- Powróciła dawna Merunia. - poczochrałem jej dziwne, fluorescencyjne futro
- Pytałam o coś. - spojrzała na mnie z zażenowaniem
- Hmm... - udawałem zamyślonego - Nie. - wyszczerzyłem się
- Nie to nie. - fuknęła i przejechała mi ogonem po mordzie. Ciągle babrała się z tymi owockami.
- Mam swoje zdanie, wiesz? - spytałem oczekując reakcji. Widać było, że się w niem zagotowało. - Oj no plasiam po raz drugi. Nie powinienem wymagać od ciebie jakichkolwiek słów, gdy nie masz przy sobie adwokata, prawda? - dodałem
- Wypierdalaj. - wymamrotała z wściekłością
- Co mówisz, Meruśka?
- Wypierdalaj! - odwróciła się gwałtownie w moją stronę. Z jej oczu dosłownie kipiała złość.
- Spoko, spoko, młoda. Bez agresji, co? - powiedziałem spokojnie, ale z uśmiechem
- Bez agresji z tobą się nie da. - bąknęła - A teraz łaskawie wynoś stąd swoją szanowną dupę.
- Nie twój teren. Nie masz prawa mnie stąd wywalić. - wywaliłem jęzor
<Merunia? Opanujesz się, czy wpadniesz w furię? :v>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz