sobota, 8 sierpnia 2015

Od Tashy CD Rikiego

Moje dzieci zniknęły i nie mogliśmy ich znaleźć. Spojrzałam na Rikiego i postanowiłam opuścić to miejsce, bo szczeniaki mogły wyjść z tego lasu. Wiedziałam, że Posejdon może mnie odnaleźć, ale ważne są teraz dzieci. Nic nie mówiąc mu wybiegłam z lasu wołając jednocześnie moje dzieci. Nagle przede mną pojawił się posłaniec bogów - Hermes.
- Żono Posejdona oto wiadomość od małżonka: " Droga Tasho, dzieci są u prawdziwego ojca. Jeśli chcesz je kiedykolwiek zobaczyć to musisz do mnie wrócić."
Hermes czekał na moją decyzję. Nie mogłam opuścić szczeniaków, moje miejsce jest przy nich...
- Wracam. - odparłam krótko
Hermes zabrał mnie do Posejdona, gdzie były szczeniaki. Podbiegłam do nich i je przytuliłam.
- Jak mają na imię ? - spytał
- Ten szary to Atriau, co znaczy Wielki wojownik, a ze skrzydłami to Ältair.
- Moje dzieci! Jestem waszym ojcem - dzieci się do niego przytuliły
Są małe i szybko akceptują innych. Nie miałam prawa ograniczać Posejdona w opiekę nad dziećmi, bo to również jego dzieci.
- Wracamy do domu - powiedział Posejdon
Byłam strasznie zmęczona i znowu jestem u Posejdona. Wszyscy poszliśmy spać. Dzieci pomiędzy nas się położyły....

 *Następnego dnia*
Gdy się obudziłam obok mnie spały jeszcze dzieci, ale nie było nigdzie Posejdona. Po chwili obudziły się maluchy i zaczęły się bawić. Po kilku minutach wszedł Posejdon z jeleniem... Wszyscy go zjedliśmy.... Posejdon poprosił opiekunkę, by zajęła się dziećmi, a my mieliśmy porozmawiać....
- Jeszcze jeden taki numer, a będziesz tego żałować. A uściślając stracisz dzieci na zawsze. - rzekł
- Nie możesz tego zrobić! - powiedziałam przerażona
- Mogę gdyż to również moje dzieci. A teraz chodźmy do naszych dzieci i się z nimi pobawmy - rzekł
Zrobiłam tak jak powiedział.... Dzieci bawiły się w ogrodzie ich taty.... Nagle maluchy podbiegły do nas i chciały byśmy pobawili się z nimi w berka... Zgodziliśmy się i rozpoczęła się zabawa..... Mijały dni i noce, a szczeniaki rosły jak na drożdżach.... Posejdon uczył je polowań, walki by mogły przetrwać.... Jednak moje przeznaczenie jest być przy boku Posejdona? Na to wygląda, dla dobra szczeniaków będę udawać miłość do Posejdona....
- Jak tam sobie radziły nasze dzieci? - spytałam gdy wrócili
- Wyśmienicie - odparł
Szczeniaki zaczęły opowiadać jak było i ogólnie co się działo....
- Mamo! Chodźmy na spacer! - prosiły nas szczeniaki
- Jeśli wasz tata też się zgodzi to możemy iść - powiedziałam z uśmiechem.
- Oczywiście, że się zgadzam - odparł
Zeszliśmy na ziemie, gdzie spacerowaliśmy przez różne tereny Watahy Jasnego Blasku... Mijaliśmy różne wilki, które z ciekawością gapiły się w Posejdona, nic dziwnego dość nietypowo wyglądał.... Nagle spotkaliśmy Rikiego..
- Proszę, nie rób mu nic złego - szepnęłam do Posejdona
- Dobrze, dzieci wracacie do domu...Opiekunka się zajmie wami - powiedział
- Tasha! Czemu do niego wróciłaś? - spytał rozżalony
- Bo mnie jednak kocha... Z tobą to było przelotne uczucie, które już minęło - odparł za mnie Posejdon...
Riki spojrzał wrogo na władcę mórz, a ja nie wiedziałam, co robić.... Nie chciałam stracić szczeniaków, ale nie kochałam Posejdona... Niestety matczyna miłość wygrała nad miłością do ukochanego....
- Przykro mi Riki, to była pomyłka... Nie powinniśmy się nigdy spotkać... To oszczędziło by nam bólu i cierpienia.... Żegnaj, na pewno znajdziesz sobie lepszą waderę dla siebie - po tych słowach Posejdon zabrał nas do szczeniaków.
Wiedziałam, że Riki mi nie wybaczy, ale musiałam dla dobra moich dzieci by je nie stracić.... Musiałam zostać u boku Posejdona by nie stracić dzieci....

< Riki???>

Nie wiem czy dawałam, ale tak wygląda Posejdon:
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz