poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Od Hanto cd Aramisy

Odszedłem w najbliższe krzaki, ale przyjąłem pozycję gotową do ataku, gdyby coś jednak poszło nie tak. Aramisa zmieniła się magicznie w światełko jasne niczym światełko księżyca. Widok ten był przesłodzony ale tylko do momentu, do którego nie zaczęła walczyć. W postaci światełka przelatywała przez ciała potworów stwarzając im ból i niosąc śmierć. Byłem równie zachwycony mocami Aramisy, jak zazdrosny o nie. Były e-pi-ckie. Jak nie lubię tego słowa, tak musiałem go tutaj użyć. Wiedziałem, że w tym momencie nie muszę interweniować. Ona sama da sobie ze wszystkim radę. Zacząłem się zastanawiać nad tym skąd się to wszystko bierze. I dlaczego. Po jakiego grzyba się tu zjawiają te potwory, skoro i tak zostaną zgłądzone? Gdzie one do jasnej cholery żyją? Gdy zobaczyłem, że światełko porusza się coraz wolniej i koślawiej, przestałem rozmyślać. Chwilę się zawahałem, czy aby na pewno chcę użyć tej mocy. Wyszedłem nieco zza krzaków. Skupiłem się mocno na tych wszystkich okropnych kreaturach, jakkolwiek się nazywających. Wszystkie nagle "rozsadziłem" od środka. Trudno to wytłumaczyć... po prostu ich wnętrzości wybuchły, mimo że na zewnątrz nie było widać żadnych obrażeń, tylko krew cieknącą z nosa, z uszu... brzmi to równie banalnie jak zamienienie się w wiązkę światła, ale jest też równie wyczerujące. Potwory najpierw spowolniły swoje ruchy a po chwili po prostu padły niczym muchy. Aramisa się zmaterializowała i popatrzyła na tą scenę z niedowierzaniem. Dopiero o chwili zobaczyła mnie sapiącego ze zmęczenia przy krzakach.

<Aramisa? Ciągle raczej brak pomysłu, przepraszam :v>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz