Atmosfera zrobiła się nieco... gęsta. Wracaliśmy bez słowa.
- Uhm, Aisha... - zacząłem
- Tak? - rzuciła okiem w moją stronę
- Kocham cię. - pocałowałem ją w szyję. Uśmiechnęła się delikatnie. Podałem jej łapę. Resztę drogi czasu trzymaliśmy się za łapę. Weszliśmy do naszego domku, a Aisha widocznie gorzej się poczuła.
- Kręci mi się w głowie... - powiedziała cicho. Położyłem ją i przykryłem skórzanym kocem. Natychmiast wziąłem glinianą miskę i pognałem do najbliższej rzeki. Szybko ją naoełniłem i wróciłem do ukochanej.
- Och, dzieki. - napiła się uważając, by nie wylać wody na siebie.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś? - spytałem troskliwie. Nie chciałem, by w tym szczególnym czasie czegokolwiek jej brakowało.
- Nie, raczej nie. - pokręciła głową
- Na pewno? - uśmiechnąłem się, a ona cicho zachichotała
- Na pewno. - wzięła moją łapę i przystawiła do brzucha. Dziwne uczucie, czuć coś co się rusza pod opuszkami i mieć świadomość, że to coś, to twoje dziecko. Coś, co żyje, coś za co jesteś odpowiedzialny. Malutkie wilczurki. Wspaniałe uczucie.
- Fajnie, prawda? - powiedziała Aisha widząc mój zachwyt
- Cudownie. - pocałowałem jej brzuch
- Chyba zaczynam odczuwać instynkt macierzyński, wiesz? - patrzyła na mnie swoimi pięknymi, ciemnymi oczami
- Czyli?
- Czyli coraz mocniej odczuwam miłość, do młodych... coraz bardziej czuję się za nie odpowiedzialna...
- To ja chyba też posiadam instynkt macierzyński. - zaśmialiśmy się
- Niee, to nie to samo. Trudno to wytłumaczyć, wiesz?
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami - Bo piękna jest pewność, ale niepewność piękniejsza. - dałem jej buziaka w policzek
<Aisha? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz