Rachel wyglądała na zamyśloną.
- Czyli zgadzasz się z nami, że Leo może pokazać nam kilka fajnych miejc poza terenami watahy? - spytała łagodnie Annie.
-Tak, tak. - odpowiedziała szybko druga wadera.
Ruszyliśmy na południowy - zachód. Wędrowaliśmy przez las, potem przez występ skalny następnie lasek i w końcu stanęliśmy na skarpie. Wadery spojrzały w dół. Ze skały wypływał Potok Kirke i wpadał do Stawu Hekate. Staw był duży. Błekitna, przejrzysta woda falowała lekko. Wilczyce patrzyły zauroczone, a ja miałem kolejnego asa w rękawie. Planowałem pójść jeszcze na Pięść Zeusa i do Rzeki Hadesa. A ten szlak którym szliśmy nazywał się Szlakiem Olimpijczyków.
- Dobra, dziewczęta. - odezwałem się - Może już pójdziemy dalej?
- Tak, okej. - ochoczo zgodziła się Annie. Rachel tylko pokiwała twierdząco głową. Poszliśmy. Po pół godziny dotarliśmy do Pięści Zeusa. Był to zwał z kamieni, a na szczycie tkwił taki jakby sztandar z orłem i piorunem. Staliśmy tam chwilę. Nie było tu dużo do oglądania. Poszliśmy więc dalej. Kiedy dotarliśmy do Rzeki Hadesa, czyli długiej, niespokojnej rzeki zaczęło lać i zaczęły walić błyskawice.
- Szybciej, biegnijmy! - zawołałem przekrzykując nawałnicę. Puściliśmy się biegem. Biegliśmy ile sił w nogach, byle szybciej do watahy. Nagle Annie potknęła się o wystający z ziemi korzeń. Upadła, a Rej upadła na nią.
- Szybciej, wstawajcie! - wrzasnąłem spanikowany. Normalnie nie boję się nawałnic, ale jeśli Zeus się wkurzy... urządza taką nawałnicę jak teraz. Nagle przed nami piorun uderzył w drzewo. Upadło.
- Czyli zgadzasz się z nami, że Leo może pokazać nam kilka fajnych miejc poza terenami watahy? - spytała łagodnie Annie.
-Tak, tak. - odpowiedziała szybko druga wadera.
Ruszyliśmy na południowy - zachód. Wędrowaliśmy przez las, potem przez występ skalny następnie lasek i w końcu stanęliśmy na skarpie. Wadery spojrzały w dół. Ze skały wypływał Potok Kirke i wpadał do Stawu Hekate. Staw był duży. Błekitna, przejrzysta woda falowała lekko. Wilczyce patrzyły zauroczone, a ja miałem kolejnego asa w rękawie. Planowałem pójść jeszcze na Pięść Zeusa i do Rzeki Hadesa. A ten szlak którym szliśmy nazywał się Szlakiem Olimpijczyków.
- Dobra, dziewczęta. - odezwałem się - Może już pójdziemy dalej?
- Tak, okej. - ochoczo zgodziła się Annie. Rachel tylko pokiwała twierdząco głową. Poszliśmy. Po pół godziny dotarliśmy do Pięści Zeusa. Był to zwał z kamieni, a na szczycie tkwił taki jakby sztandar z orłem i piorunem. Staliśmy tam chwilę. Nie było tu dużo do oglądania. Poszliśmy więc dalej. Kiedy dotarliśmy do Rzeki Hadesa, czyli długiej, niespokojnej rzeki zaczęło lać i zaczęły walić błyskawice.
- Szybciej, biegnijmy! - zawołałem przekrzykując nawałnicę. Puściliśmy się biegem. Biegliśmy ile sił w nogach, byle szybciej do watahy. Nagle Annie potknęła się o wystający z ziemi korzeń. Upadła, a Rej upadła na nią.
- Szybciej, wstawajcie! - wrzasnąłem spanikowany. Normalnie nie boję się nawałnic, ale jeśli Zeus się wkurzy... urządza taką nawałnicę jak teraz. Nagle przed nami piorun uderzył w drzewo. Upadło.
<Annie? Teraz twoja kolej. xD Ale Rachel też może być c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz