- Pytam ponownie. Dobrze się czujesz? - patrzyłem w jej przymrużone oczy
- Pff... chyba nie. - powiedziała łamiącym się głosem
- Co jest w takim razie nie tak? - starałem się być spokojny, ale cała ta sytuacja była po prostu absurdalna.
- Znaczy... wszystko w porządku. W sumie. Tylko mnie boli.
- Co cię boli? - westchnąłem. Poczułem się jakbym gadał z paromiesięcznym szczeniakiem.
- Wszystko. - chciała wzruszyć ramionami, ale zamiast tego syknęła z bólu
- Dobra, no to co ja mogę zrobić? - spytałem
- Nic. Chyba. - mruknęła. Usiadłem obok niej.
- Wiesz, to chyba prawda, że życie nie ma sensu. - szepnąłem, a ona wlepiła we mnie zaciekawiony wzrok - Jedyny sens życia jest taki, żeby żyć. I nie ma w tym nic dziwnego, ani głupiego. Po prostu się żyje, żeby żyć. - mówiłem mądrym tonem - A ten, kto opuszcza świat z własnej woli, popełnia samobójstwo, jest po prostu słaby i chujowy. - zaśmiałem się cicho - Po co ci to mówię, tak wogóle? Czemu ci pomagam? Przecież raczej nigdy nikomu nie pomagam. Ale to wszystko jest dziwne, nie? - położyłem się na grzbiecie obok niej
<Aramisa? Taki tam monolog Hanta, który próbuje być mądry :v>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz