Znalazłam się w dziwnym miejscu to miejsce zwie się Szkoła, a dokładniej co gorsza gimnazjum, miejsce skupiskowego zjawiania się stad gimbusów pod przymusem.
Chodziłam po pustym korytarzu były lekcje więc było spokojnie porozglądałam się trochę węsząc jedną z nauczycielek było słychać za drzwiami jak się drze.
Trafiłam do klasy od biologii weszłam tam na luzie nikt mnie nie widział oprócz mojej stworzycielki. Była tam siedziała w drugiej ławce przy biurku i jak inni słuchała wykładu o roślinach lasach, i takich tam pierdołach które i tak w życiu jej się nie przydadzą tak jak obliczanie stożka na matematyce, usiadłam obok jej ławki zrobiła zaskoczoną minę ja skierowałam uszy na nauczycielkę wsłuchując się w treść ale, zainteresowała mnie bardziej książka leząca na ławce. Przysunęłam nos zaglądając ale dziewczyna szybkim ruchem odsunęła mi ją z przed nosa
-No przecież ci jej nie zjem -burknęłam na nią.
-Nie odezwała się patrząc tylko na mnie z ukosa fakt odezwanie się mogło by być złym pomysłem gdy tylko widzi mnie jedna osoba.
Dalej słuchałam co ta baba miała do powiedzenia zastanawiałam się kto ją jeszcze słucha i kto tego wszystkiego w ogóle ją uczył
-Ale bzdety ...chodź pokażę ci prawdziwe teorie natury a nie to co ona gada -szczęknęłam niestety dziwnie bo jestem wilkiem a nie psem
-Cicho- szepnęła do mnie najciszej jak tylko można było to zrobić
- No chodź co będziesz robić na tej nudnej lekcji ?
-Nie mogę -nie dała za wygraną szepcząc abym przestała .
Popatrzyłam na koleżankę z ławki spojrzała na nią lekko dziwnie ale chyba zmieniła zdanie i zamiast pytać czemu rozmawia do siebie, słuchania dalej pani, pociągnęłam lekko zębami za rękaw moją towarzyszkę szybko zabrała rękę a chwile moment odezwała się do biologiczki że musi wyjść odebrać telefon od mamy.
Wyszłyśmy na korytarz stanęła w ustronnym miejscu
-Co ty do diabla tu robisz?
-Ratuję cię z krainy gimbusów
-Nie możesz tak po prostu sobie tutaj przychodzić
-I tak nikt mnie nie widzi -posłałam jej uśmiech
-chodź pokaże ci prawdziwą biologie i nie daj się prosić
-No w sumie... odwiedzę w końcu twój świat i zobaczę watahę-jej oczy zalśniły ekscytacją
-To na co czekamy ?
-Po biologii nie mogę się teraz urwać ok?
-Spoko to czekam na ciebie obok szkolnego drzewa-pobiegłam w stronę wyjścia a ona wróciła na lekcje .Nie minęło pół godziny a już przyszła, wyszłyśmy za teren szkoły za wysokimi krzewami otworzyłam portal i ją wepchałam po drugiej stronie znalazłyśmy się na terenie mojej watahy. Dziewczyna od razu rozglądała się odetchnęła świeżym powietrzem mówiąc że tego było jej trzeba, dotknęła trawy może to dziwne zachowanie, ale tam jest zupełnie innej jakości trawa niestety gorszej. Poszłam z nią w głąb pokazując rośliny które mogła co najwyżej zobaczyć tylko w książce jako kolorowy obrazek.
-Tu jest tak niezwykle i pięknie -rozejrzała się- niebo jest bardziej niebieskie kwiaty bardziej barwne …
-To lepszy świat, który ludzie stworzyli w swoich głowach uciekając od rzeczywistości to wszystko co nie może być u was jest tutaj
-To tylko moja wyobraźnia lub sen ?
-Niekoniecznie, te miejsca istnieją naprawdę stworzyła je wielka moc wyobraźni tak mocna że stały się realne, zapomniane i zamknięte przed ich zniszczeniem i bezpieczeństwem dla istot tu żyjących my możemy wchodzić do waszego świata wy nie .
Ludzie widują nas często ale nawet o tym nie wiedzą.
– podeszłyśmy do drzewa wyciągnęła mały nożyk z piórnika przyglądałam się jej uważnie zaczęła ryć coś w drzewie.
-Czekaj to drzewo…
-Nic mu się przecież nie stanie robię to bardzo lekko. – Zasłoniła ręką dalej coś wydrapując.
-Pokaż
-Nie to niespodzianka
–No nie bądź taka –stanęłam na dwóch łapach próbując zobaczyć co tworzy.
–Lakota idź sobie – nagle usłyszałyśmy trzask a drzewo się poruszyło.
–Radzę spierniczać –uśmiechnęłam się i zabrałam dziewczynę ze sobą drzewo było zdenerwowane a
z tyłu miało wyryte duże serduszko a obok z dwóch stron nasze inicjały, zabawnie to wyglądało zaczęłyśmy się śmiać.
Tak upłynęły nam cztery godziny na nauce poznawaniu i wspólnej zabawie, poznała kilku członków watahy byli bardzo mili. Zwiedziłyśmy Las Camber, Wodospad Mapela, Las Cohin i ruiny Zamku Dezera.
Zmęczone chodzeniem na koniec poszłyśmy na Polane Iris, leżałyśmy sobie na trawie opowiadając przeróżne kawały śmiałyśmy się na całą polane nie mogąc przestać, płakałam ze śmiechu łzy leciały mi strumieniami.
W nieoczekiwanym monecie spojrzała na zegarek było późno i musiałam ze wzajemnym smutkiem odstawić ją do jej świata otworzyłam portal wskoczyła do niego żegnając się przedtem wielkim przyjacielskim przytuleniem, obiecałam jej że jeszcze do niej wpadnę. Kiedy znikła zrobiło mi się pusto poszłam do swojego legowiska i szybko zasnęłam