Pewnego dnia, gdy poranne promienie słońca wpadały mi do jaskini wstałem i od razu pobiegłem do lasu. Tam na swojej drodze napotkałem dwie piękne wadery. Sava mi o nich trochę opowiadała, to Sakura i Mery.
- Co tu robicie? - zapytałem. Byłem w dość dobrym humorze.
- Szukałyśmy cię. - natychmiast odparła Mery. Trochę się zdziwiłem, bo po raz pierwszy ktoś mnie odwiedził. Zauważyłem, że jedna z wilczyc jest trochę nieśmiała, wiec postanowiłem trochę się popisać, by nieco rozluźnić atmosferę. Wszedłem na jedno z wyższych szczytów i skoczyłem z wielkiej skały na sam dół nie łamiąc łap. Nie zrobiło to na niej wielkiego wrażenia, lecz zauważyłem że zaczęła cichotać. Powróciłem na górę skały. Po paru minutach rozmowy Sakura nadal nie czuła się swojo w moim towarzystwie. Znów zacząłem się popisywać i wtedy Mery zawarczała:
- Nie popisuj się tak, bo to zaczyna się robić nudne - wtedy zdenerwowałem się i rzuciłem się na Mery. Zacząłem ją lekko drapać i gryźć, lecz nie było to takie rzucanie się, żeby pogryźć, tylko tak, żeby się podroczyć. Po krótkiej szarpaninie wszyscy ruszyliśmy w świetnych humorach w stronę wodospadu. Tam na miejscu Sakura uświadomiłą sobie że...
<Sakura? Ewentualnie Mery?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz