No nie wiem... pomyślę jeszcze. To pa! - rzekłam wesołym głosem i ruszyłam przed siebie. Nie przeszłam pięciu kroków, a usłyszałam głos Hanta.
- Proooszę! Mery! - błagał. Obróciłam się powoli. Zaśmiałam się i podeszłam do wilka.
- No nie wiem... - spojrzałam na niego łaskawiej. Coś mnie w nim zaniepokoiło. Zamknął oczy... a jego ciało przestało wykonywać jakiekolwiek ruchy. Natychmiast skupiłam się na pnączach. Trochę się zachwiałam. Nie wyćwiczyłam jeszcze swojej mocy na tyle, by nie czuć skutków używania. Pnącza powoli zaczęły się odsuwać, delikatnie odkładając Hanta na ziemię. Podeszłam do niego i sprawdziłam puls. Żył. Podbiegłam do najbliższego jeziorka i chlusnęłam mu wodą prosto w twarz. Mimo tego nadal się nie budził. Co robić?! Co robić?! Może i nie jest zbyt miły, ale trzeba mu pomóc. Wilk, to wilk. Wzięcie go na barana byłoby kompletnym głupstwem, kręgosłup bym sobie tylko połamała. A koniecznie musze go przenosić? Wystarczy tylko, że załatwię mu godne warunki do życia. Natychmiast wzięłam się do roboty. Zerwałam kilka dość dużych liści, które miałyby pełnić role kocyka i przykryłam Hanta. Złożyłam mu skrzydła tak, aby kocyk przykrył go całego. Teraz może zajęłabym się jedzeniem. Jak się obudzi, to lepiej, żeby miał jedzenie przy sobie. Wtedy nabrał, by siły, by mnie udusić. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało poważnego. Tak wiem, wiem... ja mam sumienie?! Tak, tak mam je. Czy to takie dziwne? W sumie... to u mnie chyba tak. Dobra nie ważne! Zastanawiałam się co, by zjadł Hanto... mięso (wiem tak trudno się domyślić xD) Tylko nie mogę upolować czegoś... to jest okropne! Nie do zniesienia! Fu! Ale Hanto jagódkami się nie naje. Dobra zagnę trochę moje zasady moralne. Aż się dziwię, że robię to dla Hanta. Ze strachem w oczach poszłam bliżej do lasu. Zauważyłam sarnę. Patrzyła się na mnie jakby wiedziała co chce zrobić... a raczej muszę. Lecz nie bała się, sama podeszła do mnie i nadstawiła się. Zamknęła oczy. Z żalem przyłożyłam zęby do biodra sarny. ,,Jak coś robisz, to licz się z konsekwencjami"- pomyślałam ostro zganiając siebie. Na widok krwi o niemal nie zemdlałam. Poczułam metaliczny smak krwi. Jestem okropna. Sarna nie upadła. Nawet się nie zachwiała. Popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Ja także nie wiedziałam, o co chodzi. Obok mnie leżał zakrwawiony kawał mięsa, a sarna nadal stała. W miejscu, gdzie powinna być rana, a było białe światło. Nie dające ciepła światło. Przyłożyłam do tego miejsca łapę. Gdy dotknęłam światła poczułam jak sarna wysysa moją moc. Gdyby nie zwierzę na pewno bym zemdlała. Po prostu zaczęła mnie lizać i trącać nosem. Wiedziała, jaki, to wysiłek. Trwało, to wieczność, kiedy poczułam już, że już nie czuje się tak źle i zaczęłam lekko regenerować moc. Spojrzałam w miejsce, gdzie była rana.. i jej tam nie było. Nawet nie było śladu. A mięso nadal było obok mnie na podłodze. Chwiejnym krokiem wróciłam do Hanta. Położyłam kawał mięsa obok niego i, po prostu odeszłam. Musze pobyć trochę sama.
<Hanto? Wiem takie trochę dziwne mi wyszło xD>
- Proooszę! Mery! - błagał. Obróciłam się powoli. Zaśmiałam się i podeszłam do wilka.
- No nie wiem... - spojrzałam na niego łaskawiej. Coś mnie w nim zaniepokoiło. Zamknął oczy... a jego ciało przestało wykonywać jakiekolwiek ruchy. Natychmiast skupiłam się na pnączach. Trochę się zachwiałam. Nie wyćwiczyłam jeszcze swojej mocy na tyle, by nie czuć skutków używania. Pnącza powoli zaczęły się odsuwać, delikatnie odkładając Hanta na ziemię. Podeszłam do niego i sprawdziłam puls. Żył. Podbiegłam do najbliższego jeziorka i chlusnęłam mu wodą prosto w twarz. Mimo tego nadal się nie budził. Co robić?! Co robić?! Może i nie jest zbyt miły, ale trzeba mu pomóc. Wilk, to wilk. Wzięcie go na barana byłoby kompletnym głupstwem, kręgosłup bym sobie tylko połamała. A koniecznie musze go przenosić? Wystarczy tylko, że załatwię mu godne warunki do życia. Natychmiast wzięłam się do roboty. Zerwałam kilka dość dużych liści, które miałyby pełnić role kocyka i przykryłam Hanta. Złożyłam mu skrzydła tak, aby kocyk przykrył go całego. Teraz może zajęłabym się jedzeniem. Jak się obudzi, to lepiej, żeby miał jedzenie przy sobie. Wtedy nabrał, by siły, by mnie udusić. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało poważnego. Tak wiem, wiem... ja mam sumienie?! Tak, tak mam je. Czy to takie dziwne? W sumie... to u mnie chyba tak. Dobra nie ważne! Zastanawiałam się co, by zjadł Hanto... mięso (wiem tak trudno się domyślić xD) Tylko nie mogę upolować czegoś... to jest okropne! Nie do zniesienia! Fu! Ale Hanto jagódkami się nie naje. Dobra zagnę trochę moje zasady moralne. Aż się dziwię, że robię to dla Hanta. Ze strachem w oczach poszłam bliżej do lasu. Zauważyłam sarnę. Patrzyła się na mnie jakby wiedziała co chce zrobić... a raczej muszę. Lecz nie bała się, sama podeszła do mnie i nadstawiła się. Zamknęła oczy. Z żalem przyłożyłam zęby do biodra sarny. ,,Jak coś robisz, to licz się z konsekwencjami"- pomyślałam ostro zganiając siebie. Na widok krwi o niemal nie zemdlałam. Poczułam metaliczny smak krwi. Jestem okropna. Sarna nie upadła. Nawet się nie zachwiała. Popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Ja także nie wiedziałam, o co chodzi. Obok mnie leżał zakrwawiony kawał mięsa, a sarna nadal stała. W miejscu, gdzie powinna być rana, a było białe światło. Nie dające ciepła światło. Przyłożyłam do tego miejsca łapę. Gdy dotknęłam światła poczułam jak sarna wysysa moją moc. Gdyby nie zwierzę na pewno bym zemdlała. Po prostu zaczęła mnie lizać i trącać nosem. Wiedziała, jaki, to wysiłek. Trwało, to wieczność, kiedy poczułam już, że już nie czuje się tak źle i zaczęłam lekko regenerować moc. Spojrzałam w miejsce, gdzie była rana.. i jej tam nie było. Nawet nie było śladu. A mięso nadal było obok mnie na podłodze. Chwiejnym krokiem wróciłam do Hanta. Położyłam kawał mięsa obok niego i, po prostu odeszłam. Musze pobyć trochę sama.
<Hanto? Wiem takie trochę dziwne mi wyszło xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz