tylko godzina, ale gdy się obejrzałem spostrzegłem, że wokół mnie zapanowała ciemność. Pochłonęła mnie, jak śniadanie które przed chwilą zjadłem, przynajmniej tak mi się wydawało. Gdy wyszedłem z wody zaczęło mi się robić zimno. Obejrzałam się wokół siebie, ale całkowicie zapomniałem gdzie jestem. Jedno było pewne.. jestem w lesie.. Dosłownie, a także w przenośni.

<Tasha?>

niedziela, 16 sierpnia 2015

Nowe szczeniaki!

Raisa!
 
 
Ithillien!
 
Roshan!
 
Ridian!
 
Dragon!
 
 


Od Tashy CD Rikiego

Ciągle leżałam i nic nie mogłam robić... To już mi się nudziło i zgorszyło... Wiedziałam, co sobie o mnie pomyśli Riki, ale dla matki zawsze będzie najważniejsze dobro dzieci... Mam nadzieję, że zrozumie kiedyś dlaczego go okłamałam, że nie jestem tu brew mojej woli.... Patrzyłam razem z Posejdonem jak szczeniaki się bawią... Westchnęłam cicho, lecz usłyszał to mój mąż
- Czy coś się stało? - spytał
- Nic, tylko jestem zmęczona tym całym leżeniem i nic nie robieniem - odparłam
- Wytrzymasz jeszcze napewno... - mówiąc to pocałował mnie w czoło
Posejdon musiał gdzieś iść, ale poprosił Hadesa by się mną zaopiekował...
- Dlaczego to zrobiłaś? - spytał
- Bo muszę chronić moje dzieci... - powiedziałam
Hades zrozumiał wszystko w lot, dlaczego to zrobiłam i dlaczego nie opierałam się Posejdonowi... Hades, Apollo, Atena, Hefajstos, Hermes, Artemida i Afrodyta mnie rozumieli i wspierali... Po dwóch godzinach wrócił Posejdon, a Hades gdzieś znikł... Posejdon mnie pocałował, co ja musiałam odwzajemnić.... Zrrobił się wieczór, a dzieciaczki poszły już spać....
*Następnego dnia*
Obudziłam się wcześniej, a chwilę potem Posejdon, który poszedł dla nas po coś do jedzenia... Po tym jak Posejdon przyniósł dorodnego jelenia i go zjedliśmy, zaczęłam rodzić. Posejdon poleciał po medyka i zabrał dzieci.... Poród trwał kilka godzin, ale urodziłam zdrowe szczeniaki... Cztery basiorki i jedną waderkę... Do pokoju wszedł Posejdon i spojrzał na nasze dzieci
- Jak je nazwiemy? - spytał
- Waderkę nazwiemy Raisa, a basiorki tak: Ithilien, Roshan,Ridian i Dragon... - powiedziałam
Po chwili weszły do nas moje dzieci i przywitały się ze swym rodzeństwem

< Riki??>


Od Jasona cd Mizy

Przypatrywałem się jej uważnie. W sumie była całkiem ładna, tylko te trzy ogony mnie zastanawiały. Czyżby była nie z tej ziemi? Chwila, Jason, co ty gadasz?, upomniałem sam siebie. Ech, te wadery. Najpierw zrobią, potem pomyślą. Wyjątkiem jest mama i chyba Misa. Chociaż... Nawet tego nie jestem pewny. W końcu wyszła za ojca, a on ją zostawił. A może to po prostu nie było to? Ach, nieważne. Kiedy wadera wypiła podeszdłem, zabrałem miskę i spojrzałem na nią wesoło.
-Jason jestem. A ty? - zapytałem pogodnie.
-Miza - odparła.
-Fajne imię - powiedziałem. Wtedy do Rikiego wpadła jak burza moja ukochana siostrzyczka.
-Jason, gdzieś ty się szlajał? - warknęła podchodząc. - Hej Riki!
Riki skinął głową i odeszdł.
-Chodzę gdzie chcę. Jestem od ciebie starszy - odparowałem.
Parsknęła.
-Chyba ci się śni.
-Właśnie że jestem! - warknąłem poirytowany. Co ona sobie do cholery wyobrażała?!
-Nie możesz być starszy, bo jesteśmy bliźniakami - wyjaśniła z politowaniem. Szlag, to prawda. Znowu wyszedłem na głupka. I to na oczach wadery!

< Miza?> 

sobota, 15 sierpnia 2015

Od Mizy

Byłam wykończona. A myśl o tym, że zostanę taka na zawsze jeszcze bardziej mnie dobijała. Miałam trzy ogony, umiałam chodzić po wodzie i zmieniać się w delfina! To absurd! Ten czarownik, Bohen, zmienił mnie w potwora morskiego! Równie dobrze mogłabym wyjść za Krakena! A to wszystko przez ten debilny Kamień Wiecznego Szczęścia! Gdybym go wtedy nie dotknęła, wszystko byłoby jak dawniej! A teraz muszę znaleźć księcia z bajki…
Szłam dalej. Nie czekałam, aż śmierć mnie dopadnie.
Wtem wpadłam na jakiegoś basiora.
Był wysoki i dobrze zbudowany. Blask w jego oczach zdradzał wyjątkowość.
- Nic ci nie jest?
- Nie, w porządku- odparłam.
- Należysz do tej Watahy?- spytał trochę podejrzliwie.
- Nie…
- To odchodzisz z tego terenu, czy dołączasz?- Basior postawił sprawę jasno.
- Dołą…- nie zdążyłam dokończyć, bo ból rozsadzał mi czaszkę.
Basior mnie podtrzymał. Czułam nieznajome mi łaskotanie w żołądku. Wilk zaprowadził mnie do szamana. Tam się zdrzemnęłam.
Xxx
Po przebudzeniu byłam spragniona. Nade mną stał znajomy basior z miską. Dał mi pić.

< Ten basior? >

niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Rikiego CD Tashy

Wtedy zacząłem już wszystko rozumieć. Ona po prostu się mną bawiła. Ta cała ,,miłość" to była jedna wielka gra. Wróciłem do watahy i zacząłem spacerować próbując wszystko sobie poukładać w głowie.
-Riki!- usłyszałem głos. Odwróciłem się w stronę głosu i ujrzałem Sakurę. To chyba jedna z tych wilków których wolałbym teraz unikać.
-Gdzie basiorki?- zapytała.
Szlag!- zakląłem w myślach
-Ymm... Poszły.. Odwiedzić... Tak, odwiedzić swoich dziadków. Tasha pojechała z nimi.- skłamałem  uśmiechając się szeroko. Sakura najwyraźniej mi nie wierzyła, ale nie drążyła tematu.
-Okey, jakby wróciły to powiedz.- uśmiechnęła się i poszła dalej. Poczułem straszliwą ulgę. Nie jestem zbyt dobry w kłamaniu. Wracając do Tashy. Po między nami już wszystko skończone. Nawet gdyby coś do mnie czuła nie poszłaby do łóżka z tym basiorem. ZNOWU. A może jej pierwsza ciąża nie była dla niej taka okrutna, może właśnie tego chciała?
 
<Tasha?>

Od Tashy CD Rikiego

- Mamo! Tato! Co tak długo? - pytały się szczeniaki, gdy wróciliśmy
- Chcieliśmy pobyś sam na sam - powiedział Posejdon i mnie pocałował...
Nie opierałam się... Dzieci bawiły się w najlepsze, a my je obserwowaliśmy leżąc obok siebie.
- Co powiesz na kolejne dzieci skarbie? - spytał
- Wiesz, na razie sobie odpuśćmy z dziećmi... Dwójka nam wystarczy... - powiedziałam, choć wątpiłam bym odwodnia od tego go, ale zapewne zgodzi się kiedy indziej o tym porozmawiać
- Dobrze, odczekamy jeszcze trochę - powiedział
Uśmiechnęłam się na jego słowa, ale robiło się poźno...
- Dzieci do spania! - krzyknęłam do nich
-Ale mamo! - odkrzyknęły
- Słyszeliście mamę? Do spania - wsparł mnie Posejdon
Szczeniaki bez zwłoki poszły spać... My natomiast leżeliśmy obok nich i po chwili poszliśmy spać.
* Następnego dnia*
Wstałam bardzo późno zresztą tak samo dzieci... Nagle do komnaty wszedł Posejdon...
- Ältair,Atriau poznacie swoich wujków i ciocie, jak i kuzynostwo - oznajmił Posejdon
- Super! - krzyknęli i dodali - Jak się nazywają oni wszyscy?
- Wujkowie: Zeus i Hades, a ciocia: Hera i Persefona, a co do kuzynowstwa to macie ich pełno, nie będę wymieniał wszystkich imion, ale m.in. Apollo,Artemida, Atena,Hefajstos, Hermers, Herakles, Dionizos, Afrodyta,Macaria i wiele innych - odparł Posejdon
Zdziwiło mnie jak dużo kuzynostwa mają moje dzieci
- Imiona waszych kuzynów i kuzynek są dziećmi Zeusa, oprócz Macarii, bo to jest córka Hadesa i Pesefony- rzekł Posejdon
Zaprowadziliśmy szczeniaki do ich wujka, niestety nie było Hadesa. Wujostwo zgodziło się nimi zaopiekować przez cały dzień. My wróciliśmy do siebie...
- Jesteśmy sami kochana - powiedział
- I ? - spytałam niepewnie choć wiedziałam o co mu chodzi
- Nie wygłupiaj się już kotku - powiedział to i namiętnie mnie pocałował... Tak kochaliśmy się czy jak kto woli uprawialiśmy seks aż cały dzień.... Posejdon poszedł po dzieci, a ja spałam...
* Następnego dnia *
Dzieci nas obudziły, gdyż były głodne. Posejdon poszedł dla nas coś upolować, po kilku minutach wrócił z sarną, którą zjedliśmy wspólnie. Potem dzieci opowiadały jak fajnie było u wujka i cioci...
- Z kim się bawiliście? - spytałam
- Z wujkiem, ciociom, Apollem, Ateną, Artemidą, Afrodytą i Hefajstosem. Było fajnie ! - wykrzyczały
Uśmiechnęłam się na ich słowa.
- Chodźmy na spacer - błagały nas
Nie mieliśmy serca im odmówić, ale rozbolał mnie brzuch, a Posejdon się tym zmartwił. Poprosił Zeusa, który akurat przyszedł do nas by został ze szczeniakami, a my poszliśmy do medyka, który dokładnie mnie zbadał. Po bardzo długich minutach medyk wezwał do mnie Posejdona
- Moje gratulację, pańska małżonka jest w zaawansowanej ciąży - rzekł
- Co to znaczy w zaawansowanej? - spytałam
- Że urodzi pani 5 szczeniaków - odparł
Byłam w szoku... Posejdon był wniebowzięty, więc zaniósł mnie do domu i opowiedział to Zeusowi...
- Mamo co ci? - spytał Ältair
- Nic kochany, mamusia ma w brzuszku wasze rodzeństwo - odpowiedziałam
Dzieci się ucieszyły i aż skakały z radości. Posejdon podszedł do mnie i mnie pocałował...
- To cudownie, ale musisz cały czas leżeć jak zalecał medyk - powiedział kładąc się obok mnie....
Jestem w ciąży znowu, ale tym razem w zaawansowanej... Mam nadzieję, że nic się nie stanie szczeniakom... Nie wiem kiedy,ale zasnęłam, a obok mnie szczeniaki i Posejdon.....
* Następnego dnia *
Obudził mnie Posejdon bym zjadła śniadanie. Mąż cały czas czuwał przy mnie, a szczeniaki bawiły obok nas.... Nagle do pokoju wszedł Riki z Hadesem...
- Odsuń się od niej - warknął Riki
- Nie, Tasha się jasno wyraziła. - odparł
- To nie była jej dobrowolna decyzja! - warknął Riki
Hades spojrzał na mnie, ale nic nie mógł wyczytać..
- Przestańcie! Riki sama podjęłam tą decyzję bez przymusu, więc proszę zostaw mnie już w spokoju, gdyż nie mogę się denerwować bo jestem w ciąży - skłamałam dla dobra szczeniaków i tych nienarodzonych..... Choć ostatnie moje słowo było prawdą..
Riki odszedł ze spuszczoną głową, a Hades spędził czas z bratankami. Potem musiał wracać już do siebie.... Kocham Rikiego, ale mimo wszystko kocham moje dzieci, a miejsce matki jest przy dzieciach.... Dla ich dobra zrezygnowałam ze swojego szczęścia..... Dla mnie najważniejsze są moje dzieci i ich szczęście oraz bezpieczeństwo ....
< Riki??? Moja wena chyba wróciła na właściwy tor xD teraz wiesz, do czego potrzebne są mi te arty  xD >

Od Aerii CD Arrowa

-No to gonisz-rzuciłam przez ramię i zaczęłam uciekać slalomem między kawałkami murów. Przez dość długi czas ganialiśmy strącają co chwilę śnieg z kamieni. Jak widać, czy raczej nie widać, duchów nie było... Za to wszędzie leżało pełno dziwnych, niebieskich piór. W pewnej chwili wpadłam na genialny pomysł. Uprzednio sprytnie zmylając Arrowa, schowałam się ze jednym z fragmentów ścian i czekałam, aż podejdzie na tyle blisko, żebym mogła go wystraszyć. Przez dość długi czas nic się nie działo. Ostrożnie wystawiłam nos zza muru, a wtedy...
-BUU!-Arrow wyskoczył tuż przedemną, na co wystraszona odskoczyłam. Basior zaczął się śmiać, na co skrzywiłam minę.
-Taaak, bardzo śmieszne...-mruknęłam przewracając oczami.
-Żebyś widziała swoją minę...-aż otarł łzy rozbawienia płynące z oczu.
-Zamiast się śmiać, mógłbyś mi pomóc...-wskazałam na łapę, która utknęła w dzuirze na wskutem mojego odskoku. Każdy najmniejszy ruch powodował, że zapadała się jeszcze głębiej.
-Już, już...-dalej się śmiejąc podszedł do mnie i przyjrzał się dziurze.
-No i co jest w tym takiego interesującego?-westchnęłam i pociągnęłam łapę z całych sił. Jedynym skutkiem było tylko osunięcie się kamienia, który przez przypadek potrąciłam.
-W ten sposób nie damy rady...-powiedział Arrow z uśmiechem dalej goszczącym na pysku.
-Nie zauważyłam, wiesz?-mruknęłam coraz bardziej poirytowana.
-Dobra, dobra, nie musisz być niemiła... Z tego co wiem, to też chciałaś mnie nastraszyć, więc...-zaczął już spokojnym tonem.
-Masz rację... Przepraszam... Po prostu ja nie mogę się wydostać, a ty się śmiejesz... Przepraszam...-westchnęłam ciężko.
-Nie możesz użyć żadnej ze swoich mocy?-zapytał. No tak. Czemu ja na to wcześniej nie wpadłam? Natychmiast spróbowałam podnieść kamień za pomocą magii. Nic się jednak nie stało. Za to miałam wrażenie, jak gdyby moja magia odbiła się od niewidzialnej ściany i wróciła do punktu wyjścia. Spróbowałam jeszcze kilka razy, jednak bez skutku.
-Aeria...?-Arrow przerwał chwilę milczenia.
-Nie mogę... Moje moce nie działają...-ta sytuacja jest coraz dziwniejsza...

 <Arrow? Przepraszam za opóźnienie, ale miałam zakaz na wszelkie elektroniczne sprzęty... :/> 

sobota, 8 sierpnia 2015

Od Daisy CD Seven'a

-Oh czyżby? A to?- wskazałam łapą na dość głęboką ranę w jego brzuchu.
-E tam. Tak jak mówiłem, małe draśnięcie.- zaśmiał się. Przewróciłam oczami.
-W każdym razie dzięki.- uśmiechnęłam się i poszłam przed siebie.
-Czekaj, czekaj, czekaj! Przed chwilą zaatakowali cię jakieś basiory, a ty tak po prostu sobie idziesz? Obróciłam się w jego stronę.
-Najwyraźniej.. A co?- zapytałam.
-A wiesz przynajmniej po co przyszli?- odpowiedział mi pytaniem na pytanie. Westchnęłam ciężko. Oczywiście, że wiem. Nawet wiem o wiele więcej. Czego chcieli.
 
<Seven? C:>

Od Rikiego CD Tashy

Nie mogłem uwierzyć. Jak ona mogła mnie tak porzucić? Jak jakieś zwierzę! Jedyne co mnie zaskoczyło to ton głosu Tashy. Nie był szorstki, ani wredny. Przypominał mi bardziej zatroskanie, współczuci lub smutek. Jednak nie mniej się wkurzyłem. Zostawiła mnie dla jakiegoś bogatego basiora. Chociaż ja byłem pierwszy. A co z dziećmi? Poznały już pewnie biologicznego ojca i po mnie zostanie tylko jakieś wspomnienie. Oni ulotnili się, a ja zostałem sam. Smętnie poszedłem w stronę jaskini i poszedłem spać. Rano obudził mnie głód. Wstałem i oczom nie mogłam uwierzyć siedział na przeciwko mnie Hades.
 
<Tasha? Nie mam weny :/ Sorry>

Od Seven'a do Daisy

Ciekawiło mnie co ją ugryzło.... Szedłem za nią krok w krok
- Ej, nie bądź taka... Porozmawiajmy ze sobą - rzekłem
Wadera nic nie odparła, ale widząc jak wchodzi do jaskini zatrzymałem się i rzekłem na pożęgnanie
- Do zobaczenia jutro Daisy!!
Potem pobiegłem znaleźć sobie miejsce do spania.

 * Następnego dnia*
Wstałem wcześniej i poszedłem coś upolować.... Udało mi się złapać dorodnego jelenia... Nagle coś usłyszałem, ale nie byłem pewny co... Poszedłem to sprawdzić, więc spokojnym krokiem zmierzałem w stronę tego hałasu... Gdy dotarłem na miejsce okazało się, że z 12 wilków otoczyło Daisy,która była dość poważnie ranna, ale dzielnie nadal walczyła...
- Zostawcie ją! - warknąłem
- Bo co nam zrobisz? - zapytał jeden z nich z drwiną w głosie
Spojrzałem na Daisy kątem oka, widać było po niej, że bardzo długo z nimi walczyła przez co jest zmęczona...
- Zabiję, pokonam was, co wolicie - odparłem
Wkurzyłem ich, więc się na mnie rzucili.... Pierwszemu zamroziłem krew, więc już był martwy. Zostało 11, na 6 użyłem burzy śnieżnej i pozbawiłem ich przytomności...zostało już tylko 5... Łatwo pójdzie.. Teraz postawiłem na moją zwinność i szybkość... Dwóch padło po długiej i zaciekłej walce nieprzytomnych... Trójka jeszcze została... Odniosłem rany i to na całym ciele, ale rzuciłem się do dalszej walki, która trwała bardzo długo, ale wyszedłem z niej zwycięsko... Podszedłem do Daisy
- Nic ci nie jest? - spytałem
- Nie, ale ty jesteś ranny! - powiedziała lekko zaniepokojona
- E tam, to nic wielkiego - odparłem spokojnie
Miałem tylko zadraśnięcia, więc się zagoją do wesela

< Daisy??> 

Od Tashy CD Rikiego

Moje dzieci zniknęły i nie mogliśmy ich znaleźć. Spojrzałam na Rikiego i postanowiłam opuścić to miejsce, bo szczeniaki mogły wyjść z tego lasu. Wiedziałam, że Posejdon może mnie odnaleźć, ale ważne są teraz dzieci. Nic nie mówiąc mu wybiegłam z lasu wołając jednocześnie moje dzieci. Nagle przede mną pojawił się posłaniec bogów - Hermes.
- Żono Posejdona oto wiadomość od małżonka: " Droga Tasho, dzieci są u prawdziwego ojca. Jeśli chcesz je kiedykolwiek zobaczyć to musisz do mnie wrócić."
Hermes czekał na moją decyzję. Nie mogłam opuścić szczeniaków, moje miejsce jest przy nich...
- Wracam. - odparłam krótko
Hermes zabrał mnie do Posejdona, gdzie były szczeniaki. Podbiegłam do nich i je przytuliłam.
- Jak mają na imię ? - spytał
- Ten szary to Atriau, co znaczy Wielki wojownik, a ze skrzydłami to Ältair.
- Moje dzieci! Jestem waszym ojcem - dzieci się do niego przytuliły
Są małe i szybko akceptują innych. Nie miałam prawa ograniczać Posejdona w opiekę nad dziećmi, bo to również jego dzieci.
- Wracamy do domu - powiedział Posejdon
Byłam strasznie zmęczona i znowu jestem u Posejdona. Wszyscy poszliśmy spać. Dzieci pomiędzy nas się położyły....

 *Następnego dnia*
Gdy się obudziłam obok mnie spały jeszcze dzieci, ale nie było nigdzie Posejdona. Po chwili obudziły się maluchy i zaczęły się bawić. Po kilku minutach wszedł Posejdon z jeleniem... Wszyscy go zjedliśmy.... Posejdon poprosił opiekunkę, by zajęła się dziećmi, a my mieliśmy porozmawiać....
- Jeszcze jeden taki numer, a będziesz tego żałować. A uściślając stracisz dzieci na zawsze. - rzekł
- Nie możesz tego zrobić! - powiedziałam przerażona
- Mogę gdyż to również moje dzieci. A teraz chodźmy do naszych dzieci i się z nimi pobawmy - rzekł
Zrobiłam tak jak powiedział.... Dzieci bawiły się w ogrodzie ich taty.... Nagle maluchy podbiegły do nas i chciały byśmy pobawili się z nimi w berka... Zgodziliśmy się i rozpoczęła się zabawa..... Mijały dni i noce, a szczeniaki rosły jak na drożdżach.... Posejdon uczył je polowań, walki by mogły przetrwać.... Jednak moje przeznaczenie jest być przy boku Posejdona? Na to wygląda, dla dobra szczeniaków będę udawać miłość do Posejdona....
- Jak tam sobie radziły nasze dzieci? - spytałam gdy wrócili
- Wyśmienicie - odparł
Szczeniaki zaczęły opowiadać jak było i ogólnie co się działo....
- Mamo! Chodźmy na spacer! - prosiły nas szczeniaki
- Jeśli wasz tata też się zgodzi to możemy iść - powiedziałam z uśmiechem.
- Oczywiście, że się zgadzam - odparł
Zeszliśmy na ziemie, gdzie spacerowaliśmy przez różne tereny Watahy Jasnego Blasku... Mijaliśmy różne wilki, które z ciekawością gapiły się w Posejdona, nic dziwnego dość nietypowo wyglądał.... Nagle spotkaliśmy Rikiego..
- Proszę, nie rób mu nic złego - szepnęłam do Posejdona
- Dobrze, dzieci wracacie do domu...Opiekunka się zajmie wami - powiedział
- Tasha! Czemu do niego wróciłaś? - spytał rozżalony
- Bo mnie jednak kocha... Z tobą to było przelotne uczucie, które już minęło - odparł za mnie Posejdon...
Riki spojrzał wrogo na władcę mórz, a ja nie wiedziałam, co robić.... Nie chciałam stracić szczeniaków, ale nie kochałam Posejdona... Niestety matczyna miłość wygrała nad miłością do ukochanego....
- Przykro mi Riki, to była pomyłka... Nie powinniśmy się nigdy spotkać... To oszczędziło by nam bólu i cierpienia.... Żegnaj, na pewno znajdziesz sobie lepszą waderę dla siebie - po tych słowach Posejdon zabrał nas do szczeniaków.
Wiedziałam, że Riki mi nie wybaczy, ale musiałam dla dobra moich dzieci by je nie stracić.... Musiałam zostać u boku Posejdona by nie stracić dzieci....

< Riki???>

Nie wiem czy dawałam, ale tak wygląda Posejdon:
 


sobota, 1 sierpnia 2015

Blog CHWILOWO zawieszony

Cześć wilczki!
 Z tego co widzicie blog chwilowo zawieszony (gdyż, ponieważ, bo) jadę nad jezioro. Tam niestety nie ma Wi-Fi, więc nie mogę wstawiać ani pisać opowiadań. Nie będzie mnie od niedzieli do niedzieli (2-9 sierpnia). Mam nadzieję, że mi wybaczycie za to, że nie umiem pisać postów informacyjnych i za to, że mnie nie będzie. Okey, więc do następnej niedzieli!
                                                                                                                                        ~Avalon

Nowy basior!

Witaj Ethan!