poniedziałek, 30 marca 2015

Od Edwarda cd Larisy

Stałem osupiały. To wydawało mi się lekko podejrzane. Kiedy się otrząsnąłem  natychmiast stanąłem pomiędzy nimi.
- Przepraszam, ale nie pozwolę ci pójść z nim!
-Czemu? On zna się najbardziej na tej toksynie. - zapytała, a uśmiech na jej twarzy zmienił się w zdziwienie.
- Czemu? Nie pozwolę ci pójść z mordercą, terrorystą i złodziejem. Jako Alfa ci nie pozwalam. A ty lepiej idź, nic tu po tobie. - zwróciłem się do basiora.
- A jeśli jej się coś stanie? Tylko moja rodzina i ja zna się na leczeniu tego typu jadu.
- Ho, ho, ho znalazł się Romeo. Larisa chodź!
- Nie... - rzekła cicho
- Ym?
- Nie. Proszę Eddie! Co się stało to się nie odstanie. Jack musi mi pomóc, w końcu nie widomo co to za cholera we mnie siedzi. Jak chcesz możesz się patrzyć. - Jack pokiwał głową. Przewróciłem oczami. Nie ufam Jackowi, ale rzeczywiście nie wiadomo co za cholerstwo siedzi w jej organizmie, a  ja nie mam zamiaru notować aktu zgonu Larisy, wyłącznie z mojej winy. Ale się po prostu martwię. Kiedy wpadnie w złe towarzystwo to już będzie po niej. Jako alfa muszę ją bronić.

<Larisa :D ?>

niedziela, 29 marca 2015

Od Aishy cd Felixa

- Widzisz... bierzemy ślub i idziemy to oznajmić Eddiemu. - wytłumaczyłam Jasonowi. Misa tylko przewróciła oczami.
- Idziesz z nami Jas? - zapytał Feli.
- No. - przytaknął syn.
- Ja też chcę. - oznajmiła niespodziewanie Armisa - Chcę poznać tego alfę.
- A zatem w drogę. - podsumowałam. Ruszliśmy. Po drodze Ara i Jas kłócili się kogo Eddie bardziej polubi.
- Mnie. Jestem od ciebie bystrzejsza. - upierała się Mis.
- Mnie bo jestem basiorem. - odwarkiwał Jas. I tak cały czas. W końcu doszliśmy. Zawowałam Edwarda. Alfa pojawił się w wylocie swojej nory.
- Och, cześć. - powiedział.
- Cześć! - krzyknęli jednocześnie Ara i Jas.
- Eddie, chcemy się poinformować o tym, że bierzemy ślub w tym samym terminie kiedy Sava i Row. - oznajmiłam mu.
- Macie czas na przygotowania? - zrobił powątpiewającą minę.
- Już ich o tym poinformowaliśmy, a oni się zgodzili. Poza tym mam już i tak załatwioną wizytę u Rej. - odparłam.
- Okej. - mruknął alfa, po czym skierował wzrok na Misę i Jasa - A to kto?
- Nasza dzieciarnia. - Feli uśmiechnął się.
- Ja jestem Aramisa, a to Jason. - przedstawiła siebie i brata Misa. Jas warknął. Widocznie sam chciał się przedstawić.

<Feeli? Jakieś pomysły? c:> 

Od Larisy cd Edwarda

To wszystko mnie wykańczało psychicznie i fizycznie. Czułam się jak kompletna idiotka. Nadal trochę oszołomiona podeszłam bliżej basiorów.
- No i widzisz co zrobiłaś... a już miałem go zabić. - warknął niezadowolony Jack.
- Za to teraz ty zostaniesz powieszony. - uśmiechnął się Edward. Nie mówiłam nic, bo nie miałam sił. Chciało mi się płakać, ale powód był mi nieznany.
- Larisa, wszystko okej? - spytał po chwili Eddie. Chyba myślał, że będę bronić basiora. Spojrzałam kontem oka na Jacka. Minę miał trochę zdziwioną tak jak Alfa.
- Chyba... tak... - powiedziałam. Chyba dalej nie doszłam po tym ugryzieniu do stanu normalności.
- Musisz odpocząć. - odparł Jack. Podniosłam wzrok patrząc się na niego. Uśmiechał się. Byłam ździwiona, ale odwzajemniłam uśmiech. Zerknęłam ukradkiem na Edwarda. Z jego miny wywnioskowałam, że jest bardziej zdziwiony niż ja.

<Edward? Przepraszam, że tak długo nie odpisywałam, ale brak weny ;-; >

Od Arrowa cd Savy

Szliśmy, nie bardzo się spiesząc. Tego dnia, akurat było przyjemnie ciepło. Doszliśmy do sali.
- Ona jest piękna! - powiedziała Sava. Była bardzo przejęta. Chciałaby, żeby wszystko było idealne.
- Tak. Rzeczywiście. Tu jest pięknie... a jutro będzie jeszcze piękniej.
Pocałowałem ją namiętnie. Ona lekko się zarumieniła.
- Chodź popływać!
Pociągnęła mnie za łapę. Zmieniłem się w człowieka.

Staliśmy na brzegu. Rozebrałem się i razem z Savą chlapaliśmy się jak dzieci. Potem położyliśmy się na brzegu. Ciepła fala, ogrzewała nasze ciała, co było przyjemne.
- Jutro będzie idealnie! Musi być. - fascynowała się Sava.
- I tak będzie. - pocałowałem ją.

Sava?

Od Rikiego cd Naminy

- Aktualnie takowego nie posiadam. - zaśmiałem się. Szliśmy dalej w stronę gór. Atmosfera była przyjemna, lecz nie chciało mi się wspinać na górę. Szliśmy cicho obok siebie obserwując naturę. O tej porze było przepięknie. Kwiaty zaczeły wychodzić zza ziemi, drzewa rozkwitać. Słońce grzało a wiaterek lekko wiał z północy na południe. Kwiaty które już rozkwitły dawały śliczną woń. 
- Jak pięknie. - szepnąłem w zadumuie
- No. - przytakneła wpatrując się w zające, które wesoło goniły kolegę. Zjadłbym jednego, ale chyba nie jestem aż taki chamski.

<Namina? Sorry, że tak krótko ale nie mam pomysła xD>

Od Felixa cd Aishy

Dziwnie się czułem, jak mój syn chciał się spotykać z wilczycą, która kiedyś kochała mnie... wydawało mi się to conajmniej dziwne i uświadamiało mi, jaki ten świat jest mały.
W sumie, to ciekawie by było mieć ślub w tym samym dniu, co siostra. Pomyślałem, że czemu by nie? Ale trzeba się pospieszyć.
- Shi, to chyba dobry pomysł. - uśmiechnąłem się do partnerki
- Mówisz o ślubie? - szepnęła
- Nie, o zamieceniu wszystkich pustyń na świecie. - powiedziałem sarastycznie i zaśmiałem się - Tak, o ślubie.
- Jakim znowu ślubie? - wtrąciła się Aramisa
- Och, Feli! - pocałowała mnie Aisha - To zaraz idziemy to ogłosić alfie, co?
- Przepraszam, mogę się dowiedzieć o co chodzi? - spytała Misa
- Zaraz idziemy. - przytaknąłem
- Czy ktoś  mnie tu wogóle słucha?! - warknęła
- A co, chcesz iść z nami młoda? - wyszczerzyłem się i poczochrałem ją
- A co? O czym mówicie? - zainteresował się Jason

<Aisha? :3>

Od Savy cd Arrowa

Ziewnęłam i przeciągnęłam się. Wpatrzyłam się w niebo.
- Tamta chmura przypomina mi dużego kwiatka. - powiedziałam rozmarzona, a Arrow cicho się zaśmiał
- A tamta mi przypomina... rekina. - wskazał na wielką chmurę
- Nie, raczej wielbłąda. - zaprzeczyłam
- Gdzie wielbłąda? To rekin jest.
- Niee, wielbłąd. - droczyłam się, ale na prawdę, nie widziałam tam rekina.
- To powiedz mi gdzie to ma garb. - zażądał. Ja dokładanie opisałam mu gdzie co owy wielbłąd ma. - No... może trochę przypomina wielbłąda... - przekrzywił łepek - ale zdecydowanie bardziej rekina. - zaśmiał się, a ja z nim.
- Pójdziemy zobaczyć co z salą ślubną? - zapytałam
- Dobry pomysł. - przytaknął. Powoli wstaliśmy i ruszyliśmy. Już jutro ślub!

<Arrow? :3>

Od Chione cd Savy/Caspiana

Zastrzygłam uszami. Faktycznie coś gdzieś wyło. Powęszyłam. I wtedy ziemia się zatrzęsła.
- Co to? - zapytała Sava.
- Chyba jakiś potwór. - odparła Konan. Z mętnej wody wynurzył się wielki ciemny kształt.
- Czekajcie tu! - zawołałam do wader i zmieniłam się w dziewczynę. Sięgnęłam po sztylet wiszący u mojego pasa i pobiegłam w stronę wody. Kreatura nachyliła się na demną i wyciągnęła łapę. Wdrapałam się na nią i zapewniłam sobie transport na górę. Kiedy byłam na wysokości twarzy stwora usłyszałam krzyki dziewczyn z dołu:
- Chione! Chione co ty robisz? - wołały. Nie zwróciłam na to uwagi. Zamachnęłam się sztyletem i przecięłam jej policzek. Cosiek zionął we mnie ogniem. Na dole Sava i Konan zapiszczały z przerażenia. Szczęście - nic mi nie było. Skoczyłam i wbiłam sztylet w jej pierś. Potem jechałam(sztylet był czymś w rodzaju linki na której się "opuszczałam" na dół). Potwór rozpadł się. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego jaka ja byłam głupia. Spadnę prosto do morza. I kiedy leciałam w dół i woda zbliżała się coraz bardziej ktoś chwycił mnie za furto(tak przemieniłam się w locie w wilka). Wciągnął na brzeg. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z niebrzydkim basiorem. Przez ułamek sekundy patrzyliśmy sobie w oczy. Chrząknęłam zmieszana.
- Dzięki. - powiedziałam.
- Nie ma za co. - powiedział. Wtedy zjawiła się Sava.
- Jaka ty byłaś głupia! - wrzanęła i musiała słuchać, że jestem lekkomyślna i w ogóle mogłam się zabić. Ja miałam za to banana na pyszczku.

<Sava albo Caspian? c:>

Zmiany!

Witamy, witamy.
My o wynikach ankiety. Zdecydowana część głosów była taka, aby wątki seksualne były dozwolone. Ale. Były też 4 małe głosiki na nie. A każdy głos się liczy, więc postanowiłyśmy, że można opisać jedną "akcję" na tydzień. Z resztą my też byłyśmy za jedną akcją na tydzień, a admini jak wiadomo mają władzę :D Co mamy przez tą "jedną akcję na tydzień" na myśli? A więc:
Jeden wilczek w opowiadaniu rozpoczyna akcję wiadomą. Drugi wilk odpisuje przeciągając i prawdopodobnie w tym opowiadaniu kończąc, ale może was ponieść wodza fantazji i opisywać ją nieco dłużej. Od momentu wstawienia opowiadania, gdzie akcja się kończy, musi upłynąć co najmniej tydzień od rozpoczęcia następnej akcji. Ot, cała filozofia :D Tylko odczekujcie proszę więcej niż tydzień, żeby tematyka bloga się nie zmieniła na erotyczną...

No, także miłego harcowania, zboczuchy :3
Avalon i Basia <3

Od Savy cd Chione/Konan

Wadery rozmawiały jeszcze chwilę. Ja rozglądałam się. Wydawało mi się, że słyszałam jakieś ciche wycie. Zastrzygłam uszami wytężając zmysł słuchu. Tak, ewidentnie wycie.
- A według ciebie, Sava? Hej, Sava? - spytała Chione przywracając mnie do równowagi
- Tak? Przepraszam, zamyśliłam się. - wyszczerzyłam zęby, a Konan westchnęła.
- Pytałam, jakie jest twoje ulubione miejsce tutaj, bo nie wiem gdzie najlepiej sobie znaleźć jaskinię. - wytłumaczyła Chione
- Oj, no to dużo jest tu pięknych miejsc. - uśmiechnęłam się - Ja mieszkam w Lesie Camber. Lubię tam to, że po prostu tętni życiem. Wszędzie jest dużo roślin, zwierząt, pachnie kwiatami. Z resztą - sama widziałaś. Ale to od ciebie zależy wybór. - wzruszyłam ramionami. Ona spojrzała na mnie z zażenowaniem.
- Nie zrozumiałaś żartu. Zapomniałaś, jak wybrałam sobie już tę jedną, obok gór? - zarumieniłam się trochę. Gapa ze mnie...
- Ym, przepraszam, ja... jestem myślami gdzie indziej, i... - pokrętnie się tłumaczyłam - Ej słyszycie to? - zmieniłam temat i nasłuchiwałam cichego wycia nie wiadomo skąd.

<Chione/Konan?>

Nowy basior!

Witaj, Caspian!


czwartek, 26 marca 2015

Od Edwarda cd Larisy

Kiedy Larisa spadła na ziemię natychmiast pobiegłem jej pomuc. Oczywiście wielki i wspaniały Jack nic nie zrobił, by pomóc waderze, która nie myśląc nad konsekwencjami stawiła się za nim. Przykucnąłem przy waderze i zabrałem się za przebudzanie.
- Hallo? Może byś pomógł? Chyba, że jesteś skończoną świnią, to sobie tam stój. - rzekłem. Podszedł pewnym krokiem, co mnie nawet zdziwiło i przyłożył łapę w miejscu gdzie ją zresztą sam ugryzł. Rana zarosła się, a Larisa otworzyła oczy.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem  wilczycę spoglądając nieufnie na basiora. Nie pierwszy raz spotykam ,,dobrodusznych'' wilków.
- Ym, możliwe. Tylko jakoś mi się tak kręci w głowie. - odpowiedziała siadając na ziemi
- Czemu się wystawiłaś? Ten cios mu się należał. - powiedział wilczur
- Tobie teraz należy się wyrok szubienicy. - uśmiechnąłem się szyderczo do basiora, po czym zacząłem recytować zarzuty:
- Za wtargnięcie na teren watahy, użycie środków otumaniających, próby zabicia alfy...
- No tak, tak... mie musisz kończyć. - przerwał mi.

<Larisa?>

środa, 25 marca 2015

Od Naminy cd Rikiego

- Hobby? - pomyślałam.
Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie miałam jakiegoś specjalnego zajęcia które lubiłam.
- Nie wiem czy to też zaliczyć mogę do hobby, ale interesuję się astronomią. Stąd wybrałam sobie stanowisko. Uwielbiam siedzieć w nocy pilnując terenów watahy i jednocześnie podziwiać noc o gwiazdy. Uwielbiam także mitologię grecką. Jest to takie fascynujące. Herakles wykonujący zadania zadane przez Eurysteusza. Albo Prometeusz który wykradł ogień z Olimpu dla wilków.
- Chyba ludzi... - wtrącił się.
- Teoretycznie... i jak wcześniej bogowie pokonali Krezusa. No i... no to jest strasznie interesujące - dokończyłam.
Nawet nie zauważyłam z jakim podnieceniem to mówiłam, jakie ruchy wykonywałam też wolę nie wspominać. No ale tak już mam. Mało kto chce wiedzieć coś o mnie. I mało kto stoleruje to, czym się interesuję.
- A ty???

<Riki?>

Od Larisy cd Edwarda

Nie rozumiałam ich postawy. Przecież chyba lepiej jakoś rozwiązać konflikt niż od razu się pozabijać. Ja rozumiem... basiory uwielbiają się tłuc, ale przez przesady.
- I z czego się tak kurde śmiejecie?! - warknęłam. Odebrali mi chęć do czegokolwiek, ale skoro już stanęłam w obronie Jacka to musiałam go bronić do końca - pomimo jego sprzeciwu.
- Ty chyba niepoważna jesteś. - śmiał się głośno Eddie, a Jack razem z nim.
- Widzę, że jesteście zgodni. - uśmiechnęłam się szyderczo.
- To Ci się coś pomyliło! - Edward i jego wróg na raz przestali się śmiać. Popatrzyłam ukradkiem na stojącego za mną Alfę. Minę miał poważną. Jack za to był rozweselony. Gdy patrzyłam się na Jacka czułam motyle w brzuchu, a serce jakoś zaczynało mi bić mocniej.
- Hm... skoro już tu jestem... to chcę wiedzieć o co się bijecie. - zażądałam.
- Jego ojciec zabił mojego brata!! - warknął Jack i rzucił się do ataku. Mnie dziwnym trafem ominął, a zaatakował Edwarda. Zaczęli się szarpać i gryźć.
- Przestańcie! - krzyczałam, ale nic to nie dawało. Zawsze warto spróbować. W pewnym momencie zobaczyłam jak Eddie leży i się nie rusza. Po chwili próbował wstać, ale trochę się chwiał. Od lewej strony biegł rozwścieczony Jack. Kurde! Przecież Edward jest Alfą - jak go zabiją to koniec, a Jack... jestem w nim zakochana więc... w momencie gdy Jack miał przewrócić Alfę i zadać śmiertelne ugryzienie, rzuciłam się między nimi i przejęłam cios. Poczułam lekki ból, a zaraz potem zrobiło mi się jakoś dziwnie. Próbowałam chodzić, ale się chwiałam. W zamazanym obrazie widziałam Jacka i Edwarda stojącego obok siebie. Rozmawiali o czymś, ale moje uszy nie miały zamiaru słuchać. Oczom też nie chciało się patrzeć. Zobaczyłam ciemność. Nogi postanowiły się położyć.
- Co się ze mną dzieje? - zaśmiałam się. Jakoś tak wesoło mi było. Śmiałam się, bo tylko głos chciał ze mną zostać.

<Edward? hehe :> nie wiem co mi do łepetyny przyszło XD >

Od Aramisy cd Hanto

Wymamrotałam pod nosem najgorsze przekleństwa po grecku jakie aktualnie przyszły mi do głowy. Po czym spojrzałam dumnie na Hanto. Wtedy coś poczułam. Bogowie brońcie - to nie miłość. To było coś jak współczucie. Miał trudne dzieciństwo.
- Wiesz co... - powiedziałam uśmiechając się - zrobimy konkurs.
- Aha. - zrobił znudzoną minę.
- Kto szybciej zbiegnie z góry. - zaproponowałam.
- Co? - teraz był na serio zainteresowany.
- No patrz. Na start biegniemy jak najszybciej w dół góry. Kto pierwszy dobiegnie na dół ten wygrywa. I może wybrać jakąkolwiek nagrodę.
- Jakąkolwiek? - zaświceciły mu się oczy.
- Oczywiście w ramach możliwości tego drugiego. - zaoponowałam.
- Okej - przygasł.
- Dobra. Na trzy cztery... Start! - krzyknęłam i popędziliśmy w dół zbocza. Nabierałam coraz większej prędkości i Hanto zaczął zostawać nieco w tyle. Ja biagłam bliżej krawędzi. Nagle kamienie osunęły mi się spod nóg.
- Hanto! - krzyknęłam, ale było już za późno. Wyciągnęłam łapę i Hanto wykonał ten sam gest. Ale poczułam jedynie muśnięcie. Spadałam w dół wąwozu. Uderzyłam w dno z takim impetem, że zapiszczałam z bólu. Połamałam sobie żebra. Echo mojego krzyku niosło się jeszcze kilka dobrych sekund. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami.
- Hanto? - zapytałam słabym głosem. I starciłam przytomność.

<Hanto? Co ja paczę Hanto wykazał się inteligencją. xD Jak za pierwszych dni. c:>

Od Rachel cd Leona

W powietrzu unosiło się coś dziwnego, niemal drgało delikatnie, było wręcz usypiające... jednak nie mogłam zostawić Leona samego, nie w takiej chwili, nie jestem przecież aż tak zła... po czasie... dość długim zresztą... tak w ogóle to czas jest tylko złudzeniem, utopią, którą zakrywamy wszystko co nas otacza, ale ćś, udawajmy, że o tym nie wiem... wracając do głównego wątku... po dłuższym czasie Leo drgnął. Dość nieznacznie, ale to chyba znaczyło, że jednak żyje, hm? Chyba zaczęłam plątać się w "zeznaniach", ech... te problemy dzisiejszego świata... nie do pojęcia wręcz. Dobra, znowu odstępuję od tematu. Tak więc, Leon drgnął, a po chwili nawet otworzył oczy i wstał, rozglądając się trochę skołowany na około.
- Jeżu, Leon, ty żyjesz! - krzyknęłam, nie wiem dlaczego, ale trochę zdziwiona... chyba jakiś tam szósty zmysł czy coś... albo fakt, że po odwiedzinach u Lucyfera zazwyczaj umierał ktoś dla mnie ważny...
- A co, wolałabyś się mnie pozbyć? - rzucił, ale w jego oczach błyszczały iskierki rozbawienia.
- Ależ oczywiście, że nie. Tak btw... jak się czujesz?

<Leo? xD>

wtorek, 24 marca 2015

Od Rikiego cd Naminy

- Idziemy na spacer? - zaproponowałem. Poczułem potrzebę poznania tej wadery, była sama przez ponad 2 tygodnie. Współczuję jej. Pewnie czuje się porzucona, bidulka. Powinienem ją bardziej poznać, wygląda dość przyjaźnie. 
- Okey. - rzekła lekko się uśmiechając. Poszliśmy przed siebie.
- To kim jesteś ze stanowiska? - zacząłem pierwszy.
- Jestem strażniczką nocną. - rzekła obojętnie. Tak zaczęła się miła pogawędka. Szliśmy tak, gadając.
- Masz jakieś hobby? - spytałem

<Namina?>

Od Edwarda cd Larisy

Prychnąłem. Jak można bronić tak agresywnego, pazernego i obleśnego wilka? Ich to powinno się masowo wybijać.
- A może odrazu obiadek i kompocik do tego, Panno dobre serduszko. - odparłem sarkastycznie. Jack uśmiechnął się.
- Czemu nie? - rzekła. 
- Larisa? Czyś ty zgłupiała? Bronisz największego sku... - nie zdążyłem dokończyć, kiedy się wcięła.
- A może sojusz, co? - nie wytrzymałem i zacząłem się głośno śmiać, Jack w sumie też.

<Larisa? Nie moge go nawet pożądnie sprać! Phi! xD>

poniedziałek, 23 marca 2015

Od Larisy cd Edwarda

Jak ja nie lubiłam jak ktoś się bił, albo co gorsza - chciał zabić jak w tym przypadku. Jestem tylko małą głupią wilczycą, ale nie mogłam pozwolić aby się pozbijali!
- Przestańcie! - krzyknęłam i rzuciłam się między ich obu. Stanęłam przodem do Jacka. Widziałam jego wściekłość.
Wyglądał tak:
- To moja i jego sprawa. Odejdź. Dla bezpieczeństwa - sapał za mną Edward, ale nie zamierzałam go słuchać.
- Nie! Wy się pozabijacie!! - krzyknęłam, a Jack się zaśmiał.
- Chyba właśnie o to chodzi? - śmiał się biały basior. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze plując go dużą ilością wody. Czasem jednak woda się przydaje.
- Sam to załatwię. - Eddie chciał zabić oszołomionego wroga, ale rzuciłam się mu na ratunek. - Co ty robisz?  -spytał lekko zmieszany Edward.
- No właśnie? - spytał nadal oszołomiony Jack.
- Nie możecie się pozabijać!! - krzyknęłam, a Edward popatrzył się na mnie trochę oskarżycielsko. Nie mogłam pozwolić, by zabił wroga, bo chyba się zakochałam... ale przecież nie powiem tego tak w prost, bo co on sobie o mnie pomyśli? Biały basior wstał i próbował wytworzyć toksyny, ale woda skutecznie to powstrzymywała. - Eddie proszę... nie rób mu tego! Może jakoś go... przekonamy? - błagałam.
- Może jeszcze zaprosić go do watahy? - warknął Eddie, ale dalej starał się być dla mnie miły.
- Czemu nie? - lekko się uśmiechnęłam.

<Edward? wybacz, że znów takie trochę dziwne, ale nie możesz go zabić, a musi zostać na miejscu XD moja wilczyca się zakochała '=' >

Od Aishy cd Felixa

Po wspaniałym śniadaniu dzieciarnia poszła się wybiegać, a ja podeszłam do Felusia.
- Wpsaniałe śniadanie. - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Dzięki. - uśmiechnął się.
- Wiesz... myślałam o ślubie Savy i Arrowa. No i... - urwałam - Nie chcę cię oczywiście do niczego zmuszać, ale miło by było urządzić w tym dniu nie jedną, a dwie imprezy.
Feli zamyślił się.
- No może...
- Zastanów się nad tym. Wiesz, mamy niewiele czasu, ale jeśli byś chciał to mnie poinformuj.
- Ok.
Wyszłam z nory skontrolować wariactwa Aramisy i Jasona.
- O, mamo. - Jas odwrócił się plecami do Misy - Mogę iść do Sakury?
- Hm... jeszcze trochę poczekaj. - odparłam.
- Świat się nie zawali jak nie pójdziesz natychmiast do swojej narzeczonej. - powiedziała Ara uśmiechając się złośliwie do brata.
- Ale ja mam 2 lata. - zaprotestował Jas.
- Słyszałeś, co powiedziała matka? - wtrącił się Feli.
- Dobrze już, dobrze. - mruknął syn, po czym wymamrotał pod nosem greckie przekleństwo.

<Feli? Sorry, że tak długo nie odpisywałam, ale wena była na urlopie. c:>

Od Naminy cd Rikiego

- No i po co mi przyjaciele, jak i tak prędzej czy później w nieznanych okolicznościach ich stracę? - zapytałam niby sama siebie.
Wilk westchnął.
- No i co wzdychasz? - zapytałam.
- A bo tak. Wciąż nie mogę ogarnąć jak można żyć bez chociaż jednego przyjaciela... - odparł.
- Hmm... yyy... no... - próbowałam wytłumaczyć, że się da, ale on był szybszy.
- No właśnie. Nie da się - powiedział.
Przytaknęłam. Powiedziałam:
- Możliwe, że masz rację, ale ja i tak uważam że... - nie dokończyłam. Riki posłał mi niemalże mordercze spojrzenie.
Lekko uśmiechnełam się.
- Dobra... wygrałeś. Możemy zostać... hmm... Jak ty to nazwałeś? Aha, przyjaciółmi.
Uśmiechnęłam się i stwierdziłam, że faktycznie - z przyjacielem jest raźniej.

< Riki? Czy jak Ci tam XD >

Od Arrowa cd Savy

- Nie. Prędzej czy później znajdę sobie coś... ale pomożecie mi, no nie? - spytał Dj. Sporzjał na nas.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się Sava.
- To może po śniadaniu...? - spytał Dj.
- Może być. - odpowiedziałem. Zjedliśmy i od razu poszliśmy szukać jaskini. Było ich trochę...
- A może ta? - spytała Sava, wskazując dużą jaskinię, obok tęczowego wodospadu. Weszliśmy do niej. Nikt tam nie mieszkał.
- Hm... zastanowie się. - odpowiedział.
Wróciliśmy do jaskini. Położyłem się na grzbiecie i wpatrywałem się w niebo. Sava położyła się obok mnie.
- Ja idę na spacer! - krzyknął Dj i poszedł przed siebie.

<Sava?>

Od Mery cd Hanto

- Nawet ślepy widzi, że to sztuczne Hantusiu. - uśmiechnęłam się niemile. Przejrzałam jego sztuczki od razu. Jaki on przewidywalny. - Jezu, lepszych tekstów nie masz? - ziewnęłam leniwie. Spać mi się chciało. Dzisiaj jeszcze kolacja i do wyra. Pobiegłam w stronę jaskini, w której ostatnio sypiam. Mój wzrok powędrował w bok, na Hanta.
- A ty co? Wpadasz na nocleg, czy coś? - zapytałam wesoło. Dziwnie przyjazny był mój głos. Nie odpowiedział, tylko biegł przed siebie.
- Hallo? - zatrzymałam się. On poszedł w moje ślady. Popatrzyłam mu się w oczy, sama nie wiem czemu.

<Hanto?>

niedziela, 22 marca 2015

Od Hanto cd Mery

Mery poszła w wskazane miejsce i zaczęła wybierać materiał. Ja stałem w wejściu.
- Cześć, tak wogóle. - przywitała się Rej z wielkim uśmiechem
- Witam. - mruknąłem. Czekałem aż Mery wyjdzie. Po chwili ona odwróciła głowę w moją stronę.
- Co się tak gapisz? - spytała
- Jakoś tak. - syknąłem. Poczułem na sobie ździwione spojrzenie Rachel. Zaraz się o wszystkim dowie i przemówi tej wariatce do rozumu. Owa wariatka wybrała sobie jakąś ciemno-brązową skórę i zarzuciła ją na ramię.
- To cześć! - rzuciła i wyszła. Czekałem aż się oddali. - Nie idziesz, Hanto? - zapytała odchodząc
- Gatuluję spostrzegawczości. - odpowiedziałem krótko. W tym momencie przejrzała mój plan. Widziałem to. Dlatego wpadłem na nowy, lepszy.
- Ahoj. - rzuciłem do Rej i poszedłem w stronę Mery. Minąłem ją jednak i szedłem dalej. - Tak, pan alfa dowie się o wszystkim. - powiedziałem nie patrząc na nią
- Osz ty skurwysynie! Nawet mi się nie waż! - wrzasnęła rzucając się na mnie, a ja nawet nie próbowałem udawać zdenerwowanego. Po prostu alfa dowie się o co chodzi, i bez mieszania mnie w to bagno wszyscy będą szczęśliwi... powiedzmy.
- Pani Merunia się wściekła? Ojoj, wszyscy niech się schowają, bo idzie wielmożna panna... - i tu dostałem w pysk, z liścia. Zeszła ze mnie, otrzepała się i dumnie ruszyła przed siebie. Mocno dostałem, z pyska zaczęła mi się powoli lać strużka krwi. Ale nie przejmowałem się tym. Podbiegłem do niej.
- Wiesz, że to, co masz na grzbiecie kiedyś żyło? Podejrzewam, że to skóra dzika, może jakiegoś garunku pod ochroną? - wyszczerzyłem się i czekałem na jej reakcję.

<Mery?>

Od Rikiego cd Naminy

- CZYŚ TY DO RESZTY ZGŁUPIAŁA?! - wydarłem się na nią. Co ona do cholery chciała zrobić?! Odsunęła się od klifu.
- Ale co? - zapytała się głupawo.
- ,,Ale co?"?! Co ty ROBISZ?! Czyś ty chciała się zabić?! 
- No i co z tego? - wzruszyła ramionami.
- Nawet nie chcę znać powodów! - nie rozumiem jak jakikolwiek wilk mógłby się zabić. 
- A nie pomyślałaś swoim mózgiem o swoich przyjaciołach?
- Ja nie mam tutaj przyjaciół. - rzekła niby obojętnie, ale można było wyczuć lekki smutek. 
- No to ja będę pierwszy, jestem Riki. - uśmiechnąłem się delikatnie.

<Namina?>

Od Savy cd Arrowa

- Och... ale spokojnie, to tylko sen... - przytuliłam go. Bidoczek, ja też czasem miewam koszmary, więc wiem jak to jest.
- Co robiłem? - spytał
- Że tak powiem "miotałeś się". Wywijałeś łapami, więc się przestraszyłam, że coś ci się dzieje. Ale nie krzyczałeś. - wytłumaczyłam, a on ziewnął - Śniadanko? - spytałam
- Mhm... - mruknął
- To poczekaj chwilkę. - wstałam
- Nie, nie, ja upoluję. - powoli się podniósł
- Ja już upolowałam, leż. - uśmiechnęłam się i poszłam w stronę ogniska, które przed chwilą rozpalił Dj. Wrzuciłam do niego trzy króliki.
- Wszystko z nim w porządku? - spytał Dj
- Tak, tak. Miał zły sen. - wytłumaczyłam. Usiadłam obok basiora czekając, aż mięso się upiecze. Po chwili przyszedł Arrow.
- Cześć. - przywitał się partner
- No cześć. - odpowiedzieliśmy. Po chwili wyciągnęliśmy króliki. Zaczęliśmy jeść rozmawiając.
- A będziesz tu mieszkać z nami, Dj? Czy zamierzasz znaleźć własne gniazdko? Nie wyganiam cię, bo jaskinia jest duża i miejsca nie zabraknie, ale z ciekawości pytam. - zapytałam

<Arrow?>

Od Edwarda cd Larisy

- Wynoś się stąd, Jack! Nie jesteś tu mile widziany. - odparłem sucho. Kiedy byłem jeszcze małym szczeniakiem, spotkałem jego braciszka. Niestety nie było to miłe spotkanie... na szczęście mój ojciec wtedy był i go wygonił, ale teraz już go nie ma. Teraz też ktoś musi pogonić gada.
- Eddie, Eddie, Eddie... przyszedłem się odegrać. Twój ojciec zabił mojego brata, to teraz ja zabiję ciebie. Jakaś tam logika w tym jest, nieprawdaż? - mruknął ozięble. Nie musiałem czekać, aż skończy i rzuciłem się na niego. Co prawda jest to tak niebezpieczne, równie dobrze mógłbym sobie popływać w Morzu Potworów i poczekać aż mnie coś zje, czemu nie? Od razu zatopiłem kły w jego karku. Jack nawet nie myślał o ucieczce i zaczął mnie kopać. W ostatnim momencie zrobiłem unik, kiedy chciał użyć swojej śmiercionośnej broni... kieł.

<Larisa? :D >

Od Mery cd Hanto

Nie zwracałam na niego uwagi, po prostu szłam przed siebie.
- Hallo? Mówię ci coś. - rzekł nadąsany. Ojeju! Mały Hantuś jest zły? He, he. Kąciki moich ust unosły się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Hm... kto mógłby użyczyć mi trochę materiału... Może Rachel, ona uszyła suknię dla Savy na ślub. Phi... i tak później się rozwiodą i będzie podział majątkowy. A widomo, że Arrow nic nie dostanie bo nie zarabia. Co to w ogóle jest, ja się pytam? Sava pracuje, a on się opierdziela w domu. Zaczęło się ściemniać, więc pobiegłam ile sił w nogach, by zdążyć wstąpić do Rachel zanim zaśnie. Hanto rozłożył skrzydła i uniósł się  nademną. W końcu dotarłam do jaskini Rachel i wpadłam do niej jak wicher. Ona jadła kolację.
- Hej! Masz jakiś wolny materiał? - spytałam prosto z mostu. Nie miałam pewnie za dużo czasu, rozprawa pewnie zacznie się (znając lenistwo alfy z mojej byłej watahy) za paręnaście dni. Hanto wszedł do jaskini. Zmieniłam wyraz twarzy na bardziej przyjazny. Rachel zaśmiała się wesoło.
- A planujecie jakieś wesele z Hantem? - prawie się na nią nie rzuciłam. Ale w ostatnim momencie się powstrzymałam.
- Zgłupiałaś do reszty? - zapytałam z wyrzutem
- No dobra, dobra, sorry... chociaż, pasujecie do siebie. - zaśmiała się.
- Ha, ha, ha bardzo śmieszne... to co z tymi materiałami?
- Okay, tam leżą. Wybierz sobie jakiś.
<Hanto?>

Od Annie cd Powerlessa

Zobaczyłam, jak Powerless osuwa się nieprzytomny na ziemię. Oj, no tak. Skutki uboczne. Zapomniałam powiedzieć... ale zwykle ogranicza się tylko do mdłości, ewentualnie lekkich zawrotów głowy. No trudno. Teraz nie będę się nad tym rozczulać. To dziwne coś coraz szybciej podchodziło w stronę Powerlessa. Nie robiłam jeszcze tego w takich sytuacjach, ale kiedyś musi być pierwszy raz... skupiłam się mocno i wyobraziłam sobie stwora rozpadającego się na niewidzialne atomy. Po chwili usłyszałam ryk i otworzyłam zaciśnięte powieki. Stwór rzeczywiście znikał w oczach, ale zanim zniknie całkowicie, to już dawno do Powerlessa dotrze... szybko oślepiłam stwora światłem, a basiora odciągnęłam kawałek dalej, do lasu, gdzie zaczęłam go budzić. Niestety, tradycyjne klepanie po pysku nie pomagało... łaskotek chyba tez nie miał. Westchnęłam i przywołałam z jeziora trochę wody, po czym zrzuciłam mu ją na twarz. Momentalnie otworzył oczy i zaczął kaszleć i pluć. Uśmiechnęłam się triumfująco. Woda zawsze działa.
- Gdzie jest ten Altaix? - zapytał od razu.
- Co? Jeśli chodzi ci o tego potwora z jeziora, to pewnie teraz gdzieś właśnie znikają jego ostatnie atomy.... Jakby co, ja umiem tylko rozkładać przedmioty, sztuki składania z powrotem jeszcze się nie nauczyłam... - mruknęłam.
- Zaraz, zaraz. O czym ty do mnie mówisz? - zapytał wyraźnie skołowany.
- No bo kiedy ty zemdlałeś, no to cię przecież zostawić nie mogłam. Chciałam rozłożyć go na cząsteczki, ale pierwszy raz rozkładałam coś żywego, dlatego rozkładał się wolniej. No to oślepiłam go na chwilę i cie tu zaciągnęłam. Ale nie chciałeś wstać, więc tak jakby zrzuciłam na ciebie trochę wody z tego jeziora... - wzruszyłam ramionami. - A tak w ogóle... masz może jakieś problemy z teleportacją?
- W sensie, że? - zdziwił się.
- No wiesz, normalnie to na początku ma się lekkie mdłości, czasami zawroty głowy, ale nikt mi jeszcze nie mdlał... a tak w ogóle, to twoja kolej na znalezienie jakiegoś fajnego miejsca - wyszczerzyłam zęby.

<Powerless? I ty się czepiasz swojego czasu odpisywania... x3 Przepraszam, najpierw szkoła, potem ciągle chora byłam i praktycznie nie miałam siły ręki podnieść, a co dopiero pisać.... Ale wracam już chyba w pełni zdrowa i z zapasem czasu, więc postaram się pisać w miarę regularnie ^^>

Od Naminy

Ech... ponoć jestem duszą towarzystwa, a wciąż mi go brakuje... jestem tu już tak długo! A wciąż jakoś nikogo nie poznałam... tyle tu przystojnych basiorów... zajętych. Chyba...  a ja? A jakiś wilk z niebieska sierścią - taki jakby zwykły. Chyba jedyna samotna. Ech tam. A może w miłość nie warto wierzyć? Bo po co... boli ona, boli bardziej niż upadek z urwiska wprost na skały. Ach! Gdyby tak spaść z takiego klifu! Koniec problemów... i tak jakoś nikt się tym nie przejmie. Nawet nie zauważa.
A więc poszłam. I doszłam. Stanęłam sobie na skraju urwiska i popatrzyłam w dół. Skały, ostre skały. Uśmiechnęłam się.
Zrobiłam mały krok do przodu. Pod moimi łapami skała lekko się okruszyła.
I już miałam skakać, gdy usłyszałam:
- STÓJ!

<kto krzyknął??? Dawać XD>

Od Hanto cd Mery

- Mam pewien plan. Opowiedzieć ci? - spytała z dziwnym wyrazem twarzy nie czekając na moją odpowiedź dodała: - Do czegoś się w końcu przydasz. Ja nie mogę jej zabić, bo reputacja i ten teges. A ty... możesz. A z sympatii zrobię ci pelerynę. Nikt cię nie pozna...
- Hola, hola! - przerwałem jej - Chcesz mnie wrobić w morderstwo?
- Jeśli tak to nazywasz. - wzruszyła ramionami, a na pysku ciągle miała ten okropny, psychopatyczny uśmiech
- Słuchaj, jak ty założysz pelerynkę, to ciebie też nie poznają. Nie mam zamiaru się mieszać w twoje sprawy, a tym bardziej rodzinne. - powiedziałem twardo. Co ona sobie wyobrażała? Co ja jakiś jej pomocnik jestem?
- Pff, nie poznają mnie? Znają mój zapach, wywęszą, że to ja. A twój zapach jest im całkowicie nieznany. - powiedziała spokojnie i ruszyła dalej. Ja za nią.
- Dlaczego miałbym ci pomagać? Raczę przypomnieć, że chciałaś mnie zabić. - warknąłem
- Oj tam, oj tam, zabić od razu... postraszyć.
- Zrzucając, kurwa, ze skały? - stanąłem przed nią i zatrzymałem łapą. Patrzyłem z pogardą w jej oczy.
- Skrzydełek bozia nie dała? Puść mnie. - odepchnęła mnie i szybszm tempem kroczyła przed siebie.
- Może mnie przekonasz, ale daj porządne, sensowne, mądre argumenty. Bo na razie nie mam zamiaru ustawiać się pod twoje dyktando. - stawiałem na swoim

<Mery? Podniosłaś Hantowi ciśnienie :D>

Od Leona cd Rachel

Szedłem przez komnatę, która była zrobiona z oślepiającej bieli. Dosłownie. Przede mną pojawił się wilk, który wyglądał na utkanego ze światła.
- Witaj! Jestem Light. Wilk Życia i Śmierci.
- A ja jestem Leo. I jestem Boskim Wilkiem - mruknąłem.
- To wiem. Każdy Boski Wilk trafia tutaj w przypadku zaznania śmierci klinicznej. Ta waga zdecyduje czy przeżyjesz, czy umrzesz. - pokazał na kąt w którym stała waga. Jeden z obciążników był czarny, a drugi biały - Tu jest labirynt. Jeśli przez niego przejdziesz zdecydujesz czy chcesz umrzeć czy żyć.
Wywróciłem oczami.
- Super. Mogę już iść? - zapytałem zniecierpliwiony.
- Proszę bardzo. Ale uważaj. Tam jest pełno niebezpieczeństw. Ach. I jest jeszcze jedna zasada. Waga będzie się przechylać w trakcie twojego przechodzenia. Jeśli wyjdziesz i przeważać będzie biały - twoja decyzja. Przeważa czarny - nie masz wyboru. Ach i jeszcze jedno. Myśl o osobie, która jest tobie bliska. To pomaga.
I zniknął. W rozbłysku światła. Podszedłem do labiryntu.
- No to jedziemy z tym koksem. - mruknąłem i zagłębiłem się w tunel. Przeszedłem niespełna 50 metrów i natknąłem się na mgłę, która uformowała się w dwa dorosłe wilki.
- Leo. Jesteśy z ciebie tacy dumni. Jesteś naszą dumą nawet po śmierci. - powiedziała wadera.
- Jesteś najdzielnejszym młodzieńcem jakiego znam. - dopowiedział basior.
- Kim jesteście? - spytałem pełen najgorszych obaw.
- Jesteśmy twoimi rodzicami. - powiedziała wadera uśmiechając się.
- Bardzo za tobą tęskinimy. Ale musisz wypełnić przeznaczenie. - basior uśmiechnął się smutno.
- Też za wami tęsknię. - wymamrotałem. Wtedy w mojej głowie zakołatała się myśl o imieniu Rachel. Ona tam czeka, aż się ocknę, a ja tu plotkuję z rodzicami - Przepraszam. Nie mam za dużo czasu.
Rodzice rozpłynęli się w mgłę. Ruszyłem dalej. Po kolejnych 50 metrach pojawiła się mgła, która uformowała się w waderę. Była czarno biała. Wyglądała... trochę jak ja...
- Jestem Andrea. Twoja starsza siostra - powiedziała.
- A ja Leo. I z tego co powiedziałaś wnioskuję, że jestem twoim młodszym bratem.
Uśmiechnęła się melancholijnie.
- Zawsze byłeś pyskaty.
- Jak umarłaś? - zapytałem.
- Tak ja rodzice i Nico.
- Czyli?
- Kulka ze strzelby. Wszyscy dostaliśmy. Najpierw Nico. Potem ja. Potem chcieli zabić ciebie, ale ojciec wskoczył pomiędzy ciebie i strzelbę. Więc potem zabili jego. A na końcu matkę. Ty zdążyłeś uciec.
- Skąd wiesz?
Oczy napełniły się jej łzami.
- Leżałam konając. I wtedy zobaczyłam jak uciekasz. Pobiegłeś gdzieś. Nikt nie wiedział gdzie.
Wtedy obok zaczęła się formować kolejna mgła. Był to basior. Całkowicie czarny. Wyglądał jak Eddie.
- Jestem Nico. Twój brat. - powiedział.
- Myśl o Rachel. Rachel, Rachel, Rachel... - powtarzałem w myślach. Wtedy Andrea i Nico zniknęli w taki sposób jak wcześniej rodzice. Ściana przed mną otowrzyła się i stanął w niej Light.
- Gratuluję. Przeważał biały. Umierasz czy żyjesz dalej?
Spojrzałem na jedną ze ścian. Spostrzegłem w niej Rachel.
- Wróć. - powtarzała - Wróć Leo.
Nagle wszystko zniknęło. Otworzyłem oczy. Nade mną pochylała się Rej.

 <Rej? Trochę mnie poniosło. c:>

sobota, 21 marca 2015

Od Arrowa cd Savy

Po chwili, zauważyłem że Sava już śpi. Wziąłem ją na plecy, i ściągnąłem do jaskini. Gdy weszliśmy, Położyłem ją i sam zasnąłem obok niej.

Sen~

- Row...? Śpisz...? - spytał miły głos. Otworzyłem oczy, i zauważyłem Savę.
- Hej Sava. - uśmiechnąłem się. Ona pocałowała mnie w policzek. Wyszedłem przed jaskinię i zauważyłem gromadkę szczeniąt. Obok był Dj z jakąś waderą.
- Coś się stało Arrow? - spytał Dj.
- Wszystko ok.
Było fajnie ale... nagle zza krzaków zobaczyłem wilka. To był... mój dawny przyjaciel...
- Ooo... cześć Arrow... widzę, że się urządziłeś? - spytał nieco dziwnym głosem.
- Co tutaj robisz? - zapytałem oszołomiony. On nic nie odpowiadając, rzucił się na Savę i szczeniaki. Podbiegłem do niego i ugryzłem w kark. On zawył żałośnie. Po chwili się obudziłem.
- Arrow? Arrow! Obudź się!  - krzyknęła Sava. Obudziłem się i szybko przytuliłem się do Savy.
- Co ci? - spytała zdziwiona
- Zły sen - mruknąłem.

<Sava? :3>

10 000 wyświetleń!

Rany, to już 10 000! Nie sto, nie tysiąc, tylko dziesięć tysięcy! Basia czuwała i zrobiła screena :3
No czy to nie jest piękne? Uwaga, na trzy, cztery. Trzy-czte-ry:
DZIĘKUJEMY ❤
Nie będziemy już truć, chciałyśmy tylko podzielić się tą radosną nowiną.

Z pozdrowieniami, przytulasami, gratulacjami i cukierkami dla wszystkich,
Basia i Avalon  ❤

Od Chione cd Savy/Konan

- Chione. - uśmiechnęłam się i podałam łapę alfie.
- Bardzo nam miło, że możemy gościć nową waderę. - Eddie wyglądał na zadowolonego z faktu, że chcę być przyjęta. Potem Sava i Ed oprowadzili mnie po terenach. W końcu doszliśmy do jakiegoś morza. Rozejrzałam się. Teren wokół morza musiał być skażony, ponieważ wszędzie było czarno - biało.
- To Morze Gelozy, inaczej nazywane Morzem Potworów. - wyjaśniła mi Sava. Nagle podbiegła do nas jakaś wadera.
- Cześć Sava. - przywitała się.
- Hej, Konan. - moja "opiekunka" zwróciła się do mnie - Chione, to jest Konan, jedna ze strażniczek. Konan, to jest Chione. Jest tu nowa.
- Cześć. - uśmiechnęłam się do Konan, na co ona odpowiedziała tym samym - Czego konkretnie tu pilnujecie? Sava chciała odpowiedzieć, ale Konan ją wyprzedziła.
- Z Morza Potowrów czasem wychodzą jakieś kreatury. My mamy za zadanie pilnować, aby nic się nie wydostało.
- Aha. - mruknęłam.
- A ty jakie masz stanowisko? - Konan spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- Ja jestem szpiegiem. - odparłam.

<Konan albo Sava? c:>

Od Savy cd Arrowa

Skradaliśmy się. Akurat były to dwa króliki. Po chwili rzuciliśmy się na nie i po chwili były już nieżywe.
- No to smacznego. - uśmiechnął się Arrow i zaczął jeść
- Nawzajem. - odpowiedziałam grzecznie i zaczęłam pałaszować. Jedliśmy w ciszy. Słońce zaczynało powoli zachodzić. Gdy skończyłam jeść przytuliłam się do Arrowa.
- Kocham cię. - szpnęłam
- Ja ciebie też. Wszystko będzie wspaniale. - pocałował mnie w czoło
- Wiem. - przymknęłam oczy. Nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy zasnęłam.

<Arrow? Biedny musisz śpiącą Savę przenosić xD>

Od Savy cd Chione

- Cieszę się, że kolejny wilk do nas dołącza. - powiedziałam
- Mi również miło, że zostałam ciepło przyjęta. - uśmiechnęła się wadera
- Teraz idziemy do jaskni alfy, żebyś oficjalnie została członkiem Watahy Jasnego Blasku. - poinformowałam Chione - Nie ma co się go bać, to bardzo przyjazny i kontaktowy wilk. - wytłumaczyłam, a ona przytakiwała - Teraz znajdujemy się w Lasie Camber. Nie przestrasz się, jeśli zaraz wpełznie na ciebie jakaś jaszczurka, albo przebiegnie przed nami jakiś mały smok. To tutaj normalne. - powiedziałam. Całą drogę tłumaczyłam jej co i jak tutaj hula. Doszłyśmy w końcu do Eddiego. Akurat sprzątał w jaskini.
- Cześć, Ed! - przywitałam się
- O, cześć. - uśmiechnął się szeroko, a potem spojrzał na waderę obok mnie - Nowa towarzyszka? Cześć, Edward jestem. - podał łapę Chione

<Chione? c:>

Od Larisy cd Edwarda

Patrzyłam przerażona na cień Edwarda. Wcale nie chciałam mu przeszkadzać, ale nie należę do odważnych wilków, więc stwierdziłam, że Eddie jest moim jedynym ratunkiem.
Po długich oczekiwaniach basior wyszedł już widzialny.
-Nikogo tam nie ma. - stwierdził i uśmiechnął się pocieszająco.
- To niemożliwe! - krzyknęłam. pewnie Edward pomyśli sobie, że jestem wariatką, ale ja go tam na prawdę widziałam.
- W obecnej chwili stwierdzam, że możesz spokojnie spać. Zastawiłem pułapkę gdyby zachciało mu się wracać. -uśmiechnął się. Musiał być już zmęczony, a ja go jeszcze targałam po jaskiniach. Głupek ze mnie.
- Dziękuję i przepraszam za to całe zamieszanie... - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Przecież nic się nie stało. Muszę przecież zadbać o bezpieczeństwo. Gdyby wpadł w pułapkę to przyjdź. - odwzajemnił uśmiech. - Dobranoc. - dodał i zaczął iść w stronę lasu Camber.
- Dobranoc... - szepnęłam i weszłam do jaskini. Położyłam się w kącie i skuliłam się najbardziej jak było to możliwe. Nie mogłam usnąć. Cały czas myślałam o tym basiorze. Po co przyleciał? Przecież ja nigdy nikomu nic nie zrobiłam. Jaki miał cel tego spotkania? Siedziałam tak i rozmyślałam dobre pół godziny, aż nagle usłyszałam jakiś głośny łomot. Nie miałam zamiaru wychodzić z jaskini. Dopiero po kilku minutach powoli udałam się do Edwarda. Przy wejściu wisiał wilk zaplątany w sieć. Mądrze to wymyślił. Księżyc rzucał na niego dużo światła, więc mogłam się mu dokładnie przyjrzeć. Sierść miał koloru białego, a na szyi gęstą czerwoną grzywę. Z pyska kapał mu zielony płyn, a na skrzydła miał białe z zielonymi końcówkami. To były chyba jakieś toksyny. Po chwili biegłam już w tą samą stronę w którą odchodził Edward. Znów spotkałam go w tym samym miejscu. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Złapał się! - krzyknęłam zdyszana. Moja kondycja nie była dobra... Muszę to poprawić.
- Chodźmy zobaczyć kto to taki. -zaśmiał się złośliwie Edward. Może miał kogoś na myśli? Nie chciałam teraz pytać, bo to i tak nie miało znaczenia. Gdy po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce basiora już nie było, a sieć leżała na ziemi upaprana w tym zielonym czymś.
- Uciekł... - mruknęłam zniesmaczona, ale w tej samej chwili przed nami ukazał się ten wilk. Uśmiechał się złośliwie. Spojrzałam przerażona na Edwarda. - O kurka... - dodałam i poczułam, że nogi mi się trzęsą. To było dziwne.

<Edward?>

czwartek, 19 marca 2015

Od Edwarda cd Larisy

Leżałem sobie spokojnie, podziwiając piękno natury, gdy nagle Larisa weszła mi w pole widzenia, zasłaniając mi cały widok. Była wyraźnie zdenerwowana.
- Eddie! Musisz mi pomóc! Ktoś mi się włamał do domu! - krzyknęła ledwo biorąc oddech. 
- Na pewno? - zapytałem ją. W naszej watasze nie ma chamskich wilków, chyba że maczał w tym łapy Hanto. Wstałem gwałtownie i pobiegłem za waderą. Chwilę potem byłem już obok jaskini. Powstrzymałem ją by nie wchodziła i zrobiłem się niewidzialny.

<Larisa? Sorry, że takie krótkie ale weny nie mam :\ >

Od Mery cd Hanto

- Ja nie potrzebuję zaproszenia żeby wchodzić na te tereny. A tak wogóle serio myślisz, że poprzestaną na wywaleniu z watahy? No wiesz, za mordowanie zazwyczaj chodzi się za kraty albo gorzej - rzekłam, niby obojętnie. Lecz w środku czułam ogień. Muszę jakoś wyjaśnić tą sprawę... tylko jak? W zamyśleniu usiadłam na kamień. Na prawdę miałam ochote zabić tą sukę. Ale kiedy to zrobię, to wszyscy pomyślą że ja jestem ta zła, lecz... kiedy nie będą mieli świadka, to nie będzie rozprawy. Spojrzałam na Hanta... nie mogłam się nie uśmiechnąć. Pewnie z boku wyglądałam jak jakiś szatan, który znalazł swoją ofiare.
- No co? - zapytał w pełni nieświadomy mojego szalonego pomysłu. Nie pytając nawet o jego zdanie podeszłam z moim szatańskim uśmiechem na ustach i zaczęłam mierzyć w centymetrach jego wymiary.
- Ej! - poskarżył się, kiedy mierzyłam mu obwód łba. Kiedy skończyłam napisałam patykiem wszystko co wymierzyłam i pobiegłam szukając materiału. Hanto pobiegł za mną, bidulek, he, he. Na jego miejscu bym uciekała. Bo skoro ja jej nie moge jej zabić, to ktoś w końcu musi. A przez to, że go lubię, to zrobie mu płaszcz, że nikt nie zobaczy jego twarzy.
- Ej! O co chodzi!? - krzyknął za mną. Okey, niech wie z kim ma doczynienia. Zatrzymałam się i popatrzyłam mu prosto w oczy.

<Hanto? I co powiem? xD>

Od Rachel cd Leona

Cóż, musiałam działać... a jakoś nie sądzę, żeby zamrożenie tego czegoś dało, a szczególnie, że wydostałoby się za szybko, dodatkowo straciłabym za duż energii... pozostało mi już tylko użycie mocy, o ktorych "przypadkowo zapomniałam" wspomnieć Leonowi... jako pierwsze trzeba pozbawić potwora wzroku... użyłam moich mocy ciemności i otoczyłam jego najbliższe otoczenie całkowitym mrokiem... miałam tylko nadzieję, że tym razem nie wysłałam czegoś do innego wymiaru. Następny krok był zadziwiwająco wręcz łatwy. Po prostu strzeliłam w wodę błyskawicą... po chwili potwór, porażony wstrząsem elektrycznym padł oszołomiony do wody. No, jeden problem z głowy. Odwołałam "chmurę" mroku. Tak sobie myślę... tam chyba kiedyś było kilka ptaków... Dobra, to nie ważne! Podbiegłam do Leo i przetransportowałam nas za pomocą ciemności w jakieś bezpieczne miejsce... no kto by pomyślał, że bycie wnuczką Lucyfera ma jakieś atuty! Spojrzałam zaniepokojona na nieprzytomnego basiora. Mogłam tylko czekać, cóż, nie znam się na magii leczniczej ani nic w tym rodzaju...

<Leo? xD>

środa, 18 marca 2015

Od Larisy cd Edwarda

Byłam zafascynowana niewidzialnością.
- Też chciałabym tak umieć. - uśmiechnęłam się. Basior znów powrócił do normalnej postaci. Na polu było już całkowicie ciemno.
 - A może umiesz, tylko o tym nie wiesz? - zaśmiał się cicho Edward. Pokręciłam przecząco głową. To nie wchodziło w grę.
- Niemożliwe. Moim żywiołem jest woda. - powiedziałam, a potem podeszłam do wyjścia z jaskini. Na niebie pokazały się piękne gwiazdy, a księżyc był prawie w całości. Jutro będzie pełnia.
- Nie ma rzeczy niemożliwych. - uśmiechnął się. Spuściłam łeb w zamyśleniu. Może on ma rację? Może ja po prostu jednak nie chcę tego umieć? Wiem jedno. - Będę już iść.- stwierdził.
- Szkodaaa... - zawyłam. Pożegnaliśmy się i basior znikł w ciemnościach. Zostałam sama. Oparłam się o skałę i patrzyłam jak księżyc się przemieszcza, a dokładnie to jak ja się przemieszczam - siedząc. Nagle jakieś paprochy spadły mi na pysk. Gwałtownie wstałam i odeszłam na parę kroków od wejścia odwracając się w stronę otworu.
- Jest tu ktoś? - warknęłam przerażona. Nie usłyszałam odpowiedzi, a z jaskini zleciał jakiś wilk. Był potężny w porównaniu ze mną. W walce nie miałabym z nim szans. Nie zważając na nic rzuciłam się do ucieczki. Biegłam ile sił w nogach do Lasu Camber. Miałam tylko nadzieję, że ktoś tam będzie i że biegnę w dobrą stronę. Cały czas mi się wszystko myliło. Po kilkunastu minutach dobiegłam, a na środku polany leżał Edward.

<Edward? chyba trochę dziwne... wybacz... >

Od Sakury cd Jasona

- Opowiedz mi. - powiedział.
- No... dobrze. - wzięłam głęboki oddech i powiedziałam...
- Powiem w skrócie. Kiedyś, jak dołączyłam poznałam basiora...
- Mojego tatę?
- Tak. Zakochałam się w nim. Nie miałam odwagi, żeby powiedzieć mu to od razu... ale gdy się odważyłam, było za późno... Felix spotykał się z twoją matką. Od tamtego czasu, nie byłyśmy dla siebie zbyt miłe... - gdy skończyłam, Jas powiedział...

<Jas? Co powiedziałeś? C:>

Od Arrowa cd Savy

- Ach tak... Ryan się zgodził.- uśmiechnąłem się.
- Uf... to dobrze.- odparła.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o mocach, które mogłaby mieć Sava. Próbowaliśmy odgadnąć, ale nie było to takie łatwe.
Poszliśmy do lasu.
- Głodna jestem... - mruknęła Sava.
- Zaraz coś znajdziemy. - odpowiedziałem. Po chwili, ujrzałem coś poruszającego się w trawie.
- Czekaj... - zatrzymałem Savę. Ta spojrzała na mnie.
- Widzisz? - pokazałem to coś łapą.
- Widzę... - odparła. Powoli podchodziliśmy.

<Sava?>

wtorek, 17 marca 2015

Od Leona cd Rachel

Jaki ja byłem w tej chwili szczęśliwy. Tego się nie da opisać słowami. W końcu doszliśmy do Morza Gelozy (nie wiem jak tam trafiliśmy, ale ok). Nagle coś się zaczęło dziać. Ziemia zadrżała. Z morza wyłonił się ogromny ciemny kształt.
- Uciekaj! - krzyknąłem do Rej.
- A ty zostajesz? - zapytała ze strachem.
- Dogonie cię.
Rej gdzieś pobiegła, a ja spojrzałem na bestię. Ona na mnie. Jej wzrok spraraliżował mnie całkowicie. Miała czarne, przesiąknięte okrucieństwem oczy. Była ogromna, masywna i zwalista. Wykonała ruch ogromną łapą zakończoną ostrymi pazurami z niebiańskiego spiżu. Zrobiłem unik. Wywołałem pożar i wzniosłem się na fali ognia. Potwór dostał plaskacza ode mnie. Kulą ognia. Trafiła go, ale on dalej stał niewzruszony. Kreatura machnęła łapą i tym razem mnie tafiła. Zleciałem z wysokości ok. 10 metrów. Upadłem na ziemię. Poczułem pieczenie w boku, który leżał na ziemi. Złamałem żebra. Wtedy usyszałem krzyk Rej:
- Leo! - podbiegła do mnie.
- Uważaj - wycharczałem po czym świat pogrążył się w ciemności. Zemdlałem.

<Rej? c:>

Od Savy cd Arrowa

Patrzyłam jak Arrow odbiega. Gdy zniknął za drzewami zaczęłam przyglądać się swojemu odbiciu w tafli wody w rzece. Woda była krystalicznie czysta, więc bez problemu widziałam każdy detal mojego łebka. Robiłam głupie miny, tak sama do siebie, bez przyczyny. Śmiałam się sama z siebie i miałam nadzieję, że nikt mnie nie obserwuje, bo pomyślałby o mnie jak o wariatce. Gdy mi się to znudziło zaczęłam obserwować jedną z żab pływającą przy brzegu rzeki. Chyba też miała dobry humor, tak wywnioskowałam.
- Chciałabym wiedzieć, jak się właśnie czujesz... - szepnęłam i pacnęłam się w łeb myśląc jaka jestem głupia. Po chwili jednak pomyślałam o tym realnie. "Narazie odkryłam tylko jedną swoją moc, a może mam ich więcej?" - przyszło mi do głowy. Skupiłam się na żabie, zamknęłam oczy i z całej swojej siły próbowałam odczytać co właśnie myśli.
- Hej, Sava? - usłyszałam głos Arrowa i natychmiast się do niego odwróciłam. Zaczęłam się głośno śmiać. - Co... się stało? - spytał nie mając pojęcia o co mi chodzi.
- Chyba jednak czytanie w myślach nie jest moją mocą. - mówiłam, ale trudno było cokolwiek zrozumieć przez mój śmiech. Nagle spoważniałam, bo sobie o czymś przypomniałam. - I co z tym świadkiem? - zapytałam

<Arrow? c:>

Od Jasona cd Sakury

Mama westchnęła.
- Okej. Saku, mam propozycję. Pogódźmy się na serio i nie wchodźmy sobie więcej w drogę. A jeśli już się spotkamy, będziemy dla siebie przyjemne, ok? - zapytała cicho. Sakura chwilę się zastanawiała na odpowiedzią. W końcu kiwnęła nieznacznie głową. Podały sobie łapy i mama zdobyła się na lekko wymuszony uśmiech.
Chwilę później wyszliśmy z jaskini. Powędrowaliśmy w nieznane. Po chwili zapytałem:
- To wasze nielubienie się ma związek z tatą, prawda?
Saku zesztywniała lekko.
- Wiesz, Jas...
- Powiedz mi. Nie jestem głupi - powiedziałem z uporem.
- No więc tak, to ma związek z twoim tatą - odparła Sakura.

<Saku? Czo dalej? Sorry, że długo nie pisałem. c:>

Od Hanto cd Aramisy

- Prawie. Prawie nic. Ale jednak coś. - rzuciłem jej delikatny uśmieszek
- To co o mnie wiesz? Proszę, wykaż się.
- A proszę bardzo. Jesteś córką Aishy i Felixa. Masz brata Jasona. - zacząłem
- Mów dalej. - powiedziała udając zainteresowaną
- Jesteś podobna charakterem do swojej matki. Ale nie do końca taka sama.
- To ma być kolejny fakt o mnie?
- Mam ci powiedzieć ile razy dziennie robisz kupę? - spytałem uszczypliwie - A poza tym, to jest taka zasada, że się nie przerywa. - ona prychnęła
- Uwierz mi, mało o mnie wiesz...
- Mam inne, ciekawsze rzeczy do roboty, niż patrzenie na to, co właśnie robi... jak ci było? Aramisa, tak. Aramisa... - przeciągnąłem dramatycznie to słowo, wyczekując odpowiedzi

<Aramisa? I jak, czym się Hanto wykazał? xD>

Od Rachel cd Leona

Postanowiłam potrzymać go trochę w niepewności. A co, niech się chłopak trochę pomęczy!
- Niech się zastanowię... - mruknęłam, nadal idąc. Leo nie odstępował mnie na krok. - Widzisz, to bardzo interesująca propozycja, której nie dostaje się na codzień... - wszystkie słowa wymawiałam bardzo wolno, jakbym zastanawiała się nad znaczeniem każdej litery. No proszę, a ponoć nie umiem przeciągać! Zauważyłam jakieś wiekowe drzewo na horyzoncie. - O, popatrz jakie ciekawe drzewo! Czyż nie wygląda wspaniale? - basior patrzył na mnie z rosnącym zniecierpliwieniem. - Hm, sądzę, że oczekujesz odpowiedzi, czyż nie? - powiedziałam,uśmiechając się tak, jakbym nie była świadoma tego, jak bardzo przeciągam moment ostatecznej odpowiedzi. Nawet jak dla mnie zaczęłam już powoli przesadzać. - Tak więc, odpowiedzieć jest taka, że...- dramatycznie zawiesiłam głos. Milczałam dobre kilka minut, aż w końcu Leon nie wytrzymał.
- Rachel, powiedz to w końcu... zgadzasz się czy nie? - był wyraźnie zaintrygowany.
- Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak! Jak mogłabym się nie zgodzić? - po czym krótko go pocałowałam.

<Leo? Rej mistrzynią długich odpowiedzi *hmmm* xD>

Od Hanto cd Mery

- Uuu... - szepnąłem do siebie. Niefajna sytuacja, faktycznie. - Tylko żeby się Eddie nie dowiedział, bo cię jeszcze wywali.
- Czytasz w myślach, cholera. Ale i tak się dowie... nie wiem od kogo, pewnie sama siostra przylezie tu i doniesie, więc już możemy się pożegnać. - mruknęła gniewnie
- Eee tam, nie przesadzaj. - uśmiechnąłem się krzywo
- Nie przesadzaj? Musiałabym jej nie znać. - popatrzyła na mnie spode łba. Myśleliśmy chwilę w ciszy. Nawet nie zauważyłem, kiedy ten dziwny kotek zwiał.
- Najwyżej znajdziesz sobie inną watahę. Albo będziesz samotniczką. Takie życie też jest fajne. Jestem w tej watasze tylko dlatego, że inaczej nie mógłbym chodzić po tych terenach, a są... świetne. - wzruszyłem ramionami. Czekałem na jej odpowiedź.

<Mery? Czo dalej?>

Od Chione

Wędrowałam pod postacią człowieka. Jednak po paru minutach przemieniłam się znowu w wilka. Nie patrzyłam przed siebie tylko na ziemię, więc nic dziwnego że wpadłam na kogoś.
- Oj, przepraszam. - powiedziałam.
- Nic się nie stało. - odpowiedział wilk. Była to wadera. Wyglądała sympatycznie.
- Jestem Chione. - przedstawiłam się.
- Sava. - odparła tamta - Jestem betą tutejszej watahy. Chciałabyś dołączyć?
Zastanowiłam się. To byłaby moja czwarta wataha w ciągu czterech lat, ale co tam. Raz kozie śmierć.
- Jasne. - odpowiedziałam.
- To chodźmy. - powiedziała Sava i ruszyłyśmy w nieznaną mi jeszcze stronę.

<Sava? c:>

poniedziałek, 16 marca 2015

Od Edwarda cd Larisy

- No to ten, jest to baaardzo ciekawa historia. Serio, jesteś, ciekawa? - zapytałem uśmiechając się miło. Przytaknęła. Podszedłem do ogniska nadając sobie poważny wyraz twarzy, lecz ciągle przeżuwałem mięso. Mój cień zrobił się wielki i lekko przerażający.
- No więc pewnego dnia podszedłem do mojego ojca, który miał strasznie dużo takich wisiorów i poprosiłem go o jeden... no i dostałem... koniec - i w tym momencie zacząłem się wesoło śmiać i runąłem na ziemie. Mój ojciec nie byłby zbyt zadowolony, że dorosły samiec alfa tarza się po ziemi śmiejąc się głośno. Wadera patrzyła na mnie pytająco, lecz w końcu zrozumiała o co chodzi, i także zaczęła się śmiać.
- Serio?! Myślałam, że ten wisior ma jakąś historię, legendę...daje jakieś moce?
- Moce to ja mam od urodzenia. - rzekłem wyrównując oddech. Dla zabawy zrobiłem się niewidzialny i zacząłem robić cienie (Gdyż niewidzialność ma tylko taki minus, że można zdradzić swoją pozycję właśnie cieniem) Wychodziły mi najróżniejsze kształty, króliczki, wilki, ludzie.

<Larisa?>

Nowa wadera!

Witaj, Chione!


Od Larisy cd Edwarda

Jadłam powoli i cały czas myślałam o moim życiu. Dopadł mnie potworny dołek. Basior chyba to zauważył, bo uśmiechnął się pocieszająco. Spuściłam tylko łeb i wróciłam do wpatrywania się w szarą ścianę jaskini. Na polu robiło się ciemno, a w jaskini panowała przerażająca cisza. Powoli gryzłam kęsy, czasem spoglądając się w stronę basiora.
- Smakuje? - uśmiechnęłam się już swobodniej.
- Yhm. -przytaknął gryząc mięso. Patrzyłam jak Edward je i bardzo mnie to zafascynowało. Basior po chwili zaśmiał się. - Źle jem? - cały czas się śmiał.
- Nie... przepraszam. Mam taki... głupi nawyk patrzenia się jak ktoś je. - również się zaśmiałam z samej siebie.
- Te nawyki. -uśmiechnął się na co zrobiłam to samo. Nareszcie czułam się wyluzowana.
- Mogę cię o coś spytać? - spuściłam wzrok.
-Dawaj.
- No więc... zaciekawił mnie ten naszyjnik. Mogę wiedzieć skąd go masz? - uśmiechnęłam się nieśmiało.

<Edward? wybacz za brak weny :< >

Od Leona cd Rachel

Odwróciłem się. Rej zaczęła odchodzić. Pobiegłem w jej kierunku. Kiedy się z nią zrównałem popchnąłem ją w moją stronę i pocałowaliśmy się.
- Zostaniesz moją partnerką? - zapytałem.
Rachel wyglądała na zamyśloną, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. Chwyciłem ją za łapę i pociągnąłem w nieznaną jeszcze stronę. Szliśmy w milczeniu, a ja czekałem na odpowiedź od niej.
- Też cię kocham. - szepnąłem po chwili i cmoknąłem ją czule w policzek. Uśmiechnęła się nieznacznie.

<Rej? Jaka odpowiedź? :D>

niedziela, 15 marca 2015

Od Arrowa cd Savy/Ryana

Świadek...
- Myślałem nad Ryanem... ale muszę go jeszcze zapytać. - powiedziałem.
- To idź. - zaproponowała
- Oki. Zaraz wracam.
Szybko pobiegłem do jaskini Ryana. Siedział i patrzył w ścianę.
- Ryan?
- O, Arrow.. coś się stało?
- Um, poszukuję świadka na ślub i... pomyślałem o tobie... - powiedziałem niepewnie.

<Ryan? Sava>

Informejszyn

Witamy, witamy!
Konkursiwo, proszę państwa. Ale nie takie zwykłe jak tamto. Oj, nie :v Przenieśmy się w kącik fabularny:
- Khe, khem. - chrząknął Eddie widząc wszystkie wilki na zebraniu
- Zaczynaj. - popchnęła go delikatnie Sava - Opowiedz, po co wszyscy się tu zebrali.
- Więc chciałem was prosić o pomoc. Wczoraj ze skarbca watahy zginęły kryształy. Było ich 35. Ktoś je wziął, ale coś mu się nie udało, bo chyba miał dziurawy worek i rozsypał je po całej watasze. Znalazłem już 20. Trzeba znaleźć kolejne 15. Każda pomoc się liczy. Kryształy proszę przekazywać mi. Nie jest to jednak za darmo, za każdy odnaleziony kryształ dostajecie 10 monet, więc chyba opłaca się pomóc, prawda? - uśmiechnął się delikatnie
Koniec kącika fabularnego. Po prostu po wielu postach i zakładkach za chwilkę rozsypiemy zdjęcia kryształków. Instrukcja co zrobić, gdy znajdziesz kryształ w poście:
1. Klikasz na tytuł posta. Wtedy otwiera ci się link z samym tym postem. Np:
http://watahajasnegoblasku.blogspot.com/2015/03/od-rachel-cd-leona_15.html
http://watahajasnegoblasku.blogspot.com/2015/03/od-savy-cd-arrowa_15.html
(Te posty są całkowicie randomowe, nie ma w nich kryształów :D)
2. Kopiujesz link.
3. Wchodzisz na howrse i wysyłasz link Basi, albo Avalonowi.
Gotowe, jeden kryształek z głowy C:
A jeśli znajdziesz kryształek w zakładce, to wklejasz link do zakładki, np:
http://watahajasnegoblasku.blogspot.com/p/wadery_16.html
http://watahajasnegoblasku.blogspot.com/p/konkursy.html
To tyle.
Miłego szukania!

Basia i Avalon

Ps. w niektórych zakłądkach są po dwa kryształy, wtedy musisz to napisać, inaczej liczymy jako jeden kryształ :3

Od Savy cd Arrowa

- Ja, gdyby były dziewczynki to nazwałabym Vierra, albo Debora. A chłopcy to Kinaj, albo Steph. - powiedziałam po namyśle
- Ładnie. - uśmiechnął się
- Wiem. - odwzajemniłam uśmiech. Ciekawa byłam, jak Arrow będzie wyglądał w garniturze. Nigdy nie widziałam go tak... poważnego. I dobrze, nie przepadam za sztywniakami. A Arrow był idealny, bo nie był ani zbyt sztywny, ani zbyt wyluzowany. Po prostu wspaniały. Byłam jednocześnie podekscytowana, przestraszona i spokojna myśląc o ślubie. Wiedziałam, że wyjdzie świetnie, ale nigdy nie można być niczego pewnym. Usiadłam w słońcu, a partner obok mnie. Wzięłam parę kwiatków i zaczęłam pleść wianek wtulając się w basiora.
- A kto będzie w końcu twoim świadkiem? - zapytałam. Mówił mi kiedyś, ale już zapomniałam.

<Arrow? :3>

Od Rachel cd Leona

Leo nagle posmutniał. Trzeba przyznać, zaintrygował mnie tą nagłą zmianą.
- Leon, co się stało? - mimowolnie w moim głosie zabrzmiała nutka rozgoryczenia.
- Nic się nie stało... - uśmiechnął się lekko, prawdopodobnie próbując pokazać, że wszystko jest okej, ale jego oczy nadal pozostawały smutne. Poczułam się tak, jakby starał się ode mnie oddalić. - Naprawdę, wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Nie wydaje mi się. - pozwoliłam sobie na dość mocną ironię.
- Wiesz, nie sądzę, żeby miało to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie. - potrząsnął głową i zaczął odchodzić w tylko sobie znanym kierunku, chyba chciał poukładać sobie wszystkie myśli, ale ja nie zamierzałam poddać się tak łatwo. Poszłam za nim. Po pewnym czasie się zatrzymał. Cały czas trzymając się na pewną odległość od niego, zaczęłam mówić.
- Naprawdę nie wiem, co cię ugryzło, ale nie zamierzam tego dłużej znosić. Widzisz, Leo... Hmm, jakby to powiedzieć... - zawiesiłam głos, starając się znaleźć najodpowiedniejsze słowa. W końcu postanowiłam postawić na bezpośredniość. - Kocham cię, ok? I możesz zrobić z tą informacją co chcesz. - powiedziałam, po czym odwróciłam się i zaczęłam odchodzić.

<Leo? Co to się tutaj dzieje... xDD>

Od Aramisy cd Hanto

Wywróciłam oczami.
- A skąd ty możesz wiedzieć na kogo ja zasługuję, hę? - zapytałam uszczypliwie.
- Po prostu wiem - odparł.
- A niby skąd? - uśmiechnęłam się tryumfalnie. Hanto nic o mnie nie wiedział.
- Bo znam twoją matkę. Jesteś do niej podobna - powiedział. Poczułam uderzenie fali gorąca.
- Niby skąd znasz mamę? - spytałam drżącym głosem.
- Znam. Nie twoja sprawa młoda - teraz to on miał wypisany tryumf na twarzy.
Prychnęłam.
- Hanto, ty nic o mnie nie wiesz - parsknęłam.

<Hanto? Wykażesz się inteligencją czy głupotą? c:>

Od Leona cd Rachel

Rachel spuściła głowę. Podniosłem jej łeb i spojrzałem w oczy wadery.
- Mną się nie przejmuj. Ja sobie poradzę. Nie stanie mi się nic gorszego niż śmierć prawda? - zaśmiałem się ironicznie.
- Nie, Leo. Ty tego nie rozumiesz. Ja nie panję nad moimi mocami - powiedziała cicho.
- Rej, nie przejmuj się. Ja też nie zawsze panuję nad swoimi. Raz nawet spaliłem tereny watahy do której należałem. Przez przypadek - uśmiechnąłem się gorzko na samo wspomnienie pogożeliska - A tak z innej beczki. Jakie masz moce? - zapytałem.
- Władam śniegiem i lodem. I umiem zmieniać się w człowieka - odparła.
- Ja władam ogniem i piorunami. No i powietrzem. I umiem zmienić kształt, co również obejmuje zmianę w człowieka - powiedziałem. Wtedy sobie coś uświadomiłem. Ja ją kocham, ale ona mnie nie. Raczej nie zostanie moją partnerką. Posmutniałem.

<Rej? Teraz to się z mojej strony robi dramat. xDD>

Od Mery cd Hanto

- Nie ważne. - mruknęłam prawie nieusłyszalnie pod nosem.
- Ważne!
Nie chciało mi się rozmawiać, czułam że łzy napływają mi do oczu. Byłam wściekła i zarazem smutna. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział ten cholerny kocur!
-Ym, sorry. Nie chciałem. - rzekł lekko zmieszany. Nie chciałabym żeby pomyślał sobie o mnie jako o jakiejś niestabilnej emocjonalnie idiotce. Nie zastanawiając się pobiegłam przed siebie. W końcu zatrzymałam się i usiadłam na trawie. Zaczełam mocno klnąć. Lecz z moich oczu wypływały łzy. Ktoś obok mnie usiadł. No kto to mógł być, co? Hanto... nie no wcale.
- Czego chcesz?! - zapytałam oschle
- A jak myślisz, Merusio?
- No dobra... powiem ci, ale ty, pysk na kłódkę albo wykrzywie ci ten ryj bardziej...
- No tak, tak. - przerwał mi.
- No to prosto z mostu. Kotek przyszedł powiadomić o tym co moja kooochana siostrzyczka zrobiła, żeby jeszcze bardziej rozpierdolić mi życie... no więc kochana moja, zabiła malutkiego wilka w mojej starej watasze i zwaliła to na mnie. No i debilny alfa uwierzył mojej siostrze no i jestem ścigana. - zmusiłam się na niemiły uśmiech. No i teraz pytanie roku... co teraz pomyślą moi rodzice?! Nie dość że ich córka zmienia watahy jak ubrania, to jeszcze ,,morduje''. Normalnie ideał. A Eddie kiedy się dowie mnie wywali, znowu. I znowu będe się kręcić jak hula hop. Nie zauważyłam nawet jak wpatrywałam się na Hanta. Zauważając to odwróciłam szybko wzrok czerwieniąc się. Z moich oczu nadal lały się łzy a usta ruszały się mówiąc niedosłyszalne obelgi.

<Hanto? Nie ma to jak szczerość xD>

Od Arrowa cd Savy

Siedzieliśmy tak, rozmawiając o prawie wszystkim. Potem znów weszliśmy do rozmowy o szczeniakach.
- A jak byś nazwał szczeniaki? - spytała Sava, opierając głowę o moje ramię.
- Hm..... nie wiem.... jakby była suczka to... Hope?
- Ładne imię. - uśmiechnęła się.
- A ty? - spytałem
 - Powiem ci jak coś wymyślę.- zaśmiała się.
- Idziemy do lasu? - zaproponowała.
- Ok.- kiwnąłem głową.
Szliśmy rozmawiając o ślubie. Wyobrażaliśmy sobie, jak może to wyglądać... ja myślałem tylko o Savie, jak pięknie jej będzie w sukni...

<Sava?>

sobota, 14 marca 2015

Od Savy cd Arrowa

- Arrow... - zaczęłam
- Tak? - przybliżyłam się trochę do niego
- Wiesz, podobno trzeba żyć chwilą. I tak teraz sobie myślę, że... chcę szczeniaki. - powiedziałam zalotnie - I myślę, że noc poślubna, byłaby świetnym momentem... wiesz... - zaczerwieniłam się trochę
- Wiem. Też o tym myślałem, ale nie chciałem namawiać, wiesz?
- Jak my się rozumiemy. - uśmiechnęłam się i pocałowaliśmy się namiętnie.
- Kocham cię. - szepnął
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam cicho. Siedzieliśmy rozmawiając w przyjemnej atmosferze. Mi tak nie udzielał się stres związany ze ślubem, ale pewnie za niedługo się on ujawni.
- O, Sava! - usłyszałam głos. Za mną stała Rachel.
- Cześć, co tam? - spytałam
- Bo pomyślałam, żeby dodać jedną rzecz do sukni, a podobno pan młody nie może zobaczyć kreacji panny młodej przed ślubem, więc... - wskazała delikatnie łapą bym za nią poszła
- Ok, już idę. - dałam buziaka przyszłemu mężowi i poszłam za Rej
- Postanowiłam, że dodam więcej roślinnych motywów, żeby nie było to tylko płótno
- Dzięki, że tak dbasz o szczegóły. - uśmiechnęłam się promiennie, co ona odwzajemniła
- Nie ma problemu. - szybko doszłyśmy do jej jaskini. Pokazała mi suknię. Wyglądała po prostu obłędnie!
- Wow... to jest piękne! Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś!
- I mam jeszcze jeden pomysł. - delikatnie oszroniła dół sukni kryształkami śniegu
- Rany, nie wiem co powiedzieć. Po prostu ogromne dziękuję. - przytuliłam Rej - Należy ci się odpoczynek.
- Spoko. Teraz wracaj do swojego księcia, pewnie się niecierpliwi. - uśmiechnęła się - Do zobaczenia.
- Cześć. - wyszłam z jaskni. Po chwili byłam spowrotem przy Rowie, który oglądał ławice małych rybek pływających w stawie przy wodospadzie
- I jak? - spytał odrywając od nich wzrok
- Wspaniale.
- Nie widziałaś mojego stroju?
- No co ty! - poczochrałam go, a on zaśmiał się serdecznie

<Arrow?>

Od Rachel cd Leona

Muszę przyznać, byłam jednocześnie zdezorientowana i szczęśliwa. No kto by pomyślał, że Leo żywi do mnie takie uczucia... na pewno nie ja. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego... chyba się zakochałam. To taaaakie kłopotliwe. W tej chwili miałam praktycznie wszystko, czego mi potrzeba. Ponoć kiedy się w kimś zakochasz twój światopogląd ulega całkowitemu zniszczeniu, na jego miejscu rodzi się coś całkowicie nowego, a ty nie masz bladego pojęcia co się dzieje, a kiedy sobie to już uświadomisz, to podobno jest to uczucie porównywalne do wpadnięcia pod walec drogowy, tylko bez żadnych skutków negatywnych, ponieważ chodzi głównie o szok, którego się wtedy doświadcza, muszę przyznać, że jest to całkowita racja, jeśli oczywiście to co czuję jest tym o czym myślę... hmm... życie w bajkach jest łatwiejsze niż w prawdziwym życiu.
- Leon... - szepnęłam. - Nawet nie wiesz w co się pakujesz... ja... nie jestem taka jak myślisz, ok? Czasem po prostu nie panuję nad swoimi odruchami... i nie chcę, żeby przeze mnie stała ci się jakaś krzywda...

<Loe? Pf, jaka cukrzyca? Ja tam tu nic przesadnie słodkiego nie widzę. xd>

Od Hanto cd Aramisy

Chwilę po prostu siedziałem w ciszy. Myślałem.
- Mądra jesteś. - szepnąłem. Nie oczekiwałem odpowiedzi. Po prostu odwróciłem wzrok i zacząłem oglądać wszystko dookoła. A widok stąd był obłędny, w końcu byliśmy w górach - Ale i tak chyba nie masz mi jak pomóc.
- Cóż... - zaczęła. Zamyśliła się. Wykorzystałem to i ruszyłem w głąb gór.
- Hej, dokąd idziesz? - spytała i odwróciła głowę w moją stronę. Cholera.
- Słuchaj, nie trać czasu na takich jak ja... taka wadera nie jest takich warta. Uwierz. - zatrzymałem się na chwilę. Było w niej coś nietypowego. Coś, czego innym waderom w tej watasze brakowało. Żeby nie było: broń boże się nie zakochałem.
- Przestań. - warknęła
- Bo?

<Aramisa?>

Od Hanto cd Mery

- No tak. Dobra, nie będę już ci truł, bo wiem, że nie masz na to ochoty. Możesz ty mi coś opowiedzieć, a ja będę udawał, że słucham. - powiedziałem sucho
- Hehe, niech ci będzie. - uniosła dumnie łebek. Zaczęła wymyślać jakąś historię o roślinie, której wyrosły skrzydłai o jej przygodach. Szliśmy ciągle przed siebie.
[...]
- A i tak zdeptał tę roślinkę wilk imieniem Hanto. - wyszczerzyła się Mery kończąc historię. Przewróciłem oczami.
- Ja myślałem, że mnie podniesiesz na duchu, a tu takie podłe zakończenie. - powiedziałem. I tak ta opowieść mi nieco poprawiła humor. Mery jednak miała jakieś poczucie humoru. Usłyszałem dziwne szmery. Nie były to szepty wilków, ani podmuch wiatru. Nie był to też szept związny z moją rodziną. Bardziej jakby syk ognia. Zatrzymałem się na chwilę.
- Co jest? - spytała wadera widząc moje ździwienie
- Słyszysz? - Mery zastrzygła uszami
- Coś... się pali?
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami, ale byłem czujny. Ruszyliśmy dalej przed siebie, a syk był coraz głośniejszy. Nagle przed naszymi oczami przebiegł dziwny kot zrobiony z ognia
- Hej, młody! - zawołałem
- Co ty od niego chcesz? - zapytała Mery
- Nie wiem, mam dziwne przeczucie. Hej, kocurze! - zawołałem jeszcze raz. Musiał nie rozumieć mowy wilków, więc pognałem za nim. Mery pobiegła za mną. Zaczęła mówić coś w nieznanym mi języku i kot przystanął. Obrócił się w stronę wilczycy. Zatrzymaliśmy się gwałtownie.
- Co ty... - zacząłem
- Ćśś! - uciszyła mnie. Zaczęła jakby rozmawiać ze zwierzęciem.
- To niedorzeczne... - szepnąłem do siebie. Przecież mowa tego kota, a wilków to dwie różne sprawy. Jak oni się rozumieją?! Po chwili "rozmowy" oboje ucichli
- Co on powiedział? - spytałem w końcu

<Mery? Napływ weny mam OuO>

Od Arrowa cd Savy

*trzy tygodnie i 5 dni później*

Za dwa dni miał być ślub. Mimo to denerwowałem się. Nie bardzo wiedziałem jak się to rozwinie.
Podszedłem do krańca jaskini. Usiadłem, i odetchnąłem.
- Coś się stało?- Sava podeszła do mnie i pocałowała w policzek.
- Nie tylko... trochę się denerwuję...
- Nie ma czym. Wszystko będzie ekstra. - uśmiechnęła się. Przytuliłem ją.
- Dzięki.
- A... może na odstresowanie, pójdziemy na spacer? - zaproponowała.
- Z chęcią.
Poszliśmy nad wodospad. Bardzo lubiłem spędzać tam czas.
Po chwili Sava powiedziała...

<Sava? C:>

Od Leona cd Rachel

Moje serce omal nie wyskoczyło mi z piersi.
- Ja też bym za tobą tęskinił. - powiedziałem cicho. I nie wiem co mnie to tego skłoniło, ale przyciągnąłem Rachel bliżej i pocałowałem. Natychmiast po pocałunku odskoczyliśmy od siebie oboje zaczerwienieni jak buraki. Po chwili zacząłem się śmiać i Rej też się śmiała, a ja nie wiedziałem czemu mi tak wesoło i to mnie śmieszyło jeszcze bardziej i oboje turlaliśmy się po ziemi zanosząc się śmiechem. Było tak cudownie. Obok mnie była wadera na której mi zależy, a ja śmiałem się i ona też się śmiała. Po chwili spoważniała i spojrzała na mnie.
- Wiesz co Leo...
- Tak? - spytałem patrząc na nią.
- Podjęłam najlepszą decyzję świata. - powiedziała i pocałowaliśmy się namiętnie.

<Rej? Odwołuję moje wcześniejsze słowa. Jednak jest ryzyko cukrzycy. c: xDD>

Od Aramisy cd Hanto

Byłam tak szkowowana, że nie mogłam nic powiedzieć. Jak ktoś może być aż tak zły? Nie mogłam tego pojąć.
- Przepraszam - szepnęłam - Nie wiedziałam. Okropnie mi przykro.
Hanto nic nie odpowiedział. Wiedziałam, że mu ciężko. Ja nie miałam takiego problemu. Żyłam w normalnej rodzinie, bez patologicznych zapędów. Spojrzałam na basiora ze współczuciem. Wtedy przypomniały mi się słowa mamy. Ostatnio mi to powiedziała, a ja je powtórzyłam.
-Hej, Hanto. Nie warto patrzeć w przeszłość i się zamartwiać. Żyj teraźniejszością. Naprawdę bardzo mi przykro z powodu twojego ojca. Ja urodziłam się tutaj i mam prosto w życiu. Nie muszę patrzeć w przeszłość, ponieważ wszyscy z mojej rodziny żyją tutaj w tej watasze.
Hanto prychnął.
- Jasne, młoda. Tobie jest prosto i mnie nie rozumiesz. Nie musisz udawać współczucia.
Zawrzało we mnie, ale stłumiłam gniew.
- Nie, nie rozumiem. Ale chcę ci pomóc. Zrozum, nie musisz dalej żyć w strachu przed matką. To że jesteś taki, a nie inny nadaje ci orginalności.

<Hanto? c:>

Od Hanto cd Aramisy

- To było... to było na prawdę niezłe. - powiedziałem z zachwytem - Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, ale... szacunek. - podszedłem do niej. Wyglądała na wyczerpaną. Co nie było dziwne, przecież taka moc musi męczyć. Usiadłem obok niej.
- Mam ci podziękować? - spytała zmęczona
- Nie no ja powinienem ci dziękować. Więc... dziękuję. - mruknąłem. Chwilę po prostu siedzieliśmy w ciszy.
- Czyli chcesz się dowiedzieć, o co mi właściwie chodzi? - spytałem cicho. Popatrzyła na mnie z lekkim błyskiem zainteresowania
- No, fajnie by było. - udała obojętną
- Ale czuj się zaszczycona, że ci o tym opowiem. A jeśli komuś piśniesz cokolwiek, to nie żyjesz. Rozumiesz? - patrzyłem na nią
- No okay, okay.
- No to tak...
Opowiedziałem jej całą moją historię. Od początku istnienia, po teraz. O tej całej chorej rodzinie, o pierdolonej magii mojej matki, przez którą zginął ojciec... pamiętam ten dzień. Piękny, letni dzień. Byłem całkowicie nieświadomy potęgi mojej mamy. Byłem jeszcze szczeniakiem, bawiłem się z siostrą ganiając wszędzie. W pewnym momencie zobaczyliśmy naszych rodziców, ale oni nas nie. Postanowiliśmy podsłuchać ich rozmowę. Wdrapaliśmy się na pobliskie drzewo i słuchaliśmy. Kłócili się. Tata mówił coś o tym, żeby matka przestała go krzywdzić. Wtedy nic nie rozumiałem. Matka natomiast wydzierała się, że jest zmuszona, bo jest nienormalny pozwalając dać mi i siostrze wybrać drogę, jaką chcemy iść przez życie. Mama miała jednak określony scenariusz dla nas. W pewnym momencie zaczęli się bić. Szarpać. Poniewierać. Zasłoniłem siostrze oczy, a ona z przerażenia aż uciekła. Już miałem wkroczyć do akcji, gdy matka magią roztrzaskała ojca od środka. Po prostu rozbił się na kawałeczki. Ten widok okropnie namieszał mi w psychice. Mama była cała zakrwawiona, jej ciało było w opłakanym stanie. Gdyby ktoś z watahy ją tak zobaczył natychmiast by zrozumiał, że kogoś zabiła. Nagle mnie zobaczyła, a ja zamarłem. Ściągnęła mnie magią z drzewa i rzuciła na ziemię. Przerażony słuchałem jej wykładu o tym, że nie wolno podsłuchiwać, że nigdy w życiu nie będę tym, kim chcę, że mam być magiem (mimo że zawsze udawałem, że nie mam magicznych mocy, to ona zawsze mówiła, że mam, ale muszę je odkryć). Ja gdy się sprzeciwiłem uderzyła mnie w twarz tak mocno, że zemdlałem. Obudziła mnie siostra. Płakała, mówiła, że wszystko widziała i nie wie co robić. Nie miałem na początku pojęcia o co jej chodzi. Dopiero po chwili rozejrzałem się. Byłem na jakimś pustkowiu. A potem zobaczyłem najważniejsze. Moje łapy, a potem całego siebie. Brzydkiego, strasznego wilczura. A dalej to już wszyscy wiemy jak się potoczyło. Opowiedziałem jej jeszcze niedawną historię ze spotkaniem z siostrą.
- Już rozumiesz, co mnie trapi? - mruknąłem. Ona wpatrywała się we mnie. Nie wiedziałem, czy mi nie wierzy, czy jest zszokowana, czy o co jej chodziło. Westchnąłem głęboko zmęczony całym opowiadaniem.

<Aramisa? Co powiesz?>

Od Savy cd Arrowa

- A te szczeniaki to nie za szybko? - powiedziałam i uśmiechnęłam się pobłażliwie
- Nie, nie za szybko. - powiedział spokojnie maskując zakłopotanie
- Ślub też nie jest za szybko. Chcielibyśmy zaprosić ciebie, Aishę i młodych, nie tylko ciebie, więc mógłbyś ich tu poprosić? - spytałam i przybliżyłam się do Arrowa
- Pewnie. - skinął głową i po chwili przed nami stała cała rodzinka
- Cześć. Oficjalnie chcemy zaprosić was wszystkich na nasz ślub. - powiedział dumnie Arrow
- Och, to świetnie! - uśmiechnęła się Aisha
- Będzie potrzebna pomoc? - spytał radośnie Jason, jednak Misa nie podzielała tego entuzjazmu
- Każda pomoc się przyda. - powiedziałam
- A kiedy to szystko będzie? - zapytał mój brat
- Za równo 4 tygodnie. Jeszcze nie wiemy dokładnie gdzie, ale na pewno w lesie Camber. Sama ceremonia na świeżym powietrzu, wesele w jakiejś dużej jaskini. - wytłumaczyliśmy razem z Arrowem
- I a propos pomocy, to mielibyśmy do was prośbę. A dokładniej do Aishy, Jasona i Misy, jakby chciała.
- Tak? - spytał ochoczo Jason
- Aisha, proszę, dopilnuj, by na naszym weselu było jedzenie. Jason, Misa, jak chcielibyście pomóc? Bo na pewno prosilibyśmy was o rozrzucenie kwiatków. Jeśli chcecie. - mówiłam, a Ara tylko przewróciła oczami
- Mogę rozrzucać kwiatki, mogę też pomóc mamie. - zaproponował Jas.
- Niech będzie. A ty, Misa? Chcesz coś robić?
- Nie bardzo. - mruknęła
- Przynajmniej jesteś szczera. - uśmiechnął się Row
- Dobra, to to by było na tyle. Do zobaczenia. - powiedziałam. Pożegnaliśmy się i poszliśmy w stronę domu.
- Ale jestem zmęczony... - ziewnął
- Ja też. - przytaknęłam. Po parunastu minutach byliśmy na miejscu. Natychmiast padliśmy na łóżko i zasnęliśmy.

<Arrow? Oczywiście 4 tygodnie te takie opowiadaniowe, nie w prawdziwym życiu xD A i tak można pominąć parę tygodni i przejść już do ślubu :D>

Od Rachel cd Leona

Podjęcie właściwej decyzji to na pozór bardzo łatwe, ale bardzo trudne zadanie. Wszystkie plusy i minusy rozbrzmiewały mi w głowie. Po prostu musiałam wziąć się w garść i spojrzeć na wszystko bez uczuć...
- Leon... Mógłbyś mnie zostawić na trochę samą? - skinął głową i odszedł gdzieś, a ja ponownie spróbowałam uporządkować moje myśli. Jeśli dołączę do Lucyfera, to się zmienię, stanę się zła, bezwzględna, nie będę miała już tego wszystkiego, co cenie w sobie najbardziej. Lucyfer każdego potrafi zmienić, co za tym idzie... Zmienił też Larka, który wręcz nie może już być moim ukochanym bratem. Natomiast zostając tutaj praktycznie nic nie stracę, mogę co najwyżej wiele zyskać... Leo jest dla mnie bardzo ważny i czuję się przy nim szczęśliwa... jak tak na to spojrzeć, to tutaj nie ma żadnego wyboru, czysta oczywistość! Poszłam śladami basiora i wkrótce znalazłam go, stał zupełnie nieruchomo, zatopiony we własnych myślach patrzył w dal. Kiedy podeszłam wystarczająco blisko wyrwał się z letargu i spojrzał na mnie lekko zamglonym wzrokiem... wyglądał w tej chwili przesłodko. I jak ja niby miałam go tak zostawić?
- Cóż, rozważyłam wszystkie za i przeciw, i stwierdziłam, że absolutnie nie nadaje się, żeby być częścią "szczęśliwej rodzinki Lucyfera". I tak po za tym... - zniżyłam głos do szeptu. - Strasznie bym za tobą tęskniła.

<Leo? Moja wena sobie jakichś dłużych spacerków nie urządza xd>

Od Aramisy cd Hanto

Spojrzałam na niego z zażenowaniem.
- Serio, koleś. Weź idź się lecz, co? Ja chcę ci pomoć, a ty nie chcesz mi wytłumaczyć o co chodzi. Takich to się w pokoju bez kalemek zamyka, bo są niebezpiczni dla otoczenia. - uśmiechnęłam się nieco wrednie. Wtedy właśnie zerwała się straszliwa burza. Rozejrzałam się. Co robić?
Myśl. - powtarzłam sobie - Myśl. No dalej. Przecież jesteś inteligentna.
Wtedy wpadłam na pomysł. Szlaony, ale jednak. Wzbudziłam w sobie wściekłość. Pomyślałam o wszystkich kpinach jakimi mnie obdarzył Hanto. Wtedy to się stało. Moc zaczęła ze mnie promieniować budząc potężną aurę. Hanto krzyknął cicho. Słońce zaczęła się zasłaniać księżycem. Zaczęłam śpiewać:
Kiedy skończyłam burza ucichła. Padłam wyczerpana na trawę. Nie lubię używać tej mocy. Manipulownie dzięwkiem i muzyką zawsze mnie męczy. Ale Jasona nie. Dziwnie...

<Hanto? Wena wyjechała na wakacje. xD>

piątek, 13 marca 2015

Od Leona cd Rachel

Spojrzałem na nią czujnie. Wiedziałem, że coś ukrywa, ale nie wypytywałem. Ileż tajemnic może kryć się w jedej niepozornej waderze.
-Rachel, ja cię nie trzymam. Możesz wracać do rodzinki i do brata. Przecież ci nie bronię - ukryłem fakt, że umarłbym z tęsknoty. Spuściła wzrok:
-Wiem, ale... Wtedy postąpiłabym jak ojciec.
-To coś złego? - zapytałem ostrożnie.
Nie odpowiedziała. Nie naciskałem.
-A... Ty jakbyś zrobił? - spytała.
-Nie wiem - odpowiedziałem.

< Rachel? Moja wena na spacer se poszła. c:>

Od Mery cd Hanto

- Widzę, że się jednak fochasz. - trzymałam przy swoim.
-Nie... takich wredot słucham codziennie. - lekko się zawachał zanim to powiedział. Widziałam w jego oczach nutke smutku. Jednak nie wzięłam sobie jego słów do serca.
- Za to ja słucham techna. - zażartowałam. Zaśmiał się sztucznie i odparł:
- Czy ty zawsze jesteś taka wesoła? Coś mi się nie wydaje, że przez całe życie się śmiejesz.
-Owszem, śmieję się, nie można brać życia na poważnie. Bo robi się po prostu nudne. - uśmiechnełam się do niego.
- Uważaj, bo mnie jeszcze zarazisz... tym szczęściem. Nie chce mi się jednak wierzyć... - powiedział, a ja westchnęłam. Nie chcę wracać do przeszłości.
-Owszem, były takie dni "żałoby", ale co było minie. Żyje się raz, nie?

<Hanto? Co odpowiesz? C: >

Od Arrowa cd Savy

- Ok. - pokiwałem głową. Zrobiliśmy listę wszystkich, którzy byli w watasze. Poszliśmy do każdego, i zaprosiliśmy na ślub.
Po jakiś dwóch godzinach byłem padnięty.
- Kto jeszcze? - spytałem ziewając.
- Jeszcze... mój brat.
- Ok, ok...
Poszliśmy do Felixa. Siedział w jaskini z Aishą.
- Hej. - przywitał się z nami Felix.
- Hej. - odpowiedzieliśmy równo.
- Co się stało? - spytał.
- Chcieliśmy wam tylko powiedzieć, że za niedługo ja i Row bierzemy ślub. - powiedziała Sava.
- Ślub...? Nie za szybko? - zapytał nieco zdziwiony Lix.

<Sava? Wena nie chce wrócić :c>

Od Rachel cd Leona

Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam... a praktycznie nie zasnęłam, tylko przeniosłam się duszą do Hadesu... rozejrzałam się ze wstrętem rozpoznając te fioletowe ściany... wiedziałam, gdzie muszę iść. Zbyt wiele razy już przez to przeszłam. Jednak nim zrobiłam jakikolwiek krok naelektryzowałam swoje futro, które miało mi teraz służyć za tarczę. Niestety, miało to też swoje minusy, jak to, że każda moc używana za pomocą duszy jest jednocześnie używana tam, do góry, przez ciało... ech, czyli będę musiała się chociaż trochę kontrolować... skierowałam się do sali tronowej. Nie musiałam nawet dotykać żadnych drzwi, wszystkie otwierały się pchnięte niewidzialną siłą. W końcu doszłam na miejsce. Cała moja rodzinka rozsiadła się w pomieszczeniu, oczywiście w ludzkich formach. Widząc ich spojrzenia również się zmieniłam, natychmiastowo odgarniając z twarzy czarno-rude włosy.
- Lucyferze, w jakiej sprawie mnie wzywasz? - starałam się włożyć w to zdanie tyle jadu, ile tylko mogłam. Moje spojrzenie zatrzymało się na mężczyźnie, który wyglądał na góra 20 lat, na głowie miał zmierzwione, czarne włosy a fioletowe oczy nie wyrażały nic.
- Ach, Rachel, dawno się u nas nie było! Widzisz... - teatralnie zawiesił głos, a ja automatycznie przewróciłam oczami. - Zamierzamy dać ci jeszcze jedną szansę. Możesz do nas dołączyć, oczywiście wiem, jak bardzo się cieszysz. - poczułam na koniuszkach palców chłód, czyli zaczynałam tracić kontrolę. - W zamian nauczymy cię - ciągnął, ze złośliwym uśmiechem przypatrując się sopelkom lodu, które pojedynczo spadały na ziemie. - Jak utrzymywać stałą kontrolę. Przemyśl to. - i zniknął, tak po prostu, jak reszta rodzinki, tsssa... zmieniłam się w wilczycę i przeszłam przez drzwi, zaraz po dotarciu na koniec korytarza "obudziłam się".
Rozejrzałam się zdezorientowana, widząc, że nie stało się nic szczególnego. Leo spał. Postanowiłam w spokoju przemyśleć propozycję Lucyfera i przeszłam się nad jezioro, patrząc, jak słońce powoli wstaje. W sumie to to nie był aż tak zły pomysł... co nie zmienia faktu, że nadal był zły. Wieczna utrata wolności w zamian za naukę kontroli... nie ma co, każdy masochista od razu by się na to skusił. A ja, ku rozpaczy Lucyfera, masochistką nie jestem. Tylko, że król piekieł (który ostatnimi czasy aż za dobrze dogaduje się z Hadesem, który użycza mu Hadesu...) zawsza wyciąga na stół wszystkie karty. Tym razem centralną częścią przedstawienia był na pozór niczym nie wyróżniający się Lark. Mój starszy brat, którego może i nie było ze mną przez cały czas, ale mimo to nadal go kochałam... ach, te więzi rodzinne! Czyż nie są wspaniałe? Normalnie jak jakaś broń ostateczna! I właśnie jego osoba sprawiła w mojej głowie taki zamęt. Usłyszałam za sobą kroki, odwróciłam się i zobaczyłam Leona. Z braku lepszego pomysłu postanowiłam mu wszystko opowiedzieć...
[jakiś czas później]
- ...i teraz z jednej strony wiem, że przyłączenie się do Lucyfera to koszmarny pomysł, ale z drugiej... no z drugiej jest Lark, za którym mimo wszystko strasznie tęsknię. - pozostawał jeszcze fakt, że gdybym dołączyła do piekła, to tęskniłabym za Leo, ale... tego nie będę mu mówiła. - Co ty byś zrobił na moim miejscu?

<Leo? Trochę to zagmatwałam... XD>