Wcześniej cmoknięcia wydawały mi się głupie, ale nie mam pojęcia czemu w tym momencie się nie opierałem. Nie odezwałem się. Po prostu siedziałem w miejscu nawet się nie ruszając. Zacząłem się zastanawiać czemu to zrobiła, przy okazji, gdy już rozmyślałem, postanowiłem zastanowić się też nad innymi rzeczami i... i na tych całych rozmyślaniach zeszło mi półtorej godziny. A i tak nic nie wymyśliłem. Słyszałem już od dłuższego czasu spokojny i wyrónany oddech Aramisy. Był on jak muzyka dla moich uszu. Instynktownie wstałem i poszedłem w jej stronę. Położyłem się niedaleko niej, ale nie dotykaliśmy się. Po chwili rożłożyłem jedno skrzdyło i ostrożnie przykryłem nim waderę. Nie mogłem zasnąć jeszcze naście minut. Po tym czasie jednak usnąłem.
~rano~
Obudziło mnie wysuwanie się wilczycy spod mojego skrzydła. Nie otwierając oczu przesunąłem skrzydło, by prościej było jej się wydostać.
- Śpisz? - spytała szeptem
- Już nie. - wymamrotałem - Ale i tak już nie zasnę.
- W takim razie dzień dobry. - powiedziała radośnie
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. - odparłem sennie
<Aramisa?>
~rano~
Obudziło mnie wysuwanie się wilczycy spod mojego skrzydła. Nie otwierając oczu przesunąłem skrzydło, by prościej było jej się wydostać.
- Śpisz? - spytała szeptem
- Już nie. - wymamrotałem - Ale i tak już nie zasnę.
- W takim razie dzień dobry. - powiedziała radośnie
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. - odparłem sennie
<Aramisa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz