poniedziałek, 29 czerwca 2015

Od Arrowa cd Aeri

- Przepraszam..- Mruknęła wadera, wstając.
- Nic się nie stało.- Odparłem.
- Arrow.- Przedstawiłem się.
- Aeria.
- Nic ci się nie stało? - Spytałem, patrząc jak wadera pociera bolącą głowę.
- Nie.. chyba.
- Może jesteś głodna?
- Cóż... Trochę.
- To chodźmy.- Uśmiechnąłem się. Wadera i ja poszliśmy do lasu. Jednak nie od razu zobaczyliśmy sarny.. Szukaliśmy ich od ponad dwóch godzin. W reszcie je znaleźliśmy. Duże stado. Upoliwaliśmy sarnę.

<Aeria?>

sobota, 27 czerwca 2015

Od Aerii

Szłam powoli brzegiem morza przyglądając się pojedynczym promieniom wychylającym się zza horyzontu. Woda przybrała pomarańczowo-różowy kolor, a mewy siedzące na niej tworzyły tylko czarne kropki na falach. Wszystko było takie piękne... Usiadłam i zapatrzyłam się w dal. Nie wiem, ile tak siedziałam. Rozmyślałam o wszystkim i o niczym, z krzyki mew pomagały mi się skoncentrować.kiedy się ocknęłam, słońce stało już wysoko, a woda z powrotem miała swój normalny, błękitny kolor. Westchnęłam i wstałam, żeby kontynuować swój spacer. Obserwowałam kolejne ptaki zataczające koła po niebie. Ciekawe, jakie to jest uczucie latać tak wysoko, widzieć wszystko z góry.... Moje kolejne rozmyślania przerwało gwałtowne uderzenie, które sprawiło, że z powrotem wylądowałam na piasku. Na przeciwko mnie również siedział wilk, który rozcierał właśnie głowę po uderzeniu...
 
<Ktoś?>

Nowa wadera!

Witaj Aeria!
 
 

wtorek, 23 czerwca 2015

Od Rikiego CD Tashy

-A czy ja wiem.. Nie ma po co.- rzekłem przytulając Tashe.
-A nie uważasz, że wypadało by się ożenić?- zapytała dając mi spojrzenie mówiące: ,,Prooooszę"
-Będzie ci się chciało organizować to wszystko z dwójką szczeniaczków na karku?- pocałowałem ją delikatnie.
-Kochanie przecież wiesz, że ślub to tylko formalność. Wolałbym jeszcze trochę poczekać i nie wychylać się stąd.
-No dobra. Czekaj GDZIE JEST Ältair?!- niemal wykrzyknęła.
-Spokojnie kochanie.. Za chwile go znajdziemy.- próbowałem uspokoić moją partnerkę. Niestety bez skutków.
-JAK MAM BYĆ SPOKOJNA JAK MOJE DZIECKO ZNIKNEŁO?!
Wstała rozpaczliwie szukając. Podszedłem do niej i zacząłem także szukać.
-ATRAIU TEŻ ZNIKNĄŁ!!
-Spokojnie, za chwile je znajdziemy.

Od Tashy CD Rikiego

Atraiu sie przewrócił i zaczął płakać. Riki podszedł do niego i wziął na plecy i przyniósł do nas. Przytuliłam go i zanuciłam mu kołysankę. Dzieci szybko zasnęły. Natomiast my ze sobą jeszcze rozmawialiśmy, a potem zasnęliśmy.

 * Następnego dnia *

 Obudził mnie Ältair z Atraiu, którzy chcieli wyjść na dwór. Po chwili wstał Riki i wszyscy razem poszliśmy na spacer. Wszyscy się swietnie bawili, a zwłaszcza dzieci...
- Riki, czy nie piwinnismy wziąć ślubu? - spytałam.

< Riki??> 

niedziela, 21 czerwca 2015

Cześć!

Nie mam bladego pojęcia co się dzieje, ale strasznie mi się to nie podoba. Ostatnio aktywność na blogu zniżyła się do poziomu zera. Rozumiem zbliżają się wakacje i robi się coraz cieplej i niektórzy po prostu nie mogą znieść siedzenia w domu, ale żeby nie znaleźć 10 min na napisanie jakiegoś małego opowiadania to naprawdę nie rozumiem. Więc wiem, że to co teraz powiem może wydawać się egoistyczne, ale jeśli nikt nie napisze żadnego opowiadania od PONIEDZIAŁKU do NIEDZIELI usuwam bloga. Albo bierzecie się w garść, albo ja usuwam Watahę Jasnego Blasku.
 
Ps. Może stworze wtedy innego bloga o innej tematyce, ale jeszcze się zobaczy.
 
                                                                                                                    ~Avalon 

sobota, 20 czerwca 2015

Od Melody CD Caspiana

Jak zwykle skakałam po drzewach, śledząc jednego z wilków. Jakoś było to moje ulubione zajęcie, a wilki jak dotąd sądziły, to po prostu jakiś ptak. Ten jednak był bardziej inteligenty i spojrzał na drzewo. Przez chwilę popatrzył się na mnie, a ja na niego. Zeszłam z drzewa i odwróciłam się. Miałam wrażenie, że wilk chce mnie zabić, więc sobie poszłam, wilk jednak szybko mnie dogonił.
- Kim jesteś i dlaczego mnie śledzisz? - zapytał ostrożnie. Ja jednak szybko umknęłam i biegłam prosto do domku na drzewie. Gdy już do niego wbiegłam, z całej siły zatrzasnęłam drzwi. Wilk był pod domkiem. W sumie, mógł być inteligenty, skoro jako jedyny gdy go śledziłam, obejrzał się. Wyszłam z domku.
- Jestem Melody i... dla zabawy. - powiedziałam cicho.

< Caspian?> 

Od Shira CD Naminy

Szare niebo przypominało mi dzień, w którym się urodziłem. Pamiętam wszystko, jak matka zostawiła nas poza terenami watahy, jak musieliśmy uciekać przed szybszymi od nas pumami. Nie wiem, gdzie jest mój brat teraz, udało się tylko z siostrą. Do teraz mam szczerą nadzieję, że brat odnajdzie watahę, bo wiem, że żyje, skoro na Melody zaklęcie zadziałało. Patrzyłem w niebo, aż usłyszałem głos nieznanej mi wadery.
- Dlaczego tu tak długo siedzisz? - zapytała. Obejrzałem się za siebie i ujrzałem niebieską waderę.
- Wspominam. Shir jestem. - powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.
- Jestem Namina, od dawna należysz do tej watahy? - zapytała.
- Bez przesady, nie tak znowu długo. Doszedłem tu na koniec jesieni. - odpowiedziałem.

< Namina?>



piątek, 19 czerwca 2015

Od Arrowa

Od razu po wstaniu, udałem się na plażę... Nie miałem na nic ochoty, a tym bardziej siły. Położyłem się na śniegu, i patrzyłem na zamarznięte morze. Leżałem jakiś czas. W końcu wstałem, podszedłem do wody i rozbiłem lód, odkrywając wodę. Napiłem się.
- Arrow..?
Spytał znajomy mi głos. Odwróciłem się, lecz nikogo tam nie było.. Dziwne.. Może zaczynam wariować? Mam jakieś zwidy...
- Nic ci nie jest?
Spytała jakaś wadera.
~ znów zwidy?
Pomyślałem odwracając się. Ujrzałem tam waderę.
- O..eh.. Nic mi nie jest...
Wymamrotałem. Jakoś nie widziałem tej wadery.
- Jestem Arrow.
Przedstawiłem się. Usiadłem przed nią, oczekując co ona powie..

<Ktoś?>

czwartek, 18 czerwca 2015

Wyniki ankiety

Hallo? Czy ktoś w ogóle żyje? Żadnych opowiadań przez prawie 3 dni, nic! Trochę zaczynam się martwić moje wilczki.
W ostatniej ankiecie uznaliście, że nie należy wprowadzić czegoś takiego jak starzenie się co rok. Więc powracamy do metody starzenia wilka poprzez napisanie mi o tym.
Dla tych którzy coś takiego chcieli:
 
Fajny gif z wilkiem xD
 
 
.
                                                                                              ~Wasz Avalon <3      


poniedziałek, 15 czerwca 2015

Od Edwarda CD Naminy

Zaskoczyło mnie to.
-Eddie.. - odpowiedziałem.
-A kto to ta Namina?- zaciekawiła się.
-To ty.
-Ja?- zapytała całkowicie zaskoczona. Jak dziecko w mgle. Zastanawiałem się co mogło tak wpłynąć na pamięć wadery.
-Ja chce iść tam gdzie byłam!- powróciła do tematu. Przewróciłem oczami. Co jej się stało?!
-To chodź.- rzekłem i ruszyłem przed siebie. Wadera naiwnie poszła za mną. Zaprowadziłem ją do domu medyka.
-Ej! Przecież to nie jest tam gdzie byłam!- oburzyła się.
-Bo mi nie powiedziałaś, chodź!- pociągnąłem ją za łapę w stronę jaskini. Na progu przywitały nas wilczki. Ältair zaatakował mnie, delikatnie gryząc mnie w łapę.
-Ältair! Ile razy mam powtarzać żebyś nie gryzł naszych gości!- podeszła Tasha. Mały rozbójnik pokazał tylko nam język i uciekł.
-Hej Eddie? Co cię sprowadza?- zapytała.
-Cześć! Dobrze, tylko Naminę trochę boli brzuch i przyszedłem pogadać z Rikim.-
-To zapraszam!
Weszliśmy z Nami do środka i poszliśmy w stronę pokoju Rikiego i Tashy.
-Cześć!

<Nami?>

Od Naminy CD Edwarda

Obudziła mnie cisza. Trwało to kilka sekund kiedy się ocknęłam nim zauważyłam, że znajduję się w ciemnym, chłodnym pomieszczeniu. Nie wiedziałam jeszcze jakie ono jest. Ostrożnie wstałam. Ledwo utrzymywałam równowaagę, gdyż podłoże było śliskie i gładkie. Nie widziałam go - tylko czułam. Do całego 'więzienia' nie dochodził promień światła. Podeszłam kilka kroków do przodu. Poomacku wyciągnęłam łapę do przodu badając co znajduje się przede mną. Natrafiłam na ścianę. Idealnie gładką, tak jak podłoga. I też czarną. Jedyny problem tkwił w tym, że nie widziałam tego - tak jakbym miała zamknięte oczy, a mogę przysiąc że były one otwarte! Przeszłam się trochę, ale nie mogłam daleko. Klatka była malutka! W sensie to coś było małe. Zrobiłam cztery kroki w tył bo więcej nie mogłam. Szybko stwierdziłam że mam klaustrofobię. Pobiegłam naprzeciw szklanej chyba ściany by rozbić tą pułapkę. Niestety, poobijałam się, wstrząsnął mną pra. Aż go było słychać. Nie wiem na jak długo, w każdym razie straciłam przytomność.
****
Nie wiem kiedy, nie wiem o jakiej poże zbudziłam się. Wszytsko było jasne od światła. Mrużyłam oczy. Tym razem okazało się, że małe pomieszczenie nie jest ciemne, ja po pszejściową ślepotę albo coś.... No chyba, że znajdowałam sie gdzieś indziej. W każdym razie brakowało mi połowy słów które wcześniej znałam - teraz nie wiedziałam jak nazwać niektóre przedmioty. Nie pamiętałam nawet, że poprzedniej nocy obok siedział jakiś wilk!
Rozejrzałam się. Po prawej dostrzegłam Jkaby klamkę od drzwi. POdbiegłam czym prędzej do nich, nacisnęłam na klamkę - drzwi ani drgnęły. Wystraszyłam się nieco, chciałam już wrócić... Tylko gdzie? Jak się to nazywało, to coś gdzie żyje wiele wilków, tam gdzie jest mój... Ech, nie miało to sensu, nie mogłam sobie przypomnieć o co mi chodziło.
Spróbowałam drugi raz. Nic. Może drzwi były zamknięte na klucz? Możeliwe. Zaczęło się gorączkowe szukanie kluczyka. Cały czas obserwowałam dziurkę od niego. Była mała, a więc poszukiwany przedmiot też musiał być mały.
zmęczenie po długich i wyczerpujących poszukiwaniach. Siadłam obok drzwi. Usłyszałam dziwny, zarazem chichy i niepokojący dźwięk. Tak jakby ktoś pazurem przejechała po idealnie wypolerowanej posadzce na której odpoczywałam. Rozejrzałam się gorączkowo w strachu wokół. Na końcu mój wzrok padł na drzwi. Pod nimi coś się ruszało. zauważyłam, że między wrotami więzienia a podłogą znajduje się mała szpara, dzięki której idealnie któś mógł coś małego przemycić. Szybko okazało się, że ktoś przesuwa kluczyk z drugiego pomieszczenia pod drzwi. Szybko przechwyciłam go łapą. Złapałam w zęby i włożyłam do dziurki, sprawnie przekręcając trzy razy. Otworzyłam drzwi naciskając na klamkę. Oczą moim ukazał się wilk. Nie znałam go.
- Namina!- wykrzyknął basior.
Przekręciłam głowę na bok.
- Jaka Namina? - zapytałam.
-No... Ty! Nie pamiętasz siebie? - zapytał lekko zaniepokojony.
Pokręciłam głową.
- Poważne.... Znasz mnie? - zapytał.
- No nie.... - rzekłam cicho.
- To ja! Edward! Na prawdę nie pamiętasz mnie? - wykrzyknął.
- Nie. Mam jakiś powód dla którego mam Cię pamiętać? Przecież nawet Cię nie znam, w ogóle gdzie ja jestem?! Co się stało ja chcę do... do... - nie dokończyłam, słów mi brakło.
- Domu? - dokończył.
- Co to dom? - zapytałam.
Na prawdę, nie miałam zielonego pojęcia co to jest 'dom'. Jakaś tajna organizacja, może? Może, albo roślina.... Przecież ja nie mieszkam w roślinie!
- Ja chcę tam gdzie byłam wczoraj!- krzyknęłam nieco oburzona.
- Wczoraj chyba też byłaś tu. Od razem spędzonej nocy przy ognisku minęło kilka dni - rzekł.
- No to chcę być tam gdzie byłam te kilka dni temu - powiedziałam stanowczo.
- A jak ty się nazywasz?

< Edward? Przepraszam za opóźnienia xc > 

sobota, 13 czerwca 2015

Od Shira CD Draggy

Gdy czekaliśmy, wstała Melody jako człowiek.
- Jednak wróciłeś? - zapytała, patrząc na Draggy spojrzeniem mówiącym po co za nim ciągle łazisz.
- Wróciłem. I nie zamierzam nigdzie się przeprowadzać. - Melody wyjrzała za okno i aż ją ciarki przeszły.
- Wyczarujesz jakąś kuchenkę? Muszę sobie coś upiec. - wyczarowałem jej coś w stylu ludzkiej kuchenki. Melody zaraz zabrała się do pracy. Po kilku godzinach śnieg przestał padać i wyszliśmy na dwór. Poszliśmy nad wodospad. Był pokryty lodem, wyglądało to pięknie. Wszedłem na lód i zaraz się pode mną zapadł i wpadłem do zimnej wody. Szybko z niej wyskoczyłem, bo to już było za zimne. Draggy śmiała się patrząc jak się trzęsę z zimna. Wyczarowałem sobie suszarkę i wysuszyłem sobie sierść.

< Draggy?> 

czwartek, 11 czerwca 2015

Od Draggy CD Shira

- A ty? W końcu jesteś jej bratem. - zapytałam z czystej ciekawości.
- Ja nie potrafię. - powiedział. - W sumie nie wiem skąd się to u niej wzięło, rodzice chyba nie mieli takich mocy. - dodał.
Było to ciekawe. Zwykle szczenięta mają chociaż trochę mocy po rodzicach, chyba że to przez magiczne przedmioty, jak w przypadku alfy naszej watahy. Wyszliśmy na dwór, gdzie wciąż padał śnieg, co nie było wcale złe. Śniegu było już z 10 cm, więc tak trochę. Rozpętała się prawdziwa burza śnieżna, więc szybko jednak wróciliśmy do domku. Słychać było wiatr, jednak w środku było ciepło. Czekaliśmy na to, aż przestanie padać śnieg.

< Shir?> 

Od Melody CD Edward

- Może gdybym cię nie znała, uznałabym że to było straszne. - powiedziałam z uśmiechem. Poszliśmy dalej ścieżką wydreptaną przez inne wilki. Szliśmy do wodospadu. Nagle zauważyłam, że coś ruszyło się w krzakach. Zdrętwiałam i spojrzałam w tamtą stronę.
- Co się stało? - zapytał mnie Edward. On widocznie tego nie widział. Chyba jednak coś poczuł.
- Wilki. - powiedział i zeszliśmy z drogi. Poszliśmy za zapachem wilków i w końcu udało nam się je dorwać. Były to dwa niebiesko czarne basiory z piórami za uszami i wrednym uśmieszkiem.
- Kim jesteście? - zapytał Edward.
- Waszymi wrogami! - wykrzyknęli razem i jeden rzucił się na Edwarda, drugi sekundę później na mnie. Nie mogłam go zrzucić, basior mocno przycisnął mnie do ziemi, a ja się szarpałam. Ugryzłam go w łapę, jednak dużo to nie dało. Basior jęknął i rozciął mi pazurami brzuch. Poczułam piekielny ból i krzyknęłam głośno. Usłyszałam błaganie o pomoc obok, ale nie był to głos Edwarda. Dalej nic nie słyszałam, nie widziałam, nie czułam. Wokół mnie zapadł mrok, nic nie mogłam zobaczyć, ale pędziłam ciągle przed siebie. Zobaczyłam światło i wiedziałam, co to znaczy. Zamurowało mnie. Światło się zbliżało, ale ja od niego uciekałam. Rozpłakałam się, bo nie chciałam umierać. Nie znowu. Nagle światło się zatrzymało i pozwoliło mi uciec. Znów ujrzałam kolory, znów mogłam czuć i słyszeć. Okazało się, że byłam u medyka i miałam operację.

< Edward?> 

Od Edwarda CD Melody

Zauważyłem, że wadera zatrzymała się i zaczęła oglądać ptaka. Skowronka dokładniej. Poszedłem dalej. Całkiem nie rozumiem tego co powiedziała Melody. Odwrócenie osobowości po śmierci? Ciekawe... Wilczyca podbiegła do mnie.
-Ej! Czemu mnie zostawiłeś!?- zapytała.
-No cóż nie chciałem żeby pan ptaszek się mnie przestraszył.- zachichotałem.
-Nie jesteś straszny!- zaśmiała się.
-Nie?- zrobiłem poważną minę, a w tle grzmotnął piorun. Wadera jedynie bardziej się zaśmiała.
-Co?- zmieniłem minę na normalną.
-Nic.. Hehheheh
 
<Melody?>

Od Shira CD Draggy

- Nie budź mnie tak... Która godzina? - zapytałem wstając.
- Już dziesiąta. - odpowiedziała i wyciągnęła mnie z jaskini.
- Już?! Melody musiała już dawno wstać. Będę miał kłopoty. - jęknąłem i zacząłem szybko biec do domku, a Draggy za mną. Zmęczyłem się w połowie drogi, a Draggy nie. Wzleciałem, a Draggy biegła pode mną. Gdy dotarliśmy, okazało się że nie było po co się śpieszyć. Melody spała jako człowiek. Spojrzałem na Dra, a ona na mnie.
- Czyli jednak nie będę miał kłopotów. Pewnie by myślała, że uciekłem czy coś. - stwierdziłem. Dopiero teraz zauważyłem, jakie Draggy ma ładne oczy. Ogólnie, jaka sama jest piękna. W sumie, chyba jest w moim typie. Draggy patrzyła na Melody.
- To ona potrafi zamieniać się w człowieka? - zapytała
- Tak, jak widzisz.

< Draggy?>


wtorek, 9 czerwca 2015

Od Lakoty CD Rachel

-A co z tym na ziemi? -Spojrzałam pytająco.
-Wydaje mi sie że kolejny raz się zregeneruje, albo już nie. -odpowiedziała spogladajac na drugiego typa
-Na pewno nasz kochany Mefisto dostanie wpierdol od Lucka -Wrednie sie uśmiechnęłam. Usłyszałam zachrypniety głos Mefisto
-Gliny!
-Zagadaj ich na nas pora!- poczułam, że Rachel nas przeteleportowała na teren watahy zmjeniłyśmy się w wilczyce było czuć woń martwego zwierzęcia
-Chyba zdążyłyśmy na obiad Rachel

< Sorka że tak długo ale brak wena kuleje xD>

Od Draggy CD Shira

Wadera warknęła, odwróciła się i odeszła. Dopiero teraz zauważyłam, że utyka.
- Co jej jest w nogę? - zapytałam. Shir wzruszył ramionami i poszliśmy gdzie indziej. Byliśmy daleko od domku Shira, a znów miał skończyć się dzień. Znaleźliśmy małą jaskinię z kilkoma kamiennymi półkami. Wskoczyłam na najwyższą, za to Shir spał na najniższej. Zasnęliśmy bez problemów, byliśmy zmęczeni po zabawie. Gdy tylko wstałam, wyczesałam sierść i zaczęłam budzić Shira. Wskoczyłam na jego półkę, bo wybrał sobie największą i miał dużo miejsca. Postawiłam mu łapę na brzuchu i trochę nacisnęłam, dzięki czemu od razu się obudził.

< Shir?> 

niedziela, 7 czerwca 2015

Od Shira CD Draggy

Gdy przestaliśmy się śmiać, popatrzyliśmy na siebie i była cisza. Po chwili jednak przewróciłem ją i sturlaliśmy się z małej górki. Skończyło się na tym, że ona była nade mną. Podniosłem ją magią i rzuciłem w nią śnieżką. Śnieg nadal padał. Draggy oddała mi i tak rozpętała się prawdziwa bitwa. Draggy miałą moce lodu, dlatego wytworzyła sobie osłonę i rzucała zza niej śnieżki. Ja musiałem ją sobie ulepić.
- Stop! Rozejm! - zaśmiałem się gdy szybko zaczęła we mnie nawalać śnieżkami.
- Zachowujemy się jak szczeniaki - zaśmiałem się.
- Potwierdzam... - powiedziała zażenowana Melody, która stała obok nas.
- Chcesz się przyłączyć? - zapytała Draggy. Melody rzuciła wściekłe spojrzenie waderze, która się skuliła.
- Melody, nie możesz integrować w nasze życie. - powiedziałem. Draggy pokiwała głową.

< Draggy?>

Od Draggy CD Shira

 - Jasne! - Shir otworzył mi drzwi i wyszliśmy na dwór. Było pięknie, biało...
- Ale tu cudownie! - szepnęłam. Shir biegał już po śniegu. Zaśmiałam się.
- Kto pierwszy do tamtego pnia! - zawołałam. Śmiałam się podczas biegu, Shir tak samo. Biegliśmy równo, ale Shir w końcu mnie wyprzedził.
- Co wygrałem? - zaśmiał się. Przewróciłam go i zasypywałam śniegiem. To był śmieszne, gdy Shir próbował się odkopać. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że patrzą na nas Melody i Edward. U stóp Melody leżały dwa zające. Przestałam zakopywać Shira i odkopał się. Shir mnie powalił i przygwoździł do ziemi.
- Taka sprytna ty jesteś, co? - zaśmiał się. Spojrzał stronę, w którą ja patrzyłam i z jego twarzy znikł uśmiech. Szybko zszedł ze mnie i pomógł wstać.
- Co wy... robicie? - zapytał Edward.
- Eee... Bawimy... się? - spróbował wyjaśnić Shir.
- Edward... Może my sobie gdzieś pójdziemy, co?... - zapytała wadera i poszli sobie. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.

< Shir?>

Od Shira CD Draggy

- Możesz przenocować u mnie. - powiedziałem.
- Tylko że mieszkam z siostrą... - dodałem.
- Nie szkodzi. Na pewno jest miła. - uśmiechnęła się i poszliśmy do domku. Tam czekała Melody. Gdy zobaczyła Dra od razu schowała się w pokoju. Ach, ta jej nieśmiałość.
- Ta... miła... ale tylko kiedy da się do siebie zbliżyć. - powiedziałem wywracając oczami. Szybko uszyłem Dra posłanie i poszedłem do siebie. Ja sam jednak nie szedłem jeszcze spać. Czekałem na pierwszy śnieg, czegoś takiego nie mogę przegapić. Po dwóch godzinach, gdy księżyc już był na niebie, zaczął padać śnieg. Uśmiechnąłem się i wychyliłem nos za okno. Teraz mogę iść spać.
Następnego dnia, Melody nie było już w domu. Napisała na karteczce swoim pięknym pismem: Idę na lekcję polowania. Nie czekaj, idź gdzie sobie chcesz. Tak więc, otworzyłem drzwi i od razu zobaczyłem Dra, która czesała sobie sierść.
- Cześć - przywitałem się z uśmiechem. Wadera wyglądała pięknie. Obym się tylko nie zakochał.
- Siema - powiedziała.
- Idziemy się przejść? - zapytałem.

< Draggy :3?> 

Od Draggy CD Shira

Idąc lasem zauważyłam przystojnego basiora.
- Cześć. - przywitałam się bez zastanowienia.
- Cześć. Jesteś z Watahy Jasnego Blasku? - zapytał mnie.
- Nie. Mogłabym dołączyć? - zapytałam i dostałam natychmiastową odpowiedź.
- Nie wiem. To nie moja wataha. Mogę cię zaprowadzić do alfy. - odpowiedział, a ja kiwnęłam głową i mnie zaprowadził. W tym czasie rozmawialiśmy. Po chwili byliśmy już na miejscu.
- Mogę dołączyć? - zapytałam po przedstawieniu się. Edward - bo tak miał na imię alfa, pozwolił mi i byłam członkinią watahy. Kazał basiorowi mnie oprowadzić. Po zwiedzaniu zapytał mnie.
- Jak w ogóle masz na imię? Ja jestem Shir, zapomniałem się przedstawić.
- Jestem Draggy, ale mów mi Dra. - powiedziałam. Zaczęło się ściemniać.
- Znasz jakieś miejsce gdzie mogę przenocować? - zapytałam basiora.
<Shir?>


Nowa wadera!

Witaj Draggy!
 


sobota, 6 czerwca 2015

Od Melody CD Edwarda

Uśmiechnęłam się do Edwarda.
- Idziemy się przejść? - zaproponowałam. Miałam dużo czasu wolnego, ba, nawet tony. Jako opiekunka szczeniąt nie mam za wiele do roboty, bo szczenięta raczej mnie nie lubią. Mimo wszystko zawsze chciałam znaleźć miłość swojego życia i mieć własne szczenięta. Ale wracając - przechadzaliśmy się po lesie, rozmawiając o różnych rzeczach. Aż padło pytanie:
- Jak to się stało, że jesteś takim... przeciwieństwem swojego brata? - zapytano mnie. Odpowiedź była banalna, sam mógłby się domyśleć.
- Przez śmierć zmieniłam się, tak trochę. - powiedziałam.
- A jakbyś chciał wiedzieć, to umarłam przez chorobę. Ciesz się, bo nie wszystkim to mówię. - dodałam i zwróciłam uwagę na skowronka ćwierkającego do nas na niskiej i krótkiej gałęzi.

< Edward?>

Od Rikiego CD Tashy

-Zostaniesz moją partnerką?-zapytałem patrząc jej się w oczy.
-Głupie pytanie! Oczywiście, że tak!-powiedziała radośnie i przy tym cicho. Była zmęczona. Poród, że tak powiem, siłami natury jest bardzo wymagający. Pocałowałem ją i pomogłem jej wstać. Tasha nie powinna chyba leżeć na ziemi z naszymi basiorkami.
-Mogę już?-zapytała Sakura. Tasha nie chciała rodzić przy waderze, więc ta poszła za drzewo.
-Tak.-powiedziała moja partnerka. Gdy Sakura wyszła z ukrycia pobiegła do szczeniaków.
-Jakie one słodkie!-krzyknęła.
-Mogę je podnieść?-zapytała. Uśmiechnąłem się chytro.
-Jak chcesz możesz je ponosić, aż do naszej jaskini.
Sakura podniosła nasze dwie kruszynki i poszła za nami szeptając do nich. Tasha podparła się na mnie i chwile potem byliśmy już w jaskini. Tasha położyła się na posłaniu, ale Sakura nie chciała oddać bliźniaków.
-Jak je teraz oddasz będziemy cię zatrudniać jako opiekunka.-prze kupowałem Sakure. Przez chwilę się zastanawiała, ale w końcu oddała maluchy. Położyłem się obok mojej Tashy i głaskałem maluchy. Były takie rozkoszne! Wprost słodkie! Nie mogłem uwierzyć, że tak impulsywny wilk mógł stworzyć tak spokojne słodziaki! Niestety nie długo trwał nasz spokój, gdy Atriau zaczął płakać. Niestety Sakury już nie było, więc ja musiałem wstać.
 
<Tasha? :3>

Od Edwarda CD Melody/Shira

-A kto mnie nie lubi?-zaśmiałem się. Ach ta moja wrodzona skromność.
-To ja chyba pójdę. Do zobaczenia!
 
--2 dni później--
-Buu!-usłyszałem za sobą. Nie zastanawiając się obróciłem się i powaliłem przeciwnika na ziemię.
-Ej! To tylko ja!-krzyknęła Melody. Dopiero teraz mój mózg zaczął działać i uświadomiłem sobie, że powaliłem Melody. Natychmiast odsunęłam się od powalonej wadery.
-Sorka. Jakoś tak z odruchu.-Podałem jej łapę.
-Zauważyłam.-zaśmiała się i wstała podpierając się na mojej łapie.
-Wreszcie się obudziłaś!- rzekłem.
-Jak widać.
 
<Melody?>

Nowe basiorki!

Tasha urodziła Atriaua i Ältaira!
 





Od Tashy do Rikiego

Nie mogłam uwierzyć w słowa Rikiego. Byłam szczęśliwa z tego powodu, że nie umiem tego wyrazić! Basior brał mnie kilka razy na plecy, choć wiem, że sam był zmęczony. Po paru godzinach znaleźliśmy się w Lesie Cohin. Poszukaliśmy sobie jakiejś jaskini....Po paru chwilach znaleźliśmy znaleźliśmy ją. Wyglądała ona tak:
 
 

 Riki spojrzał na mnie i położył mnie obok drzewa, gdzie od razu zasnęłam. Gdy się obudziłam następnego dnia to nie było nigdzie Rikiego, co mnie zaniepokoiło, lecz po chwili zjawił się z jedzeniem. Podszedł do mnie i mnie przytulił oraz pocałował. Byłam szczęśliwa, że mogę być z Rikim. To było dla mnie największe szczęście, znowu stałam się radosną i uśmiechniętą waderą.
* Po kilku dniach*
Gdy się obudziłam to poszliśmy z Rikim na spacer
- Czyli do końca życia będzie się ukrywać tutaj przed Posejdonem? - spytałam go
Riki pokiwał głową na to i dodał
- Przynajmniej tyle czasu, dopóki nie wymyślimy jak sobie z Posejdonem poradzić
Wiedziałam o co mu chodzi. Po drodze spotkaliśmy Sakurę, z którą porozmawialiśmy. Nagle rozbolał mnie okropnie brzuch i upadłam. Zrozumiałam, że mam przedwczesny poród. Całe szczęście, że Riki był medykiem i przyjął poród
- Gratulacje! Urodziłaś dwa, zdrowe i silne basiorki - rzekł
- Tego nazwiemy Atriau, a tego białego Ältair - powiedziałam
Szczeniaki podeszły do mnie, a ja je przytuliłam. Spojrzałam na Rikiego, który położył się obok mnie i maluchów. Nagle Riki coś rzekł:
-...

< Riki, co powiedziałeś??> 

Od Shira CD Edwarda

Wyszliśmy na dwór i znaleźliśmy fajne miejsce. Rozpaliłem magią ogień, bo to nie powinno być jakoś wyczerpujące. Edward przyniósł jelenia a Melody po prostu siedziała na powalonym pniu. Czytała książkę, którą kiedyś ukradłem szamanowi. Była o magii, może Melody by się czegoś nauczyła. Po jakimś czasie Mięso dla Melody było gotowe. Było przy nim trochę precy, by nadawało się do jedzenia dla człowieka. Jak oni mogą tak żyć? Ja i Edward zjedliśmy normalnie, za to Melody jadła wiele wolniej i jeszcze zostawiła, wredota.
-No zjedz do końca! - nakłanialiśmy, jednak nic to nie dało.
- Długo jeszcze zostaniesz w tej formie? - zapytał Edward, gdy poszedł nas odpowadzić.
- Myślę że już się zmienię. Widzimy się za dwa dni. - powiedziała i wróciła do domu. Spojrzeliśmy na siebie.
- Chyba cię polubiła. Widziałem kiedyś jej rozmowę z jakąś waderą. Prawie się nie odzywała. - powiedziałem.

< Edward? Pamiętaj że Melody będzie spać, zrób jakieś dwa dni później jak ją chcesz włączyć :P> 

Od Edwarda CD Shir/Melody

-Nom. Ważne, że się obudziłaś. Od kiedy masz taką moc?-zapytał, ale tym razem spokojniej.
-Od urodzenia. Trochę dziwne, że ty tego nie masz. No ale cóż. Genetyka nie pyta się o zdanie.-zaśmiała się.
-Ym, Melody? Z tego co wiem ojciec, ani matka nie mieli takiej mocy. Chyba, że to ukrywali.-Shir podniósł brew.
-Dobra, później wrócimy do tego tematu. Czas na obiad.-podszedł do jelenia i podał go Melody.
-Shir? Z tego co się orientuje ludzie mogą dostać salmonelli od nieupieczonego mięsa.-wtrąciłem się.
-Serio? Co to jest?
-To zatrucie pokarmowe. Tylko ludzie mogą takie mieć. Chodź upieczemy to.
 
<Shir?>

Od Melody CD Edwarda

Rozejrzałam się. Było tu ciekawie i przytulnie. Podobało mi się tu, ale nie mogłam nic skomentować, bo po prostu nie było czym.
- Shir... Mam pewne pytanie, które chciałam ci zadać wcześniej. - powiedziałam i zwróciłam na sobie uwagę obu basiorów.
- Potrafisz zamieniać się w człowieka? - zapytałam. Shir chyba był zdziwiony tym pytaniem.
- No jasne że nie. Skąd to pytanie? - wiedziałam. Mam moc, której nie posiada mój brat. Co z tego, że to sprawia, że śpię z dwa dni. Ważne, że jest. Zamknęłam oczy i zamieniłam się w człowieka. Oczom basiorów ukazała się niska dziewczyna z czarnymi włosami do pasa i lśniącymi oczyma tego samego koloru, ubrana w czarną bluzę i czarne legginsy.
Shir zdziwił się nie na żarty.
- Od kiedy ty masz jakieś moce!? - zapytał, a Edward chyba nie mógł się wysłowić, tak no zdziwiony był. Nie mogłam im jednak odpowiedzieć, bo zaraz gdy tylko brat zadał mi pytanie, poczułam się senna i po prostu zasnęłam.
Obudziłam się w domku, nade mną stał Edward.
- Gdzie Shir? - zapytałam. Spojrzałam na siebie. Nadal byłam człowiekiem.
- Poszedł na polowanie. Pownienien niedługo wrócić. Chcesz wody? - gdy tylko powiedział "wody", natychmiast poczułam palące pragnienie. Pokiwałam głową i Edward przysunął mi miskę z wodą. Byłam teraz jak niepełnosprawna, nic sama nie mogłam zrobić. Nadal byłam bardzo zmęczona. Napiłam się i odłożyłam miskę. nagle drzwi otworzyły się i wszedł Shir z wielkim jeleniem. Na mój widok odłożył jelenia i podbiegł.
- Obudziłaś się! Wreszcie!
- Nie ciesz się tak. Jak będę się zmieniać w wilka to znowu będę spać. Dlatego narazie zostanę tak.

< Edward? Będę pisać nimi na zmianę. >

Od Rikiego CD Tashy

-Ym, nie przeszkadzam?-zapytałem płaczącą waderę. Nie zwracała na mnie uwagi. Lekko szturchnąłem waderę i oczom nie wierzyłem. Była to Tasha, cała zapłakana. Nie mogłem uwierzyć w dwie rzeczy. Pierwsza: Że za pierwszym razem trafiłem do komnaty w której chciałem się znaleźć. A drugiej: Że to ta sama wadera którą widziałem ledwie parę dni temu, uśmiechniętą i radosną.
-R-Riki? Co ty tu robisz?-zapytała łamiącym się głosem. Podałem jej chusteczkę.
-Chciałem cię przeprosić. Nawet jeśli kochasz kogoś innego, przyjaciel powinien ci wybaczyć. A nie strzelać focha i być obrażonym na cały świat.-powiedziałem patrząc w jej oczy. Lekko się zawahała i wtuliła się w moje futro. Byłem trochę zaskoczony tym gestem, ale nie narzekam.
-Riki... ja-ja cię kocham.-przytuliła mnie jeszcze mocniej.
-Co? Przecież mówiłaś, że...
-Kłamałam.-przerwała mi.
-To co teraz robimy? Nie sądzę aby ten dureń ci odpuścił.-odparłem pełny irytacji.
-A zwłaszcza, że jestem w ciąży.-powiedziała cicho.
-W CIĄŻY?! I ZOSTAWIA CIĘ SAMĄ?!-oburzyłem się.
-A nie przeszkadza ci to, że jestem w ciąży z Posejdonem?
-To akurat jakoś wyjątkowo nie. Nawet jeśli to dziecko jest kogo innego. Będę je kochać jak swoje.-pocałowałem ją delikatnie w wargi. Uśmiechnęła się do mnie.
-To co? Idziemy?
-Ale gdzie? On nas znajdzie!-rzekła rozpaczliwie przytulając się do mnie.
-Są miejsca w których nie działa magia bogów. Jednym takim miejscem w naszej watasze jest Las Cohin. Mieszka tam Sakura, więc nie powinno być problemu. Jest nawet duży ten las, więc znajdziemy tam schronienie.
-Las Cohin, przecież jest magicznym lasem. Czemu tam nie działa magia bogów?
-Nie mam pojęcia.-zaśmiałem się. Wyszliśmy z zamku czy tam jakiejś kaplicy i poszliśmy w stronę. Parę razy musiałem wziąć Tashę na plecy bo była zmęczona. Nie powiem ja też chwilami byłem zmęczony, ale wadera ma dodatkowe obciążenie.
 
<Tasha? ^^>

Od Edwarda CD Shira/Melody

-Phi.. Takim to się nie najesz.-zaśmiał się Shir. Twarz Melody przybrała inny wyraz. Pomieszanie wściekłości ze smutkiem.
-Shir, no nie bądź taki! Jak na pierwszą zdobycz dobrze jej poszło.-skarciłem basiora. Melody słysząc moje słowa uśmiechnęła się lekko. Nie rozumiem czemu on jest taki. Melody na łowach powiedziała mi całą swoją historię i z tego co z niej wynikam, że Shir powinien dziękować losowi. Jego siostra prawie by umarła z głodu (ponownie) a on nawet jej nie pomaga. Mam jednak nadzieję, że się mylę.
-Chodźcie! Pokaże wam co zdążyłem zmienić.-powiedział Shir wchodząc do jaskini.
-No, nieźle, nieźle-pochwaliłem.
 
<Teraz Shir czy Melody? C: >

Od Tashy CD Rikiego

Na całe szczęście zanim Posejdon mnie unieruchomił to do komnaty wszedł Hefajstos, by oznajmić, że Zeus zwołał naradę. Posejdon poszedł, a ja zostałam sama. Czułam ulgę, ze go nie było. Nagle do komnaty wparowala wadera, która uczestniczyła w tamtej walce. Porozmawiałyśmy ze sibą i szybko się zaprzyjaźniliśmy. Poprosiłam ją, by przekazała Rikowi, że go kocham, ale nie możemy być razem... Przekazałam jej jeszcze pare miłych słów. Wadera spojrzała na mnie współczująco. Potem znikła, a chwilę pózniej pojawił się Posejdon.
- Idziemy dzisiaj na uroczystość do Zeusa. Masz się mnie słuchać! - warknął
Zrobiłam tak jak mi kazał. Ta uroczystość była z okazji urodzin Hery, małżonki Zeusa. Wszyscy sie świetnie bawili, oprócz mnie. Posejdon zmusił mnie do tańca. Gdy się skończył bankiet to wszyscy wrócili do swoich domów.. Cały czas myślałam o Rikim. Posejdon zasnął, ale ja nie mogłam. Zastanawiało mnie to, czy Kayla przekazała moją wiadomość Rikiemu... Nagle obudził się Posejdon i mnie przyciągnął do siebie... Wystraszyłam się, gdyż w jego oczach widziałam błysk, który mówił mam cię! Zaczął mnie namiętnie całować. Starałam mu się wyrwać, ale był silniejszy ode mnie.... Wiedziałam, że nic mnie tym razem nie uchroni przed współżyciem z Posejdonem. Próbowałam na wszystkie możliwe sposoby się ratować, ale nic mi to nie dało. Posejdon mnie poprostu mnie zgwałcił. Robił to chyba z dobre pól nocy. Byłam cała zapłakana, lecz szybko zasnęłam z powodu zmęczenia.

 * Następnego dnia *
Obudziłam się wcześniej i od razu zebrało mi się na wymioty. Okropnie bolał mnie brzuch. Gdy Posejdon to zauważył zabrał mnie do medyka, który rzekł że jestem w ciąży. Posejdon był zadowolony z tego, ale ja nie. Oczywiście, że zajmę się moimi dziećmi, ale nie chciałam z nim. Te szczeniaki były z owocu gwałtu. Wróciliśmy do komnaty, a Posejdon gdzieś wybył.
- Wrócę za parę dni - rzekł i znikł
Położyłam się i zaczęłam płakać. Słyszałam jak drzwi się otwierają, ale mnie to nie interesowało.

< Riki? To byłeś ty? Znajdziesz jakiś sposób by mnie uratować?> 

Od Shira CD Edwarda

- Shir, no bo ja polować nie umiem. To na lekcje chodzę, jasne, nie? - to mnie zdziwiło. Wilk, który nie potrafi polować? Śmieszne.
- To idźta na te lekcje, ja tu zostaje. Muszę jeszcze tutaj trochę rzeczy dodać. - zaśmiałem się i Melody wraz z Edwardem wyszli. Rozejrzałem się po w miarę dużym domku. Utworzyłem jeden pokój, zaraz potem drugi tych samych rozmiarów. Musiałem trochę odpocząć, bo moja magia mnie męczy. Zaraz potem uszyłem magią posłania, bo muszę tu trzymać Melody do czasu aż znajdzie sobie swój dom i nauczy się polować. Uszyłem jeszcze dywan do "salonu". Teraz byłem głodny. Wyszedłem z domku i odszedłem trochę. Był tam jeleń, na którego się rzuciłem i jeleń padł. Z krzaków wyszli Edward i Melody.
- To było nasze! - oburzyła się Melody.
- Ale ja byłem pierwszy. - uśmiechnąłem się złośliwie.
- Ale mogłabyś wziąć z tego przykłąd. Musisz być szybka, nie możesz marnować okazji... - uczył Edward. Melody patrzyła na mnie z wściekłością. Magią podniosłem zdobycz.
- Ja w każdym razie wracam. - powiedziałem i wróciłem do domku. Odłożyłem moje jedzonko i zacząłem jeść. Wróciła Melody i Edward. Nie wiedząc dlaczego, Melody była jakaś przeszczęśliwa.
- Udało mi się! Zając!

< Edward?> 

piątek, 5 czerwca 2015

Od Dj'a cd Evry

Szedłem po watasze. Nudy i jeszcze raz nudy... Jakoś się zamyśliłem, i wpadłem na waderę.
- Przepraszam..- Powiedziała nieśmiało.
- Nic się nie stało.. To ja przepraszam.
Uśmiechnąłem się.
- Jestem Evra.- Przedstawiła się.
- Ja Dj. Dziwne..- Spojrzałem na waderę.
- Co?- Zdziwiła się.
- Jakoś wcześniej cię tu nie widziałem...- Mruknąłem.
- Ja ciebie też nie.
- To masz może ochotę się przejść?- Spytałem.

<Evra?>

Od Edwarda CD Melody/Shira

-Wow! Nieźle! To co tam u was?-zapytałem zaskoczony. Naprawdę nie spodziewałem się tego!
-A nawet dobrze!-odpowiedziała Melody.
-To co? Idziemy na lekcje polowania?
-Ym? Jakie lekcje?-zapytał Shir.
-No.. Melody? Nie powiedziałaś bratu?
 
<Melody? Shir? Brak mi weny :/>

Od Melody CD Edward

Szłam ze spuszczoną głową. Rozmazany świat chciał mnie zabić, wiem to. Spotkałam na swej drodze wilka. Był czarny. Nie wiedziałam co zrobić. Umknęłam w krzaki i licząc na to że mnie nie zauważy, siedziałam tam. Było jednak już za późno i basior zauważył mnie. Przygotowywałam się właśnie na śmierć. Nigdy nie walczyłam z wilkiem. Trudno by było, skoro nie potrafię nawet zabić zająca. Zamknęłąm oczy gotowa na śmierć. Wilk chyba jednak nie chciał mnie zabić.
- Kim jesteś? Co robisz na terenach mojej watahy? - zapytał. Otworzyłam jedno oko, a potem drugie.
- Zaraz... Powiedziałeś... watahy? Jestem Melody, mogłabym dołączyć? - zapytałam. Szybko obadał mnie wzrokiem. Zauważył, że jestem wychudzona i tak dalej.
- Możesz. Edward jestem. Co ci się stało? - pytał mnie. Odpowiadałam mu krótko. Wyglądało na to, że ten wilk rozumie słowo litość. Gdy powiedziałam mu, że nie potrafię polować, próbował mnie nauczyć. Nie wychodziło to jednak i zaczęło się szybko ściemniać.
- Masz gdzieś blisko jaskinię? - zapytał patrzać jak słońce zachodzi.
- Nie... - odpowiedziałam cicho. Edward zaprowadził mnie przed jakiś domek na drzewie. Przez okienko wyjrzał basior, kogoś mi przypominający.
- Shir, mógłbyś na dziś ją przygarnąć? - Dalej nie słuchałam. Shir. Tak miał na imię mój brat...
- No chodź w końcu, Melody! - skapłam się, że Edward odszedł i stoję przed domkiem sama. Basior o imieniu Shir wciagnął mnie do domku i nakarmił.
- Jesteś nowa? - zapytał z uśmiechem.
- Tak, a ty mi kogoś przypominasz, Shir Canie. Wyglądasz podobnie do mego brata. - były to najdłuższe zdania jakie dotąd wypowiedziałam.
- Ty mi siostrę moja przypominasz. I nawet tak samo masz na imię. - powiedział. Wtedy to do nas dotarło.
- Shir?
- Melody? - po tym nastąpił uścisk.
- Ożyłaś! Moje zaklęcie się udało! - zaczęłam płakać.
- Shir... Pomóż mi... - nie wiedząc czemu się rozbeczałam, a potem poszłam spać. Następnego dnia po południu przyszedł Edward.
- Shir, nadal jest u ciebie Melody? - zdziwił się.
- Odkryliśmy, że to moja siostra. - odpowiedział mu, a ja nadal siedziałam cicho.

< Edward? Reakcja?> 

Nowa wadera!

Witaj Melody!
 


Od Rikiego CD Tasha

Kiedy usłyszałem to.. nie mogłem uwierzyć. Tasha po prostu sobie poleciała. Tak po prostu! Totalnie mnie olała. Poszedłem do swojej jaskini i usiadłem na kamieniu. Jak niby mógłbym o niej zapomnieć? Co się w ogóle dzieje?! Przecież, bogowie nie istnieją! A jak nawet istnieją to czemu wcześniej ich nie widziałem?! Czemu wcześniej się nie pokazali! To jest chore! Może tak naprawdę to tylko moje wyobrażenie? Przecież to się kupy nie trzyma! Moje pytanie brzmi.. JAK?! Pogrążony w myślach nie zauważyłem jak ktoś wszedł do jaskini.
-Riki? Co się z tobą dzieje?-usłyszałem. Spojrzałem w bok i zobaczyłem Edwarda.
-Ym.. Nic.-mruknąłem.
-Jak to nic?
-Nic. Co tu ty w ogóle robisz?
-Chciałem tylko sprawdzić co się z tobą dzieje. Ale nie chcesz, nie mów.
 
<Tasha? :3>

Od Tashy CD Rikiego

Posejdon stracił tylko przytomność, gdyż bogów nie można zabić... Spojrzałam na Rikiego oraz Hadesa. 
- Proszę, pomóż mu - rzekłam błagalnym tonem do Hadesa.
Wilki, które zaatakowały świątynie przegrywały, gdyż bogowie są silniejsi od nas. Hades spełnił moją prośbę. 
- Jesteś podobna do swej matki, lecz popełniła błąd ufając Posejdonowi i mu składając wieczystą przysięgę. - rzekł.
Zdziwiły mnie jego słowa. Hades zabrał nas do domu. Ciekawiło mnie skąd Hades wiedział o mojej matce i jaki z tym ma związek Posejdon?
Gdy obudził się Riki  rzekłam: 
 - Dziękuję - na podziękowanie przytuliłam basiora i wróciłam razem z nim do domu. 
Wiedziałam, że Posejdon nie odpuści.  Spędziłam z Rikim kilka dni na zabawie i wspólnych spacerach. Riki odprowadził mnie do jaskini i dał buziaka w policzek na pożegnanie.
Położyłam się spać, lecz w mojej jaskini  pojawił się Posejdon, który kpiąco się uśmiechał i nas gdzieś przeniósł. Byłam w jakiejś sali... 
Jakiś wilk z tyłu popchnął mnie i podeszłam do księdza. Uznałam, że to kościół jednak chwilę później pojawił się Posejdon.
- Porozmawiałem z Zeusem. Ceremonia rozpocznie się od tego momentu, w którym ją przerwano - zaśmiał się kpiąco
- Zostaniesz moją żoną ?
- Nie! Nigdy!- krzyknęłam
- Więc patrz! - warknął i ukazał się przede mną obraz Rikiego (gdyż wiedział, że kocham) i watahy, która jest niszczona. Traktowałam ją jak dom, więc nie mogłam na to pozwolić... 
- Przestań! Proszę! - krzyknęłam podbiegając do niego.
- Wyjdziesz za mnie?!
- Tak, tak! Tylko nie krzywdź mojej watahy! - powiedziałam.
- Świetnie - szepnął i zbliżył się do mnie
Zaczął się ślub.
- Czy ktoś sprzeciwia się temu związkowi. - niestety nikt się nie odezwał, więc ksiądz szybko dodał
- Możecie się pocałować.
Posejdon zbliżył się do mnie i namiętnie pocałował.
- Od teraz jesteście mężem i żoną !
Wróciłam do swojej komnaty, do której zaraz potem wszedł mój ,, mąż ".
- Możesz wrócić do watahy. - powiedział.
 - Ale pamiętaj! Jeśli będziesz knuła z kimś za moimi plecami, to on zginie! Będziesz spała tu - mówią to zbliżył się do mnie i pocałował.
- Dlaczego to robisz? - szepnęłam.
- Dla władzy - zaśmiał się, a potem wróciłam na ziemię.
Wiem, że jeśli będę z kimś knuła on zginie, ale czemu ja!!!
Pobiegłam do swojej jaskini i płakałam... Bardzo długo płakałam... 
 
* Następnego dnia *
Całą noc płakałam, jedno było pewne z tym wszystkim miała coś wspólnego moja matka.. Ze słów Hadesa wynikało, że złożyła wieczystą przysięgę Posejdonowi, a takiej przysięgi nic nie jest w stanie złamać. Czyżby tą przysięgą byłam ja? Znowu zaczęłam płakać. W takim stanie znalazł mnie Riki, który się zaniepokoił tym. Domyślił się, że wyszłam za Posejdona. Spojrzał na mnie i wygarnął mi, że jeśli tego chciałam to po co zgadzałam się na ratunek. Rzekł, że porozmawia sobie z Posejdonem
- Nie idź tam! Zostań tu znajdź sobie waderę, która na ciebie zasługuję i zapomnij o mnie! - krzyknęłam i zaczęłam płakać
- Tak zostaw ją! - usłyszałam za sobą.
- Ty! - warknął Riki, ale go powstrzymałam. 
- Tasha! Chodź ze mną ! - mówiąc to złapał mnie za łapę i wzlecieliśmy ku niebu. Wylatując z jaskini rzuciłam ostatnie tęskne spojrzenie Rikowi.
Na pewno kogoś sobie znajdzie! To bardzo przystojny basior!- Powtarzałam sobie...
Kiedy dotarliśmy Posejdon i ja wróciliśmy do komnaty.
Położyłam się i zasnęłam.
Kiedy się obudziłam nade mną stał Posejdon.
- Witaj śpiochu! - zaśmiał się
- Śniadanie!
Wstałam i zaczęłam jeść dorodnego jelenia.
- Po co ci jestem potrzebna? - zapytałam nagle.
- Jesteś bardzo piękną waderą, a ja potrzebowałem żony - wzruszył ramionami i zbliżył się do mnie.
- Właśnie znalazłem. A propos nie spotykaj się już z tym... Rikim. On ma na ciebie zły wpływ.
Kiedy zjedliśmy Posejdon zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju i wręczył medalion. Kiedy go nałożyłam urosły mi skrzydła, takie same jak ogon!
- Dziękuje - powiedziałam sucho i wyleciałam z Olimpu.
Poleciałam do swojej jaskini. Tam czułam się bezpieczna. 
 
* Następnego dnia*
Pobiegłam do Nehariki.
Opowiedziałam jej o wszystkim, a potem przytuliłam się do niej i zaczęłam płakać.
- Chodź kochanie - powiedział dobrze znany mi głos. Był to Posejdon.
- Ja chce z nią zostać - odparłam łamiącym się głosem.
- Nie, chodź kotku - mówił to z takim spokojem, że odwróciłam się i podeszłam do niego, a on dodał.
 - Chodź słońce - rzuciłam ostatnie smutne spojrzenie w stronę siostry i wyszłam.
Posejdon wprowadził mnie do komnaty i zamknął, a sam poszedł gdzieś.
Usiadłam na ziemi i płakałam, płakałam tak długo, aż Posejdon nie wrócił.
- Czemu płaczesz kochanie? - podszedł do mnie i objął skrzydłem. Zwróciłam wzrok na niego, wtuliłam się w jego sierść i cicho szlochałam. Potrzebowałam pocieszenia, choćby u mojego oprawcy. Objął mnie skrzydłami i teraz choć na chwilę poczułam się bezpiecznie. 
- Kochasz mnie? - zapytałam
- Bardzo - odparł
- A ty mnie ?
Popatrzyłam na niego i powiedziałam:
- Czy wyglądam jakbym cię kochała ?
- Tak - szepnął mi do ucha.
- Ale ja jestem zakochana w kimś innym. - rzekłam.
- Ale twoje serce należy do mnie - oznajmił i przycisnął mnie do siebie.
Położyłam się spać.
 
* Następnego dnia *
Kiedy się obudziłam zleciałam na ziemię.
Zauważyłam zdobycz, ale kiedy na nią skoczyłam zderzyłam się z kimś.
- Wszystko dobrze ? - zapytał głos, a ja go rozpoznałam, był to .... Riki... Spojrzeliśmy na siebie.
- Tasha, czy ty go kochasz? Chcesz tego? - spytał łamiącym się głosem. 
Kochałam go, ale nie chciałam by cierpiał przeze mnie, więc skłamałam 
- Tak.... Ja.... K-Kocham Posejdona - po tych słowach Riki poszedł.
- Przepraszam - rzekłam i się rozpłakałam
Potem znowu znalazłam się w świątyni Posejdona. Było późne popołudnie. Postanowiłam dowiedzieć się prawdy o co chodziło Hadesowi. Szukałam wszędzie, lecz nigdzie nie znalazłam. Nagle pojawił się Hades...
- Powiedz mi prawdę o mojej matce! - krzyknęłam rozpaczliwie 
- Dobrze, więc:
 "Twoja matka Ifus miała romans z pewnym bogiem, a konkretnej Idessa. Bardzo się kochali, a z ich miłości urodziłaś się ty. Ifus dała ci to imię gdyż Tasha znaczy miłość. Niestety, urodziłaś się martwa. Twoja matka ubolewała nad tym, a to usłyszał Posejdon. Zjawił się i spojrzał na twoją matkę i rzekł:
~ Mogę ci pomoc. Pod warunkiem, że złożysz wieczystą przysięgę
- Oczywiście - odparła twoja matka
Posejdon się uśmiechnął i rzekł. 
- Twoja córka zostanie moją żoną 
Ifus przystała na to, a Posejdon zwrócił się do mnie i zwróciłem ci życie "
Po tej historii Hades znikł, a ja byłam roztrzęsiona, więc w moich żyłach płynie boska krew...
Po chwili zjawił się Posejdon i mnie przytulił. Próbowałam się wyrwać, ale na darmo. Oddałam mu amulet, nie chciałam go... Posejdon rozprawiał o dzieciach... A ja jedynie rozmyślałam jak moja matka mogła mi cos takiego zrobić. Rozumiem, ze chciała ratować mi życie, ale nie za taką cenę...  Cała się trzęsłam, gdy myślałam, że będę musiała prze spać się z Posejdonem.... Ja kocham Rikiego, ale to dla jego dobra.... Dla mnie nie było już ratunku.... Płakałam, co nie przeszkadzało Posejdonowi. 
- Chodź spać, skarbie - rzekł słodkim tonem 
Obrzydzało mnie to jak mnie nazywał, lecz usłuchałam go. Posejdon zasnął, ale ja nie mogłam. Cały czas myślałam o Rikim..
 
* Następnego dnia *
Gdy się obudziłam to nie było Posejdona. Po chwili do komnaty weszła służąca i przyniosła mi śniadanie. Nie miałam ochoty jeść. Wyszłam na zewnątrz. Spojrzałam na krainę, w której żyją bogowie. Przyznam była przepiękna, ale jakim kosztem? Przecież wilki z poprzedniego razu są niezadowolone z tych bogów, bo ich terroryzują, a gdyby to zmienić. Nagle przede mną pojawił się Posejdon. Pocałował mnie, ale ja próbowałam się wyrwać, ale z marnym skutkiem.
- Hermes nas dzisiaj odwiedzi - oznajmił.
 
* Po paru godzinach*
Kiedy Hermes wszedł do  komnaty panowała tam zupełna ciemność.
Naglę usłyszałam przeraźliwy ryk. Kiedy podniósł wzrok ujrzał gryfa.
Nagle gryf, którego nie zauważyłam, zbliżył się do mnie, gdy chciałam przywitać Hermesa. Kiedy spróbował mnie zranić Posejdon wskoczył przed mną i zabił potwora, ja natomiast  leżałam przerażona, a Hermes stał  jak wryty nie mogąc się poruszać.
- Wszystko dobrze ? - usłyszałam.
- Tak... - mówiłam bezgłośnie. 
Zbliżyłem się do nich.
- Witaj Posejdonie! - powiedział z uśmiechem Hermes.
- Witaj Hermesie- powitał go.
- Chciałem się zapytać, dlaczego ożeniłeś się z Tasha. Zmusiłeś ją do tego. Dlaczego? Jest wiele innych wader na świecie
- Rzeczywiście, ale Tasha jest wyjątkowa - mówiąc to spojrzał na mnie.
- Jedyna w swoim rodzaju.
- Ale dlaczego nie zakochałeś jej w sobie normalnie, tylko zmusiłeś do ślubu ?! - spytał Hermes
- W tamtym momencie natychmiast potrzebowałem ziemskiej żony. Jedna z bogiń zaczęła się do mnie ,, zalecać " a ja nie chciałem jej zranić, więc... - nie musiał dokańczać, bo Hermes zrozumiał, co miał na myśli.
- Ale mam nadzieję, że kiedyś Tasha pokocha tak samo mnie jak teraz ja ją. - mówiąc to uśmiechnął się do mnie, a na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech.
- Ale ona kocha Rikiego. - rzekł Hermes
- Wiem i bardzo mnie boli sama myśl o tym, że mogła z nim być. Kocham ją jak nikogo innego, ale nie potrafię tego okazać, po prostu jestem zbyt brutalny, agresywny, impulsywny - wymieniał
- Ale musisz wiedzieć, że nawet jeśli cię pokocha, będzie również zawsze pamiętała o Rikim...
- Wiem, ale ja ją tak kocham, że nie mogę jej stracić - spojrzał się na mnie tak jakby chciał powiedzieć ,, chciałbym aby ona kochała tylko mnie ".
Pożegnał się z nami i wrócił do swoich obowiązków. Natomiast ja i Posejdon zostaliśmy w pałacu.  
- Wiesz, co kochana Tasho? - spytał 
Przestraszyłam się, bo nie wiedziałam czego chce ode mnie...
- Zostaniesz matką, a ja ojcem. - rzekł. 
- Nie! Nie chcę mieć z tobą dzieci! Ani pójść z tobą do łóżka! - krzyknęłam przerażona. 
Posejdon jedynie się kpiąco uśmiechnął.
- Nie potrzebuję twego pozwolenia - warknął i zbliżał się do mnie.
Chciałam uciec, ale łapy odmawiały mi posłuszeństwa. Cała się trzęsłam ze strachu, a Posejdon tym się w ogóle nie przejmował. Był już koło mnie i brutalnie mnie pociągnął oraz rzucił na łóżko. Położył się na mnie, a ja się starałam mu wyrwać 
- Przestań! Pomocy!!! Zostaw mnie!! - krzyczałam przerażona, ale czułam ze nikt mi nie pomoże, a Posejdon mnie zgwałci. 
Płakałam nadal wołając o pomoc.
 
<Riki?? Moja wena i wyobraźnia działają na wysokich obrotach ^.^>

czwartek, 4 czerwca 2015

Od Rikiego CD Tashy

Nagle Tasha straciła przytomność.. Zaniepokojony zabrałem ją do jaskini i zbadałem. W końcu jestem medykiem, nie? Stwierdziłem, że czysto teoretycznie powinna nie tracić przytomności. Przykryłem ją kocykiem i usiadłem naprzeciwko niej. Co się stało? Może wzrost adrenaliny na to wpłynął. Zagryzłem wargę. Czyżby się mnie przestraszyła? Co się stało, że aż tak się przejęła? Z myśli wyrwał mnie głos wadery.
-Nie!! ZOSTAW MNIE!-warczała przez sen. Czyżby mówiła o mnie? Śniła na jawie? Poczułem ból. Narastający i palący w okolicach klatki piersiowej. Opuściłem uszy.
-NIEEE!!!-wrzasnęła ponownie. Tym razem się mocno zaniepokoiłem. Krzyk teraz był bardzo rozpaczliwy, zły i bezsilny. Nie wiem co mogło taki wywołać. Miałem pacjentów niespokojnych przez sen, ale oni wydawali bardziej... mniej prawdopodobny? Podszedłem do wadery i przyłożyłem łapę do jej czoła. Była rozpalona. Jakbym dotknął ognia. Sięgnąłem do skrzynki moich ziół medycznych i zabrałem zielony listek tulipana. Włożyłem go do ust Tashy i pomogłem jej przełknąć.
--Następnego Dnia--
Nie mogłem już znieść tego. Siedziałem przy niej przez całą noc. Nie zmrużyłem w ogóle oka a ona nadal się nie budziła. W końcu nie wytrzymałem i zacząłem rozpaczliwie trząść jej ciałem... ale bez skutku. Była jak w śpiączce. Delikatnie dotknąłem prawie zaschnięty kwiat i nagle poczułem mocny ból w głowie. Jakby rozsadzało mi mózg. Zaczęło mroczyć mi przed oczami.. Nagle poczułem jak odpływam.
 
Obudziłem się w środku miasta wilków.. No takim bardziej pseudo obozie.
-G-Gdzie jestem?-zapytałem. Wilki przy ognisku obróciły się w moją stronę i uśmiechnęły się potulnie.
-W watasze wilków przeznaczenia.-odpowiedziała wadera siedząca obok mnie.
-Ale jak?
-Znaleźliśmy cię w środku lasu. Chyba nie chciałbyś tam zostać, co?-odpowiedziała pytaniem na pytanie. Przypomniałem sobie Tashe. Ona pewnie nadal tam leży!! Natychmiast wstałem lecz wadera mnie przytrzymała.
-Hola, hola! Gdzie tak pędzisz młody?
-Zostawiłem Tashe samą. Muszę do niej iść!-wyrywałem się.
-Tashe? No to się trochę spóźniłeś.. Posejdonik dzisiaj ją poślubia.-powiedziała. Natychmiast obok grzmotnął piorun.
-PRZEPRASZAM KUŹWA! PAN SZANOWNY NAJMILSZY I JAKŻE KOCHANY POSEJDON, PAN MÓRZ I INNYCH DUPEREL! LEPIEJ?!!-krzyknęła w niebo.
-Ym... Przepraszam? Dobrze się czujesz?-zapytałem cicho.
-Ja? Jak najbardziej... Tylko temu na górze się trochę pomieszało w głowie. Nadwrażliwy braciszek Posejdona.-zamruczała.
-Ale jak to?! Posejdon chce poślubić Tashe?! On w ogóle żyje?!-powiedziałem, lecz ledwo przeszło mi przez gardło. Ekipa siedząca wokół ogniska obróciła się do nas. Zaś wadera zrobiła minę jakbym spadł z byka.
-No oczywiście! A kto nas ciągle terroryzuje?! No chyba nie teściowa pomarańczowego korniszona!-rzekła sarkastycznie.
-Ale chodzi ci o brązowo włosą waderę z białym kwiatkiem za uchem?
Przytaknęła.
-Ale JAK?! Wczoraj jeszcze ze mną rozmawiała i nie mówiła o żadnym ŚLUBIE-wpadłem w panikę. Może to co chciała mi powiedzieć to było o tym nieszczęsnym ślubie! Nie chciało mi się wierzyć...
-Widzę, że się trochę spociłeś.. Co? Kochanka twoja? Spoko, wilki mówią, że ona jest zmuszona do tego ślubu. Podobno żeby chronić bliską osobę. Ale już po ptakach bo jak ona zostanie królową mórz i rybek to już nic nie zrobisz.. Jest dzisiaj o 16:30.-mimowolnie zacząłem rozmyślać o kogo chodzi. Nie mówiła mi o swojej rodzinie.
-Skoro jest pod przymusem to nie pomagaliście jej uciec?-zapytałem po chwili.
-Jakbyśmy spróbowali to by było po nas kochany. Stryczek gwarantowany.
-Nie ma u was czegoś takiego jak wolność słowa? Czekaj... KTÓRA GODZINA!!??
-Nie ma.. A godzina jest 14:04.-odpowiedziała mi smutno patrząc się we mnie. Powoli obmyślałem plan. Skoro nie u nich demokracji to może trzeba by było ją stworzyć na tym ślubie. Tylko z tego co wnioskuje z mitów, to bogowie są potężni. Trzeba by ich wziąć z zaskoczenia.
-Macie gdzieś miecze?-zapytałem uśmiechając się szatańsko. Wadera wskazała mi skrzynie. Podbiegłem do niej i wyciągnąłem miecz.
-A po cóż ci to?-zapytał jeden z ekipy ognia.
-Pomyśl. Do czego są miecze?
-Do zabijania.
-A..
-Oh, przestań! Jaki masz plan?-wtrąciła się wadera.
-Żeby stworzyć demokracje tutaj odbijając przy tym Tashe.
-No niby jakbyśmy to zrobili?
-Na ślubie nikt nie będzie się spodziewał ataku.-zaśmiałem się iście jak z jakiegoś horroru.
-Dobre! Ale jak przemycić broń?!
-Myślałem, że najbardziej ty się domyślisz. Z tego co wiem wilki płci przeciwnej na uroczystości zamiast sukienek noszą, także torby.
-Ja? I sukienka? No chyba..
-Jedyne co mnie zastanawia to fakt, że tak trochę nas mało.-przerwałem jej.
-Grr.. Serio myślisz, że nas tak mało? To jest tylko jeden obozik.. Dokładniej jest na prawie 2 tysiące. Nie licząc szczeniaków oczywiście.-uśmiechnęła się.
--Godzina Później--
-Wszyscy znają już plan?-zapytałem z uśmiechem towarzyszy wokół mnie. Wszyscy skinęli głową po czym rozeszli się.
-Widzimy się za 45 min.!-zawołałem za nimi. Rzeczywiście było ich dość dużo, tak jak mówiła Kayla (ta wadera).
-No to co? Czas się przygotować!-rzekłem do Kayli.
-O nie! Mówiłam już, że nigdy nie włożę sukienki! I to jeszcze z falbankami!
-Włożysz! Bez ciebie cały plan pójdzie w las!
-My już jesteśmy w lesie.
-Oj! Nie dosłownie.
-Ale..
-Biegiem!
-Dobra! Już!

--45 min później--
-Gdzie oni są?!-pytałem co 30 sekund Kayle.
-No wiesz.. Trochę trudno nieść torbę z 2 tonowym wyposażeniem 20 wilków w torebce.
-Już jesteśmy Riki!-zawołały wadery włócząc się do nas.
-No nareszcie! Chodźmy już!-rzekłem ruszając za Kaylą.

--Ślub--
Obserwowałem ceremonię ze wstrętem, który próbowałem jakoś zatuszować. Tasha wyglądała przepięknie.. A ten dureń do łap jej nawet nie dorównywał! Bidulka niemal płakała na tym ołtarzu, a on jakby nigdy nic uśmiechał się figlarnie.
-A teraz czas na kumulacyjny punkt ślubu.-rzekł ksiądz zakładając okulary. Wtedy skinąłem głową na Kayli. Wadera nagle wstała i zaczęła wrzeszczeć.
-TO TY!!!
-Ym?
-TO BYŁEŚ TY DUPKU!!-na ten krzyk wszyscy goście obrócili się w jej stronę, łącznie z tymi z pierwszego rzędu. Czyli najważniejsi bogowie.
-Że co?!-zapytał pan młody podchodząc do wadery na bezpieczną odległość.
-Ja też pamiętam! To był on!-podniosła się kolejna wadera z naszej ekipy. Wtedy była mój chwila. Niepostrzeżenie  podszedłem do panny młodej. Widziałem, że bardzo powstrzymywała się żeby nie podbiec do mnie.
-To on!-krzyknęła kolejna.
-Co ty tu robisz?-szepnęła mi do ucha Tasha. Jak ja miałem ochotę ją teraz przytulić!
-Nie mamy czasu. Biegnij do lasu. Tam znajdziesz wilka z charakterystycznym czerwonym okiem. Powiedz mu ptak wylądował. I uważaj na siebie. Nie zwracaj na nic uwagi.. tylko na tego wilka.
-Ale..
-Biegnij!
Wadera skinęła głową marszcząc brwi. Pobiegła. Wróciłem szybko na miejsce gdzie stałem.
Posejdon był już niebezpiecznie blisko Kayli. Wyczarował topór zamachnął się i.. w ostatnim momencie wilczyca wyciągnęła miecz i obroniła się przed ciosem.
-Co do...?!- nie czekając na zakończenie zdania rzuciła wszystkim którzy wstali, łącznie ze mną broń. W jej ślad poszły także inne wadery. Jena czwarta wader i basiorów poszli pilnować drzwi, a reszta pobiegła do rangi bogów ważnych i ważniejszych.  Kayla pobiegła na ołtarz.
-DOŚĆ NIEWOLI! NASTAŁ CZAS SŁODKIEJ DEMOKRACJI!!!-wrzasnęła. Trójca.. a tak właściwie dwójca, bo Hades zaczął tylko śmiać się z bezsilności swoich braci, poszli na waderę przed ołtarzem. Inni bogowie zaś wzięli się bardziej za walkę. Wilki nie wtajemniczone usiedli sobie na boczku i zaczęli się przyglądać walce. Niestety niektórzy musieli się bronić, bo bogowie atakowali kogo popadnie.
-HAAHAHAHAH!!! JAKIE MACIE MINY!!!-niemal lał ze śmiechu Hades.
-Dokładnie!-usiadłem obok niego. Kiedy zauważył mnie przez chwile przestał się śmiać.
-Hej! Hades jestem.-przedstawił się.
-A ja Riki.-uśmiechnąłem się do Hadesa.
-Skąd jesteś?
-Z watahy jasnego blasku.-odpowiedziałem szczerze. No co? W końcu jedyny bóg który nie chce mnie zabić!
-Przekaż, więc Lakocie i Rachel, że ich szczerze nienawidzę. I jak wrócę to skopie im dupska. (od autora: A propos  opowiadania Lakoty i Rachel xD).
-Jasne! To co? Wyśmiewamy się z nich?
-No ba!
-HAHAHAHA-zaśmialiśmy się wspólnie. I to była najgorsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłem. Rozwścieczone oczy Posejdona odwróciły się w moją stronę. Rozejrzał się dookoła  i widząc, że jego niedoszła żona zniknęła podbiegł do mnie. Gdyby nie Hades, Posejdon nabił by mnie na pal.
-Hola, hola! Stary co on ci zrobił?-zagrodził mu drogę.
-CO CIĘ TO!?-zapytał rozgniewany.
-A to ja może już sobie pójdę.-obróciłem się, lecz chwyciła mnie duża łapa Posejdona.
-Zapłacisz mi za to szczeniaku!-potrząsał mną, jak marionetką.
-Ej! Zostaw go! Co on ci zrobił braciszku?
-Rozkręcił tą całą rewolucje i POMÓGŁ UCIEC MOJEJ ŻONIE!!
-Przyszłej.. A po drugie nie moja wina, że..
-ZAMKNIJ SIĘ!-przerwał mi.
-No ej! Posek nie przesadzaj!-nadal Hades próbował nas rozdzielić. Nie zdążył nawet podejść, a Posejdon zadał już pierwszy cios. Nie czekałem na następny i ja także zraniłem przeciwnika. Po parunastu minutach walki mogłem już pożegnać się z życiem. Leżałem cały zakrwawiony na podłodze czekając jedynie na ostateczny cios. Widziałem wszystko rozmazane. Widziałem rozmazanego Hadesa jedzącego popcorn, Posejdona patrzącego na mnie z nienawiścią. Nagle nie wiadomo jak wilk miejący już zadać ostateczny cios osunął się na ziemię. A za nim była Tasha.
-UUUUUU!!! Z tego braciszku chyba się nie pozbierasz.-zachichotał Hades przeżuwając popcorn. Oczywiście było to kłamstwo.. Bogowie regenerowali się po kilku dniach.. Były to moje ostatnie myśli, zanim straciłem przytomność.

<O BOGOWIE! (a zwłaszcza Hades xD) Ale się rozpisałam! Tak i jestem normalna, wstawiając to o godzinie 23:30 xD>

Od Tashy do Rikiego

Jego wyznanie i pytanie zaskoczyły mnie, a nawet zdziwiły. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć w pierwszej chwili. Byłam szczęśliwa z tego powodu, bo też się w nim zakochałam, wątpiłam, że on mnie zechce....
- Riki, ja...
Kiedy chciałam dokończyć odpowiedzieć to naglę zrobiło się strasznie ciemno. Nie wiedziałam co sie dzieje. Straciłam przytomność, bo chyba dostałam czymś w łeb.
Kiedy się obudziłam, w pomieszczeniu panowała całkowita ciemność.
Podbiosłam się i wtedy zobaczyłam wilka. Był ciemny i ogromny. Przestraszyłam się i wycofałam do ściany.
- Czego ode mnie chcesz ? - szepnęłam łamiącym się głosem
- Jestem Posejdon. Bóg mórz. - przedstawił się
- A ty to moja przyszła bogini - mówiąc to zaczął się do mnie zbliżać, a ja nie mogłam się nawet cofnąć.
- Zostaw mnie! - próbowałam krzyknąć, jednak z mojego gardła wydobył się tylko cienki pisk
- Jesteś słodka, wiesz - wypowiedział te słowa tak uroczym tonem, że prawie uwierzyłam w ich szczerość.
Był metr odemnie.
- Nie zbliżaj się! - rzekłam potwornie przerażona.
- Nie musisz się mnie bać. Nie chce zrobić ci krzywdy - zapewniał.
- Więc czego ty chcesz ?!
- Ciebie - szepnął mi do ucha kiedy był dosłownie przedemną.
Omało się nie rozpłakałam.
- Tak wrażliwej waderze jak ty przyda się taki wilk jak ja - uznał Posejdon.
- Proszę! Odejdź! - wyłam bliska łez.
- Nie bój się - przemawiał do mnie.
Nie wytrzymałam. Rozbeczałam się jak małe dziecko! Upadłam na ziemie i położyłam łapy na pysku.
- Nie płacz - mówił to z takim spokojem, jakby patrzył na najlepszą, najładniejszą i najmądrzejszą waderę na świece, a przed nim leżałam tylko... ja.
- Chodź ze mną - powiedział.
- Zaprowadzę cię gdzieś.
Mimo, że nie chciałam z nim iść postanowiłam dalej nie walczyć.
Basior zaprowadził mnie do jaskiejś komnaty oraz napoił jakimś wywarem.
Położyłam się na łóżku i niepostrzeganie zasnęłam.
Obudziłam się, a obok mnie leżał Posejdon. Wstałam i spróbowałam otworzyć drzwi. Na próżno.
Nagle obudził się mój oprawca.
- Wstałaś już! - uśmiechnął się do mnie, jednak na mojej twarzy była tylko kamienna mina.
- Przyniosę ci coś do jedzenia - zaoferował.
Wyszedł, a ja postanowiłam się rozejrzeć.
Komnata była wielka. Ozdobiona kosztownymi kamieniami i czymś jeszcze.
Po 30 minutach wrócił Posejdon z dorodnym jeleniem w pysku.
Położył go przedemną i zaczął jeść, pomimo, że nie miałam teraz ochoty przyłączyłem się do niego.
Kiedy skończyliśmy położyłam się na łóżku.
- Wrócę wieczorem. - oznajmił, jakby mnie choć trochę to obchodziło.
 - Mam kilka warzonych spraw do załatwienia. Popołudniu przyjdzie do ciebie kilka osób i opowie o moich planach - zdziwiłam się. ,, Planach " ?! Co miał na myśli ?!
Pozostało tylko czekać.
Tak jak mówił popołudniu do Komnaty weszła jakaś wadera.
- Witaj! - krzyknęła radośnie
- Mam ci oznajmić kilka rzeczy, wię tak:
Po pierwsze: Posejdon i ty weźmiecie ślub pojutrze o 18
Po drugie: Suknia, którą założysz będzie gotowa na jutro - wymieniła jeszcze kilka podpunktów, ja jednak skupiłam się na tym pierwszym. Ślub?!
Nie słuchałam jej dalej położyłam się na łóżku i płakałam aż do powrotu Posejdona.
Kiedy wszedł podszedł do mnie i przytulił. Nawet nie prubowałam się wyrywać. Szlochałam dalej.
- Prosze! Zostaw mnie! - mówiąc to spojrzałam się na niego ze łzami w oczach
- Prosze!
- Nie płacz. - szeptał mi do ucha - Wszystko będzie dobrze
- Nie! - krzyknęłam nadal się nie podnosząc.
- Nie chce cie zmuszać do tego ślubu, ale wiedz, że jeśli będe musiał to mogę - rzekł
Popatrzyłam się na niego przerażona.
- Nie wyjdę ze ciebie! Nigdy! - krzyczałam
- Jeśli za mnie nie wyjdziesz mogę zrobić coś złego osobie, którą kochasz - zagroził mi
Zrozumiałam, że miał na myśli Rikiego.
Popatrzyłam na niego ciągle płacząć. Pokazał mi obraz jak Riki cierpi, krwawi i umiera
- Nie! Nie rób nic mu! Przestań! Proszę! Zrobie wszystko tylko nie to! - krzyknęłam
- Wyjdź za mnie! - powiedział i popatrzył się na mnie.
- D... Dobrze - wyjąkałam, a basior podszedł do mnie i przytulił, a ja wtuliłam się w niego. Nie miałam już siły, ani ochoty z nim walczyć.
Zasnęłam i obudziłam się dopiero po dwóch dniach. Często długo spałam, ale jeszcze nigdy aż tak długo.
Wstałam i przeciągnęłam się leniwie, kiedy naglę do komnaty wszedł Posejdon.
- Dziś jest ślub - oznajmił i pocałował mnie. Próbowałam się wyrwać, ale mnie przytrzymał.
Zaczął się ślub. Ksiądz rozpoczął ceremonie..

< Riki?Ratuj!> 

Od Shira CD Edwarda/Rachel

Wyszliśmy z domku i poszliśmy trochę dalej, a tam były ofiary naszego polowania. Byli to zając i łania. Z zającem było łatwo, ale z łanią było gorzej. Goniłem ją aż do pułapki. Edward rzucił się na nią z krzaków.
- Idę po zająca. - powiedziałem i pobiegłem truchtem do miejsca, gdzie leżał zając. Chwyciłem go w zęby i wróciłem do Edwarda. Zjedliśmy i poszlismy pochodzić po terenach watahy. Spotkaliśmy waderę o brązowej sierści. Miała jakąś chustę na łapie. Spojrzałem na Edwarda, on szybko przywitał się z waderą.
- Cześć, Rachel - uśmiechnął się, a wadera odwzajemniła uśmiech.
- Cześć, kto to? - wadera spojrzała na mnie.
- Siema, Shir jestem. - przedstawiłem się
- Nowy w naszej watasze. - powiedział Edward.

< Edward albo Rachel?> 

środa, 3 czerwca 2015

Od Rikiego CD Tashy

Kiedy wróciłem do swojej jaskini nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok oczekując na sen który nigdy nie nadszedł. Nie wiem co mi się stało.. Ciągle myślałem o Tashy. To było dziwne, ale coś mnie pociągało w jej stronę. Wyglądała jakoś tak.. atrakcyjnie i uroczo dzisiaj. To był dopiero początek znajomości, ale.. Jeśli ktoś mi ją... Boże! O czym ja myślę? Mam dopiero 2 lata. Przyjdzie na mnie czas. Kiedy skończyłem rozmyślania był już ranek. Postanowiłem powiedzieć to co do niej czuje. Ale jak? Wstałem i pobiegłem coś zjeść. Kiedy skończyłem jeść nadal nie mogłem przestać myśleć o tym co mam powiedzieć Tashy. Rozmyślając o tym wpadłem na kogoś. I była to właśnie Tasha!
Los po prostu tak mnie rozpieszcza!-pomyślałem sarkastycznie.
 -Powtórka?-zapytałem siląc się na uśmiech. Zaśmiała się słodko.
-Chodź ze mną- rzekłem tajemniczo.
-Prowadź!-odpowiedziała. Zaprowadziłem ją na śliczną polane, którą odkryłem całkiem niedawno.
 

-No więc co chciałeś mi pokazać?-zapytała zaciekawiona. Kurde.. Teraz albo nigdy!
-No bo widzisz..
-Co?-przerwała mi.
-No bo ja się w tobie zakochałem!-wyrzuciłem z siebie.
-Czy chciałabyś zostać moją partnerką?-zapytałem cicho kładąc uszy.
 
<Tasha? To chyba twoje drugie opo a już Riki do ciebie zarywa :3>
 
 
 

Od Tashy do Rikiego

Posłałam mu szczery uśmiech, co odwzajemnił. Gdy mnie puścił, a ja jego to poszliśmy nad jezioro. Tam go wrzuciłam do wody, a potem on mnie wciągnął. Chlapaliśmy i wygłupialiśmy się, aż nam się zrobiło zimno. Robiło się ciemno i Riki postanowił mnie odprowadzić.
- Moze spotkamy się jutro? - spytał.
- Pewnie - rzekłam radośnie.
Szybko zasnęłam.

 * Następnego dnia *

 Wstałam wcześniej, bo wraz z pierwszym promieniem słońca. Wyszłam na polowanie i po zjedzonym posiłku postanowiłam pójść się przejść. Podczas spaceru się zamyśliłam i wpadłam na kogoś.
- Powtórka? - spytał mnie znajomy głos.
Był to Riki! Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
- Chodź ze mną - rzekł tajemniczo
Zgodziłam się...

< Riki? Gdzie mnie zabrałeś?> 

Wyniki konkursu :3

Cześć!
Wreszcie jest ta wyczekiwana przez Was chwila! Oczywiście nie nic innego jak wyniki konkursu na najlepsze opowiadanie. A więc bez biedolenia..
A, czekajcie! Zapomniałabym... Bardzo was przepraszam, że nie napisałam tego posta wcześniej.. Miałam teraz bardzo trudny okres poprawiania. Myślę, że nie tylko ja mam z tym problem.
No, ale bez zbędnego biedolenia (co już wcześniej mówiłam) oto werdykt...

1. Umei'a!
*bije brawo*
Recenzja- Bardzo podobało mi się Twoje opowiadanie. Było szczegółowo napisane, (ale też nie za bardzo. Co nie tworzy z tego flaków z olejem)  była akcja i motyw w którym bardziej poznajemy Umei'e. Słowem, nic dodać, nic ująć. Czekam na część drugą z niecierpliwieniem. Jak chcesz możesz zrobić opowiadanie dodatkowe na jakąś ilość monet. I oczywiście zachęcam wszystkich do napisania dodatkowych opowiadań za dodatkowe monety C:

2. Lakota
Recenzja- Ciekawe i żartobliwe opowiadanie. Bardzo podobał mi się pomysł gimbazy i świata realnego. Ta koleżanka przypominała mi takiego typowego prymusa z charakterem. Coś o tym wiem bo mam takie koleżanki.. Jedyne co mi przeszkadzało to zakończenie. Że tak poprostu sobie wróciły no i pa! Opowiadanie by było idealne jakbyś dodała coś o tym powrocie. Ale podsumując. Całkiem nieźle, ale trochę do perfekcji zabrakło.

3. Sakura
Recenzja- Pomysł świetny, ale... Brakowało mi jakiejś akcji. No niby coś tam było o tym koniu ala mroczny kosiarz, ale za mało napisałaś. Jakieś myśli Sakury, wygląd koni. Wiem, wiem podesłałaś zdjęcie, ale jakbyś jeszcze opisała ich wygląd z punktu widzenia bohaterki było by świetnie. Nie sądze także że Sakura tak łatwo by odpuściła Ellenie. Także opowiadanie dobre, ale dodałabym coś jeszcze.

Szczerze lekko się zawiodłam, że tak mało osób wysłało swoje prace. Jest nas bardzo dużo i jeszcze trochę, a tylko trzy wilki wysłały mi swoje opowiadania .-. . No rozumiem, że ktoś tam nie ma weny, a komuś innemu się nie chce, no ale bez przesady! Tak samo aktywność bloga jakoś spada w czeuściach internetów. Mam nadzieję, że statystyki dostaną kopa w szlachetny koniec placów i wreszcie się ożywią

                                                                                     ~Avalon :D

Od Daisy CD Seven'a

-Al-Ale jak?!-zapytałam zmieszana. Zorza chwile później przyciągnęła moją uwagę. Była naprawdę przeeepiękna!
 
 
Robiło się ciemno, ale zorza oświetlała wszystko wokół nas.
-Widzę, że ci się podoba.-usłyszałam ze swojej prawej strony.
-Phi! Takie triki nie robią na mnie wrażenia.-skłamałam odwracając się do towarzysza.
-No jakoś nie widać.-zaśmiał się. Prychnęłam i poszłam przed siebie. Basior oczywiście poszedł za mną.
 
<Sev?>
 

Od Edwarda CD Shira

-Co tam? Widzę że już się nieźle urządziłeś.-uśmiechnąłem się do basiora.
-Cześć! A dobrze, już zdążyłem się tu urządzić jak widzisz.- powitał mnie. Obejrzałem jego prace i powiem szczerze, podoba mi się.
-Jesteś głodny?-zapytałem na co odpowiedział mi żołądek towarzysza, warcząc głośno.
-To miało chyba znaczyć, że tak.-zaśmiałem się cicho. Shiri popatrzył się na swój brzuch i zaśmiał się także.
-Możliwe. To co? Pójdziemy na polowanie?-zaproponował.
-Jasne!
 
<Shir? :D Jakieś takie mi mdławe wyszło, ale ostatnio nie nadaje się do pisania :/>

Od Seven'a do Daisy

Nie wiedziałem o co chodzi waderze. Siedziałem tutaj i wsłuchiwałem się w śpiew ptaków, a ona posadzala mnie o śledzenie. Nie jestem jakimś natrętem czy cos w tym stylu.
- Przepraszam, choć nie wiem za co. Daj spokój i nie bądź taka..- rzekłem.
Robiło się późno, więc wpadłem na pewien pomysł i spojrzałem na Daisy.
- Chodź - nie czekając na jej odpowiedz pociągnąłem
Weszliśmy na jakaś górę i użyłem mojej nowej mocy i wywołałem zorze polarną.
- Pięknie! - krzyknąłem i dodałem
- Pierwszy raz używam tej mocy.

< Daisy??>