Wałęsałem się bez celu po terenach. Brakuje mi ojca. Szlajałem się bez celu, kiedy nagle natknąłem się na nieznajomą mi waderę. Miała czarne, fluoryscencyjne furto w najróżniejsze kolory tęczy.
-Ym, cześć - mruknąłem nieśmiało. Nieznajoma odwróciła się w moją stronę.
-Ktoś ty? - syknęła.
-Jason jestem. A ty?
-Mery.
Jesienne powietrze muskało delikatnie futro, a ja stałem jak głupi i gapiłem sie na waderę. Nie zakochałem się, bogowie brońcie. Po prostu nie wiedziałem co powiedzieć. -Yyy... Ehm... Cześć - wybełkotałem.
-Cześć - odparła Mery. Nie przypominała radosnej i otwartej Sakury. Ona była chłodna i nieprzystępna.
-To ten tego... Yyy... Jak leci? - bąknąłem. W głowie miałem pustkę, kompletnie nie wiedziałem jak nawiązać kontakt. Uniosła brwi. -Dobrze, dziękuję.
-Ym, cześć - mruknąłem nieśmiało. Nieznajoma odwróciła się w moją stronę.
-Ktoś ty? - syknęła.
-Jason jestem. A ty?
-Mery.
Jesienne powietrze muskało delikatnie futro, a ja stałem jak głupi i gapiłem sie na waderę. Nie zakochałem się, bogowie brońcie. Po prostu nie wiedziałem co powiedzieć. -Yyy... Ehm... Cześć - wybełkotałem.
-Cześć - odparła Mery. Nie przypominała radosnej i otwartej Sakury. Ona była chłodna i nieprzystępna.
-To ten tego... Yyy... Jak leci? - bąknąłem. W głowie miałem pustkę, kompletnie nie wiedziałem jak nawiązać kontakt. Uniosła brwi. -Dobrze, dziękuję.
<Mery? Jas ma pustkę we łbie. c;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz