środa, 1 lipca 2015

Od Astera

Dzień był dzisiaj wyjątkowo ciepły. Mokry śnieg z capnięciem spadł z pobliskiego drzewa, lądując tuż przed moim nosem. Gwałtownie odskoczyłem, co skończyło się walnięciem łapą o drzewo stojące za mną. Syknąłem z bólu i popatrzyłem na drzewo ze złością.
-Tak to się bawić nie będziemy...-powiedziałem do rośliny. Tylko jakoś nie mogłem wymyślić, co tu można zrobić drzewu.
-No dobra, tym razem ci się upiekło... Ale więcej ci już nie odpuszczę...-usłyszałem śmiech. Niedorzeczne. To drzewo jeszcze się ze mnie śmieje? Czasami żałuję, że jestem wilkiem natury...
-Tak, śmiej się! Następnym razem przyjdę tu z jakimś wilkiem ognie i mnie popamiętasz...-odwróciłem się od drzewa i u niosłem dumnie głowę. Znowu jednak odskoczyłem, bo za mną stała śmiejąca się wadera. Ponownie uderzyłem w drzewo, co spowodowało gwałtowny wstrząs i tym razem śnieg spadł na mnie. Wilczyca ponownie zaczęła się śmiać.
-Tak, tak... bardzo śmieszne...-mruknąłem czując, że zaraz spalę się ze wstydu. Okej, może i jestem śmiały, ale właśnie ktoś przyłapał mnie na gadaniu do drzewa. Po prostu świetnie. Strząsnąłem z futra śnieg i odszedłem kawałek udając obrażonego. Wadera szybko mnie dogoniła.
-Hej, przepraszam... Nie chciałam cię urazić. Po prostu strasznie zabawnie to wyglądało...-powiedziała, maskując kolejny chichot.
-No dobra... zapomnijmy o sprawie. Nie widziałaś, jak gadam do drzewa... Okej? Tak w ogóle to jestem Aster... A ty?

 <Jakaś wadera?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz