Szłam ze spuszczoną głową. Rozmazany świat chciał mnie zabić, wiem to. Spotkałam na swej drodze wilka. Był czarny. Nie wiedziałam co zrobić. Umknęłam w krzaki i licząc na to że mnie nie zauważy, siedziałam tam. Było jednak już za późno i basior zauważył mnie. Przygotowywałam się właśnie na śmierć. Nigdy nie walczyłam z wilkiem. Trudno by było, skoro nie potrafię nawet zabić zająca. Zamknęłąm oczy gotowa na śmierć. Wilk chyba jednak nie chciał mnie zabić.
- Kim jesteś? Co robisz na terenach mojej watahy? - zapytał. Otworzyłam jedno oko, a potem drugie.
- Zaraz... Powiedziałeś... watahy? Jestem Melody, mogłabym dołączyć? - zapytałam. Szybko obadał mnie wzrokiem. Zauważył, że jestem wychudzona i tak dalej.
- Możesz. Edward jestem. Co ci się stało? - pytał mnie. Odpowiadałam mu krótko. Wyglądało na to, że ten wilk rozumie słowo litość. Gdy powiedziałam mu, że nie potrafię polować, próbował mnie nauczyć. Nie wychodziło to jednak i zaczęło się szybko ściemniać.
- Masz gdzieś blisko jaskinię? - zapytał patrzać jak słońce zachodzi.
- Nie... - odpowiedziałam cicho. Edward zaprowadził mnie przed jakiś domek na drzewie. Przez okienko wyjrzał basior, kogoś mi przypominający.
- Shir, mógłbyś na dziś ją przygarnąć? - Dalej nie słuchałam. Shir. Tak miał na imię mój brat...
- No chodź w końcu, Melody! - skapłam się, że Edward odszedł i stoję przed domkiem sama. Basior o imieniu Shir wciagnął mnie do domku i nakarmił.
- Jesteś nowa? - zapytał z uśmiechem.
- Tak, a ty mi kogoś przypominasz, Shir Canie. Wyglądasz podobnie do mego brata. - były to najdłuższe zdania jakie dotąd wypowiedziałam.
- Ty mi siostrę moja przypominasz. I nawet tak samo masz na imię. - powiedział. Wtedy to do nas dotarło.
- Shir?
- Melody? - po tym nastąpił uścisk.
- Ożyłaś! Moje zaklęcie się udało! - zaczęłam płakać.
- Shir... Pomóż mi... - nie wiedząc czemu się rozbeczałam, a potem poszłam spać. Następnego dnia po południu przyszedł Edward.
- Shir, nadal jest u ciebie Melody? - zdziwił się.
- Odkryliśmy, że to moja siostra. - odpowiedział mu, a ja nadal siedziałam cicho.
- Kim jesteś? Co robisz na terenach mojej watahy? - zapytał. Otworzyłam jedno oko, a potem drugie.
- Zaraz... Powiedziałeś... watahy? Jestem Melody, mogłabym dołączyć? - zapytałam. Szybko obadał mnie wzrokiem. Zauważył, że jestem wychudzona i tak dalej.
- Możesz. Edward jestem. Co ci się stało? - pytał mnie. Odpowiadałam mu krótko. Wyglądało na to, że ten wilk rozumie słowo litość. Gdy powiedziałam mu, że nie potrafię polować, próbował mnie nauczyć. Nie wychodziło to jednak i zaczęło się szybko ściemniać.
- Masz gdzieś blisko jaskinię? - zapytał patrzać jak słońce zachodzi.
- Nie... - odpowiedziałam cicho. Edward zaprowadził mnie przed jakiś domek na drzewie. Przez okienko wyjrzał basior, kogoś mi przypominający.
- Shir, mógłbyś na dziś ją przygarnąć? - Dalej nie słuchałam. Shir. Tak miał na imię mój brat...
- No chodź w końcu, Melody! - skapłam się, że Edward odszedł i stoję przed domkiem sama. Basior o imieniu Shir wciagnął mnie do domku i nakarmił.
- Jesteś nowa? - zapytał z uśmiechem.
- Tak, a ty mi kogoś przypominasz, Shir Canie. Wyglądasz podobnie do mego brata. - były to najdłuższe zdania jakie dotąd wypowiedziałam.
- Ty mi siostrę moja przypominasz. I nawet tak samo masz na imię. - powiedział. Wtedy to do nas dotarło.
- Shir?
- Melody? - po tym nastąpił uścisk.
- Ożyłaś! Moje zaklęcie się udało! - zaczęłam płakać.
- Shir... Pomóż mi... - nie wiedząc czemu się rozbeczałam, a potem poszłam spać. Następnego dnia po południu przyszedł Edward.
- Shir, nadal jest u ciebie Melody? - zdziwił się.
- Odkryliśmy, że to moja siostra. - odpowiedział mu, a ja nadal siedziałam cicho.
< Edward? Reakcja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz