Rano ruszyłam na łowy. Nie, nie łowy zwierzyny tylko wilków z których można by było się pośmiać. Jak zwykle pustka. Przystanęłam i nie uwirzycie co zobaczyłam. Wilka, który gadał z drzewem. Usiadłam i zaczęłam przyglądać się sytuacji. Mianowicie drzewo... Uderzyło wilka w łapę, albo on sam się uderzył i nie ma na kogo zwalić winy. Zaśmiałam się głośno słysząc groźby. Co on te drzewo chce spalić? Wilk odwrócił się w moją stronę i odskoczył robiąc minę przypominającą wystraszonego klauna.
-Tak, tak... Bardzo śmieszne.- mruknął słodko się rumieniąc.
-Hej! Przepraszam nie chciałam cię urazić. Śmiesznie to wyglądało.- odparłam próbując przestać chichotać.
-No dobra.. Zapomnijmy o sprawie. Nie widziałaś jak gadam do drzewa... Okey? Tak wogóle to jestem Aster.. A ty?- przedstawił się.
-Mery.. O co poszło ci z tym drzewem? Agresywny jest?- zaśmiałam się uderzając delikatnie drzewo.
-Zapomnijmy, jasne?- zapytał.
-Jasne... Może.
Aster chwycił mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Nie puszcze cię jak nie obiecasz.
-Założysz się?- zapytałam próbując się wyrwać. W końcu westchnęłam i przyrzekłam.
-Obiecujesz?- upewniał się.
-Tak...- skłamałam. Puścił mnie lecz potem szybko dodałam:
-Nie.- i uciekłam. Basior próbował mnie dogonić, ale byłam szybsza. Mimo swojej stracownej pozycji nie poddawał się. Nagle stanął i zaczął nad czymś się zastanawiać. Ja także stanęłam. Wykorzystując to rzucił się na mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz