- Dobre motto życiowe. Ja nie zawracam głowy, może jutro pójdziemy na łowy. Około 13? - zapytałem chcąc poprawić mu humor. Nie lubię, gdy ktoś jest smutny. Mam nadzieję, że nie będzie płakać będąc ogarem, bo zalałby jeszcze całą watahę, i co ja wtedy zrobię?
- Okey... To do jutra! - rzekł smutno.
- To pa... Miło było cię poznać. - pożegnałem się idąc do wyjścia z jaskini. Nie chciałem go zostawiać, ale musiałem jeszcze zrobić parę rzeczy przed spaniem.
*Następnego dnia*
Wstałem dzisiaj o 8:00, chciało mi się śpiewać. Byłem taki szczęśliwy, więc szybko wstałem i poszedłem po śniadanie. Niedaleko mojej jaskini był zając, wielkości dużego kamienia. Zagryzłem go i zaciągnąłem do jaskini. Zjadłem go popijając wodą, która wlewała się niektórymi dniami do jaskini. Zrobiła się godzina 10. Dla sportu pobiegłem wokół jeziora obok mnie. Trzeba jakoś dbać o formę, nie? Zrobiłem 4 kółka i nie tracąc czasu poszedłem wolnym chodem do jaskini Leona.
<Leon? :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz