wtorek, 17 lutego 2015

Od Larisy cd Daisy

Mi też spacer w sumie dobrze zrobi. Ruszyliśmy w stronę pięknych gór. Widać było ich ośnieżone szczyty. Spojrzałam na zadowoloną waderę i równie uśmiechniętego basiora. Może ja im przeszkadzałam? Zatrzymałam się więc. Na początku nie zobaczyli, że nie ma mnie z nimi, ale po krótkiej chwili oboje przystanęli i odwrócili się w moją stronę.
- Nie... idziesz? - zapytał trochę zdziwiony Eddie, ale dalej się uśmiechał.
- Właśnie sobie... przypomniałam, że muszę coś zrobić. - zaśmiałam się nieśmiało. Daisy wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. Popatrzyła na basiora. - Nie będę Wam przeszkadzać. - dodałam.
- Wcale nam nie przeszkadzasz. - Eddie zaśmiał się. Ciekawe co sobie pomyślał...
- Ale... i tak już muszę wracać.
- To pa. - rzuciła wadera i posłała mi szczęśliwe spojrzenie. Uśmiechnęłam się i odeszłam tą samą drogą co szłyśmy przedtem z Daisy. Nie chciałam się zgubić. Słońce powolutku chowało się za horyzontem. Gdy już dochodziłam wiatr mocno zawiał przeczesując moją sierść. Byłam sama i byłam szczęśliwa. Rzuciłam się biegiem. Wydawało mi się, że wiatr leciał za mną. Uśmiechnęłam się, a gdy dobiegłam do wodospadu wskoczyłam na sam środek małego jeziorka. Woda zrobiła się ciepła. Popatrzyłam się na niebo. Zobaczyłam jak małe światełka powoli zaświecają się na niebie. To były gwiazdy. Czułam tą siłę... nie wiem jaką, ale czułam się taka... zadowolona, szczęśliwa. Spuściłam wzrok na taflę wody. W niej zobaczyłam moją mamę. Rozpłakałam się na widok jej odbicia.
- Mamo... - szepnęłam i powoli wyszłam z wody. Weszłam do swojej jaskini i zasnęłam.

Obudził mnie bardzo zimny powiew wiatru. Otworzyłam oczy. Robiło się już powoli jasno. Wyszłam więc z jaskini i podeszłam do wody napić się. Wiał mroźny wiatr. Przeciągnęłam się i ruszyłam przed siebie nie wiedząc gdzie idę. Szłam dobre kilkanaście minut. Teraz wszystko wydawało mi się pozbawione sensu. Po co drzewa mają zielone liście skoro równie dobrze mógłby mieć białe? Dlaczego śnieg jest biały a nie czarny? Cały czas pogrążałam się w smutku. Nagle wpadłam na jakiegoś wilka.
- Uważaj! - warknęłam i zobaczyłam, że przede mną stoi Eddie. - Och... przepraszam. - dodałam trochę zmieszana. Dlaczego zawsze mam takiego pecha?!

<Edward?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz