niedziela, 31 maja 2015

Od Shira CD Edward

Ludzie strzelają, kompletny chaos, a ja widzę wilka. Czarnego wilka. Szybko odwracam się i włamuje się któremuś człowiekowi do tępego mózgu i wypowiadam słowo śmierci, a on pada na ziemię, a czarny wilk szybko odwraca się i strzela piorunem w człowieka, paląc go. Czarny wilk biegnie dalej, a ja po chwili, używając skrzydeł go doganie. Taka akcja zadziała się kilkakrotnie, a wreszcie ludzie zostali wybici. Czarny wilk stanął. Ja byłem trochę zmęczony, ale wilk... chyba nie.
- Dzień dobry... - przywiałem się szybko badając wilka wzrokiem. Nie wyglądał na psa, więc chyba nie bł po stronie ludzi. Wilk również obadał mnie wzrokiem.
- Cześć... - powiedział nie pewnie.
- Znasz jakąś watahę, do której mógłbym dołączyć? - zapytałem go, uśmiechając się.
- Znam, Wyglądasz na dobrego wojownika. Mógłbym cię przyjąć do mojej watahy. - powiedział i również się uśmiechnął.
- Dzięki, Panie alfo - zaśmiałem się. Przedstawiłem się, on również. Oprowadził mnie po terenach, a ja już wiedziałem gdzie chcę mieszkać. Po zwiedzaniu wybudowałem sobie domek na drzewie, za pomocą magii. Po kilku godzinach, przyszedł do mnie Edward.

< Edward?>

Nowy basior!

Witaj Shir Can!
 
 

Od Rachel cd Lakoty

Nie czekając zbytnio aż Hades się ocknie, odwróciłam się w stronę Mefistofelesa i zaczęłam swój monolog.
- Mefisto, wiem, że pamiętasz tamte pięć lat mojego poprzedniego życia, wcielenia czy jak to tam nazwiesz, które spędziliśmy za karę w czyśćcu we dwójkę? Kiedy to obiecaliśmy sobie, że zrobimy wszystko, żeby przetrwać? No wiesz, po tamtych trzech początkowych latach otwartej wojny. Przypominam ci to po to, żebyś wiedział, że zbyt wiele się od tego czasu nie zmieniło. Nadal jestem tą samą wnuczką Lucyfera, a ty nadal jesteś tym przygłupim diabłem. Tylko ja trochę zmieniłam swoją postać. Co za tym idzie, przysięgi nadal zobowiązują. Czyli, reasumując, nie masz prawa mnie choćby tknąć. - Uśmiechnęłam się słodko, po czym otoczyłam siebie i Lakotę cieniami, żeby teleportować się pod lasem.
- Co to w ogóle miało być? - Usłyszałam głos wilczycy.
- Mefisto, mimo swych jakże wielu zalet, nie jest człowiekiem honoru, więc taka mowa by na niego nie podziałała. Kupiłam nam czas, żebym mogła się teleportować, bo to ścierwo zabrało mi zbyt dużo energii, żebym dała radę przenieść nas obie. - Wzruszyłam ramionami.

< Lakota? xD>

środa, 27 maja 2015

Od Umei - konkurs

Nie mogłam usnąć. Przewracałam się z boku, na bok. Po godzinie bezczynnego leżenia poirytowana wstałam i spojrzałam na wyjście z jaskini. Czułam dziwną potrzebę wyjścia, wyjścia i pozostania tam jak najdłużej. Powolnym krokiem wyszłam przed jaskinię. Księżyc świecił mocniej niż zwykle, wiatr był delikatniejszy niż zwykle, a świerszcze jakby zniknęły za pomocą dotknięcia magicznej różdżki. Świat ucichł nieprzeniknioną ciszą. Zamknęłam oczy.
- Idź. - usłyszałam. Otworzyłam oczy i nerwowo się rozejrzałam, byłam tu jedynie ja. Wzięłam głęboki oddech i zbiegłam ze wzgórza. Wbiagłam w Las Camber, który był ciemniejszy niż zwykle. Ta noc była inna niż wszystkie, tak zdecydowanie inna. Poczułam się nieswojo, tak jakbym była w całkowicie obcym dla mnie miejscu. Usłyszałam przeraźliwy krzyk. Serce zabiło szybciej, a żyły zaczęły pompować więcej krwi. Biegłam po niespotykanie miękkim mchu.
- Gdzie się wybierasz? - usłyszałam głoś pośród ciemności. Stanęłam dysząc. Zaraz... znam ten głos. Wyszczerzyłam kły w szyderczym uśmiechu. Adrenalina osiąga chyba powoli swój szczyt.
- Czyżby sam Soren? - zamachnęłam ogonem powietrze, już ledwo stałam w miejscu.
- Och, od kiedy to tak oficjalnie, kochanie? - wyszedł z cienia, on, największy wróg, a zarazem najbliższa mi osoba. On, sam Koszmar.



- Wybacz, dawno żeśmy się nie widzieli, co? - zaczęłam krążyć ze spuszczoną nisko głową wokół basiora. Podążał za mną wzrokiem.
- Uciekłaś, to się nie widzieliśmy. - uniósł delikatnie kąciki ust. Kiedyś było całkowicie inaczej. byłam całkowicie inna. Nikt oprócz niego nie mógł do mnie podejść. Nikt. Zginąłby.
- Nie pamiętasz już jak pięknie było, kiedy razem wychodziliśmy na polowanie? Nie pamiętasz tego cudownego bólu otaczającego twoje ciało? Nawet zapomniałaś o tym, jak oni prosili o łaskę? - kończąc wypowiedź zaśmiał się. - Wiesz co, brakuje mi tego. - spojrzał na mnie wzrokiem najzwyklejszym na świecie. Nietypowym dla niego.
- Pamiętam i to doskonale. - szyderczo się uśmiechnęłam podchodząc do niego. - A pamiętasz co było najlepsze? - serce biło mi coraz mocniej. Byłam już naprzeciwko niego. - To. - szepnęłam mu do ucha. Szybkim ruchem wgryzłam się w jego kark powalając na ziemię. Basior wyszczerzył się ukazyjąc rzędy białych kłów. Przycisnęłam łapą jego pysk do ziemi.
- Mógłbyś częściej wpadać. - szepnęłam nachylając się nad nim. Odskoczyłam puszczając go wolno. Zamachnęłam ogonem, a niebieskie znaki na moim ciele zaczęły świecić. Samiec nachylił głowę, a z ziemii powoli zaczęły wyrywać się gorące kawałki gruntu. Po chwili było ich pełno wokół nas.


Soren wybiegł naprzeciw mnie, a ja zręcznie przeskoczyłam go odbijając się od jego łba. Gwałtownie się obrócił i rzucił na mnie powalając na ziemię. Uśmiechnęłam się i kopnęłam go, poleciał metr dalej na ziemię. Wstał odbijając się od ziemii w moją stronę. Wgryzł się w moją szyję rzucając mną o ziemię. Wstałam wgryzając się głęboko w jego bok, basior zgiął się w pół i zahaczył zębami o moje ucho rozrywając je. Nasze oczy zaświeciły, tak to jest to, czego potrzebowaliśmy od dawna. Odskoczyliśmy od siebie. Basior spojrzał na mnie, krew ciekła z jego pyska.
Zaśmiałam się. Tyle czasu byliśmy kompanami, nie było silniejszych od nas. Razem w walce byliśmy nie do pokonannia. Wszędzie, gdzie się pojawiliśmy sialiśmy postrach. Wymordowaliśmy setki rodzin, to była czysta przyjemność. Ktokolwiek stanął przed nami szybko lądował do piachu, mieliśmy tylko siebie. Rodziny nie ma, przyjaciół nie ma. Tylko my, tylko dwie równe sobie istoty. Byliśmy przeklinany przez szamanów, lecz zdawało się to na nic. Złe duchy na nas nie działały, ba, my byliśmy złymi duchami. My byliśmi fizycznym wcieleniem najgorszego zła tego świata.
Wyskoczyłam na basiora powalając go na ziemię, złapałam w żelazny uścisk jego szczękę, która u zwykłego wilka dawno była by pogruchotana w drobny mak. Ale on był inny, on powinien już umrzeć miliony razy, ale żył. Nigdy mi nie zdradził tej tajemnicy. Patrzyłam w jego oczy zdyszana. Zwolniłam uścisk i odeszłam. Soren wstał i szyderczo się uśmiechnął.
- Jeszcze wrócę. - powiedział i zniknął w ciemności. Zamknęłam oczy i usiadłam. Nie mogłam zasnąć, siedziałam tylko myśląc o tym wsyzstkim.


Od Lakoty Cd Rachel

Wypiłam drinka i wzięłam następnego którego Mefisto dla mnie zamówił spoglądając na niego
-Tak myślałam kolorowe włosy u facetów to gejoza -uśmiechnęłam się do Rachel
-Po prostu liczyłam na darmowe drinki -uśmiech nie znikał mi z twarzy skierowałam wzrok na Hadesa który się pojawił jego partnerowi zmienił się humor
-Tylko o to ci chodziło?
-Dokładnie a czego ty chciałeś?
-Na pewno nie myślałyście że damy wam drinki za darmo -Wyszeptał Hades
-Coś wam się pomyliło dziewczyny- dopowiedział Mefisto
- Na nas już czas -Powiedziała głośno i stanowczo Rachel próbując wstać ale Mefisto złapał ją za rękę zmuszając do siedzenia
-Zabieraj te brudne łapska! -syknęła
-Ani mi się śni -uśmiechnął się wrednie spojrzałam na niego ostro
-To czego chcecie w zamian?
-Zgadnij ślicznotko -Próbowałam nie wybuchnąć śmiechem
-No a od kiedy geje wolą dziewczyny?-Rachel odezwała się z wrednym uśmieszkiem
-Wy myślicie że o to nam się rozchodzi? -Rzuciłam pytające spojenie Rachel ruszyła ramionami
-To o co wam chodzi ?
-Jak to o co? Musicie oddać nam trochę mocy -Wybuchłyśmy śmiechem prawie płacząc
-Teraz to dowaliłeś koleś na prawdę, dobry żart- Otarłam łzy. Hades szarpnął mocno moją rękę
-Jeśli myślisz że to głupi żart to grubo się mylisz nie jesteście pierwsze i nie ostatnie
-Co kurde?!-Odezwała się Rachel
-Chyba ci się sufit na łeb osunął szmaciarzu, obydwoje jesteście siebie warci
-Ciekawe jak chcecie to zrobić
-Chyba chcą wciągnąć moc odkurzaczem –zaśmiała się
-Koniec tej dennej rozmowy –Mefisto przerwał i przyłożył mały pistolet do głowy Rachel, a Hades do mojej. Przez chwile próbowałam połączyć wątki czy to taki żart, wkręt czy prawda spoglądając na dłoń Mefisto na której miał dziwny tatuaż już wiedziałam co to za typy spojrzałam na Rachel była spokojna chyba obmyślała jakiś plan w mojej on już powstał. Poleciały mi łzy udawałam że płacze -Wymiękasz co ? Fajną masz tą koleżankę -Zaśmiał się wrednie
-Bo ty masz pistolet i zrobisz mi krzywdę dlaczego chcesz to zrobić? Co my wam takiego zrobiłyśmy- wyjąkałam
-Ty się już nie odzywaj już nie jesteś taka cwana co- burknął Hades i spojrzał na Mefisto
-To teraz grzecznie idziemy kule są na takich jak wy nie chcecie by ktoś został nimi ranny
-Hades zaczął mnie prowadzić Mefisto z Rachel ruszyli później, wyczułam moment nie spodziewał się tego, szybkim skrętem obezwładniłam go dostał parę razy w twarz miał złamany nos poleciał na szklany stół stojący obok i wylądował na ziemi próbując ręką powstrzymać krwawienie stanęłam nad nim ze scyzorykiem
-Grubo to musiało boleć jeżeli nie chcesz też tak skończyć to spadaj -Mruknęła Rachel Mafisto szybko zareagował wycelował pistolet w moją stronę
-No strzelaj -Powiedziałam spokojnie a później odskoczyłam kula trafiła Hadesa w głowę który wstał, ale znów lizał podłogę robiąc krwawy ślad Rachel lekko drgnęła ale nie z widoku krwi z powodu świadków na szczęście zdarzenie zauważyły tylko 2 osoby
-Mafisto! ty idioto! …poplamiłeś mi płaszcz!
-Spojrzałam na niego z wyrzutem nie przejmując się Hadesem .Drgnęła
mu warga a broń wypadła z ręki

< Ale żem się rozpisała, wena wróciła  xD>

sobota, 23 maja 2015

Do Lakoty –konkurs

Znalazłam się w dziwnym miejscu to miejsce zwie się Szkoła, a dokładniej co gorsza gimnazjum, miejsce skupiskowego zjawiania się stad gimbusów pod przymusem.
Chodziłam po pustym korytarzu były lekcje więc było spokojnie porozglądałam się trochę węsząc jedną z nauczycielek było słychać za drzwiami jak się drze.
Trafiłam do klasy od biologii weszłam tam na luzie nikt mnie nie widział oprócz mojej stworzycielki. Była tam siedziała w drugiej ławce przy biurku i jak inni słuchała wykładu o roślinach lasach, i takich tam pierdołach które i tak w życiu jej się nie przydadzą tak jak obliczanie stożka na matematyce, usiadłam obok jej ławki zrobiła zaskoczoną minę ja skierowałam uszy na nauczycielkę wsłuchując się w treść ale, zainteresowała mnie bardziej książka leząca na ławce. Przysunęłam nos zaglądając ale dziewczyna szybkim ruchem odsunęła mi ją z przed nosa
-No przecież ci jej nie zjem -burknęłam na nią.
-Nie odezwała się patrząc tylko na mnie z ukosa fakt odezwanie się mogło by być złym pomysłem gdy tylko widzi mnie jedna osoba.
Dalej słuchałam co ta baba miała do powiedzenia zastanawiałam się kto ją jeszcze słucha i kto tego wszystkiego w ogóle ją uczył
-Ale bzdety ...chodź pokażę ci prawdziwe teorie natury a nie to co ona gada -szczęknęłam niestety dziwnie bo jestem wilkiem a nie psem
-Cicho- szepnęła do mnie najciszej jak tylko można było to zrobić
- No chodź co będziesz robić na tej nudnej lekcji ?
-Nie mogę -nie dała za wygraną szepcząc abym przestała .
Popatrzyłam na koleżankę z ławki spojrzała na nią lekko dziwnie ale chyba zmieniła zdanie i zamiast pytać czemu rozmawia do siebie, słuchania dalej pani, pociągnęłam lekko zębami za rękaw moją towarzyszkę szybko zabrała rękę a chwile moment odezwała się do biologiczki że musi wyjść odebrać telefon od mamy.
Wyszłyśmy na korytarz stanęła w ustronnym miejscu
-Co ty do diabla tu robisz?
-Ratuję cię z krainy gimbusów
-Nie możesz tak po prostu sobie tutaj przychodzić
-I tak nikt mnie nie widzi -posłałam jej uśmiech
-chodź pokaże ci prawdziwą biologie i nie daj się prosić
-No w sumie... odwiedzę w końcu twój świat i zobaczę watahę-jej oczy zalśniły ekscytacją
-To na co czekamy ?
-Po biologii nie mogę się teraz urwać ok?
-Spoko to czekam na ciebie obok szkolnego drzewa-pobiegłam w stronę wyjścia a ona wróciła na lekcje .Nie minęło pół godziny a już przyszła, wyszłyśmy za teren szkoły za wysokimi krzewami otworzyłam portal i ją wepchałam po drugiej stronie znalazłyśmy się na terenie mojej watahy. Dziewczyna od razu rozglądała się odetchnęła świeżym powietrzem mówiąc że tego było jej trzeba, dotknęła trawy może to dziwne zachowanie, ale tam jest zupełnie innej jakości trawa niestety gorszej. Poszłam z nią w głąb pokazując rośliny które mogła co najwyżej zobaczyć tylko w książce jako kolorowy obrazek.
-Tu jest tak niezwykle i pięknie -rozejrzała się- niebo jest bardziej niebieskie kwiaty bardziej barwne …
-To lepszy świat, który ludzie stworzyli w swoich głowach uciekając od rzeczywistości to wszystko co nie może być u was jest tutaj
-To tylko moja wyobraźnia lub sen ?
-Niekoniecznie, te miejsca istnieją naprawdę stworzyła je wielka moc wyobraźni tak mocna że stały się realne, zapomniane i zamknięte przed ich zniszczeniem i bezpieczeństwem dla istot tu żyjących my możemy wchodzić do waszego świata wy nie .
Ludzie widują nas często ale nawet o tym nie wiedzą.
– podeszłyśmy do drzewa wyciągnęła mały nożyk z piórnika przyglądałam się jej uważnie zaczęła ryć coś w drzewie.
-Czekaj to drzewo…
-Nic mu się przecież nie stanie robię to bardzo lekko. – Zasłoniła ręką dalej coś wydrapując.
-Pokaż
-Nie to niespodzianka
–No nie bądź taka –stanęłam na dwóch łapach próbując zobaczyć co tworzy.

–Lakota idź sobie – nagle usłyszałyśmy trzask a drzewo się poruszyło.
–Radzę spierniczać –uśmiechnęłam się i zabrałam dziewczynę ze sobą drzewo było zdenerwowane a
z tyłu miało wyryte duże serduszko a obok z dwóch stron nasze inicjały, zabawnie to wyglądało zaczęłyśmy się śmiać.
Tak upłynęły nam cztery godziny na nauce poznawaniu i wspólnej zabawie, poznała kilku członków watahy byli bardzo mili. Zwiedziłyśmy Las Camber, Wodospad Mapela, Las Cohin i ruiny Zamku Dezera.
Zmęczone chodzeniem na koniec poszłyśmy na Polane Iris, leżałyśmy sobie na trawie opowiadając przeróżne kawały śmiałyśmy się na całą polane nie mogąc przestać, płakałam ze śmiechu łzy leciały mi strumieniami.
W nieoczekiwanym monecie spojrzała na zegarek było późno i musiałam ze wzajemnym smutkiem odstawić ją do jej świata otworzyłam portal wskoczyła do niego żegnając się przedtem wielkim przyjacielskim przytuleniem, obiecałam jej że jeszcze do niej wpadnę. Kiedy znikła zrobiło mi się pusto poszłam do swojego legowiska i szybko zasnęłam

Od Rachel cd Lakoty

Od początku coś mi nie pasowało w tych kolesiach, wydawało mi się, że jakimś dziwnym sposobem ich znam.
- Nie chcę ci psuć radosnej sytuacji, ale twój też tu idzie. - Usłyszałam głos Lakoty.
- Nie chcę ci psuć zabawy, ale tak się składa, że ich znam. A co do wampiryzmu Mefistofelesa... Na prawdę wątpię! - Rzuciłam ze śmiechem po czym zniknęłam, pojawiając się na belce przy suficie. Teleportacja za pomocą cieni nigdy mi się nie znudzi. Rozsiadłam się wygodnie obserwując zaskoczoną Lakotę, do której zbliżali się Mefisto i Hades. Zapowiadało się... Ciekawie. I to bardzo.
- Możemy się przysiąść? - Usłyszałam głos zielonowłosego Mefistofelesa. Lakota coś odpowiedziała, na tyle cicho, że jej nie usłyszałam. Nagle Hades gdzieś zniknął, tak po prostu... Podejrzane. I to bardzo. Usłyszałam obok siebie ciche skrzypnięcie, odwróciłam się w stronę dźwięku i kogo zobaczyłam? No oczywiście Hadesa! Z wrażenia aż mi się zeskoczyłam na ziemię. Wylądowałam tylko centralnie na stoliku przy którym rozmawiali Mefisto i Lakota.
- Hej Lakota! Jak coś, to nie rób sobie nawet planów na przyszłość, bo ten tu - wskazałam na zielonowłosego
- jest homoseksualistą, który spotyka się z tym oto drugim panem, który znając życie, za chwilę się tutaj pojawi. - Stwierdziłam z niewinnym uśmiechem i najzwyczajnie na świecie rozsiadłam na wygodnej kanapie. Z zainteresowaniem obserwowałam dalsze wydarzenia.

< Lakota? Ale namieszałam! XD> 

piątek, 22 maja 2015

Od Lakoty CD Rachel

Rozejrzałam się
-No nieźle.
-Podeszłyśmy do baru aby zamówić po drinku na rozluźnienie. Nagle kelner przyniósł nam jeszcze po jednym
 -To chyba pomyłka nie zamawiałyśmy kolejnego.-spojrzałyśmy pytajaco na kelnera
-To od tych dwóch panów siedzących tam w rogu  
-No proszę, komuś wpadłaś w oko.
-Twój też jest niczego sobie-na jej twarzy zawidniał uśmiech odwróciłam się w ich stronę rzucając jednemu spojrzenie
-Nie za bardzo w moim typie i jest chyba wampirem ...nie chce powtórki Zmierzchu. -zaśmiałam się lekko ironicznie.
-Jestem ciekawa kim jest ten drugi. -kolejny raz lekko spojrzałam w ich stronę Rachel zrobiła tak samo spoglądając dyskretnie .
-Ps. twój wampir nadchodzi. -nie dało się ukryc jej wielkiego rozbawionego uśmiechu moja dziwna mina pewnie też była niczego sobie
-Nie chce ci psuć radosnej sytuacji ale twój też tu idzie.

<Rachel ? ;)>

wtorek, 19 maja 2015

Sakury- konkurs

Rano wyszłam z jaskini. Delikatny wiatr, pieścił moje futro. Szłam, i myślałam gdzie pójdę. Po paru minutach myślenia, zorientowałam się, że wyszłam poza tereny watahy. Jednak nie zwlekałam, i szłam dalej. W oddali, ujrzałam las..
 
Weszłam do niego. Usłyszałam głos... Konia.. W tedy zobaczyłam to:
Nie bardzo wiedziałam, jakie to jest.. Mogę podejść? Albo nie?
Wtedy, koń zaczął biec w moją stronę. Zrobiłam unik. Gdy się odwróciłam, jego nigdzie nie było. Wystraszona rozglądałam się wokół siebie. Słyszałam tylko rżenie.
- Uciekaj!
Spojżałam za siebie. Tam ujrzałam jednorożca ze skrzydłami.
Zaczęłam uciekać jak najszybciej mogłam... Usłyszałam jak te dwa konie walczą. Schowałam się pod skałą... Zamknęłam oczy i odpłynęłam.. Gdy się obudziłam, zobaczyłam przed sobą zarys.
- Ktoś ty?
Jęknęłam.
- Nie ważne. Co ty tu robisz?
- Sama nie wiem..
- Jestem Ellen.
Przedstawiła się. Jeszcze raz na nią spojrzałam.
- To ty mnie uratowałaś!
- Tak. A mogę znać twoje imię?
Spytała.
- A, tak. Jestem Sakura.
- Cóż... Pewnie nie wiesz gdzie jesteś?
- Tak. A ten koń? Co to było?
- To był duch, strzeżący tego lasu.
Ellen rozejrzała się.
- Choć, wyprowadzę cię z tąd.
- Dobrze.
Szłam z klaczą, rozmawiając.
- A ty? Skoro tamten to duch, to kim ty jesteś?
- Ja pilnuję nieba. Ale zobaczyłam, że on biegnie na ciebie, więc zareagowałam.
- Dziękuję. Ale.. Czemu właściwie zareagowałaś?
- Bo... Lubię pomagać. A ty, wydawałaś się inna, niż reszta wilków.
- Aha... Był tu ktoś przede mną?
- Tak. A konkretniej wataha. Zaczęło się od tego, że przyszli do lasu. Zaczęli czegoś szukać. Chciałam zareagować, lecz oni nie byli mile nastawieni. Jeden z nich na mnie skoczył. Zaraz drugi, potem trzeci. Duch nazywa się Daemon. On wygonił te wilki... Jednak zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on zaczął gonić i mnie. Uciekłam. I nie chciałam, żeby coś ci się stało.
Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć. Wydusiłam z siebie
- Dziękuję ci. Że mnie uratowałaś...
- Nie ma za co. A teraz idź.
Powiedziała.
Uśmiechnęłam się, po czym zaczęłam iść przed siebie. Poszłam do watahy. Położyłam się w swojej jaskini, myśląc o historii, opowiedzianej przez Ellen.



Od Rachel cd Leona

- Leo, czy ty sądzisz, że mogłoby mi się nie podobać? Jest fajnie, i to się liczy! - Reszta wieczoru minęła w wesołej atmosferze, co chwilę się śmialiśmy i przekomarzaliśmy. W końcu postanowiliśmy wrócić do watahy.
Było już ciemno, na niebie świeciły gwaizdy, jednak nie było księżyca, znów. Usłyszałam świst.
- Hej, czy ty też słyszysz...? - Nie skończyłam, bo dosłownie nad moim ramieniem przeleciał pocisk. Zaklęłam pod nosem i szybko zasłoniłam się cieniem przed następnym atakiem. Nie tracąc czasu odbiłam następne pociski w stronę napastników po czym odwróciłam się do Leona z szerokim uśmiechem.
- To na czym skończyliśmy rozmowę? - A potem dodałam tak cicho, żeby tylko on słyszał:
- Jesteśmy obserwowani, udawaj, że o niczym nie wiesz, idziemy do lasu. - Chłopak popatrzył na mnie wzrokiem który mówił, że będę musiała mu to wszystko wyjaśnić jak już wrócimy na bezpieczne tereny.
Po pewnym czasie wkroczyliśmy na teren watahy już bez zbędnych ataków.
- No to tak. - Zaczęłam od razu.
 - W odległych czasach, nim jeszcze się tutaj pojawiłam, spędzałam bardzo dużo czasu w świecie ludzi, praktycznie tam mieszkając. A jako, że ja to ja, to wpakowałam się w pewne sprawy... No powiedzmy, że wpakowałam się w sam środek mafii. Zrobiłam coś, przez co stałam się jedną z najbardziej poszukiwanych osób, powiedzmy, że za moją głowę jest trooooochę pieniędzy. No, to tyle.
- No okey, to wyjaśnia aż... Część tego co się wydarzyło. - Stwierdził ironicznie.
- Ee tam, zapomnij o sprawie, udawajmy, że nic się nie wydarzyło, ok?

< Leo? xD>

Od Edwarda CD Naminy

 Odłożyłem mięsko. Przytrzymałem waderę i zmusiłem żeby spojrzała mi w oczy.
-Nie ma tuuu żadnych kotów i nie będzie. Jestem tu tylko ja i ty.-rzekłem cicho i spokojnie.
-Ale, ale one tu są i..
-To tylko twoja wyobraźnia.-przerwałem. Wow! Nie sądziłem, że ma taką bujną wyobraźnie. Przytuliła się do mnie. Byłem zaskoczony jej nagłym gestem, ale byłem też szczęśliwy że to zrobiła. Nagle usłyszałem kocie miałki. Zimny pot spłynął mi po czole. Odsunąłem delikatnie waderę i podszedłem do miejsca z którego docierały dźwięki. Niczego tam nie było.

<Namina przytulaku ty XD>

Od Rikiego CD Tashy

Uśmiechnąłem się jedynie. Rzeczywiście pięknie tu, ale przyzwyczaiłem się do takich widoków. Wstałem i dotknęłam Tashe w ramie mówiąc:
-Gonisz!-Po czym uciekłem. Wadera podniosła się szybko i zaczęła mnie gonić. Nie mogłem jej uciec, więc wykorzystałem telekinezę żeby przytrzymać ją przez chwilę w miejscu.
-Hej!-krzyknęła oburzona. Zatrzymałem się przed nią. Nie mogła się wyrwać.
-Tak grasz? To ja nie będę gorsza.-rzekła i wokół moich łap wyrosło jakieś zielsko.
-Ej!

< Tasha?>

Od Daisy CD Seven'a


-Spadaj.- rzekłam wrednie.
-Ale nawet na jeden?
-Tak, nawet na jeden-rzekłam i ruszyłam przed siebie. Poszłam na polane i usiadłam pod drzewem. Napawałam się piękną pogodą gdy nagle..
-Co ty tu do cholery robisz?!-podbiegłam do krzaczka i warknęłam na osobnika który tam siedział.
-Ale w sensie, że co?-zapytał niewinnie.
-Że mnie śledzisz.
-Ja? Przecież ja tu po prostu sobie siedzę.-uśmiechnął się.

<Seven? Sorcia że tak długo, ale weny nie mam>

Od Naminy CD Edwarda

- Co mówiłeś? - krzyknęłam za nim.
Coś tam powiedział za nim zapytałam ale szybko ruszył na polowanie i tyle go widziałam.
Teraz zostałam sama. A co jeśli to był taki wykręt bo mu się budziło? I teraz biały kocór mnie.. Zje? Nie... Na pewno tak nie będzie...
A jeśli tak?
- Nie tak nie będzie, rozsiej te myśli!!! - mówiłam do siebie - Rozwiej czarne myśli dość już twoich łez niech to wszystko przesadnie we mgle, bo nowy dzień wstaje, nowy dzeń..
Zamknęłam na chwilę oczy. Oczywiście w mojej wyobraźnie widać było czerwone oczy kota... A w głowie przeraźliwe miałczenie kota
Jak ja ich nie lubię!
Starałam się zdrzemnać i poczekać na Edwarda...
Ognisko zaczynało gasnąć.
- O nie! Biały kot tu zaraz będzie!!! Żegnaj zły świecie! - zaczęłam histeryzować.
Leżałam na trawie obok ogniska rozpaczając.
- Kurde... Kurde... Kurde... Boże! Mamo! Zabież mnie kocie! - szeptałam.
- Hę? - mruknął ktoś.
Odwrócilam się.
- Edward!!!! - krzyknęłam i skoczyłam koło wilka.
- Wszędzie biaaaaałe koty!!!! I czeeeerwooooone oczy!!! Hy hy... Aaaaaa... Oczy! Ha... He - gadałam sama do siebie.
Strach miesza w głowie.

< Edward?? > 

poniedziałek, 18 maja 2015

Od Chione~Opowiadanie pożegnalne

Schodziłam ze wzgórza. Z oczu poleciały łzy. Odwróciłam się ostatni raz w stronę terenów Watahy Jasnego Blasku i zbiegłam. Omiotła mnie zawieja i zniknęła raz na zawsze z terenów watahy. "Będę tęsknić" pomyślałam, ale nie zobaczyłam już nawet Gór Lamei i Wulkanu Pilan.
-Żegnajcie - szepnęłam i rozryczałam się na dobre.

*Chione odchodzi z watahy.
 Powód- samobójstwo*

Od Arrowa cd Aishy


Chwilę patrzyłem w ścianę... Myślałem o wszystkim...i jednocześnie o niczym..
- Row?
Z zamyślenia wyrwała mnie Aisha.
- Może pójdziemy gdzieś? Pobawimy się z Lily i Imm'em.
Zaproponował Jas. Oczywiście, zgodziliśmy się. Poszliśmy na plażę. Maluchy wesoło biegały, a Misa i Jason za nimi. Ja i Aisha usiedliśmy... Patrzyliśmy w wodę.

<Aisha?>

Od Airis CD Mack'a

Wilk, którego spotkałam, a mianowicie Mack wydawał się być miły i przyjacielski. Zdziwiło mnie to, ponieważ on mnie nie znał.. jednak miło było poczuć się inaczej niż zawsze. Nie będę dla niego od razu jakaś prze milutka, nie znam go i nie jestem do niego zbytnio przekonana, ale skoro on jest do mnie przyjaźnie nastawiony to mogę spróbować być dla niego uprzejma.
-Cóż…-westchnęłam, zamyślając się na chwilę
.-Dasz mi chwilę? Zastanowię się.-powiedziałam zatrzymując się przy jakiejś jaskini. W moim głosie nie dało się wyczuć takiego entuzjazmu i czułości jaką pawał jego ton.
-Jasne.-uśmiechnął się. Aw jak słodko… prychnęłam.-Co jest?-spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nic, nic.-zaśmiałam się.
-Ai…-nie dałam mu dokończyć.
-Nie nazywał mnie tak.-odparłam groźnie pokazując zęby. Byłam… uczulona na to imię z pewnych powodów. Przedstawiałam się niektórym jako Airis, a innym jako Zoe. Zoe lepiej brzmi niż Airis…-Mów mi Zoe, bo Airis to moje drugie imię.-skłamałam. Starałam się powiedzieć to nieco milej, ale
widząc iż mina basiora wcale się nie zmieniła śmiało mogłam stwierdzić, że nie udało mi się to. Och Zoe… pomyślałam. Nie nadawałabyś się na aktorkę. Odsunęłam karcenie się w myślach na dalszy plan i skupiłam się na słowach wilka.
- Ale Airis bardziej do Ciebie pasuje.-uśmiechnął się po raz kolejny. To miał być komplement. Jednak ja odebrałam to inaczej. Za dużo wspomnień, za dużo bólu wiąże się z tym imieniem.
-Emm… dobrze mogę dołączyć do watahy.-zignorowałam jego komplement, który tak naprawdę przyniósł tylko dawkę bólu.-Ale pod jednym warunkiem. Zaprowadzisz mnie do alfy watahy.

< Mack? > 

niedziela, 17 maja 2015

Od Umei cd Airis

Gonię tego zająca dobre 5 minut, co za zwierz. Skręca to w lewo, to w prawo i jak ja mam się najeść, co? W moje pole widzenia wdarłsię biały wilk, który okazał się ciekawszym, niż ten głupi, rogaty sierściuch. Stanęłam przed wilkiem patrząc mu się w oczy.
- Buu. - nachyliłam się na nim, w sumie to prawie przygniotłam do ziemi. Wilczek chyba się troszku wystraszył. Uznałam, że to dobra okazja dla relaksu. Wdarłam się w umysł wilka i ukazałam mu przed oczami obraz dwóch wilków - przyjaciół - walczacych na śmoerć i życie. Słabszy z nich, brązowa wadera, upadła wycieńczona przed łapami szarego basiora. Samiec nachylił się nad nią i ze łzami w oczach przegryzł jej tchawicę. Wilk, z którym obecnie byłam potwornie się przeraził. Mrugnął kilka razy i odsunął się do tyłu wpadając w drzewo. Myślałam, że padnę ze śmiechu. Ta mina! Jak dziecko, któremu zabili matkę. Jakie to zabawne! Próbując powstrzymywać śmiech spojrzałam na wilka, który swój przerażony wzrok miał wbity we mnie. Dyszał.
- Co się gapisz? - powiedziałam ocierając łezkę śmiechu. Wilk wstał wyszczerzając szeroko kły.
- Łooo, spokojnie już chcesz się bić? No w sumie taki układ możee być. - powiedziałam ziewając. Wilk ruszył biegiem w moją stronę, chyba próbując gryźć. Ojej, nie wyszło. Stałam obok białaska pukając go zręcznie w zadek.

< Airis?> 

Od Aishy cd Arrowa

-Bardzo miło, że wpadliście. Mam tylko nadzieję, że Jas i Misa będą ostrożni - powiedziałam.
-W porządku - odpowiedział Arrow.
-A yy... Jadłeś coś dzisiaj? - zapytałam. Pokręcił głową - W takim razie częstuj się - wskazałam jelenia.
-Dziękuję - odparł Row i zabrał się za jedzenie. Kiedy skończył zamiotłam kości ogonem pod ścianę.
-I co? Smaczne było? - zainteresowałam się.
-Przepraszam, powinienem być cię poczęstować - mruknął Row.
-Nie bądź śmieszny. Przecież właśnie dlatego on tu leżał. Abyś mógł zjeść - odparłam.

< Row? Wena na wyczerpaniu. =[>

Od Mack'a do Airis

Od jakiegoś czasu należę do Watahy Jasnego Blasku zresztą mój brat tez. Postanowiłem poszukać czegoś do jedzenia, gdy natrafiłem na zająca z rogami i go goniłem. Podczas pościgu wpadłem na kogoś
- Najmocniej przepraszam. Jestem Mack. - mówiąc to pomogłem jej wstać
- Airis i nic się nie stało - odparła
- Może dasz się na przeprosiny namówić na spacer? - spytałem
Wadera przystała na ten pomysł
- Należysz do jakieś watahy?
- Nie. - odparła
- To dołącz do Watahy Jasnego Blasku! - krzyknąłem radośnie
Spojrzała na mnie jak ba wariata. Wyjaśniłem jej wszystko i to, że w tej watahsze są magiczne wilki takie jak ja
- Ty też jestes magiczny? - spytała
- Tak! - krzyknąłem i pokazałem jej moje umiejętności
- I co? Dołączysz? - spytałem.

< Airis??> 

500 post wybił!

Nigdy nie sądziłam że wataha rozwinie się aż TAK! Nie wiem jak wy to zrobiliście ale DZIĘKUJE!! Oby tak dalej! Trzymam za was kciuki!

Ps. Jeśli macie pomysł jak urozmajcić bloga, napiszcie w komentarzach.

                                                                                                       ~Avalon ;*

Od Leona cd. Rachel

-Obiecuję - westchnąłem.
-To dobrze. I trzymam cię za słowo - ostrzegła mnie Rej.
-Dobrze, dobrze. To dokąd teraz Królowo Piękności? - zażartowałem, a Rej się roześmiała.
-Nie wiem.
-A ja wiem. Niedaleko jest miasto. Może wyskoczymy na jakąś pizzę czy coś? - zaproponowałem.
-Okey - skinęła głową i ruszyliśmy w stronę miasteczka. Kiedy tam dotarliśmy zaczynało zmierzchać.
-Chodź. Znam fajną miejscówkę - pociągnąłem Rachel za rękę. Zaprowadziłem ją do pizzeri. Może nie była zbyt elegancka, ale co tam... Mam nadzieję, że się nie obrazi. Zamówiłem wino i pizzę.
-I jak? - zapytałem bo wolałem wiedzieć, czy nie chce już wracać do watahy.

< Rek? c;> 

Od Seven'a do Daisy

W końcu odnalazłem brata i postanowiłem zostać razem z nim w tej watahsze. Mack pokazał mi wszystkie tereny, gdyż wcześniej do niej dołączył. Po skończonym oprowadzaniu pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Nie znałem tu nikogo oprócz brata. Postanowiłem się jeszcze raz przejść po terenach watahy w celu poznania kogoś. Jak na razie to nikogo nie widziałem, ale moze tym razem się uda? Spokojnym krokiem szedłem mając jednocześnie głowę w chmurach. Nagle na kogoś wpadłem.
- Wybacz, jestem Seven - mówiąc to pomogłem jej wstać
- Daisy i spoko - odparła nieufnie
- Nic ci nie zrobię. Jestem tu nowy i szukam przyjaciół - odparłem
Nadal patrzyła na mnie nieufnie. Uśmiechnąłem się do niej i zaproponowałem
- Może jednak dasz się zaprosić na spacer?
Wadera nadal milczała, już miałem odejść, gdy się odezwała
- …

<Daisy, co powiedziałaś???> 

Od Rosy do DJ'a

Dość długo szukaliśmy zdobyczy, aż natrafiliśmy na stado, które składało się z 1samca, 4 samic i 4 młodych. Przyczailiśmy się na samice, która szła w nasza stronę. DJ skoczył jej na szyję, a ja na kark i ją powaliliśmy. Uśmiechnęliśmy się i zabraliśmy do jedzenia. Po skończonym śniadaniu wybraliśmy się na krótki spacer. Świetnie się czułam w towarzystwie DJ'a. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym zarazem. Nagle znowu bawiliśmy się w berka, gdzie ganiał znów DJ. Potem wygłupialiśmy się w wodzie, a następnie obserwowaliśmy chmury i bawiliśmy się w dogadywanie ich kształtu. Niestety, ale DJ musiał gdzieś iść, ale Umówiliśmy się, że spotkamy się pózniej. Postanowiłam się pójść na łąkę, którą mi pokazał ostatnio DJ.
Nagle coś po drodze mnie zaatakowało i było bardzo silne...

< DJ? Co to było i czy mnie uratujesz??> 

Od Arrowa cd Aishy

- Nie, nie. To dobry pomysł.
Powiedziałem, próbując się uśmiechnąć. Jednak nie bardzo mi to wychodziło..Poszedłem do jaskini. Lily i Imm bawili się.
- Maluchy! Idziemy do cioci.
- Super!
Uśmiechnęły się.

XXX

- Jesteśmy.
Wszedłem do jaskini. Aisha, Jas i Ara, siedzieli przed dużym jeleniem.
- Przywitajcie się.
Lekko szturchnąłem szczeniaki. Te przywitały się, i poszły z Misą i Jasonem. Natomiast ja i Aisha, zaczęliśmy jeść i rozmawiać.

<Aisha? :D>

piątek, 15 maja 2015

Od Rachel cd Leona

Powoli odchodziliśmy od morza, a szum wody po pewnym czasie zniknął. Przyjrzałam się dokładniej Leonowi, próbując zgadnąć o czym myśli. Niestety, z magii umysłu nie jestem najlepsza...
- Przypatrujesz się czemuś interesującemu? - Spytał ze śmiechem. Udałam, że się zastanawiam.
- Być może... - Stwierdziłam. - A może, jednak nie? Hmm... - Leo szturchnął mnie lekko w ramię. - Nooo doooooobra, może i nawet trochę interesujący ten obiekt jest. - Stwierdziłam, pokazując małą odległość pomiędzy palcem wskazującym, a kciukiem.
- Tylko trochę? - Na jego ustach pojawił się drapieżny uśmiech, trochę się do mnie przybliżył.
- Bardzo trochę? - Mruknęłam, cofając się profilaktycznie.
- No powiedzmy, że ta odpowiedź mnie satysfakcjonuje. - Poczochrał swoje włosy. Nagle w mojej głowie pojawiła się pewna myśl.
- Leo, możesz mi obiecać, że już więcej nie będziesz się bawił w jakiegoś kretyńskiego bohatera, który chce sobie radzić na własną rękę?
- Ale...
- Nie ma żadnego ale! - Przerwałam mu. - Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłam, kiedy zostałeś ranny. Po prostu mi obiecaj... Proszę...

< Leo? Wena nie zając, w końcu wróci xD>

Od Rachel cd Lakoty

- Muszę przyznać, że całkiem niezły ten pomysł, wiesz, znam nawet pewien niezły klub w centrum. - Stwierdziłam, z drapieżnym uśmiechem na twarzy. - Jednak mimo wszystko nie zamierzam ciągnąć za sobą tabunu. To nie w moim stylu. Idziemy?
- No pewnie. - Stwierdziła energicznie wadera.
Ruszyłyśmy przez miasto, ja prowadziłam. Zaczynało się już ściemniać, co przyjęłam z ulgą.
- To tutaj. - Wskazałam na niepozorny budynek. Lakota popatrzyła na mnie z powątpieniem. - Tak, jestem na 100% pewna, że to tutaj. Powiedzmy, że dość często tutaj bywałam, nim trafiłam do watahy. Nawet zbyt często. - Weszłyśmy do klubu. Spojrzałam na Lakotę, której oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. Moja reakcja za pierwszym razem była identyczna... Czerwone ściany, czarny parkiet, olbrzymi bar znajdujący się w centrum pomieszczenia oraz masa ludzi wszelkiego rodzaju.
- Witaj w Pandemonium. - Powiedziałam, gestem pokazując całą przestrzeń. Wiedziałam, że w moich oczach zabłyszczały złowieszcze ogniki. Jak zwykle, kiedy tutaj byłam. Na tą myśl wyszczerzyłam się, jak głupia.

< Lakota? Wiem, że długo nie odpisywałam... xD>

Od Aishy cd Arrowa

Siedziałam samotnie nad Morzem Gelozy wspominając moje pierwsze spotkanie z Felim. Potem jak został moim partnerem, jak Mis i Jas się urodzili... Widziałam, że Misa też za kimś tęskni, ale nie chciała powiedzieć za kim. Ruszyłam przed siebie i po pewnym czasie natknęłam się na Rowa. On też został sam z obowiązkami bety i bez Savy.
-Cześć - powiedziałam niemrawo.
-Cześć - odparł.
-Przykro ci z powodu Savy? - zapytałam i natychmiast ugryzłam się w język, ale nie mogłam cofnąć pytania. Basior tylko pokiwał głową i zmarkotniał jeszcze bardziej.
-No - mruknął.
-Przepraszam Row. Nie chciałam, żeby było ci przykro - powiedziałam skruszona swoją głupotą - A tak w ogóle, to może przyjdziesz z Imem i Lily? - zaproponowałam - Poznają Misę i Jasa. Jeśli nie chcesz nie przymuszam oczywiście, ale jakbyście chcieli, to czekamy.

< Row? c;>

Od Dj'a cd Rosy

Bawiliśmy się tak długo. Powoli zaczynała robić się noc. Położyliśmy się na łące i obserwowaliśmy gwiazdy. Były bardzo ładne:

- Pięknie tu.
Uśmiechnęła się Rosa. Odwzajemniłem to. Fajnie spędzało się z nią czas... Nie wiem, kiedy zasnęliśmy.

xxx

Wstałem szybciej od Rosy. Spojrzałem w bezchmurne niebo.
- Nie śpisz?
Ziewnęła Rosa.
- Nie. Głodna?
Spytałem. Ona kiwnęła głową. Poszliśmy na polowanie.

<Rosa?>

Od Tashy do Rikiego

Odkąd opuściłam rodzinne strony zaczęłam się włóczyć po świecie bez celu i bez przyjaciół, ale pewnego dnia postanowiłam, to zmienić. Lubiłam przygody oraz zawierać nowe znajomości. Nucąc sobie coś pod nosem nie zauważyłam, że teren się zmienił, a ja nagle poczułam zapach wilków, a raczej jakiegoś wilka. Od razu stałam się czujna i ostrożna. Przecież w każdej chwili mógł mnie ktoś zaatakować. Przez godzinę nic się nie wydarzyło, więc powróciłam do monotonności mej podróży. W pewnym momencie na kogoś wpadłam, a gdy się podnosiłam rzekłam do wilka:
- Przepraszam, za to. Zamyśliłam się.
Gdy mój wzrok wpadł na wilka, okazało się, że był, nim basior. Był biały i długie uszy, ogon oraz miał na szyi naszyjnik i na łapach też. Dosyć dziwne, gdyż pierwszy raz spotykam takiego wilka w swoim życiu.
- Nic się nie stało. Jak ci na imię? - spytał basior
- Tasha, a ty?
- Riki, pierwszy raz Cię tu widzę. Należysz do jakieś watahy?
No cóż, nie należę do żadnej watahy, gdyż moje życie było pełne samotności, ale może czas, to zmienić i dołączyć do jakieś watahy...
- Nie należę do żadnej watahy
Widać, że basior się zaczął zastanawiać nad czymś, a chwilę później rzekł
- Może dołączysz do naszej? Nazywa się Wataha Jasnego Blasku i alfą tej watahy jest Edward- zaproponował mi
Fajna nazwa watahy, uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił tym samym.
- Pewnie, dziękuję bardzo. - odparłam
Zaprowadził mnie do Alfy, który przyjął mnie życzliwie.
- Chodź odprowadzę Cię po terenie watahy - rzekł Riki
Skinęłam głową na znak zgody i ruszyliśmy w drogę. Pokazał mi cały teren, wszystkie miejsca były ładne, ale najbardziej urzekła mnie łąka, na której się zatrzymaliśmy i odpoczywaliśmy.
- Jak tu pięknie! Tyle tu roślin, że aż trudno uwierzyć, że takie miejsce istnieje - powiedziałam...

< Riki??>

Od Airis

Od paru dni błąkałam się właściwie bez jakiegokolwiek celu. Po raz kolejny zostałam wyrzucona z watahy. A za co? Przecież ja nie zrobiłam nic złego! Po prostu można powiedzieć, że nie do końca potrafię panować nad emocjami. Uniosłam się na alphę watahy, a ta wywaliła mnie za to, że po prostu grałam jej na nerwach. Założę się, że za parę dni ta wataha upadnie. Ciekawe co wtedy powie alpha. Zaśmiałam się w myślach. Cóż. Może czas w końcu się gdzieś zatrzymać. Przyznam, że nie mam już siły dalej chodzić. Byłam w jakimś dziwnym miejscu... Wyglądało to jak las, ale inny niż te wszystkie. Jeśli dobrze się orientuję to jest już jesień, a mogłoby się wydawać, że tutaj jest już, a może dopiero wiosna. Liście, kwiaty, trawa, pienie drzew... to wszystko miało fioletowy kolor. Liście wcale nie opadały na ziemię. Wręcz przeciwnie trzymały się mocno gałęzi. Pachniało tutaj różami. Jednak nie widziałam żadnych. Podeszłam do jakiegoś kwiatka, który wyglądał mi na stokrotkę. Dotknęłam go nosem, a on w magiczny sposób natychmiast się rozwinął. No tak! To musi być jakiś magiczny las, a skoro jest magiczny to pewnie żyją tu jakieś magiczne istoty. Kto wie może uda mi się spotkać tu takich jak ja? Szłam powoli dalej zachwycona rozglądając się po terenie. Jeszcze nie widziałam tak pięknego lasu, a do tych czas magia kojarzyła mi się tylko ze złem. Od urodzenia wpajano mi, że magia to zło, że nie istnieje dobra magia. A Ci, którzy są nią ' zarażeni ' to potomkowie diabła. Żyłam w zwykłej watasze dlatego też gdy zauważono u mnie nadzwyczajne moce od razu zostałam wygnana z watahy. Do dziś zastanawiam się dlaczego i jak to możliwe, że nie jestem zwykła jak oni... Może moi przodkowie byli magicznymi wilkami? Przystanęłam na chwilę gdyż usłyszałam jakiś szelest. Zauważyłam cień.. a po chwili okazało się, że to jakiś wilk buszuje w krzakach. Nie mogłam jednak stwierdzić czy jest to basior lub wadera, ponieważ byłam zbyt daleko. Nawet nie widziałam dobrze jego kolorów, jak na razie to była dla mnie rozmyta plamka. Ów wilk był za daleko, abym mogła cokolwiek stwierdzić. Jedyne co widziałam to to, że poluje na zająca... zająca z rogami? Przyjrzałam się zdziwiona zwierzęciu, które uciekało w moją stronę co znaczyło, że zwierze, które poluje na tego zająca także zbliża się w moją stronę. Wykonywał zwinne, szybkie ruchy. Wilk ten nie wyglądał na zwykłego... Przyglądałam się mu z zaciekawieniem.

< Ktoś? > 

Nowy basior!

Witaj Seven!


Od Rosy CD DJ'a


Od kilku mieszkam na tych terenach, ale nigdy nie przypuszczałam, że tu znajduje się wataha! DJ zaproponował mi dołączenie
- Pewnie! - rzekłam radośnie
DJ się uśmiechnął i zaprowadził do Alfy, który po krótkiej rozmowie przyjął mnie do watahy. DJ postanowił pokazać mi tereny i pomógł mi zapoznać się z kilkoma wilkami z watahy. Było fantastycznie! Nagle doszliśmy nad jakieś jeziorko, gdzie usiedliśmy i gadaliśmy. Nagle wepchnęłam go do wody
- Ej! - krzyknął i wciągnął mnie
Wygłupialiśmy się i chlapaliśmy. Gdy wyszliśmy z wody byliśmy cali mokrzy. Spojrzałam w oczy DJ'a i pstryknęłam go w nos mówiąc
- Berek!
I uciekłam. Basior zaczął mnie gonić, ale dość skrzętnie mu uciekłam, lecz mnie złapał. Gdy to zrobił to przeturlaliśmy się z pagórka na dół...Ja wylądowałam na dole, a DJ na górze. Śmialiśmy się z tego i to bardzo...

< DJ???>

Od Edwarda CD Naminy


No może kiedyś..-odparłam cicho. Trochę przerażała mnie ta historia. Nie żebym jakoś bardzo się jej panicznie bał, ale napawała mnie jakiegoś rodzaju niepokojem. Zabrałem patyk i zacząłem maziać coś na ziemi. Zanim się obejrzałem wadera dołączyła się do mnie i zaczęliśmy wspólnie rysować. Kiedy skończyliśmy naszym oczom ukazał się biegnący ogier. I nie, nie był narysowany z pięciu kresek i kółka. Był bardziej dopracowany.
-Nieźle nam wyszedł.-pochwaliłem. Namina potaknęła.
-Jesteś głodna?-zapytałem uśmiechając się cieplutko.
-Troszkę.
-To pójdę po jedzenie.-Wstałem i poszedłem na łowy.
-Chce ci się?-zapytała, kiedy już odchodziłem.
-Dla ciebie.-odrzekłem flirciarsko. Możliwe, że nawet nie usłyszał tego co mówię, ale nie ważne. Nie wiem czemu, ale nagle poczułem dziwne motyle w brzuchu.. Było, to dość przyjemne, ale i trochę dziwne uczucie.

<Namina? :3>

Od Nehariki CD Edwarda


Od kilku dni i nocy nie spałam ani nie jadłam nic. Postanowiłam się przelecieć i być może uda mi się coś upolować, ale wątpiłam w to... Wylądowałam na nie znanym terenie, a gdy zaczęłam tak chodzić natknęłam się na basiora o imieniu Edward.
- Hej, kim jesteś? Ja nazywam się Edward. Moze dołączysz do mojej watahy? - spytał
- J-Jestem Neharika, - odparłam
Dość ładny przyznam, ale cóż ja byłam potworem i zawsze musiałam być samotna. A on zaproponował mi dołączenie do swojej watahy... Nie mogłam w to uwierzyć, że aż nie wiedziałam co odpowiedzieć..
- Ja...
- No chodź - przerwał mi basior
Spojrzałam na niego trochę wystraszona, ale w głębi serca cieszyłam się, że ktoś mi to zaproponował, ale najbardziej z tego, że ktoś ze mną rozmawia. Spojrzałam w oczy basiora, a potem nieśmiało się do niego uśmiechnęłam.
- D-Dobrze - wymamrotałam
Wilk oprowadził mnie po terenie watahy i zapoznał mnie z kilkoma wilkami, które spotkaliśmy po drodze. Pokazał mi jaskinie, a ja wybrałam najciemniejszą z nich. Basior był zdziwiony moim wyborem
- Dlaczego wzięłaś najciemniejszą? - spytał
- Tak będzie najlepiej - odparłam smętnie, gdyż nie dawałam sobie nadziei na znalezienie partnera czy przyjaciół.
Edward nadal nie rozumiał mojego wyboru, ale zaprzestał z wypytywaniem o to. Poszliśmy nad łąkę, gdzie posiedzieliśmy chwilę w ciszy, lecz ozwał się basior
- Masz rodzeństwo? - spytał
- Nie, nie żyją ... - odparłam smętnie.
Nie chciałam przeżywać tego samego od początku, ale wspomnienia mimo woli wróciły do mnie. Pełne krzyku, bólu, krwi i strachu oraz jej zmianę w demona.. Od razu w moje oczy wstąpiło przerażenie, a z moich oczu poleciały łzy.
- Ja nie chciałem ... - rzekł na pocieszenie mnie
- Nic nie rozumiesz... Ja tu nie pasuję ... - znowu zrozumiałam, że jestem wyrzutkiem oraz odmieńcem
- Ja... nie mogę tu zostać - mówiąc to pobiegłam
W mojej głowie brzmiały słowa tego wilka: " Jesteś potworem, zabijesz każdego kto zbliży się do ciebie! Na zawsze pozostaniesz sama!". Zatrzymałam się koło Lasu Cohin i zaczęłam płakać nad swoim życiem, nad samotnością z jaką muszę się pogodzić... Nagle zza krzaków wyszedł Edward i rzekł:
-…

<Edward?? Jak na to zareagowałeś i co powiedziałeś??>

Od DJ'a CD Rose

Szedłem obok swojej jaskini, cały czas myśląc o tym i o tym.. Praktycznie o wszystkim. Z zamyśleń wyrwała mnie jakaś wadera.
- Kim jesteś?
Spytała. Powoli do niej podszedłem.
- Jestem Dj. A ty?
- Rose..
Mruknęła. Ciekawiło mnie, czy jest nowa w watasze.
- Nowa jesteś?
Spytałem. Ta zdziwiła się tym pytaniem.
- Jak nowa? Gdzie?
- Ah.. To jest Wataha. Jasnego Blasku.
Uśmiechnąłem się. Potem chwilę gadaliśmy.
- Może.. Przejdziemy się do alfy, czy coś?
Spytałem.

<Rose? :D>

Nowa wadera!

Witaj Rosa!


Nowa wadera!

Witaj Airis!


Nowy basior!

Witaj Mack!


Nowa wadera!

Witaj Tasha!


Nowa wadera!

Witaj Neharika!


czwartek, 14 maja 2015

Od Leona cd. Rachel

-Dobrze się czuję - mruknąłem - Załatwiłaś tego cośka?
-Acha - Rej pokiwała głową.
-To dobrze - powiedziałem z ulgą i wstałem. Zmieniłem się w wysokiego chłopaka o czarnych włosach i oczach oraz bladej cerze. Rachel, natomiast w dziewczynę o ognisto rudych włosach z czarnymi... jak to baby nazywają? Końcówkami? Chyba tak. Nieważne, w każdym razie wyglądała tak pięknie, jak pod postacią wilka. Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy w nieznanym kierunku. Po prostu szliśmy rozmawiając o tysiącach spraw naraz.
-Wiesz co... Może już chodźmy z nad Morza Gelozy? - zaproponowałem, a ona tylko skinęła głową.
 
 <Rej? Wielki powrót Leona, niestety bez weny xd>

Od Naminy CD Edwarda


Wskazałam jeszcze raz wilkowi gwiazdy. Wzruszył ramionami. Uśmiechnęłam się lekko. - Wracając do białego kota... - zaczęłam rozmowę.
- Tak? Właśnie! Mów! - krzyknął zadowolony. - Kiedyś, a raczej całkiem nie dawno wilki wędrownicze rozbiły namioty przy lesie o zorganizowały sobie obóz dwutygodniowy. Pod wieczór rozpaliły ognisko. Wilki grały, śpiewały i tañczyły do muzyki. O 23 ogłoszono ciszę nocną. Wszyscy oprócz warty poszli spać. Nie było łatwo. Warta balowała, dosłownie! Ja zasnęłam go...
- To ty tam byłaś? - zapytał.
- Tak, potem mi, to wszytko opowiedziano. Wracając do historii, to zasnęłam godzinę później. Nadeszła 3 nad ranem. Ognisko powoli wygasało. Nikomu się nie chciało odrzucić do ognia. Warta traciła siły. W sekundzie wszystko zostało pokryte gęstą mgłą. W niej warta zobaczyła czerwone oczy. Potem one zniknęły. Usłyszeli miałczenie kota. Myśleli, że to głupi żart kogoś z obozowiczów, ale po chwili przy ognisku pojawił się biały kot. Potem zniknął. Jego krwisto czerwone oczy pojawiły się znowu wraz z tłowiem, ale tym razem na starej taczce. Pokazał się jeszcze na maszcie i na dachu jakiegoś starego budynku. Miałczenie stawało się co raz, to bardziej przeraźliwe i głębokie. Wilki z bólu chyba zasnęły. Potem nic nie pamiętają, ale podobno, że ktoś z obozowiczów słyszał przeraźliwy pisk wilków. Gdy opowiadali nam, to rano byli cali podrapani, jeden miał uszkodzone oko, inny kulał, pewna wadera została zraniona w szyję. Nie m, czy to był żart, czy nie... Ale wiem, że za każdym razem, gdy to opowiadam, to co raz bardziej się boję. Potem odeszłam opuściłam moją drużynę. Jestem teraz już starsza, chciałam założyć własną i odbudować w sobie tą tradycje harcerzy, czy jak, kto woli skautów, ale odpusiciłam sobie. Może kiedyś. Ale co, jeśli teraz kot powróci?


 <Edward? >

środa, 13 maja 2015

Od Mery CD Jasona

-To fajnie..-odparł nieśmiało. Uśmiechnął się i popatrzył mi w oczy. O co chodzi?! -Dobra, to ja idę. Bye!-odwróciłam się i poszłam przed siebie. Basior nie poszedł za mną, został tam i patrzył się, jak znikam w gąszczu roślin. Podleciał do mnie ptak i usiadł mi na ramieniu. Zatrzymałam się i zaczęłam bawić się ze zwierzęciem.
-Chciałbyś winogrona?-zapytałam ptaka. Odpowiedział mi wesołym ćwierkotaniem. Pomyślałam intensywnie o winobluszcz. Obok mnie zaczął rosnąć bluszcz, który obrósł potężnego dęba. Zwierzę zaćwierkało ponownie i podleciało do owoców.

<Jas? :D>

Od Jasona CD Mery

Wałęsałem się bez celu po terenach. Brakuje mi ojca. Szlajałem się bez celu, kiedy nagle natknąłem się na nieznajomą mi waderę. Miała czarne, fluoryscencyjne furto w najróżniejsze kolory tęczy.
-Ym, cześć - mruknąłem nieśmiało. Nieznajoma odwróciła się w moją stronę.
-Ktoś ty? - syknęła.
-Jason jestem. A ty?
-Mery.
Jesienne powietrze muskało delikatnie futro, a ja stałem jak głupi i gapiłem sie na waderę. Nie zakochałem się, bogowie brońcie. Po prostu nie wiedziałem co powiedzieć. -Yyy... Ehm... Cześć - wybełkotałem.
-Cześć - odparła Mery. Nie przypominała radosnej i otwartej Sakury. Ona była chłodna i nieprzystępna.
-To ten tego... Yyy... Jak leci? - bąknąłem. W głowie miałem pustkę, kompletnie nie wiedziałem jak nawiązać kontakt. Uniosła brwi. -Dobrze, dziękuję.

<Mery? Jas ma pustkę we łbie. c;>

Od Mery CD Aramisy

-To sobie kup aparat słuchowy i nie zawracaj każdemu napotkanemu wilkowi głowy.-odparłam sucho przyglądając się waderze. ,,Wygląda jak marna podróba szopa pracza z łukiem''-stwierdziłam. Chyba jej mama zamiast iść do wyra z jej ojcem, to chyba się pomyliła i wbiła do szopa. Poczułam jej wzrok. Nastała niezręczna cisza. -Jesteś znajomą Hanta?-zaczęła nieśmiało. -Można tak powiedzieć. A ty? Czemu o to pytasz?-zapytałam. Nie czułam pustki. Nie tęsknie za, nim, wiem, że wróci z podkulonym ogonem i świecącymi ze smutku oczami, że go mamusia pobiła. Chociaż.. Czuję taką małą pustkę. Był moim jedynym przyjacielem.. można tak powiedzieć. Jak byłam wściekła na kogoś, to mogłam drzeć mordę na niego. A teraz on sobie poszedł jakby nigdy nic. No rozumiem, że siostra i sprawy rodzinne, ale może ja.. nie ważne. -Ja też... Nie tęsknisz za nim? -Z facetami tak jest.. Odchodzą, ale to tylko na chwilę. Później wracają i zjadają ci wszystko, co masz w zapasie.-zaśmiałam się nerwowo. Chciałam pocieszyć waderę.

<Aramisa?>


wtorek, 12 maja 2015

Od Aramisy CD. Mery

Włóczyłam się po terenach watahy. Tęsknię za Hanto. To był jedyny z basiorów, który był dla mnie w miarę miły. Inni traktowali mnie jak dziecko. No może w wyjątkiem ojca. Ale on też odszedł, razem z Savą. Zwalił ciężar bycia gammą na mamę i odszedł z ciotką. Uważam, to za niesprawiedliwe, ale widoczne tak musiało być. Wtedy się z kimś zderzyłam. -Uważaj jak chodzisz - warknęłam. Wadera podniosła się i otrzepała z pyłu. Uniosła brwi patrząc na mnie. -Jestem Mery - powiedziała. -A ja Aramisa - burknęłam mierząc nieznajomą czujnym spojrzeniem. Sięgnęłam pamięcią do chwil z Hantonem. Chyba coś o niej mówił... Zmusiłam szare komórki do myślenia. Tak, wspominał o waderze świecącej różnymi kolorami, strasznie wyczulonej na punkcie przyrody. -Słuchasz co do ciebie mówię? - ofuknęła mnie Mery. Wróciłam do rzeczywistości, która była nudna i pospolita bez Hanta. -Nie nie słycham - prychnęłam.

<Mery? c;>

poniedziałek, 11 maja 2015

Od Umei CD Dj'a

- Sama kogoś znajdę. - uśmiechnęłam się i zalotnie machnęłam ogonem odwracając się w drugą stronę. Zaczęłam biec przed siebie zostawiając basiora w tyle. Jesienny wiatr muskał moje futro, czułam jak ochładzał moje ciało. Zwolniłam kroku słysząc rozmowę. Podeszłam troche bliżej chcąc zobaczyć coś więcej. Ukryłam się w krzakach, lecz wciąż nie mogłam usłyszeć rozmowy. Niespodziewanie zza drzew wyłoniły się dwa wilki, chyba te same, które słyszałam. Były mi całkiem obce. Jeden z nich przyjął postawę obronną i wyszczerzył kły. - A, kto to mi się tutaj bije? Beze mnie? Oj, nieładnie, nieładnie. - powiedziałam uśmiechając się złośliwie, gdy wyszłam na wprost wilków.
<Ktoś?>

Cześć i czołem!

Ostatnio aktywność na blogu trochę zmalała. Rozumiem, że nadchodzą upalne dni i nikomu nie chce się już siedzieć przed komputerem, ale trzeba podwinąć rękawy i wziąć się za odpisywanie opowiadań. Nie chce, żeby blog totalnie przestał się rozwijać, więc proszę Was abyście wreszcie wzięli się za te opowiadania! Do roboty wilki!
                                                                                            ~Avalon (: 

Od Mery


Obudziłam się dzisiaj szczęśliwa. Tak, wiem.. To podejrzane, ale naprawdę byłam szczęśliwa. Zjadłam resztki z wczorajszej kolacji i ruszyłam na łowy przygody. Coraz bardziej robiło się tu nudno. Żadnych akcji, wybuchów, czy przynajmniej zabójstw. NIC! Poszłam w stronę lasu Camber. Tego dnia było tam pięknie. Drzewa miały cudowne ciepłe odcienie, a wesołe zwierzęta ganiały za sobą. Usiadłam na kamieniu i napawałam się tym spokojem. -Ym, cześć!-Usłyszałam za sobą i natychmiast odwróciłam głowę. Stał tam nieznajomy mi basior. Był wyższy ode mnie.

<Ktoś? ^^>

Od Dj'a cd Umei

- Jestem Edward, a to Arrow. Przedstawili się. - ... Umei milczała. - To jest Umei.. - Aha.. Zakładam, że chcesz dołączyć? Uśmiechnął się Eddie. Wadera kiwnęła głową. Chwilę jeszcze gadali. - Dziękuję.- Powiedziała wadera do Eddiego. Poszliśmy dalej. - To teraz jestem w watasze.- Uśmiechnęła się. - Tak. Musisz poznać wilki!-Powiedziałem podekscytowany.
<Umei?>

niedziela, 10 maja 2015

Od Umei CD Dj'a

- Wataha? Jaka wataha? - spytałam zdziwiona. Przecież nie należę do żadnej watahy. - To ty nie jesteś z watahy? - odpowiedział chyba równie zdziwiony. - Jaka wataha? - powtórzyłam poirytowana. - Chodź. - ruszył przed siebie. Podczas drogi trochę gawędziliśmy. Nie wiem, kiedy, nie wiem jak, ale nagle znaleźliśmy się na miłej dla oka polanie, a w oddali zauważyłam zamek. - A, to co? - spytałam patrząc na mury budowli. - Zamek Dezera, a właściwie, to jego ruiny. - odpowiedział uśmiechając się do mnie. Spojrzałam w dal, gdzie rozciągał się już pomarańczowy las. Zamyślona nie zauważyłam, że wlazłam w jakiegoś innego wilka. - Gdzie pod nogi włazisz? - rzuciłam. Cofnęłam się o kilka kroków. Przede mną stały dwa wilki, a obok Dj. Przewróciłam oczami i odwróciłam głowę w lewo.
<Dj?>

Od Dj'a cd Umei

- Nieźle.
Powiedziałem, wyrywając coraz to większy kąsek mięsa. Wadera tylko kiwnęłaggłową.
- Idziemy dalej.
Powiedziałem, idąc przed siebie.
- A mam iść?
Zaśmiała się.
- Tak, do Lasu Camber.
- Oh..ok.
Wstała i podbiegła do mnie. Trochę gadaliśmy.

Xxx

- A..podoba ci się wataha?
Spytałem, idąc ścieżką w Lesie Camber

<Umei?>

sobota, 9 maja 2015

Od Umei CD Dj'a

Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. - Panie, co pan? Idziesz, czy nie? - spytałam się basiora, który stał jak ta ściania. - A mam iść? - spytał zaskoczony. - Zaprowadziłeś mnie tu, to teraz razem może zapolujemy, co? - odpowiedziałam trochę opryskliwie. Odwróciłam się w przód i wbiegłam powoli w las. Zwolniłam tempo i obniżyłam głowę coraz delikatniej stawiając łapy na ciepłym mchu. Na leśnej polanie pasła się niezła gromadka jeleni, może ich tam z 9 było? Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam wypatrywać zdoboczy. Mam. Niedawno urodzony cielak, smaczny kąsek. Przyczaiłam się przy krzaku, a Dj kilka metrów ode mnie. Samiec ruszył jako pierwszy rozpraszając stado we wszystkie storny. Cielak nie wiedział co ma zrobić, a w dodatku stracił z celownika matkę. Momentalnie na niego wskoczyłam wywracając go na bok. Wgryzłam się mocniej w jego szyję, a moje kubki smakowe poczuły cudowny smak świeżej krwii. Przymrużyłam oczy i pozwoliłam oddać się chwili rozkoszy. Basior podbiegł do mnie i zabrał sie za jedzenie, a po chwili do niego dołączyłam.

< Dj? : D > 



Od Edwarda CD Namina

Zaśmiałem się cicho. Wydawało mi się to zabawne, że wadera boi się wymyślonych bajeczek starych wilków, które nie mają co robić.
-Chyba.. Ale nie mówisz serio, że boisz się takich historii?
- Wadera zmierzyła mnie wzrokiem, po czym prychnęła.
-Pff.. Nie boję się!
 -Więc opowiesz o tym kocie?- zapytałem podstępnie. Zignorowała pytanie i dorzuciła patyk do ognia.
 -Patrz! Bliźnięta!- wskazała na gwiazdozbiór nad nami.
 -Gdzie ty masz te bliźniaki?
-No tam!
 -Gdzie?

<Namina? :3> 

Od Dj'a cd Umei

- Dj. Przedstawiłem się. - Ja Umei.. - Ah.. Em.. Ja już może pójdę.. Powiedziałem niepewnie. Wadera szybko odparła. - Czekaj! Wiesz, gdzie może być jedzenie? Kiwnąłem głową i dałem sygnał waderze, aby szła za mną.
Xxx

- Proszę. Pokazałem las, gdzie było pełno łani, jeleni, królików..

<Umka? ^^>

piątek, 8 maja 2015

Od Naminy CD Edwarda

Opowieść Edwarda budziła we mnie strach... Nie wielki, ale zawsze jakiś. Najgorsze było to, że była noc. - A o wilku imieniem Jeff słyszałaś? - zapytał. Pokręciłam przecząco głową. Basior opowiedział mi wszystko ze SZCZEGÓŁAMI i dokładnie opisał później jego twarz. Miałam wrażenie, że jestem blada jak ściana. Nie miałam nawet siły, by opowiedzieć historię o Białym Kotku... - A historia o kocie? - zapytał. - Dość! - krzyknęłam. Miałam dobrą wyobraźnię. Przed oczami w ciemnościach cały czas miałam okropny wygląd Jeff'a. I wciąż chodziły mi pogłowie słowa Edwarda. - Nie... Mma.. M ... Jjuż ssiły... - rzekłam szeptem, ledwo trzymajac się na nogach. - Boisz się? - zapytał. Pokiwałam głową. Zaczął się śmiać. - Ale, to nie jest śmieszne! Nie zasnę potem! Tak, może i zachowuje się, jak szczeniak, ale to już nie moja wina, że jestem aż... Słowa mi brakło. Mniejsza. Przestańmy już, nie wiem, czy pójdę spać. A jak nie, to będę wyyyyyyyyć! Chcesz tego? Rozpaczajacej nad swoimi myślami wadera... O! Tego, to ty nie chcesz! Byłam na skraju wyczerpania. - Rozumiesz? - zapytałam dla pewności.

<Edward? Dziś czytałam historię o Jeffi'e i panicznie się boję XC Stąd pomysł :') >

czwartek, 7 maja 2015

Przeprosiny i smutna wiadomość.

Witajcie, tu Basia.
Ostatnio moja aktywność na watasze ograniczyła się do zera. I już nie powróci. Przepraszam, odchodzę. Konto na howrse też prawdopodobnie usunę.
Już wszystko wyjaśniam.
Nie mam już czasu na pisanie opowiadań. Po prostu zwiększyła mi się pula obowiązków. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Od razu mówię, że jest mi z tego powodu cholernie przykro i w pewien sposób czuję, że Was zawiodłam. Was wszystkich. Tych, z którymi pisałam opowiadania, tych, z którymi nie pisałam opowiadań, drugą adminkę, wszystkich. Chcę Wam wszystkim podziękować za niezwykle mile spędzone chwile. Czuję w Was przyjaciół, po prostu: kocham Was ❤
Wataha oczywiście nie upada, wszelkie opowiadania i formularze możecie przesyłać do Avalona.
Jeszcze raz wszystkich przepraszam. Może to się wydać przesłodzone, ale zbiera mi się na płacz... i dziękuję jeszcze raz.
Przytulam mocno i może jeszcze kiedyś powrócę.

~ Basia

Od Umei

Biegłam przed siebie tylko po to, żeby poczuć przyjemnie ciepły wiatr. Przystanęłam, gdy natknęłam się na większe zarośla. Pochyliłam głowę i powolnym krokiem ruszyłam rozglądając się i nasłuchując. Miejsce było piękne, mnóstwo kwiatów, drzew, a w powietrzu unosił się rześki zapach. Po kilku krokach mimowolnie odprężyłam się. Poczułam nieprzyjemny ból brzucha.
- Whooa Umka, teraz nie pora na żarcie. - odpowiedziałam na kłucie w brzuchu. Idąc spostrzegłam, że las robi się coraz rzadszy, a więcej jest kwitnących kwiatów i latających wszędzie motyli. Podbiegłam kilka metrów słysząc szum wody. Wybiegłam na wprost małego jeziorka, do którego wpływał majestatyczny wodospad. Atmosfera, która tam panowała była niesamowita.
- Oj, chyba sobie tutaj troszeczkę odpocznę... - Wyciągnełam się i wygodnie ułożyłam na zielonej trawie wsadzając łapy do letniej wody. W pewnym momencie zaczęłam mieć delikatne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Machałam lewą łapą w wodzie rozchlapując ją na trawę. Nieprzyjemnie uczucie nasilało się, zaczęłam nasłuchiwać. Po kilku minutach usłyszałam szmer w liściach. Poderwałam się z miejsca i zwróciłam łeb w stronę, skąd pochodził owy dzwięk. Z krzaków wyleciał kolorowy ptaszek krzycząc, jakby się czegoś wystraszył. Ominął mnie szerokim łukiem, poleciał dalej, aż w końcu ucichł. Zrobiłam kilka kroków w przód. Nagle przed moimi oczyma pojawił się rozmazany obraz wilka wychodzącego z krzaków, z poderwanymi wargami ukazując rzędy kłów (wizja). Szybko się cofnęłam wchodząc tylną łapą w wodę. Jednak ciekawość wzięła górę. Nachyliłam głowę i szyderczo się uśmiechając zrobiłam dwa pewne kroki w przód.
- Kim jesteś? - zapytałam nie tracąc szyderczego uśmieszku.

<Ktoś coś? c:>