sobota, 21 marca 2015

Od Larisy cd Edwarda

Patrzyłam przerażona na cień Edwarda. Wcale nie chciałam mu przeszkadzać, ale nie należę do odważnych wilków, więc stwierdziłam, że Eddie jest moim jedynym ratunkiem.
Po długich oczekiwaniach basior wyszedł już widzialny.
-Nikogo tam nie ma. - stwierdził i uśmiechnął się pocieszająco.
- To niemożliwe! - krzyknęłam. pewnie Edward pomyśli sobie, że jestem wariatką, ale ja go tam na prawdę widziałam.
- W obecnej chwili stwierdzam, że możesz spokojnie spać. Zastawiłem pułapkę gdyby zachciało mu się wracać. -uśmiechnął się. Musiał być już zmęczony, a ja go jeszcze targałam po jaskiniach. Głupek ze mnie.
- Dziękuję i przepraszam za to całe zamieszanie... - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Przecież nic się nie stało. Muszę przecież zadbać o bezpieczeństwo. Gdyby wpadł w pułapkę to przyjdź. - odwzajemnił uśmiech. - Dobranoc. - dodał i zaczął iść w stronę lasu Camber.
- Dobranoc... - szepnęłam i weszłam do jaskini. Położyłam się w kącie i skuliłam się najbardziej jak było to możliwe. Nie mogłam usnąć. Cały czas myślałam o tym basiorze. Po co przyleciał? Przecież ja nigdy nikomu nic nie zrobiłam. Jaki miał cel tego spotkania? Siedziałam tak i rozmyślałam dobre pół godziny, aż nagle usłyszałam jakiś głośny łomot. Nie miałam zamiaru wychodzić z jaskini. Dopiero po kilku minutach powoli udałam się do Edwarda. Przy wejściu wisiał wilk zaplątany w sieć. Mądrze to wymyślił. Księżyc rzucał na niego dużo światła, więc mogłam się mu dokładnie przyjrzeć. Sierść miał koloru białego, a na szyi gęstą czerwoną grzywę. Z pyska kapał mu zielony płyn, a na skrzydła miał białe z zielonymi końcówkami. To były chyba jakieś toksyny. Po chwili biegłam już w tą samą stronę w którą odchodził Edward. Znów spotkałam go w tym samym miejscu. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Złapał się! - krzyknęłam zdyszana. Moja kondycja nie była dobra... Muszę to poprawić.
- Chodźmy zobaczyć kto to taki. -zaśmiał się złośliwie Edward. Może miał kogoś na myśli? Nie chciałam teraz pytać, bo to i tak nie miało znaczenia. Gdy po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce basiora już nie było, a sieć leżała na ziemi upaprana w tym zielonym czymś.
- Uciekł... - mruknęłam zniesmaczona, ale w tej samej chwili przed nami ukazał się ten wilk. Uśmiechał się złośliwie. Spojrzałam przerażona na Edwarda. - O kurka... - dodałam i poczułam, że nogi mi się trzęsą. To było dziwne.

<Edward?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz