Cóż... basior był inny niż mi się wydawało na początku. Jednak miał
jakieś poczucie humoru. Być może minimalne, ale jednak zawsze coś. Kto
wie? Może wystarczyłby trochę popracować i byłby z niego niezły
kompan...
- A więc. Skoro już doszliśmy do porozumienia, chciałabym wiedzieć czy wolisz, żebym nazywała Cię "ej ty" czy może "cosiu" - spytałam przekręcając łebek.
- A może by tak po imieniu? - zaproponował. Zastrzygłam uszami i powoli odpowiedziałam.
- W ostateczności może być. Tak więc jak się nazywasz? - spytałam
- Felix - odpowiedział basior. - A Ty?
- Na imię mi Luma - odpowiedziałam. W sumie to mógłby nazywać mnie jak mu się podoba. Jakby mi sie nie spodobało, to co? Najwyżej miałabym go w szanownych czterech literach i nie odpowiedziałabym. A kto mi zabroni? No napewno nie on.
- W takim razie, Felixie - specjalnie podkreśliłam jego imię. Chciałam zaznaczyć tym, jak bardzo poświęcam się, zapamiętując jego godność. - Co teraz robimy? - spytałam znudzona. W końcu od dobrych 10 minut nic się nie działo. Nikt nie krzyczał, nie przewrócił się, nie uderzył w drzewo...
Jednak nie czekałam aż mi odpowie. Ulepiłam niezbyt dużą, aczkolwiek idealnie okrągłą kulkę ze śniegu, po czym rzuciłam nią w kierunku mojego towarzysza.
- Chyba nie trafiłaś - zaśmiał się basior. Ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem złośliwie i popatrzyłam na ośnieżone drzewo, stojące zaraz obok nas.
- Mnie się wydaje, że wręcz przeciwnie - gdy tylko skończyłam mówić, cały śnieg, który leżał na gałęziach spadł na ziemię, przy okazji zasypując Felixa. I pomyśleć, że wystarczyło rzucić śnieżką w jedną, niezbyt grubą gałązkę.
Mnie udało się w ostatniej chwili odskoczyć, jednakże Felix był prawie cały zasypany. Wystawał tylko czubek jego głowy. Momentalnie zaczęłam się histerycznie śmiać.
Po chwili poczułam jak coś zimnego uderza w punkt centralnie pomiędzy moimi oczami. Okazało się, że byłam tak rozbawiona, że nie zauważyłam, że basior wygrzebał się spod zaspy śniegu i uformował kulkę, która wylądowała na mojej głowie.
Przez moment nie wiedziałam, co mam zrobić. Zaczerpnęłam powietrza by zacząć na niego krzyczeć, jednak w ostatnim momencie, znów się roześmiałam.
- Masz niezłego cela - powiedziałam w końcu.
<Felix ^^>
- A więc. Skoro już doszliśmy do porozumienia, chciałabym wiedzieć czy wolisz, żebym nazywała Cię "ej ty" czy może "cosiu" - spytałam przekręcając łebek.
- A może by tak po imieniu? - zaproponował. Zastrzygłam uszami i powoli odpowiedziałam.
- W ostateczności może być. Tak więc jak się nazywasz? - spytałam
- Felix - odpowiedział basior. - A Ty?
- Na imię mi Luma - odpowiedziałam. W sumie to mógłby nazywać mnie jak mu się podoba. Jakby mi sie nie spodobało, to co? Najwyżej miałabym go w szanownych czterech literach i nie odpowiedziałabym. A kto mi zabroni? No napewno nie on.
- W takim razie, Felixie - specjalnie podkreśliłam jego imię. Chciałam zaznaczyć tym, jak bardzo poświęcam się, zapamiętując jego godność. - Co teraz robimy? - spytałam znudzona. W końcu od dobrych 10 minut nic się nie działo. Nikt nie krzyczał, nie przewrócił się, nie uderzył w drzewo...
Jednak nie czekałam aż mi odpowie. Ulepiłam niezbyt dużą, aczkolwiek idealnie okrągłą kulkę ze śniegu, po czym rzuciłam nią w kierunku mojego towarzysza.
- Chyba nie trafiłaś - zaśmiał się basior. Ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem złośliwie i popatrzyłam na ośnieżone drzewo, stojące zaraz obok nas.
- Mnie się wydaje, że wręcz przeciwnie - gdy tylko skończyłam mówić, cały śnieg, który leżał na gałęziach spadł na ziemię, przy okazji zasypując Felixa. I pomyśleć, że wystarczyło rzucić śnieżką w jedną, niezbyt grubą gałązkę.
Mnie udało się w ostatniej chwili odskoczyć, jednakże Felix był prawie cały zasypany. Wystawał tylko czubek jego głowy. Momentalnie zaczęłam się histerycznie śmiać.
Po chwili poczułam jak coś zimnego uderza w punkt centralnie pomiędzy moimi oczami. Okazało się, że byłam tak rozbawiona, że nie zauważyłam, że basior wygrzebał się spod zaspy śniegu i uformował kulkę, która wylądowała na mojej głowie.
Przez moment nie wiedziałam, co mam zrobić. Zaczerpnęłam powietrza by zacząć na niego krzyczeć, jednak w ostatnim momencie, znów się roześmiałam.
- Masz niezłego cela - powiedziałam w końcu.
<Felix ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz