piątek, 9 października 2015

To chyba już koniec... (CHYBA)

Jak pewnie większość zauważyła, blog przestaje się rozwijać. Dlaczego tak jest? Dobre pytanie.. Wszyscy, łącznie ze mną przestali pisać opowiadania. Nie mam zamiaru zasłaniać się brakiem weny, czy jakimś słabym pomysłem. Ja przestałam pisać, boo... po prostu przestałam prawie całkowicie pisać. Nie jestem dobra w pisaniu i wy dobrze o tym wiecie. Czego nie zamierzam ukrywać. Czas tego bloga już raczej dobiegł końca. Bardzo się cieszę, że niektórzy przetrwali czytając moje nudne info. Wszystko do dobre w końcu się kończy.. Może kiedyś uda nam się zacząć wszystko od nowa..

                                                                                ~Mam nadzieję, że nie ostatni raz, Avalon :x

                                                                                                                                #Nudne info

wtorek, 29 września 2015

Od Mizy Cd Jasona

Flame była dość… specyficzna. Nie niemiła, ale niecodzienna. Po kilku minutach rozmowy pożegnałam się z Jasonem i Flame i poszłam do siebie.
Xxx
- Halo! Pobudka!- obudził mnie jakiś basior.
- C,co?- byłam trochę zaspana.
- To ja, Jason.
Powoli wstałam.
-Tak? O co chodzi?
- Chciałem… chciałem ci coś pokazać. Chodź.

<Jason? >

środa, 2 września 2015

Od Jasona cd. Mizy, Flame

-W porządku - odparłem. Widać było że Miza czuje się lepiej. Skoro mogła się już kąpać... Nagle na polanę wpadła sarna a za nią wyskoczyła wadera.
-Flame! - zawołałem zdumiony, ale ona nie zwróciła na mnie uwagi i rzuciła się na sarnę. Zwierzę padło. Wtedy wadera nas dostrzegła i uniosła brwi.
-Jason - powiedziała zaskoczona, ale po chwili się uśmiechnęła.
-Flame, to jest Miza. Miza, to jest Flame - przedstawiłem sobie wadery. Flame się uśmiechnęła wesoło i uścisnęła łapę Mizy.
-Od kiedy jesteś w watasze? - zapytała Miza.
-Od niedawna. A ty? - odparła Flame.
-Też od niedawna.

< Flame, Miza?>

sobota, 22 sierpnia 2015

Od Anniki

Chodziłam sobie po lesie. Nudziłam się i to bardzo. Było gorąco, więc weszłam na drzewo i położyłam się na gałęzi. Zamknęłam na chwilę oczy. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam jakiegoś wilka siedzącego niedaleko mnie. Usiadłam na gałęzi i zaczęłam się jej przyglądać. Gałąź powoli pękała. Chciałam z niej zeskoczyć, ale było za późno. Spadłam razem z nią na ziemię. Wilk odwrócił się i gdy mnie zobaczył, podbiegł do mnie i zapytał:
- Nic ci nie jest?
- Nic - odparłam niepewnie. Wilk podał mi łapę, jednak nie skorzystałam z jego pomocy i sama wstałam.
- Jak masz na imię? - zapytał nieznajomy.
- Annika - odparłam - A ty?

< Ktoś?> 

piątek, 21 sierpnia 2015

Nowa wadera!

Witaj Annika!
 
 


Od Arrowa cd Aeri

- Czekaj! Zaraz wracam.
Powiedziałem, po czym podszedłem do wysokiego drzewa. Tam, urwałem grubą gałąź. Wróciłem do Aeri. Gałąź wbiłem pod kamień. Zacząłem podsadzać kamień. W końcu Wadera wyjęła łapę.
- Dzięki.
Odparła, patrząc na łapę, na której była niewielka, lecz głęboka rana.
- Chodźmy. Trzeba to dopatrzeć.
Poszliśmy wolno. W końcu doszliśmy do jaskini medyka, który opatrzył jej łapę. W końcu wyszliśmy.
- I jak??
Uśmiechnąłem się.
- Dobrze... Tylko zastanawia mnie, czemu moje moce nie działały...
- Też nie wiem... Ale nie myślimy już o tym. Jesteś głodna?
Spytałem. Wadera kiwnęła głową na tak. Poszliśmy więc coś zjeść.


<Aeria?>

Od Immortal'a do The Gift Of Live

Przez całą noc nie mogłem spać. Coś nie dawało mi spokoju... Nie wiem co to było, ale czułem się dziwnie. W końcu jednak zasnąłem. Ale i w tedy nie było spokojnie... Dręczył mnie jeden i ten sam koszmar. Ja i Lily byliśmy w ciemnym lesie... Tam zobaczyliśmy wilka. Był czarny, zamiast głowy miał czaszkę. Coś do mnie szeptał, lecz nie wiedziałem co. W końcu zniknął, a mnieoobudził głos Lily.
- Imm? Co się stało?- Spytała ciepło. Głowa opadła na ziemię.
- Zły sen..- Mruknąłem. Lily poszła dalej spać. Ja postanowiłem się przejść. Było ciepło, nawet w nocy. Poszedłem na polanę. Lubiłem to ciche, rozległe miejsce. Gdy tam doszedłem, moim oczom ukazała się wadera. Jej futro świeciło w blasku wychodzącego słońca. Nagle, spojrzała w moją stronę.
- Hej.. Jestem Immortal.- Powiedziałem, podchodzą bliżej wadery. Ta wstała i uśmiechnęła się.
- Jestem The Gift Of Live.- Przedstawiła się.
- Masz... Ładne imię.
- Ta... Dzięki.
- Od kiedy tu jesteś?- Spytałem, chcąc nieco rozkręcić rozmowę.

<The Gift Of Live?>

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Mizy CD Jasona

Wadera, która była siostrą Jasona, wybiegła, a my zostaliśmy sami.
- Ale wiesz, któreś z was i tak musiało urodzić się pierwsze. To jest niemożliwe, żebyście oboje urodzili się równocześnie- próbowałam go pocieszyć, co było zupełnie nie w moim stylu.
- Tak. Masz rację- odparł, nieziemsko się uśmiechając- To dołączasz?- Jason zmienił temat.
- Tak. Zaprowadzisz mnie do Alfy?- odparłam.
- Jasne, ale… Dasz sobie radę? Jesteś słaba- usłyszałam ledwo wyczuwalną troskę w jego głosie.
- Oczywiście. Czyżbyś się o mnie martwił?- spytałam z uśmiechem.
- Nie, ja? Skądże?- odpowiedział przecząco, co troszkę mnie zmartwiło.
Jason zaprowadził mnie do Alfy. Tam załatwiłam formalności. Potem poszliśmy nad jezioro.
Xxx
Gdy siedzieliśmy odpoczywając po kąpieli wpatrzeni w zachód słońca, opowiedziałam Jasonowi o tym jak stałam się tym, kim się stałam. Opisałam mu czarnoksiężnika Bohena:

- Nie musisz rozmawiać z potworem morskim, jeśli nie chcesz. Lepiej chyba się dogadam z Krakenem- powiedziałam na koniec mojej opowieści.

<Jason?>

Od Rikiego CD Tashy

Obudziłem się bardzo wczesnym popołudniem. Od razu poszedłem się umyć, a następnie na polowanie. Prawię złapałem średniej wielkości łanię, ale niestety byłem za wolny. Brzuch cały czas dawał znać o narastającym głodzie. Westchnąłem zrezygnowany i ruszyłem na poszukiwania następnej szansy na pyszne śniadanko. Próbowałem nie myśleć o Tashy. Ale się  po prostu nie dało. To okropne! Nie wierzę, że jakiś napalony bóg (który nawet przez myśl mi nie przeszło żeby był prawdziwy) porwał moją ,,przyjaciółkę" i jeszcze ona się w nim zakochała. Ale zawiało telenowelą! W końcu zobaczyłem dużego zając. W sam raz na pierwszy posiłek tego dnia. Tym razem, udało mi się go złapać. Gdy to zrobiłem szybkim ruchem łapy (i pazura) wykonałem śmiertelny cios, i zacząłem się zajadać. Najedzony wróciłem do jeziora i wziąłem parę łyków źródlanej wody. Zaczęło robić się naprawdę gorąco. Bez zastanowienia rzuciłem się w wodę. Poczułem jak zimna woda delikatnie dotykała moje śnieżno-białe futro. W wodzie straciłem całkiem poczucie czasu... całkowicie. Wydawało mi się, że minęła tylko godzina, ale gdy się obejrzałem spostrzegłem, że wokół mnie zapanowała ciemność. Pochłonęła mnie, jak śniadanie które przed chwilą zjadłem, przynajmniej tak mi się wydawało. Gdy wyszedłem z wody zaczęło mi się robić zimno. Obejrzałam się wokół siebie, ale całkowicie zapomniałem gdzie jestem. Jedno było pewne.. jestem w lesie.. Dosłownie, a także w przenośni.

<Tasha?>

niedziela, 16 sierpnia 2015

Nowe szczeniaki!

Raisa!
 
 
Ithillien!
 
Roshan!
 
Ridian!
 
Dragon!
 
 


Od Tashy CD Rikiego

Ciągle leżałam i nic nie mogłam robić... To już mi się nudziło i zgorszyło... Wiedziałam, co sobie o mnie pomyśli Riki, ale dla matki zawsze będzie najważniejsze dobro dzieci... Mam nadzieję, że zrozumie kiedyś dlaczego go okłamałam, że nie jestem tu brew mojej woli.... Patrzyłam razem z Posejdonem jak szczeniaki się bawią... Westchnęłam cicho, lecz usłyszał to mój mąż
- Czy coś się stało? - spytał
- Nic, tylko jestem zmęczona tym całym leżeniem i nic nie robieniem - odparłam
- Wytrzymasz jeszcze napewno... - mówiąc to pocałował mnie w czoło
Posejdon musiał gdzieś iść, ale poprosił Hadesa by się mną zaopiekował...
- Dlaczego to zrobiłaś? - spytał
- Bo muszę chronić moje dzieci... - powiedziałam
Hades zrozumiał wszystko w lot, dlaczego to zrobiłam i dlaczego nie opierałam się Posejdonowi... Hades, Apollo, Atena, Hefajstos, Hermes, Artemida i Afrodyta mnie rozumieli i wspierali... Po dwóch godzinach wrócił Posejdon, a Hades gdzieś znikł... Posejdon mnie pocałował, co ja musiałam odwzajemnić.... Zrrobił się wieczór, a dzieciaczki poszły już spać....
*Następnego dnia*
Obudziłam się wcześniej, a chwilę potem Posejdon, który poszedł dla nas po coś do jedzenia... Po tym jak Posejdon przyniósł dorodnego jelenia i go zjedliśmy, zaczęłam rodzić. Posejdon poleciał po medyka i zabrał dzieci.... Poród trwał kilka godzin, ale urodziłam zdrowe szczeniaki... Cztery basiorki i jedną waderkę... Do pokoju wszedł Posejdon i spojrzał na nasze dzieci
- Jak je nazwiemy? - spytał
- Waderkę nazwiemy Raisa, a basiorki tak: Ithilien, Roshan,Ridian i Dragon... - powiedziałam
Po chwili weszły do nas moje dzieci i przywitały się ze swym rodzeństwem

< Riki??>


Od Jasona cd Mizy

Przypatrywałem się jej uważnie. W sumie była całkiem ładna, tylko te trzy ogony mnie zastanawiały. Czyżby była nie z tej ziemi? Chwila, Jason, co ty gadasz?, upomniałem sam siebie. Ech, te wadery. Najpierw zrobią, potem pomyślą. Wyjątkiem jest mama i chyba Misa. Chociaż... Nawet tego nie jestem pewny. W końcu wyszła za ojca, a on ją zostawił. A może to po prostu nie było to? Ach, nieważne. Kiedy wadera wypiła podeszdłem, zabrałem miskę i spojrzałem na nią wesoło.
-Jason jestem. A ty? - zapytałem pogodnie.
-Miza - odparła.
-Fajne imię - powiedziałem. Wtedy do Rikiego wpadła jak burza moja ukochana siostrzyczka.
-Jason, gdzieś ty się szlajał? - warknęła podchodząc. - Hej Riki!
Riki skinął głową i odeszdł.
-Chodzę gdzie chcę. Jestem od ciebie starszy - odparowałem.
Parsknęła.
-Chyba ci się śni.
-Właśnie że jestem! - warknąłem poirytowany. Co ona sobie do cholery wyobrażała?!
-Nie możesz być starszy, bo jesteśmy bliźniakami - wyjaśniła z politowaniem. Szlag, to prawda. Znowu wyszedłem na głupka. I to na oczach wadery!

< Miza?> 

sobota, 15 sierpnia 2015

Od Mizy

Byłam wykończona. A myśl o tym, że zostanę taka na zawsze jeszcze bardziej mnie dobijała. Miałam trzy ogony, umiałam chodzić po wodzie i zmieniać się w delfina! To absurd! Ten czarownik, Bohen, zmienił mnie w potwora morskiego! Równie dobrze mogłabym wyjść za Krakena! A to wszystko przez ten debilny Kamień Wiecznego Szczęścia! Gdybym go wtedy nie dotknęła, wszystko byłoby jak dawniej! A teraz muszę znaleźć księcia z bajki…
Szłam dalej. Nie czekałam, aż śmierć mnie dopadnie.
Wtem wpadłam na jakiegoś basiora.
Był wysoki i dobrze zbudowany. Blask w jego oczach zdradzał wyjątkowość.
- Nic ci nie jest?
- Nie, w porządku- odparłam.
- Należysz do tej Watahy?- spytał trochę podejrzliwie.
- Nie…
- To odchodzisz z tego terenu, czy dołączasz?- Basior postawił sprawę jasno.
- Dołą…- nie zdążyłam dokończyć, bo ból rozsadzał mi czaszkę.
Basior mnie podtrzymał. Czułam nieznajome mi łaskotanie w żołądku. Wilk zaprowadził mnie do szamana. Tam się zdrzemnęłam.
Xxx
Po przebudzeniu byłam spragniona. Nade mną stał znajomy basior z miską. Dał mi pić.

< Ten basior? >

niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Rikiego CD Tashy

Wtedy zacząłem już wszystko rozumieć. Ona po prostu się mną bawiła. Ta cała ,,miłość" to była jedna wielka gra. Wróciłem do watahy i zacząłem spacerować próbując wszystko sobie poukładać w głowie.
-Riki!- usłyszałem głos. Odwróciłem się w stronę głosu i ujrzałem Sakurę. To chyba jedna z tych wilków których wolałbym teraz unikać.
-Gdzie basiorki?- zapytała.
Szlag!- zakląłem w myślach
-Ymm... Poszły.. Odwiedzić... Tak, odwiedzić swoich dziadków. Tasha pojechała z nimi.- skłamałem  uśmiechając się szeroko. Sakura najwyraźniej mi nie wierzyła, ale nie drążyła tematu.
-Okey, jakby wróciły to powiedz.- uśmiechnęła się i poszła dalej. Poczułem straszliwą ulgę. Nie jestem zbyt dobry w kłamaniu. Wracając do Tashy. Po między nami już wszystko skończone. Nawet gdyby coś do mnie czuła nie poszłaby do łóżka z tym basiorem. ZNOWU. A może jej pierwsza ciąża nie była dla niej taka okrutna, może właśnie tego chciała?
 
<Tasha?>

Od Tashy CD Rikiego

- Mamo! Tato! Co tak długo? - pytały się szczeniaki, gdy wróciliśmy
- Chcieliśmy pobyś sam na sam - powiedział Posejdon i mnie pocałował...
Nie opierałam się... Dzieci bawiły się w najlepsze, a my je obserwowaliśmy leżąc obok siebie.
- Co powiesz na kolejne dzieci skarbie? - spytał
- Wiesz, na razie sobie odpuśćmy z dziećmi... Dwójka nam wystarczy... - powiedziałam, choć wątpiłam bym odwodnia od tego go, ale zapewne zgodzi się kiedy indziej o tym porozmawiać
- Dobrze, odczekamy jeszcze trochę - powiedział
Uśmiechnęłam się na jego słowa, ale robiło się poźno...
- Dzieci do spania! - krzyknęłam do nich
-Ale mamo! - odkrzyknęły
- Słyszeliście mamę? Do spania - wsparł mnie Posejdon
Szczeniaki bez zwłoki poszły spać... My natomiast leżeliśmy obok nich i po chwili poszliśmy spać.
* Następnego dnia*
Wstałam bardzo późno zresztą tak samo dzieci... Nagle do komnaty wszedł Posejdon...
- Ältair,Atriau poznacie swoich wujków i ciocie, jak i kuzynostwo - oznajmił Posejdon
- Super! - krzyknęli i dodali - Jak się nazywają oni wszyscy?
- Wujkowie: Zeus i Hades, a ciocia: Hera i Persefona, a co do kuzynowstwa to macie ich pełno, nie będę wymieniał wszystkich imion, ale m.in. Apollo,Artemida, Atena,Hefajstos, Hermers, Herakles, Dionizos, Afrodyta,Macaria i wiele innych - odparł Posejdon
Zdziwiło mnie jak dużo kuzynostwa mają moje dzieci
- Imiona waszych kuzynów i kuzynek są dziećmi Zeusa, oprócz Macarii, bo to jest córka Hadesa i Pesefony- rzekł Posejdon
Zaprowadziliśmy szczeniaki do ich wujka, niestety nie było Hadesa. Wujostwo zgodziło się nimi zaopiekować przez cały dzień. My wróciliśmy do siebie...
- Jesteśmy sami kochana - powiedział
- I ? - spytałam niepewnie choć wiedziałam o co mu chodzi
- Nie wygłupiaj się już kotku - powiedział to i namiętnie mnie pocałował... Tak kochaliśmy się czy jak kto woli uprawialiśmy seks aż cały dzień.... Posejdon poszedł po dzieci, a ja spałam...
* Następnego dnia *
Dzieci nas obudziły, gdyż były głodne. Posejdon poszedł dla nas coś upolować, po kilku minutach wrócił z sarną, którą zjedliśmy wspólnie. Potem dzieci opowiadały jak fajnie było u wujka i cioci...
- Z kim się bawiliście? - spytałam
- Z wujkiem, ciociom, Apollem, Ateną, Artemidą, Afrodytą i Hefajstosem. Było fajnie ! - wykrzyczały
Uśmiechnęłam się na ich słowa.
- Chodźmy na spacer - błagały nas
Nie mieliśmy serca im odmówić, ale rozbolał mnie brzuch, a Posejdon się tym zmartwił. Poprosił Zeusa, który akurat przyszedł do nas by został ze szczeniakami, a my poszliśmy do medyka, który dokładnie mnie zbadał. Po bardzo długich minutach medyk wezwał do mnie Posejdona
- Moje gratulację, pańska małżonka jest w zaawansowanej ciąży - rzekł
- Co to znaczy w zaawansowanej? - spytałam
- Że urodzi pani 5 szczeniaków - odparł
Byłam w szoku... Posejdon był wniebowzięty, więc zaniósł mnie do domu i opowiedział to Zeusowi...
- Mamo co ci? - spytał Ältair
- Nic kochany, mamusia ma w brzuszku wasze rodzeństwo - odpowiedziałam
Dzieci się ucieszyły i aż skakały z radości. Posejdon podszedł do mnie i mnie pocałował...
- To cudownie, ale musisz cały czas leżeć jak zalecał medyk - powiedział kładąc się obok mnie....
Jestem w ciąży znowu, ale tym razem w zaawansowanej... Mam nadzieję, że nic się nie stanie szczeniakom... Nie wiem kiedy,ale zasnęłam, a obok mnie szczeniaki i Posejdon.....
* Następnego dnia *
Obudził mnie Posejdon bym zjadła śniadanie. Mąż cały czas czuwał przy mnie, a szczeniaki bawiły obok nas.... Nagle do pokoju wszedł Riki z Hadesem...
- Odsuń się od niej - warknął Riki
- Nie, Tasha się jasno wyraziła. - odparł
- To nie była jej dobrowolna decyzja! - warknął Riki
Hades spojrzał na mnie, ale nic nie mógł wyczytać..
- Przestańcie! Riki sama podjęłam tą decyzję bez przymusu, więc proszę zostaw mnie już w spokoju, gdyż nie mogę się denerwować bo jestem w ciąży - skłamałam dla dobra szczeniaków i tych nienarodzonych..... Choć ostatnie moje słowo było prawdą..
Riki odszedł ze spuszczoną głową, a Hades spędził czas z bratankami. Potem musiał wracać już do siebie.... Kocham Rikiego, ale mimo wszystko kocham moje dzieci, a miejsce matki jest przy dzieciach.... Dla ich dobra zrezygnowałam ze swojego szczęścia..... Dla mnie najważniejsze są moje dzieci i ich szczęście oraz bezpieczeństwo ....
< Riki??? Moja wena chyba wróciła na właściwy tor xD teraz wiesz, do czego potrzebne są mi te arty  xD >

Od Aerii CD Arrowa

-No to gonisz-rzuciłam przez ramię i zaczęłam uciekać slalomem między kawałkami murów. Przez dość długi czas ganialiśmy strącają co chwilę śnieg z kamieni. Jak widać, czy raczej nie widać, duchów nie było... Za to wszędzie leżało pełno dziwnych, niebieskich piór. W pewnej chwili wpadłam na genialny pomysł. Uprzednio sprytnie zmylając Arrowa, schowałam się ze jednym z fragmentów ścian i czekałam, aż podejdzie na tyle blisko, żebym mogła go wystraszyć. Przez dość długi czas nic się nie działo. Ostrożnie wystawiłam nos zza muru, a wtedy...
-BUU!-Arrow wyskoczył tuż przedemną, na co wystraszona odskoczyłam. Basior zaczął się śmiać, na co skrzywiłam minę.
-Taaak, bardzo śmieszne...-mruknęłam przewracając oczami.
-Żebyś widziała swoją minę...-aż otarł łzy rozbawienia płynące z oczu.
-Zamiast się śmiać, mógłbyś mi pomóc...-wskazałam na łapę, która utknęła w dzuirze na wskutem mojego odskoku. Każdy najmniejszy ruch powodował, że zapadała się jeszcze głębiej.
-Już, już...-dalej się śmiejąc podszedł do mnie i przyjrzał się dziurze.
-No i co jest w tym takiego interesującego?-westchnęłam i pociągnęłam łapę z całych sił. Jedynym skutkiem było tylko osunięcie się kamienia, który przez przypadek potrąciłam.
-W ten sposób nie damy rady...-powiedział Arrow z uśmiechem dalej goszczącym na pysku.
-Nie zauważyłam, wiesz?-mruknęłam coraz bardziej poirytowana.
-Dobra, dobra, nie musisz być niemiła... Z tego co wiem, to też chciałaś mnie nastraszyć, więc...-zaczął już spokojnym tonem.
-Masz rację... Przepraszam... Po prostu ja nie mogę się wydostać, a ty się śmiejesz... Przepraszam...-westchnęłam ciężko.
-Nie możesz użyć żadnej ze swoich mocy?-zapytał. No tak. Czemu ja na to wcześniej nie wpadłam? Natychmiast spróbowałam podnieść kamień za pomocą magii. Nic się jednak nie stało. Za to miałam wrażenie, jak gdyby moja magia odbiła się od niewidzialnej ściany i wróciła do punktu wyjścia. Spróbowałam jeszcze kilka razy, jednak bez skutku.
-Aeria...?-Arrow przerwał chwilę milczenia.
-Nie mogę... Moje moce nie działają...-ta sytuacja jest coraz dziwniejsza...

 <Arrow? Przepraszam za opóźnienie, ale miałam zakaz na wszelkie elektroniczne sprzęty... :/> 

sobota, 8 sierpnia 2015

Od Daisy CD Seven'a

-Oh czyżby? A to?- wskazałam łapą na dość głęboką ranę w jego brzuchu.
-E tam. Tak jak mówiłem, małe draśnięcie.- zaśmiał się. Przewróciłam oczami.
-W każdym razie dzięki.- uśmiechnęłam się i poszłam przed siebie.
-Czekaj, czekaj, czekaj! Przed chwilą zaatakowali cię jakieś basiory, a ty tak po prostu sobie idziesz? Obróciłam się w jego stronę.
-Najwyraźniej.. A co?- zapytałam.
-A wiesz przynajmniej po co przyszli?- odpowiedział mi pytaniem na pytanie. Westchnęłam ciężko. Oczywiście, że wiem. Nawet wiem o wiele więcej. Czego chcieli.
 
<Seven? C:>

Od Rikiego CD Tashy

Nie mogłem uwierzyć. Jak ona mogła mnie tak porzucić? Jak jakieś zwierzę! Jedyne co mnie zaskoczyło to ton głosu Tashy. Nie był szorstki, ani wredny. Przypominał mi bardziej zatroskanie, współczuci lub smutek. Jednak nie mniej się wkurzyłem. Zostawiła mnie dla jakiegoś bogatego basiora. Chociaż ja byłem pierwszy. A co z dziećmi? Poznały już pewnie biologicznego ojca i po mnie zostanie tylko jakieś wspomnienie. Oni ulotnili się, a ja zostałem sam. Smętnie poszedłem w stronę jaskini i poszedłem spać. Rano obudził mnie głód. Wstałem i oczom nie mogłam uwierzyć siedział na przeciwko mnie Hades.
 
<Tasha? Nie mam weny :/ Sorry>

Od Seven'a do Daisy

Ciekawiło mnie co ją ugryzło.... Szedłem za nią krok w krok
- Ej, nie bądź taka... Porozmawiajmy ze sobą - rzekłem
Wadera nic nie odparła, ale widząc jak wchodzi do jaskini zatrzymałem się i rzekłem na pożęgnanie
- Do zobaczenia jutro Daisy!!
Potem pobiegłem znaleźć sobie miejsce do spania.

 * Następnego dnia*
Wstałem wcześniej i poszedłem coś upolować.... Udało mi się złapać dorodnego jelenia... Nagle coś usłyszałem, ale nie byłem pewny co... Poszedłem to sprawdzić, więc spokojnym krokiem zmierzałem w stronę tego hałasu... Gdy dotarłem na miejsce okazało się, że z 12 wilków otoczyło Daisy,która była dość poważnie ranna, ale dzielnie nadal walczyła...
- Zostawcie ją! - warknąłem
- Bo co nam zrobisz? - zapytał jeden z nich z drwiną w głosie
Spojrzałem na Daisy kątem oka, widać było po niej, że bardzo długo z nimi walczyła przez co jest zmęczona...
- Zabiję, pokonam was, co wolicie - odparłem
Wkurzyłem ich, więc się na mnie rzucili.... Pierwszemu zamroziłem krew, więc już był martwy. Zostało 11, na 6 użyłem burzy śnieżnej i pozbawiłem ich przytomności...zostało już tylko 5... Łatwo pójdzie.. Teraz postawiłem na moją zwinność i szybkość... Dwóch padło po długiej i zaciekłej walce nieprzytomnych... Trójka jeszcze została... Odniosłem rany i to na całym ciele, ale rzuciłem się do dalszej walki, która trwała bardzo długo, ale wyszedłem z niej zwycięsko... Podszedłem do Daisy
- Nic ci nie jest? - spytałem
- Nie, ale ty jesteś ranny! - powiedziała lekko zaniepokojona
- E tam, to nic wielkiego - odparłem spokojnie
Miałem tylko zadraśnięcia, więc się zagoją do wesela

< Daisy??> 

Od Tashy CD Rikiego

Moje dzieci zniknęły i nie mogliśmy ich znaleźć. Spojrzałam na Rikiego i postanowiłam opuścić to miejsce, bo szczeniaki mogły wyjść z tego lasu. Wiedziałam, że Posejdon może mnie odnaleźć, ale ważne są teraz dzieci. Nic nie mówiąc mu wybiegłam z lasu wołając jednocześnie moje dzieci. Nagle przede mną pojawił się posłaniec bogów - Hermes.
- Żono Posejdona oto wiadomość od małżonka: " Droga Tasho, dzieci są u prawdziwego ojca. Jeśli chcesz je kiedykolwiek zobaczyć to musisz do mnie wrócić."
Hermes czekał na moją decyzję. Nie mogłam opuścić szczeniaków, moje miejsce jest przy nich...
- Wracam. - odparłam krótko
Hermes zabrał mnie do Posejdona, gdzie były szczeniaki. Podbiegłam do nich i je przytuliłam.
- Jak mają na imię ? - spytał
- Ten szary to Atriau, co znaczy Wielki wojownik, a ze skrzydłami to Ältair.
- Moje dzieci! Jestem waszym ojcem - dzieci się do niego przytuliły
Są małe i szybko akceptują innych. Nie miałam prawa ograniczać Posejdona w opiekę nad dziećmi, bo to również jego dzieci.
- Wracamy do domu - powiedział Posejdon
Byłam strasznie zmęczona i znowu jestem u Posejdona. Wszyscy poszliśmy spać. Dzieci pomiędzy nas się położyły....

 *Następnego dnia*
Gdy się obudziłam obok mnie spały jeszcze dzieci, ale nie było nigdzie Posejdona. Po chwili obudziły się maluchy i zaczęły się bawić. Po kilku minutach wszedł Posejdon z jeleniem... Wszyscy go zjedliśmy.... Posejdon poprosił opiekunkę, by zajęła się dziećmi, a my mieliśmy porozmawiać....
- Jeszcze jeden taki numer, a będziesz tego żałować. A uściślając stracisz dzieci na zawsze. - rzekł
- Nie możesz tego zrobić! - powiedziałam przerażona
- Mogę gdyż to również moje dzieci. A teraz chodźmy do naszych dzieci i się z nimi pobawmy - rzekł
Zrobiłam tak jak powiedział.... Dzieci bawiły się w ogrodzie ich taty.... Nagle maluchy podbiegły do nas i chciały byśmy pobawili się z nimi w berka... Zgodziliśmy się i rozpoczęła się zabawa..... Mijały dni i noce, a szczeniaki rosły jak na drożdżach.... Posejdon uczył je polowań, walki by mogły przetrwać.... Jednak moje przeznaczenie jest być przy boku Posejdona? Na to wygląda, dla dobra szczeniaków będę udawać miłość do Posejdona....
- Jak tam sobie radziły nasze dzieci? - spytałam gdy wrócili
- Wyśmienicie - odparł
Szczeniaki zaczęły opowiadać jak było i ogólnie co się działo....
- Mamo! Chodźmy na spacer! - prosiły nas szczeniaki
- Jeśli wasz tata też się zgodzi to możemy iść - powiedziałam z uśmiechem.
- Oczywiście, że się zgadzam - odparł
Zeszliśmy na ziemie, gdzie spacerowaliśmy przez różne tereny Watahy Jasnego Blasku... Mijaliśmy różne wilki, które z ciekawością gapiły się w Posejdona, nic dziwnego dość nietypowo wyglądał.... Nagle spotkaliśmy Rikiego..
- Proszę, nie rób mu nic złego - szepnęłam do Posejdona
- Dobrze, dzieci wracacie do domu...Opiekunka się zajmie wami - powiedział
- Tasha! Czemu do niego wróciłaś? - spytał rozżalony
- Bo mnie jednak kocha... Z tobą to było przelotne uczucie, które już minęło - odparł za mnie Posejdon...
Riki spojrzał wrogo na władcę mórz, a ja nie wiedziałam, co robić.... Nie chciałam stracić szczeniaków, ale nie kochałam Posejdona... Niestety matczyna miłość wygrała nad miłością do ukochanego....
- Przykro mi Riki, to była pomyłka... Nie powinniśmy się nigdy spotkać... To oszczędziło by nam bólu i cierpienia.... Żegnaj, na pewno znajdziesz sobie lepszą waderę dla siebie - po tych słowach Posejdon zabrał nas do szczeniaków.
Wiedziałam, że Riki mi nie wybaczy, ale musiałam dla dobra moich dzieci by je nie stracić.... Musiałam zostać u boku Posejdona by nie stracić dzieci....

< Riki???>

Nie wiem czy dawałam, ale tak wygląda Posejdon:
 


sobota, 1 sierpnia 2015

Blog CHWILOWO zawieszony

Cześć wilczki!
 Z tego co widzicie blog chwilowo zawieszony (gdyż, ponieważ, bo) jadę nad jezioro. Tam niestety nie ma Wi-Fi, więc nie mogę wstawiać ani pisać opowiadań. Nie będzie mnie od niedzieli do niedzieli (2-9 sierpnia). Mam nadzieję, że mi wybaczycie za to, że nie umiem pisać postów informacyjnych i za to, że mnie nie będzie. Okey, więc do następnej niedzieli!
                                                                                                                                        ~Avalon

Nowy basior!

Witaj Ethan!
 


środa, 29 lipca 2015

Od Jasona CD The Gift Of Life

Włóczyłem się po terenach watahy nudząc się jak mops. Zaszedłem nad wodę, a tam ujrzałem waderę. Ale nie byle jaką. Była naprawdę ładna... Koniec Jason, nie, nie zakochałeś się. Nie jest w twoim typie.
-Wszystko w porządku? - zapytałem żartobliwie.
-No, ja ten, pewnie - odparła. Po chwili z łagodnym uśmiechem dodała. - Miło mi cię poznać.
-Mnie również - uśmiechnąłem się. - Jason jestem - dodałem.
-The Gift Of Life - odparła.
-Ładne imię. Takie... Orginalne - powiedziałem wesoło.
-Dziękuję - odparła.
-W porządku.

< Gift? Przepraszam, że krótko, weny brak. "( > 

wtorek, 28 lipca 2015

Od The Gift Of Life

-Ojcze…? – Wypowiedziałam lekko drżącym głosem
- *cisza*
Siedziałam lekko uchylona nad rzeką, wbijając zdezorientowany, pusty wzrok w spokojnie rwącą się wodę. Zmrużyłam oczy, delikatnie podnosząc prawą łapę. Wolnym ruchem zbliżałam ją do tafli wody, łagodnie opuszczając.
- Ja…
Przerwałam w wymowie, próbując zbudować emocjalne napięcie.
- Nie czuje – wypowiedziałam oschłym, bezdusznym głosem
- Ale żyje – odparłam
Unosząc głowę ku niebu, zaczynałam doszukiwać się czegoś, co zainteresuje, omami.
- Nie tak jak mi życzyłeś… - westchnęłam – przepraszam
Raptownie upadłam na bok, zanurzając ogon w lodowatej wodzie.
- Nic
Zamknęłam powieki, wpatrując się w pustkę, podobną do świata, otoczona białym śniegiem.
- Wszystko w porządku? – usłyszałam niepoważny głos
Poczułam radość, które przelało moje ciało. A wraz z tym, cichy, łagodny głos w głowie, „Prezent od życia”.
- No ja ten, pewnie! – odrzekłam łagodnym, dość cichym głosem
Raptownie wyjęłam ogon z niewyobrażalnie lodowatej wody, odskakując przy tym niepewnie.
- Miło mi poznać –wypowiedziałam z łagodnym uśmiechem na twarzy
< Ktoś =^-^= ? >

Nowa wadera!

Witaj The Gift Of Life!
 


Od Ariozyn CD Lakoty

Byłam zadowolona z tego, że w końcu się z kim zaprzyjaźniłam. Nagle zaburczało mi w brzuchu.
- Jestem głodna - powiedziałam.
- Ja też - odparła wadera - Idziemy zabić jakąś sarnę?
- Nie chce mi się. Może zobaczymy, czy ktoś nie złapał czegoś w okolicy i pożyczymy jego zdobycz?
- Pożyczymy?
- Tak pożyczymy, ale nie oddamy.
- Czyli ukradniemy?
- No tak.
- A jak nie znajdziemy nikogo z jedzeniem?
- To wtedy będziemy musiały same zapolować.
Wadera zamyśliła się. Po chwili zapytałam:
- Więc jak?
- No dobra - odpowiedziała Lakota. Poszłyśmy w głąb lasu poszukać ofiary. Nie trwało to zbyt długo. Po kilku minutach szukania zauważyłyśmy basiora jedzącego sarnę. Jak widać, dopiero zaczął. Zaczaiłyśmy się za krzakami i zaczęłyśmy się po cichu namawiać.
- Dobra, ty go zagadasz, a ja zabiorę sarnę - powiedziała wadera.
- A czemu ja mam go zagadać, a nie ty? - zapytałam lekko oburzona. Wolałam zająć się mięsem.
- Bo ja jestem szybka, zwinna i silna.
- Ja też jestem szybka, zwinna i silna.
Basior przestał jeść i zaczął się rozglądać.
- Bądźmy cicho, bo nas zauważy - szepnęła wadera.
- Dobra. A zresztą. Możesz się zająć mięsem, tylko nie zapomnij się podzielić - odparłam.
- Ok.
Skorzystałam z chwili, kiedy basior stał tyłem do nas i wyszłam zza krzaków. Basior odwrócił się i popatrzył na mnie.
- Witam - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Hej - odparł basior.
- Eee... Jestem... spragniona, o tak, jestem spragniona i szukam jakiejś rzeki czy coś... Mógłbyś mi pokazać, gdzie znajdę jakiś zbiornik wodny lub rzekę?
- Jest zima i większość jezior jest zamarznięta.
Lepszego tekstu nie mogłam wymyślić. To wszystko przez tą zimę. Nie jestem dobra w wymówkach. Lakota zaczęła powoli podchodzić do sarny. Im bliżej była, tym głośniej było słychać chrupanie śniegu pod jej łapami. Gdy była przy sarnie, basior usłyszał jej kroki. Już miał się odwrócić, gdy nagle krzyknęłam:
- Au!
- Wszystko w porządku? - zapytał basior.
- Chyba coś mi wpadło do oka - udawałam, że coś mam w oku.
- Czekaj, sprawdzę.
Basior zbliżył się do mnie i popatrzył w moje oczy, a ja go oślepiłam.
- Nic nie widzę! - krzyknął wilk.
- Szybko! - zawołałam i pomogłam Lakocie zanieść sarnę. Gdy byłyśmy już trochę daleko od basiora, położyłyśmy zdobycz na śniegu.
- Mało brakowało - powiedziała wadera.
- E tam. Dobrze, że mamy co jeść - odparłam.
- No to jedzmy.
Zabrałyśmy się do jedzenia. Ja zjadłam 1/3 sarny, a Lakota resztę. Jestem wilkiem, który szybko zaspokaja głód, więc tyle, ile zjadłam mi wystarczyło. Po zjedzeniu zwierzęcia położyłam się na śniegu i zapytałam:
- To co teraz robimy?

< Lakota?> 

piątek, 24 lipca 2015

Od Lakoty Cd Ariozyn

Przyjrzałam się tej waderze wydawała się bardzo interesującym stworzeniem a może nawet kompanką w końcu podobne zainteresowania …więc czemu by nie mieć kogoś takiego za przyjaciela ?
– No dobra możemy się przyjaźnić, bo dlaczego by nie? – zbliżyłam się, a ona się odwróciła w moja stronę z uśmiechem na pyszczku.
–Cieszy mnie to, że się zgadzasz –rzekła.
–To fajnie …liczę, że w końcu nie będzie mi się nudzić.
– A, więc to tak ? - spojrzała.
 – Możliwe, ale też zaciekawiłaś mnie …mało osób mnie ciekawi –zaczęłam iść obok niej
– To co robimy ?

< Na razie słabo z weną xD więc co robimy ? :) >

Od Rachel cd Leona

Przed nami stała grupka centaurów, wszystkie były uzbrojone w łuki i kołczany. Największy z nich wyszedł przed szereg.
- Wy, którzy śmiecie stąpać po naszej świętej ziemii, zostajecie skazani przeze mnie, Oriona, syna Obsydiana z rodu Księżycowych Gałek Ocznych Samurajów Japońskiej Skoczni, namiestnika króla niegdysiejszej cywilizacji zjednoczonych centaurów oraz pierwszego potomka Merlina, na śmierć! - Mówił z wielkim przejęciem, jakby długo ćwiczył tę kwestię przed lustrem czy coś w tym stylu. Nie ma co, interesująca postać...
- Ja, Kryspian z rodu Wandetów, potomek niegdysiejszego króla oraz niedoszły władca naszej cywilizacji, sprzeciwiam się tej decyzji ze względu na pakt między nami a magicznymi wilkami o zatrzymaniu rozlewu krwi do chwili, gdy słońce wzejdzie na zachodzie a zajdzie na wschodzie! Bracia, dobrze wiecie, że nie możemy sobie pozwolić na wybuch nowej wojny i to przez jakieś dzieciaki! Za dużo krwi zostało już przelane w niegdysiejszych wojnach, nie pozwólmy sobie na stratę kolejnych cennych umysłów w naszych szeregach, powstrzymajmy się! Orionie, jesteś mym wielkim przyjacielem, i ufam twemu intelektowi. Wierzę, że nie postąpisz lekkomyślnie tylko ze względu na Walburgię, wiesz przecież, że nie możesz postępować tak lekkomyślnie tylko ze względu na znalezienie się w pobliżu granicy dwójki dzieci. Pamiętaj, zemsta prowadzi tylko do kolejnej zemsty! - Patrzyłam już mocno zdziwiona na centaury, które się ze sobą kłóciły. Nie ma co, to był dość specyficzny widok... W dodatku chyba zapomnieli o naszej obecności...

< Leo? Ja tam nadal jestem na pogrzebie mojej weny [*] xD>

środa, 22 lipca 2015

Od Ariozyn CD Lakoty

Spacerowałam sobie po lesie, gdy nagle zobaczyłam jakiegoś człowieka robiącą kulę ze śniegu. Podeszłam odrobinę bliżej i zaczęłam się złowieszczo uśmiechać. Osoba zauważyła mnie i zamieniła się waderę. Podeszłam do niej pewnie i powiedziałam:
- No witam, witam.
- Kim jesteś? - zapytała trochę niepewnie wadera.
- Jestem Ariozyn.
- Lakota.
Podałam jej łapę. Wadera uśmiechnęła się. Popatrzyłyśmy sobie w oczy. Wykorzystałam ten moment i ją oślepiłam na kilka sekund tak dla żartów.
- Ej, nic nie widzę! - krzyknęła.
- Zaraz ci przejdzie - odparłam spokojnym tonem.
Po chwili wadera popatrzyła na mnie. Zapewne już widziała wszystko.
- Nie bądź na mnie zła, po prostu lubię dokuczać innym i czasami krzywdzić.
- No ja też lubię zadawać innym ból - wadera uspokoiła się.
- Mogłabyś zostać moją przyjaciółką. Lubię wilki o nieco złowieszczym charakterze.
- Czyli jesteś zła?
- No tak, ale gdybym miała przyjaciela to dla niego bym była milsza.
Uśmiech wogóle nie znikał z mojego pyska. Chciałabym mieć kogoś, z kim mogłabym spędzać czas, dokuczać innym itp.
- Wybór zależy od ciebie. Jak chcesz się ze mną zaprzyjaźnić, to powiedz mi to, a jak nie, to nic nie mów.
Odwróciłam się tyłem do niej i zaczęłam powoli iść w głąb lasu.

< Lakota? Więc jak?> 

wtorek, 21 lipca 2015

Od Lakoty

Śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg tyle śniegu masa śniegu tam gdzie dotarłam dawno tyle nie było chociaż nie widziałam o dziwo że temperatura była na plusie bieg się trzymał wskoczyłam w zaspy zaczełam bawić się jak jakiś mały szczeniak puźniej naszła mnie myśl by ulepić dziś bałwana zmieniłam się w człowieka i zaczełam lepić duźą kulę ale mi nie wychodziło
-Co ten śnieg? -spojżałam w zarośla ktoś tam stał przygladał mi się z uśmiechem na pyszczku

< Ktosiu? i tak na pewno nikt nie odpisze...> 

Od Arrowa cd Aeri

Szliśmy spokojnie. Wiatr nie był zbyt silny, więc dało się spokojnie iść. W końcu jednak doszliśmy do ruin.
- Możemy iść do środka? - Spytała.
- Jasne. Chodź.
Weszliśmy w głąb ruin. Niedaleko nas, coś zapiszczało.
- Co to? - Aeria lekko się odsunęła. Ja się zaśmiałem.
- To mysz.
- Ej, nie śmiej się!
- Dobrze, dobrze. Może się pościgamy? - Zaproponowałem.

<Aeria?>

poniedziałek, 20 lipca 2015

Od Aerii CD Astera

-Najszybciej, jak to możliwe. Może nawet teraz... Ale najpierw musimy zaopatrzyć was w coś, co je pokona-Rico zrobił tajemniczą minę, a Aster, chyba lekko poirytowany zatkał mu pysk łapą.
-Koniec paplania. Odwalamy robotę i spadamy... A mogłem nie rzucać w nią śnieżką...-ostatnie zdanie powiedział ciszej. Rico zaczął udawać obrażonego.
-Skoro tak, sami targujcie się z Blue...
-A żebyś wiedział, że będziemy... Zaraz wygadasz jej w ogóle wszystko-mruknął niezbyt zadowolony. Rico przewrócił oczami i odpowiedział mu coś cicho w odpowiedzi, na co oberwał w głowę. Odszedł chichocząc cicho, a Aster chyba się na mnie obraził, bo ruszył bardzo szybkim krokiem przed siebie. Dogoniłam go i klepnęłam przyjacielski w bark.
-Będzie dobrze. Może jeszcze nie wiem, o co chodzi, ale zobaczysz, że pomogę-uśmiechnęłam się lekko. Basior tylko westchnął i pokręcił głową.
-Będą z tego kłopoty... tylko potem nie zwalaj na mnie...-powiedział po chwili milczenia.
-Nie mam zamiaru na nikogo nic zwalać...-wywróciłam oczami. Nagle Aster niespodziewanie skręcił w ciemną uliczkę. Zatrzymał się na jej końcu, przed jakimś starym, śmierdzącym tunelem, ukrytym za koszami na śmieci.
-Niezbyt przyjemne miejsce...-mruknęłam mierząc wzrokiem oślizgłe ściany, ginące w mroku.
-Poczekaj, aż zwiedzisz kanalizaję. Bardzo przyjemne miejsce...-przewrócił oczami. Ech... teraz przynajmniej wiem, na co się piszę... Aster wszedł do tunelu i ruszył prosto w ciemność, która wydawała się kotłować, i była prawie że namacalna. Pod łapami coś chrzęściło, ale chyba wolałam nie wiedzieć, co to jest. Gdzieś z boku słychać było kapanie wody, która spadała na coś miękkiego... Mimowolnie wzdrygnęłam się. Nie zgubiliśmy się tylko dzięki niebieskiej poświacie na końcu tunelu. A może po prostu Aster znał drogę? Nieważne. Wreszcie stanęliśmy na lodowatych, śliskich kamieniach, którymi wyłożona była część na końcu tunelu. Basior zapukał trzy razy w ścianę, która wydała dziwny dźwięk, jakby pustego drewna. Po chwili otworzyła się... Nie, to były drzwi, na których ktoś namalował skały. Za nimi stał granatowy wilk. Końcówki uszu i ogona miał neonowo niebieskie, na podobny kolor świeciły wzory na jego grzbiecie.
-O, kogo my tu mamy! Szanowny Aster zaszczycił nas swoją obecnością!-jego również niebieskie oczy rozbłysły dziwnym blaskiem, a potem spojrzał na mnie.
-Stary George wymiękł, co? Tylko pilnuj tej tu, mogą się nieźle uśmiać...-dodał z dziwnym uśmiechem.
-Wiem, po za tym to nie jest twoja sprawa. Chcę dwa worki proszku z białych kwiatów i rękawice z jadem Inferiusów. Dwie pary-powiedział twardo Aster. Instynktownie czułam, że nie powinnam wtrącać się w rozmowę.
-No niewiem... To dość dużo... Musiałbym się zastanowić...-dziwny wilk oblizał wargi. Jak mu było? Chyba Blue... Mam dziwne wrażenie, że nie polubię gościa...
-To tylko to co zwykle. I liczę na kolejne rabaty...
-No nie wiem. Tym razem to nie George tu stoi...
-A co ma to do rzeczy?
-On potrafił ładnie poprosić. Ty tylko chcesz-wydął warki i machnął lekceważąco łapą.
-Proszę?-Aster powiedział to takim tonem, jakby jedno zwykłe proszę miało sprowadzić na nas katastrofę. Chociaż biorąc pod uwagę okoliczności...

 <Aster? xD Przepraszam za brak weny no i brak internetu... :/ I za opóźnienia też xD Miało być już dwa dni temu, ale dopiero dzisiaj zwiedzaliśmy zamki xD Właściwie, to jeszcze tu jesteśmy, dlatego wreszcie mogę wysłać x3>

Od Aerii CD Arrowa

-To co dzisiaj robimy?-zapytałam z uśmiechem Arrowa, kiedy tylko go zobaczyłam. Perspektywa kolejnego dnia w miłym i normalnym towarzystwie, które nie boi się, że zaraz wyleci w powietrze była bardzo dobrą perspektywą.
-Możemy pójść na przykład nad morze i poślizgać się po lodzie, albo po prostu pospacerować-zaproponował.
-W sumie to nie jest zły pomysł, tylko czy ten lód się na pewno nie załamie? Po za tym, kiedy ostatnio byłam nad wodą, to pływały tylko pojedyncze kry...
-To może do ruin zamku? Tam jeszcze na pewno nie byłaś...
-Okej. A są tam duchy?-uśmiechnęłam się jeszcze szerzej niż dotychczas.
-Nie wydaje mi się... Ale niedługo będziesz mogła sprawdzić-odwzajemnił uśmiech.

 <Arrow? Przepraszam, że tak długo, ale tu jest beznadziejny internet... LTE nie dociera, a wi-fi jest tak wolne, że nawet nie mam co marzyć, o sprawdzeniu poczty... :/>



piątek, 17 lipca 2015

Od Ariozyn do Edwarda


Przez dłuższy czas uciekałam przed tą okropną strażą. Starałam się ich zgubić. I chyba mi się udało. Brawo ja. Rozglądałam się przez chwilę. Nie widziałam ich. Uśmiechnęłam się. Trochę się zmęczyłam tym całym bieganiem. Postanowiłam odpocząć, lecz gdy usiadłam, usłyszałam szelest liści. Dźwięk dobiegał zza krzaków. Popatrzyłam na krzaki i zauważyłam parę wilczych uszu wystających z krzaków. Pomyślałam, że to pewnie jeden z tych okrutnych strażników. Przyjęłam postawę gotową do walki. Z jednym poradzę sobie. Zza krzaków wyszedł jakiś basior.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię - powiedział spokojnym głosem wilk.
- Mam nadzieję - odparłam. Zrobiłam się spokojniejsza.
- Śpieszysz się gdzieś?
- Nie śpieszę się tylko uciekam.
- Przed kim?
- Przed strażą.
- Jaką?
- Nieważne - warknęłam. Nie lubię odpowiadać na dużo pytań.
- Dobrze, dobrze... A tak w ogóle jestem Edward, ale mów mi Eddie.
- Ariozyn.
- A może chcesz dołączyć do Watahy Jasnego Blasku?
- A co będę z tego miała? - zrobiłam poważną minę, bo w końcu po co miałabym dołączyć do tej watahy. Zapewne wszyscy są tacy, jak on, czyli mili do bólu.
- No jak dołączysz, to wtedy żaden wilk z tej straży nie będzie mógł cię skrzywdzić, dopóki będziesz na terenach watahy.
Uśmiechnęłam się lekko. Basior też. Pewnie wiedział, że się zgodzę.
- Dobrze, dołączę. Tylko pokaż mi tereny watahy, ponieważ muszę wiedzieć, gdzie jestem bezpieczna.
Eddie popatrzył w moje oczy, jakby chciał z nich coś wyczytać, lecz ja odwróciłam się. Mam nadzieję, że nie umie czytać w myślach, ponieważ nie lubię, jak ktoś mi w głowie siedzi. Po chwili zdenerwowana zapytałam:
- Więc jak?

< Eddie?>

czwartek, 16 lipca 2015

Nowa wadera!

Witaj Ariozyn!


Od Arrowa do Flame

Spałem, gdy nagle, do mojej jaskini wbiegła jakaś wadera..Po chwili zorientowałem się, że to Flame. Wyglądała na zdenerwowaną, a równocześnie nieco wystraszoną.
- Flame? Coś się stało?- Spytałem. Wadera trochę zmieszana odparła :
- Nie, nie... Tylko zły sen.
Wtedy, szczeniaki się obudziły i skoczyły na Flame. Teraz wadera była w śmiercionośnym uścisku. Lily jak i Imm i Flame śmieli się, a ja z nimi.
- Dajcie Flame odpocząć.- Powiedziałem. Szczeniaki wstały z wadery, a ta się otrzepała.
- Może gdzieś pójdziemy?- Spytała Lily.
- Nie wie...- Nie dokończyłem zdania, gdy przerwała mi Flame.
- Pójdziemy! - Odparła z uśmiechem.

<Flame? ^^ >

środa, 15 lipca 2015

Od Flame cd. Arrowa

Ruszyłam w kierunku mojej jaskini. Weszłam do niej. W kącie leżało trochę mięsa i kości. Zwinęłam się w kłębek w drugim rogu i zasnęłam. Koszmary...
Szłam lasem z moimi braćmi - Nico i Percym. Każdy z nas patrzył przed siebie. Ale w końcu nie wytrzymałam - spojrzałam na Nico. I wtedy wrzasnęłam. Na moich oczach cała skóra i futro opadło z basiorów, teraz byli jedynie szkielety. Wrzasnęłam ponownie. Ziemia się otworzyła i wszyscy spadliśmy do Hadesu. Stałam samotnie na Łąkach Asfodelowych. Wyciągnęłam szyję i zaczęłam węszyć. Ruszyłam za zapachem. Stanęłam przed wrotami pałacu Hadesa. Zmieniłam się w człowieka i pchnęłam wrota. Weszłam śmiało do środka. Kiedy szkielety mnie dostrzegły, machnęłam lekceważąco ręką. Fala ognia się przetoczyła przez trupy. Kiedy ogień opadł ze strażników pozostały tylko zwęglone kupki. Pchnęłam kolejne wrota. Siedział tam Hades na swoim tronie, a niedaleko niego siedziała moja rodzina. Matka spojrzała na mnie z cieniem wyrzutu. Skinęłam im głową i spojrzałam gniewnie na boga.
-Czego ode mnie chcesz panie Hadesie? - powiedziałam tonem lepiącym się od słodkiego jadu.
-Ach, nasza droga Hazel - tak, moję imię w formie człowieka brzmi Hazel. Tak właściwie to moje drugie imię, ale nieużywanie w formie wilka. Zabawne? - Przyszłaś nas odwiedzić?
Moja ręka automatycznie powędrowała do pasa na spodniach i zacisnęłam rękę wokół rękojeści sztyletu. Hades to zauważył.
-Nie próbuj się bronić tym swoim nożykiem - powiedział szyderczo. Oczy mi pociemniały od gniewu. Wstał Percy.
-Hazel - rozłożył ramiona. Miałam ochotę do niego podejść, przytulić się do niego, jak dawnej...
-Cóż... Chyba wszyscy wiemy, że chcesz wyprowadzić najpierw braci, a potem może rodziców... To nie jest tajemnica. Ale... - Hades pochylił się ku mnie. - Nie uda ci się to - parsknął szyderczym, lodowatym śmiechem. Uśmiechnęłam się chłodno.
-Tak... Tylko Hadesie mi się to uda. Ponieważ mam mniej rozdęte ego i nie uważam, że moje terytorium jest tak bezpiecznie, że nie trzeba sobie zawracać głowy ochroną granic. I dlatego mi się uda. Bo nie uważam, że jestem całkowicie bezpieczna - uśmiechnęłam się drwiąco. Hades ryknął z wściekłości, a szkieletowi wojownicy żniżyli... Co to oni mieli? Pila? A więc pochylili pila i ruszyli do ataku. Rozłożyłam ramiona i każdego z wojowników pochłonął ogień. Hades skierował na mnie rękę i zaczął wymawiać formułę kiedy usiadłam gwałtwonie. Brązowe, kręcone włosy opadły mi na twarz. Złote oczy rozszerzyły się z przerażenia. Po chwili się otrząsnęłam. Zmieniłam w wilka i ruszyłam w kierunku jaskini Arrowa.

 <Arrow?> 

Od Arrowa cd Flame

Poszliśmy coś upolować. Na polanie, były 2 wielkie jelenie i 4 łanie. Zaczailiśmy się na jelenia. Odłączył się od reszty.
- damy radę? - Spytała Flame.
- Oczywiście! - Uśmiechnąłem się. Powoli poszliśmy. Byliśmy już bardzo blisko i skoczyłem na szyję ofiary a Flame na grzbiet. Gdy już był martwy, zaczęliśmy jeść.
- Wiesz.. - Zaczęła.
- Dzień z tobą był super.
- Z tobą też.
Skoczyliśmy jeść, a na niebie pojawiły się gwiazdy.
- Piękne. - Westchnęła wadera. Chwilę patrzyliśmy na piękne niebo. Nagle usłyszeliśmy ryk.
- Może już chodźmy. - Powiedziałem szybko. Pożegnaliśmy się.
- Było fajnie. Trzeba to kiedyś powtórzyć. - Zaśmiała się. Wszedłem do swojej jaskini, w której czekał Dj i szczeniaki.
- Dzięki Dj.
- Nie ma za co. Pa!
Wyszedł z jaskini. Ja i szczeniaki zasneliśmy.

<Flame?>

wtorek, 14 lipca 2015

Od Astera do Mery

-To też jest w porządku... No dobra, nieważne... Nie każdy musi umieć gadać z kwiatkami... w sumie jak sama zauważyłaś, wygląda to trochę dziwnie...-uśmiechnąłem się z zakłopotaniem.
-Rzeczywiście to dziwnie wygląda...-mruknęła wilczyca.
-No tak... A, stokrotka mówi, że mam ci przekazać, że bardzo ci dziękuję-kwiatek od kilku sekund próbował zwrócić na siebie naszą uwagę.
-Aha... okej-Mery chyba nie była przekonana co do gadania z roślinami.
-No dobra. Czego chciałabyś się nauczyć, oprócz takich głupot jak gadanie z roślinami?-zapytałem.

 <Mery? Przepraszam, że tak długo, ale w Niemczech internetu nie było, no i żadnej weny twórczej co do nauki o kwiatkach XD Przepraszam...>

Od Astera CD Aerii

Rico zaprowadził nas na tyły karczmy. Cała tylna ściana była ogrzewana dzięki wielkiemu piecowi.
-Proszę bardzo-uśmiechnął się. Aeria natychmiast podbiegła do muru i z wyrazem ulgi na pysku położyła się pod murem. Pokręciłem głową z uśmiechem, a Rico walnął mnie łapą w bark. Spojrzałem na niego z wyrzutem, a ten tylko znacząco poruszył brwiami.
-Twoja dziewczyna?-zapytał konspiracyjnym szeptem. Westchnąłem i wzniosłem oczy do nieba.
-Nie, znamy się pierwszy dzień. Po za tym ja nie podrywam każdej wadery, która znajdzie się w zasięgu wzroku...-pies machnął lekceważąco łapą i uśmiechnął się szeroko.
-Nie było tematu. Tak w ogóle, to wiesz... Dawno cię tu nie było, no i wiesz... Znowu pojawiły się w mieście w kanałach...-zobaczyłem, że uszy Aerii poruszyły się nieznacznie i gestem kazałem mu przestać mówić. Jej nie będę w to mieszał...
-No dobra. Postaram się to załatwić... tylko tym razem zgaduję, że George nie pomoże, nie?-westchnąłem.
-No niestety nie. Po ostatnim wypadku ledwo chodzi, nie mam mowy o walce...-westchnął.
-A o co chodzi?-nawet nie zauważyliśmy, kiedy Aeria pojawiła się koło nas. Oboje podskoczyliśmy na dźwięk jej głosu.
-Nie strasz nas tak...-mruknąłem, a ona przewróciła oczami.
-To o co chodzi? Mogę spróbować pomóc...-Rico popatrzył na nią wzrokiem "fachowca".
-A umiesz walczyć?-zapytał.
-Owszem. A o co chodzi?-była coraz bardziej zaciekawiona.
-To na pewno nie jest...-zacząłem, jednak Rico mi przerwał.
-Nie panikuj. Może i basiorem nie jest, ale wygląda na silną... No więc tak. W naszych podmiejskich kanałach zalęgły się potwory znane jako Reary. Skrzyżowanie małpy i dzikiego kota. Dodatkowo mają moce mieszania w głowie. Trzeba być silnym psychicznie... Ostatnio przydarzył się wypadek, ponieważ George był rozkojarzony... No i bum. Tak więc moja droga, jesteś gotowa?-powiedział to takim tonem, jakby opowiadał jakąś tajemniczą historię. Westchnąłem i popatrzyłem błagalnie w chmury. Miałem dziwne wrażenie, że spędzenie z Aerią kilka dni sam na sam nie skończy się normalnie. Tym bardziej, że jej oczy błyszczały z ekscytacji, która powoli zaczęła udzielać się też mi.
-Jasne! To kiedy wyruszamy?

 <Aeria? :3 Przepraszam, że tak długo nie pisałem ani mnie na howrse nie było, ale w Niemczech infernetu nie było... xd>


Od Flame do Arrowa

Tak naprawdę dzień u boku Arrowa był dniem przyjemnym. Pokazał mi Las Camber, Polanę Iris, Góry Lamei, Wodospad Mapela. Kiedy doprowadził mnie nad Morze Salva roześmiałam się i pognałam pomostem. Kiedy byłam na samym końcu wyskoczyłam w powietrze. Miałam ochotę rozłożyć skrzydła, ale się powstrzymałam. W powietrzu obróciłam się parę razy w powietrzu i spadłam jak korkociąg do wody rozchlapując ją wszędzie, nawet na pomost. Wynurzyłam się, łaknąc powietrza. Ochlapałam lekko Arrowa.
-No chodź! Nie bądź mięczakiem! - zawołałam rozpromieniona. Arrow wskoczył za mną i przez chwilę chlapaliśmy się jak szczeniaki. Było wesoło i przyjemnie, a na finał tego wspaniałego dnia poszliśmy na polowanie.

<Row? '')>

niedziela, 12 lipca 2015

Od Arrowa cd Flame

- A więc, chodźmy do Alfy.- Uśmiechnąłem się. Poszliśmy do jaskini Eddiego. Siedział tam.
- Eddie! Co powiesz na nową czlonkinię watahy?- Spytałem.
- Z chęcią!- Zaśmiał się. Flame podeszła niepewnym krokiem w stronę Alfy.
- Flame.- Przedstawiła się.
- Eddie.
- Cóż.. Skoro już należysz do watahy, to może przedstawię ci jej członków?- Spytałem. Wadera z uśmiechem kiwnęła głową. Poszliśmy do Aishy, Daisy, Sakury i innych. Wszyscy miło ją powitali.
- A.. Pokażesz mi tereny?- Spytała.
- Jasne.

Flame? 

Od Flame

Wędrowałam spokojnie przez las. Nagle poczułam zapach innego wilka. Zesztywniałam i skoczyłam w krzaki. Po chwili ścieżką którą szłam przeszedł wilk. Basior. Wyszłam cichutko z zarośli i poszłam za nim. Doszedł do granic jakiegoś terenu. Zdaje mi się że watahy. Niestety - zdradziłam się moją obecnością nadeptując na suchą gałązkę. Odwrócił się.
-Kim jesteś? - zapytał. Trochę przypominał Nico.
-A ty? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Arrow - odparł niepewnie.
-Flame i tak, jestem waderą - powiedziałam.
-Należysz do jakiejś watahy? - zapytał. Pokręciłam głową. Od dwóch tygodni błąkałam się bez celu po świecie.
-A ty? Należysz tutaj? Jesteś samcem alfa? - zapytałam. Pokręcił głową.
-Nie. Znaczy... Należę tu, ale jestem samcem beta - wyjaśnił po chwili wahania.
-Spokojnie, nie jestem wrogo nastawiona - roześmiałam się. Po chwili on też się roześmiał.
-A więc jak? Chcesz dołączyć? - zapytał. Pokiwałam z zapałem głową.

< Arrow?> 

Nowa wadera!

Witaj Flame!
 


sobota, 11 lipca 2015

Od Leona cd. Rachel

 
Uśmiechnąłem się i znów chwyciłem ją za rękę.
-Chodź. Mam pewne specjalne miejsce - uśmiechnąłem się tajemniczo. Szliśmy bardzo długo, aż niebo zaczęło się różowić, ale nie bardzo nas to obchodziło. Doszliśmy po paru godzinach, ale od razu wyczułem, że coś jest nie tak... Polana, a właściwie las był piękny, tajemniczy i lekko przerażający.
 
Szliśmy gdy nagle nad moim ramieniem w drzewie utkwiła strzała. Odwróciliśmy się gwałtownie.
-Co to? - wyszeptała Rachel.
-Nie wiem - mruknąłem, na mojej ręcę zapłonął ogień.

< Rek? Wybacz za długie niepisanie, ale w międzyczasie byłam na pogrzebie mojej weny. Inicjatywę oddaje pani, madame. xD>

poniedziałek, 6 lipca 2015

Od Arrowa cd Aerii

- Uh.. No tak. Ja idę, pa
Wstałem i ruszyłem w stronę jaskini.
- Czekaj.
Wadera mnie dogoniła.
- Hm?
- Może.. Jutro się spotkamy?
- Nie wiem jak ze szczeniakami.. Ale Dj powiedział, że gdzieś z nimi pójdzie.
- Mhm. Jak coś, to przyjdź.- Uśmiechnęła się. Odwzajemniłem to. Gdy doszedłem do jaskini, Lily i Imm radośnie skoczyli na mnie. Zasneliśmy. Rano, przyszedł Dj.
- Chcecie iść na wycieczkę?- Zapytał radośnie.
- Tak!- Krzyknął Imm. Wyszli. Jeszcze leżałem. Ogarnąłem się i poszedłem do Aerii.

<Aeria? :3> 

Od Edwarda CD Naminy

Westchnąłem ciężko.
-Czy myślisz, że normalny wilk.. Nie wie jak się nazywa?- zapytałem po chwili namysłu.
-Ja wiem.. Namina się nazywam... Tak mi mówiłeś.- odparła.
-Namina proszę cię, wyjdź na dwór i się przewietrz. Muszę porozmawiać z Eddim.- poprosił Riki. Wadera skinęła głową i wyszła z pokoju.
-To co jej jest?
-Nie wiem... Możliwe, że pod wpływem stresu jej mózg tak na to wpłynął. Namina teraz będzie poznawać wszystko od nowa.- rzekł.
-Na to wygląda.. To co mam zrobić?
-Zabierz ją w miejsca gdzie już kiedyś była, może coś sobie przypomni.
 
<Namina? :)>

Od Aerii CD Astera

-Jesteś złośliwy!-zawołałam i zaczęłam biec za Asterem. Pomimo pełnego brzucha dogoniłam go bez większych trudności. Skoczyłam na niego i oboje wylądowaliśmy w głębokiej, bardzo mokrej zaspie. Szybko wstałam i wytrzepałam śnieg z futra.
-Przez ciebie zaraz będzie mi zimno-wystawiłam mu język.
-E tam, przesadzasz. Przynajmniej trochę się poruszałaś...-wyszczerzył zęby, na co walnęłam go w bark i odwróciłam się do niego tyłem.
-No dobra... Poddaję się. Znam pewne miejsce, gdzie będzie ci ciepło...-westchnął unosząc przednie łapy do góry. Popatrzyłam na niego z powątpiewaniem.
-Raczej wątpię... Ale prowadź, miłośniku ruchu-przewróciłam oczami. Mruknął tylko coś pod nosem i zaczął iść w głąb lasu. Jednak wyraz jego twarzy nie był przekonujący.
-Ty na pewno wiesz, gdzie my idziemy?-zapytałam.
-Oczywiście. Tylko nie jestem pewien, czy ci się tam spodoba...-westchnął.
-Dlaczego miałoby mi się nie...-nie dokończyłam zdania, ponieważ wyszliśmy z lasu i właśnie mijaliśmy mur ludzkiej osady.
-To wiele wyjaśnia... Mam nadzieję, że wiesz co robisz?-rozejrzałam się niepewnie dookoła. Szliśmy jakąś cienką uliczką, a domy zdawały się zamykać nad nami.
-Oczywiście. Zaraz dojdziemy do...
-Aster!-z naprzeciwka wyskoczył na nas jakiś pies krzycząc radośnie imię basiora.
-Cześć stary! Dawno cię nie widziałem!-wyszczerzył się wspomniany wcześniej wilk.
-No bo dawno cię to nie było... Nich zgadnę... Znowu jest ci zimno i potrzebujesz najlepszej miejscówki?-zapytał wesoło machając ogonem.
-Nie, tym razem to nie ja. Aeria się zaraz na mnie obrazi, jak nie zrobi jej się cieplej...-przewrócił oczami, na co fuknęłam i zadarłam głowę do góry. Obaj się zaśmiali.
-Coś się znajdzie. O tej porze jeszcze nikogo nie ma...

 <Aster? xD>

Od Aerii CD Arrowa

-Podobno w zorzy mieszkają duchy wszystkich zwierząt...-mruknęłam cicho, obserwując światła na niebie.
-Wierzysz w takie rzeczy?-zapytał Arrow.
-Nie we wszystkie takie historie... Ale ta mi się szczególnie podoba. Wyobraź sobie, jak to by było mieszkać w, czy na czymś takim...-rozmarzyłam się. Nagle wpadł mi do głowy świetny pomysł.
-Hej, wiem, gdzie będzie to jeszcze lepiej widać!-zawołałam z wielkim uśmiechem.
-A dokładniej?-popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
-Przez zamarznięty wodospad. A tak się składa, że znam jeden...-od razu skierowaliśmy kroki do mojej jaskini. Kiedy doszliśmy, zastaliśmy piękny widok. Światło bijące od zorzy przebijało się przez zamarzniętą wodę i tworzyło piękne cienie na ścianach. Przez chwilę obserwowaliśmy to w ciszy, jednak szybko się zreflektowałam.
-Ups, przepraszam...-mruknęłam.
-Za co?-popatrzył na mnie zdziwiony.
-Że zabrałam ci tyle czasu... Przecież ty musisz jeszcze dziećmi się zająć...-westchnęłam.
-Po za tym już późno. A ja muszę jeszcze coś zrobić...-dodałam.

 <Arrow? xD>

sobota, 4 lipca 2015

Od Naminy CD Edwarda

Wilk przywitał się. Lecz ja jej nie pamiętam. Nie mogłam sobie przypomnieć kim ona jest. Jakaś wadera... Tyle to ja wiem.
- Kim jesteś? - zapytałam. Wciąż stałam osłupiona wpatrując się w wadere.
- Tasha - uśmiechnęła sie mówiąc to.
Za nim zdarzyła cokolwiek powiedzieć, a ja cokolwiek usłyszeć, zostałam pociągnięta przez Edwarda. Potknęłam sie lecz w miare szybko podniosłam.
Weszliśmy do pokoju w którym siedział jakiś wilk. Dziwnie go znałam, a jednak był on dla mnie całkowicie obcy.
- Witajcie, co Was sprowadza? - zapytał basior. Kurde, jak ja znałam ten głos. Tylko skąd?
- Znam Cię? - zapytałam, tak prosto z mostu.
- Tak, znasz mnie, Namino - powiedział spokojnym głosem.
Ja tylko pokiwałam głową. Nastapila cisza.
- A więc, coś się stało? - zapytał basior którego ponoć znałam.
- Tak, chyba jakas nagła utrata pamięci... Kiedy się spotkaliśmy dzisiaj to mnie nie pamietała, zupełnie osłupiała była... - opowiadał Edward.
- Yhm, wszystko możliwe. Wiesz jak mam na imię? - zapytał.. No ten, ten taki.
- Niee... A jak?
- Jestem Riki, poważnie mnie nie pamietasz? A jego? - tu wskazal Edwarda.
- Nie pamietam, chociaż chyba sie znaliśmy, albo to takie déjà vu. Dzisiaj go poznałam, to Edward. - rzekłam nieco podenerwowana.
- A wiesz gdzie jesteś?
- No gdzieś napewno, na przykład tu - mówiłam po czym zrobiłam krok w tył i dodałam:
 - albo tu.
- No, poczucie humoru jej wróciło - mruknął pod nosem Edward.
- Wiesz kim jesteś?
- Wilkiem. I podobno mam na imię Namina.
- Nie podobno tylko na pewno. - rzekł Riki.
- Po co tyle pytań? - zapytalam.

< Edward>


piątek, 3 lipca 2015

Od Mery CD Astera

-Nadal nie rozumiem.. Kwiatek z natury nie czuje... Zwierzęta tak, ale rośliny?
-Dojdziesz do tego.- odparł spokojnie wpatrując się w moje futro. Westchnęłam zrezygnowana. Może mi się uda.. Mam nadzieję. Spróbowałam jeszcze raz zastanowić się nad ,,uczuciami" roślinki. Może ona jednak coś tam czuje.. tylko nie potrafi tego pokazać? W końcu ewolucja nie była hojna dla roślin. Nie ruszały się, nie wydawały jakichkolwiek dźwięków. Taki wilk w śpiączce. Okrążyłam roślinkę próbując do tego dojść co czuje, ale cały czas czułam wzrok basiora.
-Napatrzyłeś się już? Tak, tak, mam świecące, kolorowe futro.- zapytałam z lekką nutką poirytowania. Wilk odwrócił szybko wzrok. Odwróciłam ponownie wzrok w stronę rośliny. Delikatnie dotknęłam ją w listek.
-Naprawdę nie mam pojęcia.. Już bardziej rozmowny jest królik.
-Tak a propos, jesteś głodna?- zapytał. Prawdziwy wilk... Myśli tylko o jedzeniu.
-Nie jem mięsa jeżeli chodzi ci o polowanie. Nie toleruje zabijania innych stworzeń dla zaspokojenia swoich potrzeb. Jest to po prostu niemoralne.- wyznałam. Pomyślałam intensywnie o roślinie i zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam zakwitła w piękne niebieskie kwiatki.
-Tylko to jestem w stanie zrobić..

<Aster?>

Nowa wadera!

Witaj Miza!


Od Arrowa cd Aerii

Zaciekawiło mnie pytanie wadery.. Może ma jakieś kłopoty? Ale teraz nie jest czas na takie pytania.
- Może pójdziemy do Lasu Cohin?- Zaproponowała Wadera.
- Z chęcią- Odparłem. Poszliśmy wolnym krokiem. W końcu doszliśmy. Śnieg przykrywał kolorowe liście, powietrze było nadzwyczaj ciepłe... Między mną i Aerią nastała niezręczna cisza.. Postanowiłem ją przerwać i popchnąłem waderę, a ta wpadła w śnieżną zaspę.
- Ej!
Wygrzebała się z niej, po czym rzuciła we mnie śnieżką. Bawiliśmy się tak dobre 10 minut. Zaczął padać śnieg, niebo się ściemniało.
- Cóż, chyba koniec zwiedzania na dziś.- Uśmiechnąłem się.
- Jeszcze chwilę.
Powiedziała, patrząc na niebo nad sobą. Spojrzałem w to samo miejsce co ona. Nagle, na niebie pojawiła się zorza.

<Aeria? ^^> 

czwartek, 2 lipca 2015

Od Astera

Już od kilku godzin tropiłem sarnę. Nie chodziło o to, że nie umiem jej złapać. Bardziej było mi szkoda biednego zwierzęcia... Niestety mojemu żołądkowi nie. Sarna teraz wyglądała wyjątkowo apetycznie, kiedy na polanie próbowała wydostać spod warstwy śniegu jakieś nadające się do jedzenia korzenie. Westchnąłem ciężko i wyskoczyłem z krzaków prosto na zwierzę. Nie zdążyłem jednak do niego dopaść, ponieważ ktoś był ode mnie szybszy. Zobaczyłem tylko rude smugi i zwierzę właśnie upadło na ziemię. Wyhamowałem już przed nim. Wadera trzymająca łapę na rozerwanej krtani zwierzęcia popatrzyła na mnie przepraszającym wzrokiem.
-Przepraszam, ża zabrałam ci obiad... Od rana nic nie jadłam...-westchnęła cicho. Uśmiechnąłem się lekko.
-Nie ma problemu. Możemy się przecież podzielić... Ja nie umiem zabijać zwierząt... zawsze mi ich szkoda. Tak więc nawet ci dziękuję. Jestem Aster, a ty?-wyciągnąłem do niej łapę.
-Aeria. To chyba ja powinnam podziękować za wyrozumiałość...-również się uśmiechnęła. Kiedy już zjedliśmy wszystko, Aeria ziewnęła leniwie.
-Zawsze po jedzeniu nic mi się nie chce...-mruknęła i opadła ciężko na śnieg przymykając oczy. Wpadłem wtedy na świetny pomysł. Ulepiłem ze śniegu śnieżkę i rzuciłem nią prosto w ucho wadery. Poderwała się natychmiast i zaczęła wytrzepywać z ucha śnieg. Potem popatrzyła na mnie.
-Co to miało być?-zapytała.
-Zabawa w berka. Ty gonisz. Trzeba cie trochę rozruszać...-wyszczerzyłem zęby i zacząłem uciekać.

 <Aeria? :3> 

Od Aerii CD Arrowa

- W sumię ciekawa umiejętność. Ale hipnotyzujesz też w... dobry sposób, nie?-zapytałam.
-To znaczy?-popatrzył na mnie nierozumiejącym wzrokiem.
-Czyli na przykład teraz kazałeś mu się nie ruszać, nie? Czyli gdyby na przykład ktoś miał jakiś ogromny problem, to mógłbyś zahipnotyzować go tak, żeby o tym zapomniał?-spróbowałam wyjaśnić moje przemyślenia. Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Teoretycznie tak. Nigdy jednak tego nie próbowałem. Po za tym nie wiem, ile takie coś by działało. Pewnie tylko przez ten czas, kiedy patrzyłbym temu wilkowi w oczy. A czemu pytasz?-tym razem patrzył podejrzliwie.
-Nie, tak po prostu się zastanawiałam, na ile możesz wniknąć w psychikę innych.... Nieważne. Nie było pytania...-odpowiedziałam i odwróciłam wzrok. Perspektywa pomocy przyjaciółce była kusząca, ale skoro to nie jest na stałe...

 <Arrow? xD Totalnie nie mam siły nawet podejść do komputera... Tak więc przepraszam za wszelkie błędy, pisane przez telefon x3>

Od Astera CD Mery

-Jasne, czemu by nie? Tylko ja też nie wiem wszystkiego... Głównie dlatego rozmawiam z roślinami-wadera przewróciła oczami.
-To od czego chciałabyś zacząć?-zapytałem.
-Możemy od podstaw.
-A więc tak. Podstawową podstawą podstaw jest rozumienie rośliny lub zwierzęcia. Bez tego ani rusz. Możesz mi na przykład powiedzieć, co w tej chwili czuje ten kwiatek?-wskazałem łapą na stokrotkę rosnącą niedaleko nas. Mery podeszła do niej i przyjrzała jej się uważnie.
-Teraz jest lekko przestraszona, bo się nad nią pochylam?-popatrzyła na mnie wzrokiem mówiącym "czy ty aby na pewno wiesz, co robisz?".
-Źle. Spróbuj poczuć się jak ten kwiatek. Jakie uczucia towarzyszyły by ci, kiedy byłabyś przytłoczona przez ogrom trawy, jakiś wielki stwór...
-Dobra, dobra. Sama jakoś do tego dojdę...-wadera machnęła na mnie łapą i skupiła się na roślinie usiadłem i zacząłem przyglądać się jej poczynaniom. Raczej na pewno jej się uda. Jeżeli będzie potrafiła zrozumieć uczucia roślin, to wszystko jej będzie wychodzić. Z niewielką odrobiną magii.

 <Mery? :3>


środa, 1 lipca 2015

Od Mery CD Astera

-Witaj w klubie, ziomek.- rzekłam uśmiechając się szeroko.
-Co?- zdziwił się.
-Też jestem wilkiem natury.. Chociaż tak bym tego nie nazwała. Gadać z roślinami nie umiem, ale wole zwierzęta.
-Mówisz serio?
-Moje moce nie są jakoś.. doskonałe. Dużo rzeczy muszę się jeszcze nauczyć.- powiedziałam szczerze. Moje niebieskie oczy skierowałam w stronę basiora.
-Co?
-Może ty mnie nauczysz?
 
<Aster?>

Od Astera CD Mery

Już prawie. Jeden centymetr dalej i przycisnąłbym ją do ziemi. Niestety w ostatniej chwili odskoczyła ze śmiechem. Westchnąłem ciężko. No trudno. Najwyżej ktoś się o tym dowie... W końcu jestem wilkiem natury, mogę gadać z roślinami, nie?
-No dobra, możesz sobie o tym rozpowiadać...-powiedziałem kolejny raz wzdychając.
-Cos tak nagle nastawienie zmienił, co?-zapytał przechylając głowę na bok.
-Jestem wilkiem natury. Mogę sobie gadać z roślinami...-spojrzałem porozumiewawczo na trawę, na co na pysku wadery pojawił się uśmiech, ale jednocześnie i lekkie zaciekawienie.
-Wilkiem natury powiadasz? A cóż takiego potrafisz oprócz rozmawiania z roślinami?-przewróciła oczami.
-Na przykład potrafię je leczyć. Mogę pomóc im urosnąć, mogę zmienić lub nadać im nowe właściwości. No i mogę też leczyć zwierzęta. Po za tym ciągle odkrywam nowe umiejętności...-wzruszyłem ramionami.

 <Mery?>

Od Mery CD Astera

Rano ruszyłam na łowy. Nie, nie łowy zwierzyny tylko wilków z których można by było się pośmiać. Jak zwykle pustka. Przystanęłam i nie uwirzycie co zobaczyłam. Wilka, który gadał z drzewem. Usiadłam i zaczęłam przyglądać się sytuacji. Mianowicie drzewo... Uderzyło wilka w łapę, albo on sam się uderzył i nie ma na kogo zwalić winy. Zaśmiałam się głośno słysząc groźby. Co on te drzewo chce spalić? Wilk odwrócił się w moją stronę i odskoczył robiąc minę przypominającą wystraszonego klauna.
-Tak, tak... Bardzo śmieszne.- mruknął słodko się rumieniąc. 
-Hej! Przepraszam nie chciałam cię urazić. Śmiesznie to wyglądało.- odparłam próbując przestać chichotać.
-No dobra.. Zapomnijmy o sprawie. Nie widziałaś jak gadam do drzewa... Okey? Tak wogóle to jestem Aster.. A ty?- przedstawił się. 
-Mery.. O co poszło ci z tym drzewem? Agresywny jest?- zaśmiałam się uderzając delikatnie drzewo. 
-Zapomnijmy, jasne?- zapytał.
-Jasne... Może.
Aster chwycił mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Nie puszcze cię jak nie obiecasz.
-Założysz się?- zapytałam próbując się wyrwać. W końcu westchnęłam i przyrzekłam.
-Obiecujesz?- upewniał się.
-Tak...- skłamałam. Puścił mnie lecz potem szybko dodałam:
-Nie.- i uciekłam. Basior próbował mnie dogonić, ale byłam szybsza. Mimo swojej stracownej pozycji nie poddawał się. Nagle stanął i zaczął nad czymś się zastanawiać. Ja także stanęłam. Wykorzystując to rzucił się na mnie. 

Od Astera

Dzień był dzisiaj wyjątkowo ciepły. Mokry śnieg z capnięciem spadł z pobliskiego drzewa, lądując tuż przed moim nosem. Gwałtownie odskoczyłem, co skończyło się walnięciem łapą o drzewo stojące za mną. Syknąłem z bólu i popatrzyłem na drzewo ze złością.
-Tak to się bawić nie będziemy...-powiedziałem do rośliny. Tylko jakoś nie mogłem wymyślić, co tu można zrobić drzewu.
-No dobra, tym razem ci się upiekło... Ale więcej ci już nie odpuszczę...-usłyszałem śmiech. Niedorzeczne. To drzewo jeszcze się ze mnie śmieje? Czasami żałuję, że jestem wilkiem natury...
-Tak, śmiej się! Następnym razem przyjdę tu z jakimś wilkiem ognie i mnie popamiętasz...-odwróciłem się od drzewa i u niosłem dumnie głowę. Znowu jednak odskoczyłem, bo za mną stała śmiejąca się wadera. Ponownie uderzyłem w drzewo, co spowodowało gwałtowny wstrząs i tym razem śnieg spadł na mnie. Wilczyca ponownie zaczęła się śmiać.
-Tak, tak... bardzo śmieszne...-mruknąłem czując, że zaraz spalę się ze wstydu. Okej, może i jestem śmiały, ale właśnie ktoś przyłapał mnie na gadaniu do drzewa. Po prostu świetnie. Strząsnąłem z futra śnieg i odszedłem kawałek udając obrażonego. Wadera szybko mnie dogoniła.
-Hej, przepraszam... Nie chciałam cię urazić. Po prostu strasznie zabawnie to wyglądało...-powiedziała, maskując kolejny chichot.
-No dobra... zapomnijmy o sprawie. Nie widziałaś, jak gadam do drzewa... Okej? Tak w ogóle to jestem Aster... A ty?

 <Jakaś wadera?>

Od Arrowa cd Aerii


- Uważaj!- Krzyknęła wadera. Spojrzałem prosto na gryfa, który leciał prosto na mnie.
- Lily, odejdź.- Powiedziałem. Lily pobiegła do Aerii. Skoczyłem na gryfa, a ten pod moim ciężarem, spadł na ziemię. Wgryzłem się w jego szyję, lecz on mnie odepchnął. W tedy Aeria skoczyła na jego grzbiet, odwracając jego uwagę. W tedy wbiłem wzrok w gryfa, który patrzył przed siebie. Aeria ugryzła jego szyję. W końcu padł martwy. Lily podbiegła do mnie i przytuliła się.
- Spokojnie...- Szepnąłem. Nagle, z krzaków wybiegł Imm.
- Imm, co tu robisz? Mieliście siedzieć w jaskini.
- Ale..Wiem..Nudziło nam się.
- To mogliście iść Wujka albo cioci..
- Przepraszamy.
- No już dobrze, idźcie do Dj'a.
- Oki!
Szczeniaki pobiegły.
- Kto to był?
-Moje dzieci.
- Słodkie.- Uśmiechnęła się.
- A..Gdzie twoja partnerka?
- Nie chcę o tym mówić...
- Dobrze..
Chwilę szliśmy w ciszy.
- A co z nim zrobiłeś? Z tym gryfem?
- Ach.. to. To moja moc. Hipnotyzuje wzrokiem.

<Aeria?>

Powitajmy nowego basiora!

Witaj Aster!

Od Aerii CD Arrowa

Kiedy już zjedliśmy zwierzę, przeciągnęłam się leniwie po czym zapytałam:
-Mógłbyś pokazać mi tereny watahy? Dopiero co dołączyłam, i na razie orientuję się tylko gdzie jest morze i las Camber...
-Jasne, nie ma sprawy. Co chciałabyś zobaczyć najpierw?-uśmiechnął się.
-Co chcesz. Po prostu nie chce się zgubić, kiedy będę wracać do domu.-westchnęłam. -Nie najlepiej u mnie z odnajdywaniem się w nowych miejscach.
Przez większość dnia poznawałam tereny watahy starając się zapamiętać co, gdzie i jak, których miejsc należy unikać, a w których bywać jak najczęściej. Kiedy szliśmy z powrotem nad morze przez las, natknęliśmy się na biegnącego w naszą stronę szczeniaka. Właściwie to on natknął się na nas. Wbiegł pod nogi Arrowa, a potem schował się za nim.
-Lily? Co ty tu robisz o tej prze?-zapytał zdziwiony basior. Mała jednak nie odpowiedziała, bo z krzaków wyskoczył wielki gryf rycząc wściekle.

 <Arrow?>

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Od Arrowa cd Aeri

- Przepraszam..- Mruknęła wadera, wstając.
- Nic się nie stało.- Odparłem.
- Arrow.- Przedstawiłem się.
- Aeria.
- Nic ci się nie stało? - Spytałem, patrząc jak wadera pociera bolącą głowę.
- Nie.. chyba.
- Może jesteś głodna?
- Cóż... Trochę.
- To chodźmy.- Uśmiechnąłem się. Wadera i ja poszliśmy do lasu. Jednak nie od razu zobaczyliśmy sarny.. Szukaliśmy ich od ponad dwóch godzin. W reszcie je znaleźliśmy. Duże stado. Upoliwaliśmy sarnę.

<Aeria?>

sobota, 27 czerwca 2015

Od Aerii

Szłam powoli brzegiem morza przyglądając się pojedynczym promieniom wychylającym się zza horyzontu. Woda przybrała pomarańczowo-różowy kolor, a mewy siedzące na niej tworzyły tylko czarne kropki na falach. Wszystko było takie piękne... Usiadłam i zapatrzyłam się w dal. Nie wiem, ile tak siedziałam. Rozmyślałam o wszystkim i o niczym, z krzyki mew pomagały mi się skoncentrować.kiedy się ocknęłam, słońce stało już wysoko, a woda z powrotem miała swój normalny, błękitny kolor. Westchnęłam i wstałam, żeby kontynuować swój spacer. Obserwowałam kolejne ptaki zataczające koła po niebie. Ciekawe, jakie to jest uczucie latać tak wysoko, widzieć wszystko z góry.... Moje kolejne rozmyślania przerwało gwałtowne uderzenie, które sprawiło, że z powrotem wylądowałam na piasku. Na przeciwko mnie również siedział wilk, który rozcierał właśnie głowę po uderzeniu...
 
<Ktoś?>

Nowa wadera!

Witaj Aeria!
 
 

wtorek, 23 czerwca 2015

Od Rikiego CD Tashy

-A czy ja wiem.. Nie ma po co.- rzekłem przytulając Tashe.
-A nie uważasz, że wypadało by się ożenić?- zapytała dając mi spojrzenie mówiące: ,,Prooooszę"
-Będzie ci się chciało organizować to wszystko z dwójką szczeniaczków na karku?- pocałowałem ją delikatnie.
-Kochanie przecież wiesz, że ślub to tylko formalność. Wolałbym jeszcze trochę poczekać i nie wychylać się stąd.
-No dobra. Czekaj GDZIE JEST Ältair?!- niemal wykrzyknęła.
-Spokojnie kochanie.. Za chwile go znajdziemy.- próbowałem uspokoić moją partnerkę. Niestety bez skutków.
-JAK MAM BYĆ SPOKOJNA JAK MOJE DZIECKO ZNIKNEŁO?!
Wstała rozpaczliwie szukając. Podszedłem do niej i zacząłem także szukać.
-ATRAIU TEŻ ZNIKNĄŁ!!
-Spokojnie, za chwile je znajdziemy.

Od Tashy CD Rikiego

Atraiu sie przewrócił i zaczął płakać. Riki podszedł do niego i wziął na plecy i przyniósł do nas. Przytuliłam go i zanuciłam mu kołysankę. Dzieci szybko zasnęły. Natomiast my ze sobą jeszcze rozmawialiśmy, a potem zasnęliśmy.

 * Następnego dnia *

 Obudził mnie Ältair z Atraiu, którzy chcieli wyjść na dwór. Po chwili wstał Riki i wszyscy razem poszliśmy na spacer. Wszyscy się swietnie bawili, a zwłaszcza dzieci...
- Riki, czy nie piwinnismy wziąć ślubu? - spytałam.

< Riki??> 

niedziela, 21 czerwca 2015

Cześć!

Nie mam bladego pojęcia co się dzieje, ale strasznie mi się to nie podoba. Ostatnio aktywność na blogu zniżyła się do poziomu zera. Rozumiem zbliżają się wakacje i robi się coraz cieplej i niektórzy po prostu nie mogą znieść siedzenia w domu, ale żeby nie znaleźć 10 min na napisanie jakiegoś małego opowiadania to naprawdę nie rozumiem. Więc wiem, że to co teraz powiem może wydawać się egoistyczne, ale jeśli nikt nie napisze żadnego opowiadania od PONIEDZIAŁKU do NIEDZIELI usuwam bloga. Albo bierzecie się w garść, albo ja usuwam Watahę Jasnego Blasku.
 
Ps. Może stworze wtedy innego bloga o innej tematyce, ale jeszcze się zobaczy.
 
                                                                                                                    ~Avalon 

sobota, 20 czerwca 2015

Od Melody CD Caspiana

Jak zwykle skakałam po drzewach, śledząc jednego z wilków. Jakoś było to moje ulubione zajęcie, a wilki jak dotąd sądziły, to po prostu jakiś ptak. Ten jednak był bardziej inteligenty i spojrzał na drzewo. Przez chwilę popatrzył się na mnie, a ja na niego. Zeszłam z drzewa i odwróciłam się. Miałam wrażenie, że wilk chce mnie zabić, więc sobie poszłam, wilk jednak szybko mnie dogonił.
- Kim jesteś i dlaczego mnie śledzisz? - zapytał ostrożnie. Ja jednak szybko umknęłam i biegłam prosto do domku na drzewie. Gdy już do niego wbiegłam, z całej siły zatrzasnęłam drzwi. Wilk był pod domkiem. W sumie, mógł być inteligenty, skoro jako jedyny gdy go śledziłam, obejrzał się. Wyszłam z domku.
- Jestem Melody i... dla zabawy. - powiedziałam cicho.

< Caspian?> 

Od Shira CD Naminy

Szare niebo przypominało mi dzień, w którym się urodziłem. Pamiętam wszystko, jak matka zostawiła nas poza terenami watahy, jak musieliśmy uciekać przed szybszymi od nas pumami. Nie wiem, gdzie jest mój brat teraz, udało się tylko z siostrą. Do teraz mam szczerą nadzieję, że brat odnajdzie watahę, bo wiem, że żyje, skoro na Melody zaklęcie zadziałało. Patrzyłem w niebo, aż usłyszałem głos nieznanej mi wadery.
- Dlaczego tu tak długo siedzisz? - zapytała. Obejrzałem się za siebie i ujrzałem niebieską waderę.
- Wspominam. Shir jestem. - powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.
- Jestem Namina, od dawna należysz do tej watahy? - zapytała.
- Bez przesady, nie tak znowu długo. Doszedłem tu na koniec jesieni. - odpowiedziałem.

< Namina?>



piątek, 19 czerwca 2015

Od Arrowa

Od razu po wstaniu, udałem się na plażę... Nie miałem na nic ochoty, a tym bardziej siły. Położyłem się na śniegu, i patrzyłem na zamarznięte morze. Leżałem jakiś czas. W końcu wstałem, podszedłem do wody i rozbiłem lód, odkrywając wodę. Napiłem się.
- Arrow..?
Spytał znajomy mi głos. Odwróciłem się, lecz nikogo tam nie było.. Dziwne.. Może zaczynam wariować? Mam jakieś zwidy...
- Nic ci nie jest?
Spytała jakaś wadera.
~ znów zwidy?
Pomyślałem odwracając się. Ujrzałem tam waderę.
- O..eh.. Nic mi nie jest...
Wymamrotałem. Jakoś nie widziałem tej wadery.
- Jestem Arrow.
Przedstawiłem się. Usiadłem przed nią, oczekując co ona powie..

<Ktoś?>

czwartek, 18 czerwca 2015

Wyniki ankiety

Hallo? Czy ktoś w ogóle żyje? Żadnych opowiadań przez prawie 3 dni, nic! Trochę zaczynam się martwić moje wilczki.
W ostatniej ankiecie uznaliście, że nie należy wprowadzić czegoś takiego jak starzenie się co rok. Więc powracamy do metody starzenia wilka poprzez napisanie mi o tym.
Dla tych którzy coś takiego chcieli:
 
Fajny gif z wilkiem xD
 
 
.
                                                                                              ~Wasz Avalon <3      


poniedziałek, 15 czerwca 2015

Od Edwarda CD Naminy

Zaskoczyło mnie to.
-Eddie.. - odpowiedziałem.
-A kto to ta Namina?- zaciekawiła się.
-To ty.
-Ja?- zapytała całkowicie zaskoczona. Jak dziecko w mgle. Zastanawiałem się co mogło tak wpłynąć na pamięć wadery.
-Ja chce iść tam gdzie byłam!- powróciła do tematu. Przewróciłem oczami. Co jej się stało?!
-To chodź.- rzekłem i ruszyłem przed siebie. Wadera naiwnie poszła za mną. Zaprowadziłem ją do domu medyka.
-Ej! Przecież to nie jest tam gdzie byłam!- oburzyła się.
-Bo mi nie powiedziałaś, chodź!- pociągnąłem ją za łapę w stronę jaskini. Na progu przywitały nas wilczki. Ältair zaatakował mnie, delikatnie gryząc mnie w łapę.
-Ältair! Ile razy mam powtarzać żebyś nie gryzł naszych gości!- podeszła Tasha. Mały rozbójnik pokazał tylko nam język i uciekł.
-Hej Eddie? Co cię sprowadza?- zapytała.
-Cześć! Dobrze, tylko Naminę trochę boli brzuch i przyszedłem pogadać z Rikim.-
-To zapraszam!
Weszliśmy z Nami do środka i poszliśmy w stronę pokoju Rikiego i Tashy.
-Cześć!

<Nami?>

Od Naminy CD Edwarda

Obudziła mnie cisza. Trwało to kilka sekund kiedy się ocknęłam nim zauważyłam, że znajduję się w ciemnym, chłodnym pomieszczeniu. Nie wiedziałam jeszcze jakie ono jest. Ostrożnie wstałam. Ledwo utrzymywałam równowaagę, gdyż podłoże było śliskie i gładkie. Nie widziałam go - tylko czułam. Do całego 'więzienia' nie dochodził promień światła. Podeszłam kilka kroków do przodu. Poomacku wyciągnęłam łapę do przodu badając co znajduje się przede mną. Natrafiłam na ścianę. Idealnie gładką, tak jak podłoga. I też czarną. Jedyny problem tkwił w tym, że nie widziałam tego - tak jakbym miała zamknięte oczy, a mogę przysiąc że były one otwarte! Przeszłam się trochę, ale nie mogłam daleko. Klatka była malutka! W sensie to coś było małe. Zrobiłam cztery kroki w tył bo więcej nie mogłam. Szybko stwierdziłam że mam klaustrofobię. Pobiegłam naprzeciw szklanej chyba ściany by rozbić tą pułapkę. Niestety, poobijałam się, wstrząsnął mną pra. Aż go było słychać. Nie wiem na jak długo, w każdym razie straciłam przytomność.
****
Nie wiem kiedy, nie wiem o jakiej poże zbudziłam się. Wszytsko było jasne od światła. Mrużyłam oczy. Tym razem okazało się, że małe pomieszczenie nie jest ciemne, ja po pszejściową ślepotę albo coś.... No chyba, że znajdowałam sie gdzieś indziej. W każdym razie brakowało mi połowy słów które wcześniej znałam - teraz nie wiedziałam jak nazwać niektóre przedmioty. Nie pamiętałam nawet, że poprzedniej nocy obok siedział jakiś wilk!
Rozejrzałam się. Po prawej dostrzegłam Jkaby klamkę od drzwi. POdbiegłam czym prędzej do nich, nacisnęłam na klamkę - drzwi ani drgnęły. Wystraszyłam się nieco, chciałam już wrócić... Tylko gdzie? Jak się to nazywało, to coś gdzie żyje wiele wilków, tam gdzie jest mój... Ech, nie miało to sensu, nie mogłam sobie przypomnieć o co mi chodziło.
Spróbowałam drugi raz. Nic. Może drzwi były zamknięte na klucz? Możeliwe. Zaczęło się gorączkowe szukanie kluczyka. Cały czas obserwowałam dziurkę od niego. Była mała, a więc poszukiwany przedmiot też musiał być mały.
zmęczenie po długich i wyczerpujących poszukiwaniach. Siadłam obok drzwi. Usłyszałam dziwny, zarazem chichy i niepokojący dźwięk. Tak jakby ktoś pazurem przejechała po idealnie wypolerowanej posadzce na której odpoczywałam. Rozejrzałam się gorączkowo w strachu wokół. Na końcu mój wzrok padł na drzwi. Pod nimi coś się ruszało. zauważyłam, że między wrotami więzienia a podłogą znajduje się mała szpara, dzięki której idealnie któś mógł coś małego przemycić. Szybko okazało się, że ktoś przesuwa kluczyk z drugiego pomieszczenia pod drzwi. Szybko przechwyciłam go łapą. Złapałam w zęby i włożyłam do dziurki, sprawnie przekręcając trzy razy. Otworzyłam drzwi naciskając na klamkę. Oczą moim ukazał się wilk. Nie znałam go.
- Namina!- wykrzyknął basior.
Przekręciłam głowę na bok.
- Jaka Namina? - zapytałam.
-No... Ty! Nie pamiętasz siebie? - zapytał lekko zaniepokojony.
Pokręciłam głową.
- Poważne.... Znasz mnie? - zapytał.
- No nie.... - rzekłam cicho.
- To ja! Edward! Na prawdę nie pamiętasz mnie? - wykrzyknął.
- Nie. Mam jakiś powód dla którego mam Cię pamiętać? Przecież nawet Cię nie znam, w ogóle gdzie ja jestem?! Co się stało ja chcę do... do... - nie dokończyłam, słów mi brakło.
- Domu? - dokończył.
- Co to dom? - zapytałam.
Na prawdę, nie miałam zielonego pojęcia co to jest 'dom'. Jakaś tajna organizacja, może? Może, albo roślina.... Przecież ja nie mieszkam w roślinie!
- Ja chcę tam gdzie byłam wczoraj!- krzyknęłam nieco oburzona.
- Wczoraj chyba też byłaś tu. Od razem spędzonej nocy przy ognisku minęło kilka dni - rzekł.
- No to chcę być tam gdzie byłam te kilka dni temu - powiedziałam stanowczo.
- A jak ty się nazywasz?

< Edward? Przepraszam za opóźnienia xc > 

sobota, 13 czerwca 2015

Od Shira CD Draggy

Gdy czekaliśmy, wstała Melody jako człowiek.
- Jednak wróciłeś? - zapytała, patrząc na Draggy spojrzeniem mówiącym po co za nim ciągle łazisz.
- Wróciłem. I nie zamierzam nigdzie się przeprowadzać. - Melody wyjrzała za okno i aż ją ciarki przeszły.
- Wyczarujesz jakąś kuchenkę? Muszę sobie coś upiec. - wyczarowałem jej coś w stylu ludzkiej kuchenki. Melody zaraz zabrała się do pracy. Po kilku godzinach śnieg przestał padać i wyszliśmy na dwór. Poszliśmy nad wodospad. Był pokryty lodem, wyglądało to pięknie. Wszedłem na lód i zaraz się pode mną zapadł i wpadłem do zimnej wody. Szybko z niej wyskoczyłem, bo to już było za zimne. Draggy śmiała się patrząc jak się trzęsę z zimna. Wyczarowałem sobie suszarkę i wysuszyłem sobie sierść.

< Draggy?> 

czwartek, 11 czerwca 2015

Od Draggy CD Shira

- A ty? W końcu jesteś jej bratem. - zapytałam z czystej ciekawości.
- Ja nie potrafię. - powiedział. - W sumie nie wiem skąd się to u niej wzięło, rodzice chyba nie mieli takich mocy. - dodał.
Było to ciekawe. Zwykle szczenięta mają chociaż trochę mocy po rodzicach, chyba że to przez magiczne przedmioty, jak w przypadku alfy naszej watahy. Wyszliśmy na dwór, gdzie wciąż padał śnieg, co nie było wcale złe. Śniegu było już z 10 cm, więc tak trochę. Rozpętała się prawdziwa burza śnieżna, więc szybko jednak wróciliśmy do domku. Słychać było wiatr, jednak w środku było ciepło. Czekaliśmy na to, aż przestanie padać śnieg.

< Shir?> 

Od Melody CD Edward

- Może gdybym cię nie znała, uznałabym że to było straszne. - powiedziałam z uśmiechem. Poszliśmy dalej ścieżką wydreptaną przez inne wilki. Szliśmy do wodospadu. Nagle zauważyłam, że coś ruszyło się w krzakach. Zdrętwiałam i spojrzałam w tamtą stronę.
- Co się stało? - zapytał mnie Edward. On widocznie tego nie widział. Chyba jednak coś poczuł.
- Wilki. - powiedział i zeszliśmy z drogi. Poszliśmy za zapachem wilków i w końcu udało nam się je dorwać. Były to dwa niebiesko czarne basiory z piórami za uszami i wrednym uśmieszkiem.
- Kim jesteście? - zapytał Edward.
- Waszymi wrogami! - wykrzyknęli razem i jeden rzucił się na Edwarda, drugi sekundę później na mnie. Nie mogłam go zrzucić, basior mocno przycisnął mnie do ziemi, a ja się szarpałam. Ugryzłam go w łapę, jednak dużo to nie dało. Basior jęknął i rozciął mi pazurami brzuch. Poczułam piekielny ból i krzyknęłam głośno. Usłyszałam błaganie o pomoc obok, ale nie był to głos Edwarda. Dalej nic nie słyszałam, nie widziałam, nie czułam. Wokół mnie zapadł mrok, nic nie mogłam zobaczyć, ale pędziłam ciągle przed siebie. Zobaczyłam światło i wiedziałam, co to znaczy. Zamurowało mnie. Światło się zbliżało, ale ja od niego uciekałam. Rozpłakałam się, bo nie chciałam umierać. Nie znowu. Nagle światło się zatrzymało i pozwoliło mi uciec. Znów ujrzałam kolory, znów mogłam czuć i słyszeć. Okazało się, że byłam u medyka i miałam operację.

< Edward?> 

Od Edwarda CD Melody

Zauważyłem, że wadera zatrzymała się i zaczęła oglądać ptaka. Skowronka dokładniej. Poszedłem dalej. Całkiem nie rozumiem tego co powiedziała Melody. Odwrócenie osobowości po śmierci? Ciekawe... Wilczyca podbiegła do mnie.
-Ej! Czemu mnie zostawiłeś!?- zapytała.
-No cóż nie chciałem żeby pan ptaszek się mnie przestraszył.- zachichotałem.
-Nie jesteś straszny!- zaśmiała się.
-Nie?- zrobiłem poważną minę, a w tle grzmotnął piorun. Wadera jedynie bardziej się zaśmiała.
-Co?- zmieniłem minę na normalną.
-Nic.. Hehheheh
 
<Melody?>