To jest jak mówienie do ściany. Już nawet drzewo powie coś mądrzejszego niż on. Westchnęłam i postanowiłam po prostu z nim nie rozmawiać. Po co w ogóle strzępić język? Bez słowa obróciłam się i poszłam przed siebie.
- Gdzie się panna Mery wybiera?
- Gdzieś. - odparłam sucho. Wiem, wiem dziwnie się zachowuję... na początku go lubię, a potem nie... ale niech się domyśli. Od czego ma swój mózg wielkości orzeszka. Nie? Zastanawiam się tylko czy moja nadwrażliwość stała się przez wahania nastrojów. Jestem w takim wielku, w którym (chyba) to normalne. Muszę sobie to wszystko poukładać... usiadłam obok drzewa i zaczełam nucić melancholijną muzyczke w zamyśleniu. Co prawda Hanto zamordował, to fakt. Ale to wilk. Nie powstrzyma się jego głupich przyzwyczajeń. Podkręcił mnie tak, że byłam gotowa zabić... uwolnił moją duszę wilka. Bezlitosnego, głupiego i bezużytecznego. Wie, że nie lubię swojej rasy. Nagle krzyk wyrwał mnie z rozmyślań. Był to krzyk Hanta. Zerwałam się na równe łapy (czy tam nogi). Hanto wisiał do góry nogami. Za dwie tylne łapy trzymały go liany. Były dość mocne skoro wilk który jest dość dobrej postury.. i ze skrzydłami nie mógł się wyrwać. Czy to ja to zrobiłam?! Już nawet myśleć nie wolno!? Ale mimo powagi sytułasji nie mogłam powstrzymać się przed śmiechem
- Co się tak śmiejesz?! - zapytał oburzony. Ciągle próbował się wyrwać. Trzepotał skrzydłami i drapał liany bezsilnie próbując chodź trochę uciec.
- Ojeju! A myślałam że zwierzątka i roślinki nie mogą pokonać wielkiego Hanta. A jednak... myliłam się.
- Myślałaś o mnie? Sądziłem, że wielce opanowana Merunia nie ma miejsca w głowie na basiorów. - zaśmiał się mimo głowy odwróconej do góry nogami. To fakt... domyślił się, że to przeze mnie wisi teraz jak suszone ziółka.
- Uwierz mi. Nie myślałam o tobie jako przystojnym basiorze bez grzebienia w domu. A teraz tu sobie wiś... ja chętnie popatrzę jak zemdlejesz. - usiałam sobie wygodnie.
<Hanto? Pozwalam błagać :D>
- Gdzie się panna Mery wybiera?
- Gdzieś. - odparłam sucho. Wiem, wiem dziwnie się zachowuję... na początku go lubię, a potem nie... ale niech się domyśli. Od czego ma swój mózg wielkości orzeszka. Nie? Zastanawiam się tylko czy moja nadwrażliwość stała się przez wahania nastrojów. Jestem w takim wielku, w którym (chyba) to normalne. Muszę sobie to wszystko poukładać... usiadłam obok drzewa i zaczełam nucić melancholijną muzyczke w zamyśleniu. Co prawda Hanto zamordował, to fakt. Ale to wilk. Nie powstrzyma się jego głupich przyzwyczajeń. Podkręcił mnie tak, że byłam gotowa zabić... uwolnił moją duszę wilka. Bezlitosnego, głupiego i bezużytecznego. Wie, że nie lubię swojej rasy. Nagle krzyk wyrwał mnie z rozmyślań. Był to krzyk Hanta. Zerwałam się na równe łapy (czy tam nogi). Hanto wisiał do góry nogami. Za dwie tylne łapy trzymały go liany. Były dość mocne skoro wilk który jest dość dobrej postury.. i ze skrzydłami nie mógł się wyrwać. Czy to ja to zrobiłam?! Już nawet myśleć nie wolno!? Ale mimo powagi sytułasji nie mogłam powstrzymać się przed śmiechem
- Co się tak śmiejesz?! - zapytał oburzony. Ciągle próbował się wyrwać. Trzepotał skrzydłami i drapał liany bezsilnie próbując chodź trochę uciec.
- Ojeju! A myślałam że zwierzątka i roślinki nie mogą pokonać wielkiego Hanta. A jednak... myliłam się.
- Myślałaś o mnie? Sądziłem, że wielce opanowana Merunia nie ma miejsca w głowie na basiorów. - zaśmiał się mimo głowy odwróconej do góry nogami. To fakt... domyślił się, że to przeze mnie wisi teraz jak suszone ziółka.
- Uwierz mi. Nie myślałam o tobie jako przystojnym basiorze bez grzebienia w domu. A teraz tu sobie wiś... ja chętnie popatrzę jak zemdlejesz. - usiałam sobie wygodnie.
<Hanto? Pozwalam błagać :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz