Podszedłem bliżej do wadery. Zdecydowanie coś było z nią nie tak. Była przywiązana? Nie, to nie to... była wyziębnięta? Nie, też nie...
- Mam ci pomóc, taa? - spytałem
- Byłoby to dla mnie wskazane. - syknęła, a ja westchnąłem głęboko
- Co za to dostanę?
- Żartujesz, prawda? - uśmiechnęła się krzywo
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie, moja droga. - udałem zażenowanego - Czyli mam cię odwiązać, taa?
- Możesz przestać się ze mnie nabijać i mi w końcu pomóc?
- No... moooże. - wyszczerzyłem się. Jak ja lubię się tak czasem podroczyć z kimś. Coś jeszcze wycharczała gniewnie pod nosem i odwróciła wzrok.
- Och no dobra, nie udawaj obrażonej. - przybliżyłem się i rozplątałem sznur. Pomogłem jej wstać. - Trafisz pani sama do domu?
- Od kiedy cię to tak interesuje? - warknęła i zaczęła kaszleć - Trafię. - ruszyła przed siebie. Nie odzywałem się, tylko patrzyłem jak idzie chwiejnym krokiem tak, jakby miała się zaraz przewrócić.
- Czekaj. - zarządziłem i podleciałem do niej. Odwróciła głowę w moją stronę i zatrzymała się na chwilę. - Haha, żartowałem, możesz sobie iść dalej. No, chyba, że...
- Że co?
- Że chcesz, żeby ci się tak nie kręciło w głowie.
- Nie kręci mi się...
- Widzę jak ci oczy latają. Nie jestem ślepy.
- A wyglądasz. - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się chytro
- Ale mi teraz przykro, o rany, zaraz się poryczę, wiesz? Także mogę złapać twą głowę? Inaczej nie dam rady ci pomóc. - zacząłem zbierać magię w łapach. Wilczyca przeskanowała mnie wzrokiem.
- Ale jak to nie pomoże, to...
- Czemu miałbym cię kłamać, kochana? - wyszczerzyłem się i położyłem na jej łepku łapy najdelikatniej jak umiałem. W myślach "przesączyłem" magię z łap do jej głowy. Zdjąłem łapy z jej głowy. Ona otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła.
- Dzięki. Tak wogóle, to coś ci się leje... - wskazała na mój pysk.
- Och, no tak. - obtarłem stróżkę krwi i zatamowałem ranę magią. - Lepiej?
<Aramisa? Czo dalej? :D>
- Och no dobra, nie udawaj obrażonej. - przybliżyłem się i rozplątałem sznur. Pomogłem jej wstać. - Trafisz pani sama do domu?
- Od kiedy cię to tak interesuje? - warknęła i zaczęła kaszleć - Trafię. - ruszyła przed siebie. Nie odzywałem się, tylko patrzyłem jak idzie chwiejnym krokiem tak, jakby miała się zaraz przewrócić.
- Czekaj. - zarządziłem i podleciałem do niej. Odwróciła głowę w moją stronę i zatrzymała się na chwilę. - Haha, żartowałem, możesz sobie iść dalej. No, chyba, że...
- Że co?
- Że chcesz, żeby ci się tak nie kręciło w głowie.
- Nie kręci mi się...
- Widzę jak ci oczy latają. Nie jestem ślepy.
- A wyglądasz. - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się chytro
- Ale mi teraz przykro, o rany, zaraz się poryczę, wiesz? Także mogę złapać twą głowę? Inaczej nie dam rady ci pomóc. - zacząłem zbierać magię w łapach. Wilczyca przeskanowała mnie wzrokiem.
- Ale jak to nie pomoże, to...
- Czemu miałbym cię kłamać, kochana? - wyszczerzyłem się i położyłem na jej łepku łapy najdelikatniej jak umiałem. W myślach "przesączyłem" magię z łap do jej głowy. Zdjąłem łapy z jej głowy. Ona otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła.
- Dzięki. Tak wogóle, to coś ci się leje... - wskazała na mój pysk.
- Och, no tak. - obtarłem stróżkę krwi i zatamowałem ranę magią. - Lepiej?
<Aramisa? Czo dalej? :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz