Czekałem na Edwarda godzinami. Chciałem zobaczyć jakim stylem poluje
alfa. Byłem kiedyś w pewnej watasze i tam uczyli mnie wielu stylów
polowania. Szczególnie przypadł mi do gustu styl zwany greckim. Grecki
Sztych (tak się nazywał) był trudny. Zostałem więc tam nieco dłużej i
ćwiczyłem, ćwiczyłem i ćwiczyłem. W końcu udało mi się zabić dużego
daniela Greckim Sztychem. Polega to na tym: Skradasz się tak długo, aż
znajdziesz się w odległości 2 metrów od ofiary. Wtedy skaczesz. Jeśli
ofiara jest szybka gonisz ją. Kiedy jest już zmęczona skaczesz i
powalasz ją na ziemię. Jedną łapą przyciskasz jej szyję do ziemi, tak
aby nie mogła złapać oddechu. Drugą natomiast przytszymujesz jej
przednie nogi (na tylnych stoisz). Zabijasz ją zagryzając ją, ale
gryziesz tylko na terenie położonym między żebrami. Czyli na bruchu.
Jeśli zwierzę jest na boku, a nie plecach gryziesz żebra. Tak czy tak
czeka ją zgon. Brzmi prosto? Ale wcale tak nie jest. Próbuj to zrobić w
czasie rzeczywistym. Okej, rozgadałem się. W końcu przyszedł Eddie.
- Cześć! - przywitałem się.
- Cześć.
Wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę lasu. Nagle poczułem zapach innego wilka. To była wadera. Zatrzymałem się.
- Co jest? - spytał Edward.
- Nic, nic. - odpowiedziałem szybko. Poszliśmy.
- To może mały konkursik? - zapytałem z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Na czym ma polegać?
- No... może niech to będzie 2 w 1. Kto szybciej upoluje większą zwierzynę.
- No dobra - mruknął alfa. Uśmiechnąłem się pod nosem.
*Po pół godzinie*
Czekałem w umówionym miejscu z ogromnym danielem przed łapami. W końcu przyszedł mój towarzysz z nieco mniejszym jeleniem.
- Dobra wygrałeś, kapituluję. - odezwał się zrezygnowany. Uśmiechnąłem się.
- Ale... twój też jest całkiem spory. Zjedliśmy obiad w milczeniu. Nagle usłyszeliśmy trzask łamanych gałązek. Warknąłem i zacząłem wodzić dookoła oczami. Wtedy na polanę wszedł obiekt moich westchnień. Annie. Ciągnęła za sobą spoych rozmiarów daniela.
- Daj, pomgę ci. - podbiegłem i pomogłem jej przeciągnąć ofiarę tam gdzie chciała. Napotkałem wzrok Edwarda, który wykrzywił się do mnie.
- Cześć! - przywitałem się.
- Cześć.
Wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę lasu. Nagle poczułem zapach innego wilka. To była wadera. Zatrzymałem się.
- Co jest? - spytał Edward.
- Nic, nic. - odpowiedziałem szybko. Poszliśmy.
- To może mały konkursik? - zapytałem z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Na czym ma polegać?
- No... może niech to będzie 2 w 1. Kto szybciej upoluje większą zwierzynę.
- No dobra - mruknął alfa. Uśmiechnąłem się pod nosem.
*Po pół godzinie*
Czekałem w umówionym miejscu z ogromnym danielem przed łapami. W końcu przyszedł mój towarzysz z nieco mniejszym jeleniem.
- Dobra wygrałeś, kapituluję. - odezwał się zrezygnowany. Uśmiechnąłem się.
- Ale... twój też jest całkiem spory. Zjedliśmy obiad w milczeniu. Nagle usłyszeliśmy trzask łamanych gałązek. Warknąłem i zacząłem wodzić dookoła oczami. Wtedy na polanę wszedł obiekt moich westchnień. Annie. Ciągnęła za sobą spoych rozmiarów daniela.
- Daj, pomgę ci. - podbiegłem i pomogłem jej przeciągnąć ofiarę tam gdzie chciała. Napotkałem wzrok Edwarda, który wykrzywił się do mnie.
<Edward, Annie? Co wy na to?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz