środa, 11 lutego 2015

Od Larisy

Szłam jak zawsze... wciąż się błąkając. Takie chyba moje przeznaczenie. W pewnym momencie zobaczyłam jezioro. Było zamarznięte. Na nim ślizgały się jakieś dwa wilki. Jak ja dawno nie widziałam wilków! Po chwili zastanowienia stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia. Podejdę i pogadam. Było mi dość trudno utrzymać się na lodzie, ale chciałam dojść z godnością. Zazdrościłam im, że tak beztrosko się śmieją i bawią. Po chwili doszłam do czarnego basiora (jak stwierdziłam) i bardzo podobnej wadery. Pomyślałam, że są rodzeństwem.
- Cze... - chciałam podejść trochę bliżej i zaryłam pyskiem o lód. Otworzyłam oczy i zobaczyłam tylko łapy. Szybko wstałam, ale nogi dalej mi się potwornie ślizgały. "porażka, porażka, porażka..."-monotonie powtarzałam w myślach.
- Cześć. - basior się śmiał, ale wadera była zniesmaczona. Może jednak to nie rodzeństwo? Szybko zobaczyłam też naszyjnik na jego szyi. Próbowałam się uśmiechać, ale dość niesfornie mi to wyszło. Wadera prychnęła pogardliwie. Czułam na sobie jej wzrok. Kątem oka zobaczyłam jaką ma minę. Była przerażająca. Myślałam, że chce mnie zabić.
- Cześć. - powiedziałam już spokojniej.
- Jestem Edward. Nigdy Cię tu nie widziałem... - zaczął, ale dalej się uśmiechał.
- Larisa... miło mi. Jestem... wędrowniczką. - zaśmiałam się cicho.
- Jesteś na moim terenie, wędrowniczko. - zaśmiał się.
- Nie wiedziałam... - szepnęłam. W głębi chciałam tu zostać. Na jego terenie i w jego watasze.

<Edward? Czy zostanę przyjęta?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz