sobota, 15 sierpnia 2015

Od Mizy

Byłam wykończona. A myśl o tym, że zostanę taka na zawsze jeszcze bardziej mnie dobijała. Miałam trzy ogony, umiałam chodzić po wodzie i zmieniać się w delfina! To absurd! Ten czarownik, Bohen, zmienił mnie w potwora morskiego! Równie dobrze mogłabym wyjść za Krakena! A to wszystko przez ten debilny Kamień Wiecznego Szczęścia! Gdybym go wtedy nie dotknęła, wszystko byłoby jak dawniej! A teraz muszę znaleźć księcia z bajki…
Szłam dalej. Nie czekałam, aż śmierć mnie dopadnie.
Wtem wpadłam na jakiegoś basiora.
Był wysoki i dobrze zbudowany. Blask w jego oczach zdradzał wyjątkowość.
- Nic ci nie jest?
- Nie, w porządku- odparłam.
- Należysz do tej Watahy?- spytał trochę podejrzliwie.
- Nie…
- To odchodzisz z tego terenu, czy dołączasz?- Basior postawił sprawę jasno.
- Dołą…- nie zdążyłam dokończyć, bo ból rozsadzał mi czaszkę.
Basior mnie podtrzymał. Czułam nieznajome mi łaskotanie w żołądku. Wilk zaprowadził mnie do szamana. Tam się zdrzemnęłam.
Xxx
Po przebudzeniu byłam spragniona. Nade mną stał znajomy basior z miską. Dał mi pić.

< Ten basior? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz