- No co się gapisz? - spytałem z szerokim uśmiechem
- Ych, nie wiem. - odwróciła wzrok - Odpowiesz na moje pytanie?
- Które? - zacząłem się droczyć
- Och, przestań. - rzuciła. Ja również przestałem na nią patrzeć. Staliśmy tak przez jakąś minutę. - I co? - spytała w końcu zniecierpliwiona
- Być może. - wzruszyłem ramionami, a mój wzrok z powrotem powędrował na Mery. - Prowadź. - szepnąłem. Ona coś wymamrotała pod nosem i ruszyła przed siebie. Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę. Byliśmy pogrążeni w swoich własnych myślach.
- To tu. - powiedziała w końcu. Przedemną ukazała się średniej wielkości jaskinia cała obrośnięta mchem. Weszła do środka, a ja stanąłem przed wejściem. - Jaki werdykt?
- Mięcitko się tu śpi, na mchu, co nie? - spytałem
- A jak cieplutko, to sobie nie wyobrażasz. - uśmiechnęła się wesoło. Ciekawe doświadczenie, zobaczyć Mery w pięknym uśmiechu.
- Hm... - udałem zamyślonego - zostaję. - powiedziałem
- To nazbierasz teraz ze mną coś na kolację? - spytała
- Yyy... a muszę? - nie przepadałem za wydłubywaniem malinek czy innych borówek z gąszczów. A z resztą nie byłem głodny. Ale z drugiej strony - mogę jej potowarzyszyć, bo co ja będę sam robił w jaskini?
<Mery? Co dalej? OuO>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz