czwartek, 4 czerwca 2015

Od Tashy do Rikiego

Jego wyznanie i pytanie zaskoczyły mnie, a nawet zdziwiły. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć w pierwszej chwili. Byłam szczęśliwa z tego powodu, bo też się w nim zakochałam, wątpiłam, że on mnie zechce....
- Riki, ja...
Kiedy chciałam dokończyć odpowiedzieć to naglę zrobiło się strasznie ciemno. Nie wiedziałam co sie dzieje. Straciłam przytomność, bo chyba dostałam czymś w łeb.
Kiedy się obudziłam, w pomieszczeniu panowała całkowita ciemność.
Podbiosłam się i wtedy zobaczyłam wilka. Był ciemny i ogromny. Przestraszyłam się i wycofałam do ściany.
- Czego ode mnie chcesz ? - szepnęłam łamiącym się głosem
- Jestem Posejdon. Bóg mórz. - przedstawił się
- A ty to moja przyszła bogini - mówiąc to zaczął się do mnie zbliżać, a ja nie mogłam się nawet cofnąć.
- Zostaw mnie! - próbowałam krzyknąć, jednak z mojego gardła wydobył się tylko cienki pisk
- Jesteś słodka, wiesz - wypowiedział te słowa tak uroczym tonem, że prawie uwierzyłam w ich szczerość.
Był metr odemnie.
- Nie zbliżaj się! - rzekłam potwornie przerażona.
- Nie musisz się mnie bać. Nie chce zrobić ci krzywdy - zapewniał.
- Więc czego ty chcesz ?!
- Ciebie - szepnął mi do ucha kiedy był dosłownie przedemną.
Omało się nie rozpłakałam.
- Tak wrażliwej waderze jak ty przyda się taki wilk jak ja - uznał Posejdon.
- Proszę! Odejdź! - wyłam bliska łez.
- Nie bój się - przemawiał do mnie.
Nie wytrzymałam. Rozbeczałam się jak małe dziecko! Upadłam na ziemie i położyłam łapy na pysku.
- Nie płacz - mówił to z takim spokojem, jakby patrzył na najlepszą, najładniejszą i najmądrzejszą waderę na świece, a przed nim leżałam tylko... ja.
- Chodź ze mną - powiedział.
- Zaprowadzę cię gdzieś.
Mimo, że nie chciałam z nim iść postanowiłam dalej nie walczyć.
Basior zaprowadził mnie do jaskiejś komnaty oraz napoił jakimś wywarem.
Położyłam się na łóżku i niepostrzeganie zasnęłam.
Obudziłam się, a obok mnie leżał Posejdon. Wstałam i spróbowałam otworzyć drzwi. Na próżno.
Nagle obudził się mój oprawca.
- Wstałaś już! - uśmiechnął się do mnie, jednak na mojej twarzy była tylko kamienna mina.
- Przyniosę ci coś do jedzenia - zaoferował.
Wyszedł, a ja postanowiłam się rozejrzeć.
Komnata była wielka. Ozdobiona kosztownymi kamieniami i czymś jeszcze.
Po 30 minutach wrócił Posejdon z dorodnym jeleniem w pysku.
Położył go przedemną i zaczął jeść, pomimo, że nie miałam teraz ochoty przyłączyłem się do niego.
Kiedy skończyliśmy położyłam się na łóżku.
- Wrócę wieczorem. - oznajmił, jakby mnie choć trochę to obchodziło.
 - Mam kilka warzonych spraw do załatwienia. Popołudniu przyjdzie do ciebie kilka osób i opowie o moich planach - zdziwiłam się. ,, Planach " ?! Co miał na myśli ?!
Pozostało tylko czekać.
Tak jak mówił popołudniu do Komnaty weszła jakaś wadera.
- Witaj! - krzyknęła radośnie
- Mam ci oznajmić kilka rzeczy, wię tak:
Po pierwsze: Posejdon i ty weźmiecie ślub pojutrze o 18
Po drugie: Suknia, którą założysz będzie gotowa na jutro - wymieniła jeszcze kilka podpunktów, ja jednak skupiłam się na tym pierwszym. Ślub?!
Nie słuchałam jej dalej położyłam się na łóżku i płakałam aż do powrotu Posejdona.
Kiedy wszedł podszedł do mnie i przytulił. Nawet nie prubowałam się wyrywać. Szlochałam dalej.
- Prosze! Zostaw mnie! - mówiąc to spojrzałam się na niego ze łzami w oczach
- Prosze!
- Nie płacz. - szeptał mi do ucha - Wszystko będzie dobrze
- Nie! - krzyknęłam nadal się nie podnosząc.
- Nie chce cie zmuszać do tego ślubu, ale wiedz, że jeśli będe musiał to mogę - rzekł
Popatrzyłam się na niego przerażona.
- Nie wyjdę ze ciebie! Nigdy! - krzyczałam
- Jeśli za mnie nie wyjdziesz mogę zrobić coś złego osobie, którą kochasz - zagroził mi
Zrozumiałam, że miał na myśli Rikiego.
Popatrzyłam na niego ciągle płacząć. Pokazał mi obraz jak Riki cierpi, krwawi i umiera
- Nie! Nie rób nic mu! Przestań! Proszę! Zrobie wszystko tylko nie to! - krzyknęłam
- Wyjdź za mnie! - powiedział i popatrzył się na mnie.
- D... Dobrze - wyjąkałam, a basior podszedł do mnie i przytulił, a ja wtuliłam się w niego. Nie miałam już siły, ani ochoty z nim walczyć.
Zasnęłam i obudziłam się dopiero po dwóch dniach. Często długo spałam, ale jeszcze nigdy aż tak długo.
Wstałam i przeciągnęłam się leniwie, kiedy naglę do komnaty wszedł Posejdon.
- Dziś jest ślub - oznajmił i pocałował mnie. Próbowałam się wyrwać, ale mnie przytrzymał.
Zaczął się ślub. Ksiądz rozpoczął ceremonie..

< Riki?Ratuj!> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz