czwartek, 2 kwietnia 2015

Od Larisy cd Edwarda

Uśmiechnęłam się w stronę Edwarda.
- No dobra. -przewrócił oczami - Ale tylko pod warunkiem, że będę miał na wszystko oko.
- Jak chcesz. - mruknął Jack.
- Dziękuję! - byłam szczęśliwa i chciałam skakać z radości, ale nie mogłam ustać na nogach, więc sobie odpuściłam.
- To... chodźmy. - Jack podszedł bliżej mnie. Nie wiedziałam co chciał, więc tylko stałam na chwiejących się nogach z przylepionym uśmiechem. Spojrzałam na basiora, a ten tylko przewrócił oczami. - Przecież nie dasz rady tyle iść. - zobaczyłam, że lekko sie uśmiecha.
- Aaaa... - dopiero teraz zrozumiałam o co chodzi. Miałam wejść na jego grzbiet... byłam zawstydzona tym bardziej, że będzie to okropnie wyglądało i na dodatek nie jestem taka lekka. - Wolę iść na własnych nogach... - mruknęłam i zerknęłam na wyraźnie znudzonego Edwarda. Ten stał i czekał aż wreszcie ruszymy.
- Nie dojdziesz. - syknął również znudzony Jack. Wreszcie "wdrapałam" się na dwa razy większego basiora. Był wygodny i miał miękką sierść.
- Możemy iść? - Eddie podszedł bliżej. Wysłałam mu uśmiech, ale ten obserwował bacznie Jacka.
- Możemy. - mruknął Jack i wyruszyliśmy. Bardzo szybko znudziło mi się samo siedzenie na grzbiecie basiora. W prawdzie czułam się jak księżniczka ze swoim księciem i serce biło mi szybciej niż zwykle, ale to wszystko musiało wyglądać strasznie 'obciachowo'.
- Już mi trochę lepiej. Mogę zejść? - spytałam łagodnie.
- Nie. - powiedzieli na raz Edward i Jack. Przewróciłam tylko oczami. Po kilku godzinach drogi (męczącej drogi...) doszliśmy do wielkiej jaskini. Robił się wieczór i ptaki wracały do swych gniazd co nadało trochę mrocznego nastroju.

<Edward? : )>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz