Prychnąłem. Jak można bronić tak agresywnego, pazernego i obleśnego wilka? Ich to powinno się masowo wybijać.
- A może odrazu obiadek i kompocik do tego, Panno dobre serduszko. - odparłem sarkastycznie. Jack uśmiechnął się.
- Czemu nie? - rzekła.
- Larisa? Czyś ty zgłupiała? Bronisz największego sku... - nie zdążyłem dokończyć, kiedy się wcięła.
- A może sojusz, co? - nie wytrzymałem i zacząłem się głośno śmiać, Jack w sumie też.
<Larisa? Nie moge go nawet pożądnie sprać! Phi! xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz