- Ok, dobra, ja tak nie potrafię. - rzuciłem niechętnie, a ona patrzyła na mnie dumnie - Mam jeszcze za tobą chodzić?
- Możesz odejść, Hantusiu. - wyszczerzyła się - Pozwalam.
- To żegnaj, Aramiso. - rzuciłem. Rozpoztarłęm skrzydła i wzniosłem się delikatnie. Zacząłem lecieć w stronę mojego tymczasowego domu, czyli rozłożystego drzewa. Przez ten czas nie działo się raczej nic ciekawego. Potem tylko siedziałem na drzewie myśląc o niczym. Reszta dnia minęła mi raczej szybko.
*parę dni później*
Ciągle nie mogłem wyjść z doła, odkąd stała się cała nieprzyjemna historia... z moją siostrą... całymi dniami szlajałem się bez żadnego celu. Nie spałem wogóle. Nie mogłem jeść. Nie mogłem pić. Starałem się omijać wszystkie wilki szerokim łukiem. Na szczęście nie zbliżała się żadna wojna, więc nawet nie musiałem się spotykać z moimi "podopiecznymi". Byłem w końcu przywódcą zabójców. Chodziłem właśnie po górach, wspinałem się na szczyt. Nagle usłyszałem wilka. Westchnąłem cicho i skręciłem w innym kierunku.
- Hanto? - usłyszałem głos. Gdzieś już go słyszałem. Udawałem, że nie usłyszałem, że ktoś powiedział moje imię i szedłem przed siebie. - Hanto! - usłyszałem łapy kroczące w moją stronę. Po chwili przedemną ukazała się znajoma wilczyca. Zapomniałem już jej imię.
- Co ci się stało? - zapytała ździwiona
- Nic... - odpowiedziałem i dalej szedłem
- Wychudłeś, nie idziesz, tylko po prostu włóczysz łapami... wszystko w porządku?
- Nie musisz się tym interesować. - mruknąłem
<Aramisa? Wena powoli powraca OuO>
*parę dni później*
Ciągle nie mogłem wyjść z doła, odkąd stała się cała nieprzyjemna historia... z moją siostrą... całymi dniami szlajałem się bez żadnego celu. Nie spałem wogóle. Nie mogłem jeść. Nie mogłem pić. Starałem się omijać wszystkie wilki szerokim łukiem. Na szczęście nie zbliżała się żadna wojna, więc nawet nie musiałem się spotykać z moimi "podopiecznymi". Byłem w końcu przywódcą zabójców. Chodziłem właśnie po górach, wspinałem się na szczyt. Nagle usłyszałem wilka. Westchnąłem cicho i skręciłem w innym kierunku.
- Hanto? - usłyszałem głos. Gdzieś już go słyszałem. Udawałem, że nie usłyszałem, że ktoś powiedział moje imię i szedłem przed siebie. - Hanto! - usłyszałem łapy kroczące w moją stronę. Po chwili przedemną ukazała się znajoma wilczyca. Zapomniałem już jej imię.
- Co ci się stało? - zapytała ździwiona
- Nic... - odpowiedziałem i dalej szedłem
- Wychudłeś, nie idziesz, tylko po prostu włóczysz łapami... wszystko w porządku?
- Nie musisz się tym interesować. - mruknąłem
<Aramisa? Wena powoli powraca OuO>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz