W powietrzu unosiło się coś dziwnego, niemal drgało delikatnie, było
wręcz usypiające... jednak nie mogłam zostawić Leona samego, nie w
takiej chwili, nie jestem przecież aż tak zła... po czasie... dość
długim zresztą... tak w ogóle to czas jest tylko złudzeniem, utopią,
którą zakrywamy wszystko co nas otacza, ale ćś, udawajmy, że o tym nie
wiem... wracając do głównego wątku... po dłuższym czasie Leo drgnął.
Dość nieznacznie, ale to chyba znaczyło, że jednak żyje, hm? Chyba
zaczęłam plątać się w "zeznaniach", ech... te problemy dzisiejszego
świata... nie do pojęcia wręcz. Dobra, znowu odstępuję od tematu. Tak
więc, Leon drgnął, a po chwili nawet otworzył oczy i wstał, rozglądając
się trochę skołowany na około.
- Jeżu, Leon, ty żyjesz! - krzyknęłam, nie wiem dlaczego, ale trochę zdziwiona... chyba jakiś tam szósty zmysł czy coś... albo fakt, że po odwiedzinach u Lucyfera zazwyczaj umierał ktoś dla mnie ważny...
- A co, wolałabyś się mnie pozbyć? - rzucił, ale w jego oczach błyszczały iskierki rozbawienia.
- Ależ oczywiście, że nie. Tak btw... jak się czujesz?
<Leo? xD>
- Jeżu, Leon, ty żyjesz! - krzyknęłam, nie wiem dlaczego, ale trochę zdziwiona... chyba jakiś tam szósty zmysł czy coś... albo fakt, że po odwiedzinach u Lucyfera zazwyczaj umierał ktoś dla mnie ważny...
- A co, wolałabyś się mnie pozbyć? - rzucił, ale w jego oczach błyszczały iskierki rozbawienia.
- Ależ oczywiście, że nie. Tak btw... jak się czujesz?
<Leo? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz