- Już myślałem, że byłabyś godną towarzyszką, gdyby cię nieco oswoić. Ale nie chciałbym mieć przy sobie takiej zapominalskiej. - magią nastawiłem kostkę i naprawiłem szkody zrobione przez zwierzęta. - Nie pamiętasz, o mojej mocy uleczania? - podniosłem brwi, a ona chwilę zastanawiała się co powiedzieć. Szczerze, to trochę mnie zainteresowała. Była inna niż wszyscy wiecznie pogodne, radosne, liżydupska. Potrafiła się postawić. Podobało mi się to. Nie, nie, nie zakochałem się! W tej suce? W życiu, ptfu! Po prostu była "interesująca". Tak czy siak, jeszcze jej kiedyś uprzykszę życie. - Rozumiem, że mam iść?
- A chcesz zostać? - spytała ździwona - Nawet jeśli chcesz, to nie, dziękuję. I żeby Hantusiu, to twoje smutne dzieciństwo nawiedzało po nocach. - uśmiechnęła się dziarsko. Miałem ochotę jej przygrzmocić, ale się powstrzymałem. Kiedyś na pewno jeszcze będę miał okazję. Przeklnąłem jej soczyście prosto w twarz, a ta wystawiła mi język. Bez pożegnania wzbiłem się w powietrze i zacząłem lecieć w stronę gór. Tam chyba najbardziej lubiłem przebywać. Jest tam cicho, zimniej niż na terenach niższych i spowija je przyjemna mgła. Przez całą wędrówkę czułem się obserwowany, może nawet śledzony, ale nie przejmowałem się tym. Uśmiechnąłem się pod nosem. Sam nie wiem dlaczego. Radośnie mi było. Może nie radośnie, ale powiedzmy... ironicznie. W pewnym momencie zaczęło mi się nudzić w powietrzu, więc zleciałem na dół, czyli na dość strome pasmo gór. Usiadłem sobie wygodnie obserwując co się dzieje na dole. Nagie drzewa poruszały się w rytm wiatru, a jakieś dwa wilki przytulały się. Ale kurwa kiczowato. Gwizdnąłem głośno, żeby ich wkurzyć. Oglądnęli się nerwowo, a nawet mnie nie zauważyli. W sumie, to kto by w takim momencie patrzył w stronę gór? Na tym polegała idealność mojego planu. Parka poszła gdzieś głębiej w stronę lasu. Przestraszyła się, hehe... nagle coś mnie popchnęło i przez parę sekund spadałem, ale szybko rozłożyłem skrzydła. Znowu stanąłem na półkę skalną i kogo zobaczyłem?
- Cholera jasna, Mery! - wrzasnąłem
<Mery?>
- Cholera jasna, Mery! - wrzasnąłem
<Mery?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz