Jadłam powoli i cały czas myślałam o moim życiu. Dopadł mnie potworny
dołek. Basior chyba to zauważył, bo uśmiechnął się pocieszająco.
Spuściłam tylko łeb i wróciłam do wpatrywania się w szarą ścianę
jaskini. Na polu robiło się ciemno.
- Ja już będę szedł do siebie. - pożegnał się i odszedł. Zostałam sama. Gdy upewniłam się, że Edward sobie poszedł wyszłam na dwór. Miałam wrażenie, że ktoś bacznie mnie obserwuje. Czułam na sobie czyiś wzrok, ale postanowiłam udawać, że nic nie spostrzegłam. Wróciłam do jaskini i położyłam się na kamiennej podłodze. Niestety nie mogłam spać. Postanowiłam więc, że jeszcze raz gdzieś się przejdę. Wyruszyłam z jaskini na "ślepo". Szłam po prostu przed siebie. Gdy doszłam do Lasu Camber zobaczyłam jakiegoś wilka. Trochę się przestraszyłam, ale widać, że mnie nie zauważył. Gdybym nie schowała się na drzewo kto wie co by się stało. Po chwili bezsensownego łażenie tu i tam basior usiadł, a ja zaczęłam zbliżać się do niego. Sama nie wiem po co. Nagle usłyszałam trzask gałązki.
- Niech to diabły! - syknęłam. Basior gwałtownie wstał i chyba mocno uderzył się o grubą gałąź, która znajdowała się tuż nad jego głową. Wiedziałam, że mnie usłyszał, bo skąd tak gwałtowna reakcja? Na szybcika postanowiłam udawać głupią.
- Ktoś tu jest? - mój głos dziwnie "echował".
- Nie ma nikogo! - odpowiedział mi chyba trochę wściekły basior.
- A myślałam, że ktoś tu jest. - odpowiedziałam i już miałam odejść gdy moja ciekawość zawładnęła moim własnym umysłem. Podeszłam bliżej. Księżyc pięknie świecił. Z początku widziałam tylko zarysy ciała, ale potem zobaczyłam cały jego pysk. Był mega przystojny. Nogi się pode mną ugięły.
- Cześć. - próbował się uśmiechać, jednocześnie masując głowę co dało komiczny wygląd. Chciałam pohamować się od śmiechu, ale nie mogłam tego powstrzymać. Ryknęłam śmiechem. Gdy skończyłam wycierać łzy powstałe podczas wybuchu spojrzałam na basiora. Patrzył się na mnie jak na wariatkę.
- Cześć. - po chwili uśmiechnęłam się. Chciałam z nim o czymś pogadać, ale nic do głowy mi nie przychodziło.
<Ryan?>
- Ja już będę szedł do siebie. - pożegnał się i odszedł. Zostałam sama. Gdy upewniłam się, że Edward sobie poszedł wyszłam na dwór. Miałam wrażenie, że ktoś bacznie mnie obserwuje. Czułam na sobie czyiś wzrok, ale postanowiłam udawać, że nic nie spostrzegłam. Wróciłam do jaskini i położyłam się na kamiennej podłodze. Niestety nie mogłam spać. Postanowiłam więc, że jeszcze raz gdzieś się przejdę. Wyruszyłam z jaskini na "ślepo". Szłam po prostu przed siebie. Gdy doszłam do Lasu Camber zobaczyłam jakiegoś wilka. Trochę się przestraszyłam, ale widać, że mnie nie zauważył. Gdybym nie schowała się na drzewo kto wie co by się stało. Po chwili bezsensownego łażenie tu i tam basior usiadł, a ja zaczęłam zbliżać się do niego. Sama nie wiem po co. Nagle usłyszałam trzask gałązki.
- Niech to diabły! - syknęłam. Basior gwałtownie wstał i chyba mocno uderzył się o grubą gałąź, która znajdowała się tuż nad jego głową. Wiedziałam, że mnie usłyszał, bo skąd tak gwałtowna reakcja? Na szybcika postanowiłam udawać głupią.
- Ktoś tu jest? - mój głos dziwnie "echował".
- Nie ma nikogo! - odpowiedział mi chyba trochę wściekły basior.
- A myślałam, że ktoś tu jest. - odpowiedziałam i już miałam odejść gdy moja ciekawość zawładnęła moim własnym umysłem. Podeszłam bliżej. Księżyc pięknie świecił. Z początku widziałam tylko zarysy ciała, ale potem zobaczyłam cały jego pysk. Był mega przystojny. Nogi się pode mną ugięły.
- Cześć. - próbował się uśmiechać, jednocześnie masując głowę co dało komiczny wygląd. Chciałam pohamować się od śmiechu, ale nie mogłam tego powstrzymać. Ryknęłam śmiechem. Gdy skończyłam wycierać łzy powstałe podczas wybuchu spojrzałam na basiora. Patrzył się na mnie jak na wariatkę.
- Cześć. - po chwili uśmiechnęłam się. Chciałam z nim o czymś pogadać, ale nic do głowy mi nie przychodziło.
<Ryan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz