Miałam baaardzo dziwny sen. Biegałam w nim po lesie, ścigana przez
olbrzymiego, różowego, przesłodkiego króliczka, który chciał mnie
zaprosić na bal z okazji ślubu Lucyfera i Gabriela. Obudziło mnie to, że
ktoś się we mnie natarczywie wpatrywał. Powoli otworzyłam oczy i
zamrugałam, czekając, aż ziemia przestanie wirować. Po chwili się
podniosłam i ziewnęłam, szukając wzrokiem osoby, która mnie obudziła.
- Leo... nie wiedziałeś, że nie ładnie tak nachodzić innych, kiedy jeszcze śpią? - rzuciłam ze śmiechem.
- Czasami wręcz trudno się oprzeć. - uśmiechnął się szelmowsko. - A tak na poważnie, to stwierdziłem, że raczej przyda ci się moja pomoc, nie sądzisz? - niech to... miał rację. A ja nienawidzę kiedy ktoś jest świadomy moich słabości.
- Tsa, masz racje... - mruknęłam niechętnie.
<Leo? Ufff, to mogę być spokojna xDD>
- Leo... nie wiedziałeś, że nie ładnie tak nachodzić innych, kiedy jeszcze śpią? - rzuciłam ze śmiechem.
- Czasami wręcz trudno się oprzeć. - uśmiechnął się szelmowsko. - A tak na poważnie, to stwierdziłem, że raczej przyda ci się moja pomoc, nie sądzisz? - niech to... miał rację. A ja nienawidzę kiedy ktoś jest świadomy moich słabości.
- Tsa, masz racje... - mruknęłam niechętnie.
<Leo? Ufff, to mogę być spokojna xDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz