sobota, 7 lutego 2015

Od Felixa cd Aishy

- Masz zamiar się na mnie złościć, bo nie chciałem, żeby coś ci się stało? - spytałem spokojnie, nie zwracając uwagi na jej podenerwowanie. Ona nie odpowiadała i ruszyła przed siebie. - Słuchaj, rozumiem, że on mógł cię zdenerwować. Dlatego nie wiem czy w tym momencie mam sobie iść i nie wracać, bo się na mnie śmiertelnie obraziłaś, czy mam iść za tobą i potem będę mógł jeszcze z tobą pogadać.
- Domyśl się. - mruknęła. Ech, te wadery... postanowiłem pójść za nią. Szła w stronę ruin, a ja za nią.
- Czemu ciągle za mną chodzisz? - zapytała
- Bo i tak mam iść w tą stronę. Muszę się przygotować na wizytę Hanta. - uśmiechnąłem się delikatnie, a ona przewróciła oczami. Skręciła bardziej na bok. Teraz już nie poszedłem za nią, tylko rzuciłem - Do zobaczenia. - miałem nadzieję, że naprawdę kiedyś się jeszcze zobaczymy. 
[...]
Spojrzałem na pozycję słońca na niebie.
- Hanto spóźnia się już jakieś pół godziny... - mruknąłem. Można się było tego spodziewać. Nagle usłyszałem dziwne dźwięki. Zastrzygłem uszami. Ktoś jakby krzyczał, piszczał, czy coś takiego. Ale nie był to krzyk bólu, bardziej jakby ktoś próbował coś powiedzieć, ale nie potrafił. Brzmiało troszkę jak nawiedzone. Dźwięki dochodziły jakby z góry. Nikogo nademną nie było.
- BRGHALAFMG!!! - wrzasnęło coś i spadło mi przed nos. Odskoczyłem. Gdy przyjrzałem się temu lepiej, okazało się, że to kto? No wiadomo, Hanto! Błyskwicznie wstał i z satysfakcją obserwował moją minę.
- Ktoś się przestraszył? - spytał z ironicznym uśmieszkiem
- Spóźniłeś się. - bąknąłem
- Nie interesuje cię, gdzie się schowałem? - spytał zamiatając ogonem betonową posadzkę
- Słuchaj, chodź... - zaprosiłem go łapą do mniej zdemolowanego pokoju
- Tu może się schować sporo potworów. Tym bardziej, że niedaleko jest morze, z którego wyłażą. - wskazał na dziurę wysoko w murze
- Możemy już przejść do rzeczy?
- A gdzie ci się spieszy? - westchnąłem
- Dla wszystkich jesteś taki?
- A chcesz się napić ze mną herbatki?
- Ugh, chodź już. - pociągnąłem go delikatnie
- Co mi chcesz powiedzieć, Felixie? - zapytał wyniośle
- Słuchaj, chcielibyśmy, aby ta wataha nie była miejscem nieprzyjemnym i agresywnym. - zacząłem, a ten usiadł rozglądając się na wszystkie strony. Udawałem, że tego nie widzę.
- Więc prosiłbym cię, abyś nie okazywał agresji jeśli chodzi o wilki w tej watasz...
- Hej, kochany! - przerwał mi - Ona dała mi powód! Plasnęła mnie parę razy w mój wspaniały pyszczek! - mówił oburzony
- Dobrze, rozumiem, ale jeśli naprawdę ci to przeszkadzało, to mogłeś zgłosić to Alfie lub Becie.
- Jak w przedszkolu? Nie, dzięki. - bąknął
- Wolisz chodzić na dywanik do Alf i tłumaczć się?
- Nic nie wolę. mogę już iść? - powiedział znudzony
- Ale jak tylko zobaczę, że kiedykolwiek kogoś z naszej watahy pobijesz, pogryziesz, czy bóg wie co, to nie będzie wesoło.
- No tak, tak, tak, dobrze to cześć i czołem i serdeczne do niewidzenia. - mówił i odszedł. Wymamrotałem coś pod nosem obserwując odchodzącego basiora.
- Mały bęcwał. - usłyszałem głos wadery. Rozejrzałem się. Była to Aisha.
- Od dawna to obserwujesz?

<Aisha? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz