Obudziłam się tuż przed świtem. Gruba gałąź na której leżałam delikatnie się kołysała. Spojrzałam na rozgwieżdżone niebo. Było pięknie. Wiatr delikatnie muskał moją sierść. Dlatego zawsze lubiłam spać w konarach drzew, sam urok takiej drzemki sprawiał że czułam się lepiej. Siedziałam tam prawie do południa. Musiałam zejść, bo żołądek domagał się jedzenia. Zeszłam na niższą gałąź po czym zeskoczyłam z niej miękko lądując na ziemi. Poszłam tropem dzika. Zaczaiłam się w krzakach i czekałam aż zwierzę blisko podejdzie. Gdy ta chwila nadeszła skoczyłam mu na grzbiet, wbijając kły w jego kark. Po paru sekundach walki leżał martwy u mich łap. Zabrałam się do jedzenia. Kiedy już zjadłam ruszyłam w stronę wodopoju.
Nie zaszłam za daleko bo drogę przebiegła mi jakaś biało - czarna wilczyca, a za nią wielka i wkurzona łania. Dobrze wiedziałam że jelenie bywają niebezpiecznie, więc ruszyłam w pościg za jeleniem. Dogonienie łani trochę mi zajęło, lecz kiedy się udało złapałam ją za tylne kopyto. Przekoziołkowała przewracając waderę, a potem uciekła. Podeszłam do wadery i pomogłam jej wstać.
-Nic ci nie jest? - zapytałam.
<Daisy? =3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz