Westchnęłam głęboko. Nowa wataha, to nowe życie. Uśmiechnęłam się i wyszłam ze swojej jaskini. Słońce było już bardzo nisko. Zaraz zaczynam swoja wartę. Ruszyłam truchtem w stronę lasu. Krótki bieg pośród drzew dobrze mi zrobił.
Biegałam bez określonego kierunku, tak więc trafiłam na ogromną polanę.
Zwolniłam i powoli weszłam na trawę. Zaczęłam się uważnie rozglądać. Usiadłam kilka metrów od ściany lasu. Nagle usłyszałam i wyczułam czyjąś obecność. Odwróciłam się do drzew.
-Kto tam jest? - Warknęłam. Zza krzaków wyszedł basior.
-Spokojnie. - Zaśmiał się. - Mógłbym równie dobrze zapytać się Ciebie o to samo.
-Jestem nową waderą. Layla, a Ty? - Rzuciłam w kierunku obcego.
Biegałam bez określonego kierunku, tak więc trafiłam na ogromną polanę.
Zwolniłam i powoli weszłam na trawę. Zaczęłam się uważnie rozglądać. Usiadłam kilka metrów od ściany lasu. Nagle usłyszałam i wyczułam czyjąś obecność. Odwróciłam się do drzew.
-Kto tam jest? - Warknęłam. Zza krzaków wyszedł basior.
-Spokojnie. - Zaśmiał się. - Mógłbym równie dobrze zapytać się Ciebie o to samo.
-Jestem nową waderą. Layla, a Ty? - Rzuciłam w kierunku obcego.
<Jakiś basior? :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz