Nie zwracałam na niego uwagi, po prostu szłam przed siebie.
- Hallo? Mówię ci coś. - rzekł nadąsany. Ojeju! Mały Hantuś jest zły? He, he. Kąciki moich ust unosły się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Hm... kto mógłby użyczyć mi trochę materiału... Może Rachel, ona uszyła suknię dla Savy na ślub. Phi... i tak później się rozwiodą i będzie podział majątkowy. A widomo, że Arrow nic nie dostanie bo nie zarabia. Co to w ogóle jest, ja się pytam? Sava pracuje, a on się opierdziela w domu. Zaczęło się ściemniać, więc pobiegłam ile sił w nogach, by zdążyć wstąpić do Rachel zanim zaśnie. Hanto rozłożył skrzydła i uniósł się nademną. W końcu dotarłam do jaskini Rachel i wpadłam do niej jak wicher. Ona jadła kolację.
- Hej! Masz jakiś wolny materiał? - spytałam prosto z mostu. Nie miałam pewnie za dużo czasu, rozprawa pewnie zacznie się (znając lenistwo alfy z mojej byłej watahy) za paręnaście dni. Hanto wszedł do jaskini. Zmieniłam wyraz twarzy na bardziej przyjazny. Rachel zaśmiała się wesoło.
- A planujecie jakieś wesele z Hantem? - prawie się na nią nie rzuciłam. Ale w ostatnim momencie się powstrzymałam.
- Zgłupiałaś do reszty? - zapytałam z wyrzutem
- No dobra, dobra, sorry... chociaż, pasujecie do siebie. - zaśmiała się.
- Ha, ha, ha bardzo śmieszne... to co z tymi materiałami?
- Okay, tam leżą. Wybierz sobie jakiś.
<Hanto?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz